Każdego ranka powtarzałam tę samą rutynę – wsiadałam do pociągu, czekałam, aż drzwi się otworzą, i wpatrywałam się w ten sam tłum pasażerów. Ale od kilku miesięcy wszystko się zmieniło. Zaczęłam dostrzegać kogoś szczególnego. Piotr, mężczyzna, który zawsze czytał książki na peronie, przyciągał mój wzrok.
Jego ciepły, nieśmiały uśmiech w moją stronę budził we mnie coś, czego dawno nie czułam. Mimo że nigdy nie zamieniliśmy ani słowa, nasze spojrzenia mówiły więcej, niż można by przypuszczać. Ale ja, Jola, nieśmiała i zawsze zbyt ostrożna, nie mogłam zebrać się na odwagę, by zrobić pierwszy krok.
– Co ja sobie myślę? Przecież nawet nie znam tego człowieka. Może te uśmiechy to tylko grzeczność? A może… może to coś więcej? – zastanawiałam się codziennie.
Był pochłonięty czytaniem
Tamtego poranka było chłodno, ale na peronie czułam ciepło, kiedy zobaczyłam Piotra. Siedział jak zwykle, pochłonięty książką. Zawsze wyglądał tak spokojnie, kiedy czytał. Ja, jak co dzień, stałam niedaleko, udając, że przeglądam telefon, choć tak naprawdę obserwowałam go ukradkiem.
Czasami nasze spojrzenia się spotykały, a wtedy wymienialiśmy uśmiechy. Czułam, jakby każdy z nich przyciągał mnie coraz bardziej, ale mimo to nigdy nie zdobyłam się na odwagę, by podejść i porozmawiać.
Tego dnia, po powrocie do domu, zadzwoniłam do Ani, mojej przyjaciółki. Potrzebowałam kogoś, kto zmusi mnie do działania.
– Jola, musisz coś z tym zrobić – Ania była jak zawsze bezpośrednia. – Nie możesz codziennie się uśmiechać i nigdy nie zrobić kroku naprzód. Jesień to sezon artystycznych dusz!
– Ale co, jeśli to tylko moja wyobraźnia? – odpowiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niej. – Może on po prostu jest miły, a ja sobie coś wkręcam.
– Przekonasz się, kiedy wreszcie z nim porozmawiasz – Ania nie dawała za wygraną. – Czas działać, nie ma co czekać.
Jej słowa dudniły mi w głowie. Może miała rację? Co mi szkodziło spróbować?
Zawsze wyglądał tak spokojnie
Kilka dni później, jak co dzień, wsiadłam do pociągu. Byłam zmęczona, ale wciąż liczyłam, że może znów zobaczę Piotra. Czułam, że muszę coś zrobić, coś zmienić. Kiedy dotarłam na miejsce, od razu go zauważyłam – siedział kilka rzędów dalej, zaczytany w książce.
Próbowałam skupić się na swoim telefonie, ale nie mogłam powstrzymać się od rzucania ukradkowych spojrzeń w jego kierunku. Zawsze wyglądał tak spokojnie, gdy czytał, jakby świat wokół nie istniał.
Nagle, kiedy Piotr wysiadał na swojej stacji, zobaczyłam, że coś zostawił na siedzeniu – jego książkę. „Sto lat samotności” Márqueza, jedna z tych klasycznych powieści, o których słyszałam, ale nigdy nie miałam czasu, by po nią sięgnąć. Moje serce zaczęło bić szybciej.
Zgarnęłam książkę, zanim ktoś inny mógł ją zabrać. Poczułam, że to może być znak. Przecież teraz miałam idealny pretekst, żeby z nim porozmawiać. Wystarczyło, że jutro go znajdę i oddam mu książkę osobiście. Tylko… czy będę w stanie to zrobić?
