„Zaangażowałam się w pomoc potrzebującym, by zaimponować chłopakowi. On poszedł w siną dal, a ja zostałam sama z problemem”

Samotna kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio
„Oczami wyobraźni zobaczyłam, jak wyję z bólu. Wykrztusiłam więc, że muszę się zastanowić, bo to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Pan odparł, że rozumie, i zapowiedział, że zadzwoni jutro”.
/ 24.03.2023 12:30
Samotna kobieta fot. Adobe Stock, Prostock-studio

W bazie potencjalnych dawców szpiku zarejestrowałam się spontanicznie. Mój ówczesny chłopak miał fioła na punkcie tego typu akcji, więc by mu zaimponować i dorównać, poszłam w jego ślady. Nasze drogi niedługo potem się rozeszły, więc dość szybko zapomniałam o całej sprawie. Nie sądziłam, że ktoś kiedyś odezwie się do mnie w tej sprawie.

O tym, że jednak mogę zostać dawcą, dowiedziałam się trzy lata po rejestracji. W moim życiu zaczynał się właśnie zupełnie nowy rozdział. Po długim okresie starań udało mi się zdobyć wymarzoną pracę. Miałam zacząć za tydzień.

Ze starą firmą udało mi się już pożegnać, więc wyjechałam nad morze, by nabrać sił przed nowym wyzwaniem. Pogoda była piękna, więc wydawało się, że najbliższe dni spędzę spokojnie, miło i przyjemnie. Ale drugiego dnia pobytu wczesnym rankiem zadzwonił telefon. Jakiś pan o bardzo miłym głosie poinformował mnie, że mój szpik może uratować życie 13-letniemu chłopcu. I zapytał, czy ciągle chcę być dawcą.

Pewnie spodziewacie się, że od razu zakrzyknęłam „tak” i zaczęłam pakować walizki, by jak najszybciej stawić się tam, gdzie jestem potrzebna. Nic z tego! Zamiast się ucieszyć, wpadłam w osłupienie, a potem w panikę. Żałowałam, że w ogóle poszłam się zarejestrować w bazie dawców. Mam iść do szpitala? Przechodzić jakieś badania, niebezpieczne zabiegi?

Oczami wyobraźni zobaczyłam, jak wyję z bólu. Wykrztusiłam więc, że muszę się zastanowić, bo to spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Pan odparł, że rozumie, i zapowiedział, że zadzwoni jutro.

– Ale w razie czego mogę odmówić? – zapytałam, zanim się rozłączyłam.

– Tak. I nikt nie może mieć do pani pretensji – usłyszałam.

Tym razem się nie wahałam

Cały tamten dzień spędziłam na przeglądaniu internetu. Chciałam się dowiedzieć wszystkiego na temat oddawania szpiku. Im dłużej czytałam, tym bardziej wstyd mi się robiło. Ludzie, którzy byli już dawcami, pisali, że to zabieg zupełnie bezpieczny, nie wiąże się z żadnym cierpieniem, a po wszystkim człowiek właściwie od razu wychodzi do domu.

Oczywiście istniało ryzyko powikłań, ale było tak minimalne, że przed podjęciem decyzji nie brali go w ogóle pod uwagę. Liczyło się tylko to, że mogą komuś uratować życie. Możecie mi wierzyć lub nie, ale poczułam to co oni.

Zrozumiałam, że moje obawy nie mają żadnego znaczenia, że są zwykłą wymówką. I że jeśli odmówię, to wyrzuty sumienia będą mnie męczyć do końca moich dni. Kiedy więc następnego dnia znowu zadzwonił telefon, już bez zastanowienia odpowiedziałam „tak”. I wiecie co? Nagle ogarnęła mnie fala niewyobrażalnego szczęścia i dumy. Nigdy wcześniej nie przeżyłam czegoś podobnego…

Potem wszystko potoczyło się normalnym w takich sytuacjach trybem. Przeszłam szereg badań, które miały potwierdzić, że mogę zostać dawcą. Kiedy okazało się, że wszystko jest OK, poszłam do nowego szefa uprzedzić go, że prawdopodobnie kilka dni nie będzie mnie w pracy.

Myślałam, że będzie zły, iż karierę w jego firmie zaczynam od zwolnienia, tymczasem on… serdecznie mnie uściskał. Okazało się, że jego syn też był chory na białaczkę i szpik obcego dawcy uratował mu życie. Gdy o tym opowiadał, miał łzy w oczach. To jeszcze mocniej utwierdziło mnie w przekonaniu, że postępuję słusznie.

Nic nie pamiętam z samego zabiegu, bo spałam jak suseł po znieczuleniu ogólnym. Nie wypytywałam też wcześniej o jego szczegóły, bo nie chciałam, żeby moja wyobraźnia znowu zaczęła pracować i podpowiadać mi jakieś niestworzone scenariusze.

Po wszystkim czułam się znakomicie

Zaskoczyło mnie to trochę, bo uprzedzono mnie, że przez krótki czas mogę mieć problemy z chodzeniem, tymczasem nie odczuwałam bólu, raczej dyskomfort, jak przy stłuczeniu. Następnego dnia zostałam wypisana do domu, a po kilku wróciłam do pracy. Po zabiegu nie było już wtedy właściwie śladu.

Od tamtego czasu minął ponad rok. Wiem, że chłopak, któremu oddałam szpik, wrócił do zdrowia. Nie miałam jeszcze okazji go spotkać, bo z powodu przepisów o ochronie danych to na razie niemożliwe, ale mam nadzieję, że kiedyś się poznamy.

A nawet jeśli nie, to co z tego? Nie oczekuję wdzięczności ani podziękowań. Najważniejsze, że chłopak żyje i czuje się dobrze. Ta świadomość mi wystarcza!

Czytaj także:
„Mąż zdradził mnie z młodą siksą i złamał mi serce. Po latach dałam mu kolejną szansę, a on znów zrobił ze mnie idiotkę”
„Żona traktowała mnie jak niedojrzałego gówniarza, a kochanka zdradziła mnie ze swoim... kuzynem. Kobiety to zło wcielone”
„Dla żony byłem >>bezpłciowy<< jak kij od szczotki. Dlatego, gdy zdradziłem ją z dziewczyną syna, zbierała szczękę z podłogi”

Redakcja poleca

REKLAMA