„Zaczęło mi się powodzić, i nagle otoczył mnie wianuszek kobiet. Każda widziała jedynie mój stan konta, więc je testowałem”

Mężczyzna z zasadami fot. iStock by GettyImages, Westend61
„Myślałem, że jestem taki sprytny i przejrzałem te lafiryndy na wylot. Miałem jednak tak niskie poczucie własnej wartości, że nie przewidziałem, że któraś z nich może naprawdę się we mnie zakochać. Niemal pozwoliłem uciec szczęściu sprzed nosa”.
/ 18.11.2023 12:30
Mężczyzna z zasadami fot. iStock by GettyImages, Westend61

Nigdy nie byłem nadmiernie bogaty. Wprawdzie miałem swoją firmę informatyczną, ale zyski z niej pozwalały jedynie na opłacenie rachunków i niezbyt wytworne życie. Jednak niespecjalnie mi to przeszkadzało, bo pieniądze nigdy nie były moim jedynym priorytetem.

Zupełnie inaczej rzecz się miała z rodziną. Chciałem mieć żonę, gromadkę dzieci i szczęśliwy dom. Jednak niezbyt dobrze szło mi spełnianie tych planów. Wprawdzie miałem kilka związków i romansów, ale żadna z tych znajomości nie rokowała na przyszłość. I w sumie trudno było się temu dziwić — nie grzeszyłem ani urodą, ani sylwetką, ani dużą zawartością konta. Ot, taki zwykły facet po trzydziestce, który marzy o drugiej połówce.

Ale niestety wraz z upływem czasu moja wiara w spełnienie tych marzeń była coraz mniejsza. Do czasu. Gdy uśmiechnęło się do mnie szczęście zawodowe i zacząłem zarabiać naprawdę duże pieniądze, to nagle okazało się, że jestem niezwykle interesującym i seksownym facetem. Jednak naiwność to nigdy nie była moja cecha. Dlatego postanowiłem przeprowadzić pewien test.

Nie będzie pan tego żałował

Właśnie siedziałem w swoim niewielkim biurze i kolejny raz poprawiałem projekt, gdy zadzwonił telefon. Zleceniodawca projektu był wyjątkowo ciężkim klientem i coraz bardziej żałowałem, że w ogóle przyjąłem to zlecenie. Wszystko miało być szybko i przyjemnie, a tymczasem męczyłem się z tym już kilka tygodni. Dlatego nie miałem chęci na żadne rozmowy.

— Tak? — powiedziałem niezbyt zachęcającym tonem. Tak naprawdę chciałem jak najszybciej zakończyć rozmowę i wrócić do pracy. Cały czas miałem nadzieję, że klient w końcu zaakceptuje moje poprawki.
— Pan Adam? — usłyszałem w słuchawce donośny głos. — Chciałbym z panem porozmawiać o umowie na usługi informatyczne.

W tamtej chwili zupełnie nie byłem tym zainteresowany. Po zakończeniu tego feralnego zlecenia chciałem trochę odpocząć i w końcu odwiedzić rodziców, których nie widziałem już kilka miesięcy. Dlatego powiedziałem wprost, że nie przyjmuję żadnych zleceń. Jednak dzwoniący był wyjątkowo uparty.

— Gwarantuję panu, że nie będzie pan żałował — powiedział głos w słuchawce. — Pana kariera ruszy do przodu z kopyta, co znacząco przełoży się na finanse — dodał. W sumie to, co mi szkodziło posłuchać oferty.

Okazało się, że oferta pochodzi z międzynarodowej firmy informatycznej, która poszukuje podwykonawców. Warunki umowy były tak bajeczne, że tylko głupi zrezygnowałby z takiej okazji. A ponieważ ja nie uważałem się za głupca, to zdecydowałem się na kontrakt. I szybko przekonałem się, że było warto.

Ależ ty masz chłopie powodzenie

Kontrakt z międzynarodową korporacją szybko zmienił moje życie — i to pod każdym względem. Już zaledwie po kilku przelewach zmieniłem samochód na nowszy model i pojechałem na zagraniczną wycieczkę. A w planach miałem jeszcze zamianę mieszkania na większe i odłożenie poduszki finansowej na tak zwaną czarną godzinę.

I chociaż pracowałem zdecydowanie więcej niż wcześniej, to zupełnie mi to nie przeszkadzało. Wprawdzie pieniądze i związane z nimi możliwości nigdy nie były dla mnie celem samym w sobie, to szybko przekonałem się, że jest to bardzo komfortowa sytuacja.