Trzymając książkę w rękach, zaczęłam myśleć o tym, co powinnam powiedzieć. Z jednej strony miałam gotowy plan, z drugiej – czułam narastający niepokój. „Może oddać ją konduktorowi?” – pomyślałam.
Ale zaraz przyszła mi inna myśl: „To twoja szansa! Kiedyś musisz spróbować.” Może dzięki tej książce w końcu odważę się zbliżyć do Piotra, wyjść z tej bezpiecznej, choć frustracyjnej strefy przelotnych uśmiechów. Postanowiłam, że jutro znajdę go na dworcu i dam mu tę książkę osobiście. Moje myśli pełne były niepokoju, ale też ekscytacji. W końcu to było coś, na co czekałam od miesięcy.
Wstałam wcześniej niż zwykle
Następnego ranka wstałam wcześniej niż zwykle. Czułam dziwną mieszankę ekscytacji i strachu. Trzymając książkę Piotra w torbie, zastanawiałam się, co powinnam powiedzieć, gdy go spotkam. Wiedziałam, że nie mogę się wycofać. To była moja szansa – może nawet jedyna, żeby w końcu przełamać tę barierę i zrobić pierwszy krok.
Kiedy dotarłam na peron, moje serce przyspieszyło. Piotr tam był – siedział, jak zwykle, zatopiony w książce. Tym razem miał inną, ale to nie miało znaczenia. Wiedziałam, że muszę podejść. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i ruszyłam w jego stronę. Nogi miałam jak z waty, ale nie mogłam teraz odpuścić.
– Cześć... – zaczęłam niepewnie, wyciągając książkę z torby. – Zostawiłeś to w pociągu wczoraj. Pomyślałam, że oddam ci ją osobiście.
Piotr spojrzał na mnie z zaskoczeniem, ale zaraz potem jego twarz rozjaśnił uśmiech. Był zaskakująco ciepły i szczery.
– Nie wierzę! Szukałem jej wszędzie. Dziękuję, naprawdę – powiedział z wdzięcznością, wyciągając rękę po książkę. – Cieszę się, że to ty ją znalazłaś.
Zaczęliśmy rozmawiać. Najpierw o książkach, potem o naszych codziennych podróżach pociągiem. Okazało się, że Piotr uwielbia literaturę i każdą wolną chwilę spędza z nosem w książce. Rozmowa płynęła tak naturalnie, że czas stanął w miejscu.
Opowiadał o ulubionych powieściach
Piotr opowiadał o swoich ulubionych powieściach, a ja, choć nieco nieśmiała, zaczęłam się otwierać. Rozmowa była lekka, pełna śmiechu. Czułam, że między nami coś się zmienia. To już nie był ten cichy nieznajomy z peronu, a ktoś, kogo zaczynałam lepiej poznawać.
Po tamtej pierwszej rozmowie z Piotrem, wszystko zaczęło się rozwijać. Każdego ranka widzieliśmy się na peronie, a nasze spotkania nie ograniczały się już do przelotnych uśmiechów. Zaczęliśmy rozmawiać coraz więcej, a ja czekałam na te chwile coraz bardziej.
Nasze rozmowy o książkach przeradzały się w dyskusje o życiu, planach, marzeniach. Odkrywałam, że Piotr jest nie tylko tajemniczy, ale także ciepły, pełen pasji i bardzo wrażliwy. Miał w sobie coś, co sprawiało, że przy nim czułam się swobodnie.
Czasami spotykaliśmy się nawet przed pracą na kawę, co stało się naszą małą tradycją. To były chwile, które sprawiały, że mój dzień stawał się lepszy. Było w nim coś wyjątkowego. Każdy jego gest, każde spojrzenie miało dla mnie coraz większe znaczenie.
Czułam, że coś między nami się rodzi, ale jednocześnie bałam się tego. Czy on czuje to samo? Może dla niego to tylko przyjaźń, a ja nadinterpretuję każdy jego gest?