Jednak coraz zasobniejsze konto bankowe to nie jedyna zmiana, która mnie dotknęła. Otóż okazało się, że pieniądze potrafią działać jak magnes.

— Ależ ty masz niesamowite powodzenie — zauważył ironicznie Marcin, z którym umówiłem się na męski wieczór. Mój kumpel już od dłuższego czasu był powiernikiem moich wynurzeń na temat zależności pomiędzy bogactwem a powodzeniem u płci przeciwnej. Otóż okazało się, że nagle stałem się bardzo dobrą partią, a wianuszek kobiet wokół mnie robił się coraz większy.

— No właśnie... — westchnąłem. — Spójrz tylko na mnie. Jak taki facet jak ja może podobać się kobietom?— zapytałem.

— No wiesz, są różne gusta — odpowiedział Marcin. Ale chyba sam w to nie wierzył. Byłem bardzo przeciętnym facetem, który może się pochwalić przerzedzoną fryzurą i nadmiernymi kilogramami umiejscowionymi w okolicach brzucha. A mimo to miałem tłum wielbicielek.

Gdy tylko rodzina i znajomi dowiedzieli się o moich coraz większych zarobkach, to zacząłem mieć olbrzymie powodzenie u płci przeciwnej. Ale ja przecież nigdy nie byłam naiwniakiem i doskonale zdawałem sobie sprawę, co jest tego przyczyną. I szybko okazywało się, że mam rację. Jedna chciała wyjechać ze mną za zagraniczną wycieczkę, inna marzyła o drogiej biżuterii, kolejna chciała zostać moją wspólniczką, a była nawet taka, która wprost zaproponowała mi sponsoring. Dla większości poznanych kobiet liczyła się jedynie zawartość mojego portfela.

— A ja tylko chciałbym poznać normalną kobietę, z którą mógłbym założyć rodzinę — powiedziałem i zrezygnowany machnąłem ręką. Potem już nie wracaliśmy do tego tematu i zajęliśmy się bardziej męskimi dywagacjami na temat życia.

Muszę zatrudnić asystentkę

Lukratywny kontrakt sprawił, że miałem coraz więcej pracy. Nie wyrabiałem się z pracami administracyjnymi, które już od wielu miesięcy leżały z adnotacją "na potem". W końcu postanowiłem coś z tym zrobić.

Za namową Marcina zatrudniłem asystentkę. Wybór padł na Edytę, która była świeżo upieczoną absolwentką studiów administracyjnych. "Kogoś takiego mi trzeba" — pomyślałem, podpisując z nią umowę. A że przy okazji była naprawdę ładna? No cóż, w końcu byłem tylko facetem.

Z moją nową asystentką pracowało mi się bardzo dobrze. Nie tylko zgodnie i efektywnie współpracowaliśmy, ale także lubiliśmy spędzać ze sobą czas. Edyta była kompetentna i zaradna, a oprócz tego miała fantastyczne poczucie humoru. Dlatego kilka razy zapraszałem ją na kolacje, podczas których mieliśmy okazję jeszcze lepiej się poznać. I muszę przyznać, że coraz bardziej mi się podobała.

Jednak wiedziałem, że raczej nie mam u niej szans, więc nawet nie próbowałem jej podrywać.

Przetestuję poznane kobiety

Jakież było moje zdziwienie, gdy Edyta zakomunikowała mi, że się we mnie zakochała.

— Kolejna kobieta wpatrzona jedynie w mój portfel — pożaliłem się Marcinowi, z którym jak zwykle spotkałem się na sobotnie piwko.

— Skąd wiesz? — zapytał mnie kumpel. — Może ona naprawdę jest inna — powiedział.

— Daj spokój — powiedziałem. — Naprawdę myślisz, że taka dziewczyna jak Edyta zainteresuje się takim facetem jak ja? Przecież to niemożliwe — westchnąłem. I chociaż w głębi duszy bardzo mi się ten pomysł podobał, to jednak zdawałem sobie sprawę, że cudów nie ma. Jedyne co mnie pocieszało to fakt, że była kolejną kobietą, którą przejrzałem i której nie dam się nabrać.

I kiedy tak sobie narzekałem na te kręcące się wokół mnie kobiety, to wpadłem na iście szatański plan. Postanowiłem, że wszystkie je przetestuję. Mój plan był bardzo prosty — zakomunikuję im, że straciłem wszystkie pieniądze i zobaczę, jak zareagują.

Niemal od razu zacząłem wprowadzać swój plan w życie. Każdej z kobiet, która widziała we mnie kandydata na partnera, powiedziałem, że w wyniku niekorzystnych zbiegów okoliczności straciłem wszystkie pieniądze i nic nie wskazuje na to, abym w najbliższym czasie miał się odbić od dna. Co więcej, zakomunikowałem im także, że mogę potrzebować pożyczki.

I jak się okazało, wynik mojego eksperymentu był łatwy do przewidzenia. Jedna bardzo mi współczuła, ale musiała już kończyć rozmowę, bo spieszyła się do fryzjera. Druga postanowiła mi pomóc, ale potem nie odbierała ode mnie telefonów, aż w końcu mnie zablokowała.

Trzecia życzyła mi powodzenia, ale jednocześnie oświadczyła, że tak naprawdę to nigdy nic do mnie nie czuła. A czwarta powiedziała wprost, że nie szukała biedaka. I tak wszystkie po kolei. Potrzebowałem zaledwie kilku tygodni, aby przekonać się, że niemal każda z tego wianuszka kobiet liczyła jedynie na moje pieniądze.

Najważniejszy jesteś ty, a nie twoje pieniądze

Ten sam eksperyment miał być testem w stosunku do Edyty. Od tamtego pamiętnego, dnia gdy wyznała mi miłość nie widzieliśmy się. Edyta wyjechała na urlop, a ja postanowiłem się z nią nie kontaktować. Jednak po jej powrocie postanowiłem z nią porozmawiać.

— Musimy porozmawiać — powiedziałem i zaprosiłem ją do swojego gabinetu.

— Przepraszam za swoje poprzednie słowa. To już się więcej nie powtórzy — powiedziała szybko. Wtedy postanowiłem przejść do sedna.

— Nie, nie, to nie o to chodzi — powiedziałem szybko. — Bardziej chodzi o kwestie zawodowe.

— Coś się stało? — zapytała, a w jej głosie pojawił się niepokój.

Wtedy opowiedziałem jej bajeczkę o stracie wszystkich pieniędzy. Dodałem też informację o tym, że długo nie wywinę się z problemów finansowych. A potem obserwowałem jej zachowanie.

— Potrzebujesz pożyczki? — zapytała mnie Edyta. I to było pierwsze zaskoczenie. Potem przyszły kolejne. Moja asystentka zakomunikowała mi, że przez jakiś czas może nie otrzymywać pensji, na którą poczeka do lepszych czasów. Powiedziała mi także, że pomoże mi w ratowaniu firmy.

— Nie mogę tego od ciebie wymagać — powiedziałem zaskoczony. Muszę przyznać, że tego zupełnie się nie spodziewałem.

— Nadal nie rozumiesz? — zapytała mnie Edyta i spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi oczami. — To ty jesteś dla mnie najważniejszy, a twoje pieniądze nie mają dla mnie najmniejszego znaczenia — dodała. A potem powiedziała, że razem przezwyciężymy wszystko.

Tego było już dla mnie za wiele. Okazało się, że oszukałem fajną dziewczynę, bo chciałem sprawdzić jej prawdomówność. A tymczasem Edyta nawet się nie zawahała.

— Oszukałem cię — powiedziałem cicho. I opowiedziałem jej wszystko. W jej oczach widziałem zarzut i złość. Jednak gdy podszedłem do niej i ją objąłem, to cała złość z niej wyparowała.

— Tym razem ci wybaczę — powiedziała, wtulając się w moje ramiona. — Ale nigdy więcej mnie nie oszukuj.

I dotrzymałem słowa. Jesteśmy cztery lata po ślubie, a na świecie jest już dwójka naszych dzieci.  Edyta nadal jest moją asystentką, bo doskonale nam się razem pracuje. Jednak przede wszystkim jest kobietą mojego życia, którą odnalazłem dzięki małej mistyfikacji.

Czytaj także:
„Ojciec uknuł podstęp, żebym poznała swoją macochę. Ten człowiek nawet po śmierci nie przestał mnie zaskakiwać”
„Padłem ofiarą kobiety bluszcz. Zostawiła mnie, jak tylko znalazła hojniejszego sponsora”
„Miałam teściową z piekła rodem. Mój mąż był jej oczkiem w głowie, a ja robiłam za służącą”

Redakcja poleca

REKLAMA