Te myśli zaczęły mnie dręczyć coraz częściej. Z jednej strony byłam szczęśliwa, że mogę spędzać czas z Piotrem, z drugiej – bałam się, że nasze spotkania nigdy nie przerodzą się w coś więcej. Rozmawiałam o tym z Anią, która zawsze miała na wszystko rozwiązanie.
Wewnątrz mnie panował chaos
– Jola, naprawdę musisz coś z tym zrobić – mówiła, nie mogąc zrozumieć moich wątpliwości. – Przecież on ewidentnie jest tobą zainteresowany. Widać to po tym, jak na ciebie patrzy. Nie możesz tego dalej odkładać.
– Ale co, jeśli on widzi we mnie tylko znajomą z pociągu? – zapytałam, pełna wątpliwości.
– Nigdy się nie dowiesz, jeśli nie spróbujesz – odpowiedziała Ania. I miała rację.
Zrozumiałam, że muszę coś zrobić, zanim wszystko stanie się jeszcze bardziej skomplikowane.
Nadszedł dzień, kiedy wiedziałam, że muszę podjąć decyzję. Wiedziałam, że nie mogę dłużej unikać tego, co czułam. Umówiłam się z Piotrem na kolejną kawę przed pracą. Wewnątrz mnie panował chaos, serce biło jak szalone.
Bałam się, że jeśli mu wyznam, co czuję, wszystko się popsuje, ale jednocześnie nie mogłam już tego dłużej ukrywać. Wiedziałam, że jeśli nic nie powiem, będę żałować. Usiedliśmy w naszej ulubionej kawiarni, a ja długo zbierałam się w sobie, zanim odważyłam się coś powiedzieć. W końcu wybuchłam.
– Piotr, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, starając się, by mój głos nie drżał. – Te nasze spotkania, rozmowy... zaczęły dla mnie coraz więcej znaczyć. Nie sądziłam, że to powiem, ale... myślę, że się w tobie zakochuję.
Zamarłam. Przez chwilę panowała cisza. Piotr patrzył na mnie z zaskoczeniem, ale po chwili na jego twarzy pojawił się ciepły uśmiech.
– Jola, odkąd zaczęliśmy rozmawiać, wiedziałem, że to coś szczególnego – odpowiedział spokojnie. – Nie sądziłem, że to powiesz, ale czuję dokładnie to samo.
Te słowa sprawiły, że moje serce eksplodowało radością. Nie mogłam uwierzyć, że moje obawy okazały się bezpodstawne. Czułam, że to, co zaczęło się od przelotnych uśmiechów na peronie, teraz przeradzało się w coś pięknego. Nasza relacja, choć początkowo wydawała się być niemożliwa, zaczęła nabierać realnych kształtów.
Nasza relacja, która zaczęła się od przelotnych spojrzeń na peronie, przerodziła się w coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Codzienne spotkania, uśmiechy i rozmowy zamieniły się w prawdziwe uczucie. Każdy dzień, który wcześniej wydawał się rutynowy, teraz wypełniała radość. Z Piotrem budowaliśmy coś pięknego, coś, czego żadne z nas się nie spodziewało.
Czasem los rzuca nas na wspólną drogę w najmniej spodziewany sposób. Dobrze, że odważyłam się zaryzykować. Nasze przelotne spojrzenia na peronie zamieniły się w coś więcej. Czasem miłość przychodzi niespodziewanie, a ja byłam wdzięczna, że los postawił Piotra na mojej drodze.
Jolanta, 26 lat
Czytaj także:
„Przepisałam na syna dochodowy biznes, a on się na mnie wypiął. Powiedział, że ma większe ambicje, niż skręcanie rurek”
„Moje małżeństwo było mdłe jak cukinia w październiku, więc doprawiłam je po swojemu. Przystojny sąsiad coś o tym wie”
„Gdy zajmuję się córką, teściowa patrzy się na mnie spode łba. Skoro umiałem ją zrobić, to potrafię też się nią zająć”