„Matka nie zgadza się na mój ślub, bo Tomek jest rozwodnikiem. Zupełnie, jakby sama w życiu nie popełniła błędu…”

kobieta która nie zgadza się na ślub córki fot. Adobe Stock
Czy rodzice mają prawo ingerować w życie dorosłych dzieci? A może widzą więcej niż one?
/ 15.02.2021 11:04
kobieta która nie zgadza się na ślub córki fot. Adobe Stock

I co z tego, że rozwodnik? Tak mu się ułożyło. Wierzę, że oboje potrafimy stworzyć wspaniałą rodzinę, a ja mogę być dobrą matką dla jego dziecka. Najważniejsze, że się kochamy... Gdyby go poznała, na pewno od razu zmieniłaby zdanie.

Nie chcę tkwić w nieszczęśliwym małżeństwie...

— Wiedziałam! Wiedziałam, że coś z nim jest nie tak! – mama powiedziała to z triumfem, jakby dostała wiadomość, że Tomek jest szefem szajki złodziei po wieloletnich wyrokach, a nie człowiekiem, któremu zwyczajnie nie wyszło pierwsze małżeństwo. – Rozwodnik! W naszej rodzinie nigdy nie było rozwodników. Czy on ci w ogóle o tym powiedział? Tak?!
I o tym, że ma córkę też? Rany boskie, dziecko, w coś ty się wplątała...

Pewnie, że powiedział. Wiedziałam od samego początku. I bardzo mu współczułam. Co on musiał przeżyć, kiedy żona po pięciu latach małżeństwa zostawiła go z dwuletnim dzieckiem. Najpierw pojechała za tę granicę niby do pracy, ale już wtedy musiała coś kombinować. Jaka matka zostawia takie malutkie dziecko pod opieką mężczyzny? A on musiał opiekować się małą, prowadzić dom... no po prostu wszystko robił i jeszcze do tego ostro pracował. Naprawdę go podziwiałam. Najpierw tylko podziwiałam, a potem się zwyczajnie zakochałam. Byli rok po rozwodzie, Sandra została przy ojcu. Jak on kocha tę swoją córeczkę!

A teraz kocha także mnie.
– Akurat kocha. Szuka matki dla dziecka – to oczywiste. Przecież ty jesteś młodsza od niego o osiem lat! I masz przed sobą lata nauki. Opamiętaj się! – mama aż się czerwona zrobiła ze złości.

Wszystko było w porządku, dopóki nie powiedziałam jej, że myślimy o wspólnej przyszłości. Najpierw mnie przekonywała, że to za wcześnie, że znamy się tylko parę miesięcy, a potem ruszyła w miasto na rozpoznanie sytuacji no i oczywiście życzliwi ludzie jej powiedzieli. Prawda, mogłam sama to zrobić, ale się zwyczajnie bałam. Wiedziałam, jak bardzo przeciwna jest rozwodom.
Z ojcem byli niedobraną parą, ale tkwili oboje bez sensu w tym małżeństwie. No i jeszcze jedna sprawa. Mama wciąż miała nadzieję, że pogodzę się z Jarkiem. O tak, Jarek to im pasował!
"Rączki całuję", "Pani to nie wygląda na swoje lata" – komplementował ciągle mamusię.

Problem w tym, że Jarka nie kochałam. Sama nie wiem, dlaczego byłam z nim aż dwa lata. Rodzice myśleli, że się kiedyś pobierzemy. Może nawet by się tak stało i miotałabym się potem w tym małżeństwie, tak jak moja matka w swoim. Ale na szczęście spotkałam Tomka. Mama od początku nie chciała go poznać i szukała dziury w całym. A przecież gdyby tylko dała mu szansę, zobaczyłaby jaki to wspaniały i dobry człowiek.
– Nie chcę go tu widzieć – prawie krzyczy. – I masz natychmiast skończyć tę znajomość! Kiedyś mi za to podziękujesz!

Podziękować? Za co? Za to, że traktuje mnie jak gówniarza? Przecież ja mam już dwadzieścia dwa lata! Ciągle tylko daje mi za przykład ciocię Julę, swoją młodszą siostrę, która chciała wyjść za rozwodnika, rodzina się sprzeciwiła, a ona dzięki temu pokończyła szkoły i jest doktorem prawa. I co z tego, kiedy nigdy nie widziałam jej uśmiechniętej? Rodziny nie założyła, siedzi w książkach po uszy i pewnie żałuje tej uległości wobec rodziny. Ze mną będzie inaczej!
W najgorszym razie przeprowadzę się do Tomka, a potem coś wymyślimy. Właściwie wobec takiej postawy mamy, nie ma na co czekać. Znam ją, jest uparta i zdania nie zmieni.
Czy ci się to podoba, czy nie i tak za niego wyjdę!

– Po moim trupie! Nie pozwolę. Będziesz musiała wybierać: albo on, albo rodzice.
Cóż, jeśli będzie trzeba wybierać, to wybiorę...

Po moim trupie!

Wciąż jeszcze nie mogę ochłonąć po tej awanturze z Kasią. Wiem, uniosłam się, nie powinnam. Ale nie mogę patrzeć, jak moje jedyne dziecko marnuje sobie życie. A tak się wszystko dobrze układało. Ten Jarek taki grzeczny, układny, idealny kandydat na męża. No i tyle czasu ze sobą chodzili. Poznałam nawet jego rodziców. I nagle jak grom z nieba wiadomość, że się rozstali.

Nie wyszło, trudno. Do miłości nikogo nie zmusisz. Dla mnie najważniejsze jest, by Kasia była szczęśliwa. Może by im się jakoś ułożyło, gdyby nie poznała tego Tomka... Rozwodnik! Od razu wyczułam pismo nosem. Za bardzo koło niej skakał. Parę miesięcy się znają i już żeniaczki mu się zachciewa. Pewnie, będzie miał kto koszule mu prać i obcemu dziecku tyłek podcierać. Nie dam dzieciaka na zmarnowanie. Zresztą, najpierw musi skończyć studia, potem jakoś zaczepić się w pracy. Tyle naszego poświęcenia, żeby jedynaczkę wyprowadzić na ludzi miałoby ostatecznie pójść na marne?

Diabli nadali tego Tomka. A z tą jego żoną to podobno wcale nie było tak, jak mówi Kasia. Owszem, wyjechała za granicę, ale chciała ściągnąć ich do siebie, tylko on się uparł, że nie. No i Kazikowa mówiła jeszcze, że aniołkiem to on nie był. Koniecznie trzeba wybić jej tego faceta z głowy.
– Jesteś za młoda, żeby przewidzieć konsekwencje takiej decyzji – przekonywałam. – Pierwsza fascynacja minie, a zostanie szara rzeczywistość. Czy jesteś gotowa wziąć odpowiedzialność za cudze dziecko? A co będzie, jak się pojawi kiedyś jego matka? Tobie, kochanie nie starcza na to wyobraźni.
– A tobie wydaje się, że wszystko wiesz najlepiej. Czy ty, mamo nie rozumiesz? Ja go zwyczajnie kocham.
– Ale to rozwodnik! I znasz go zaledwie parę miesięcy. Opamiętaj się, na litość boską!

Miłość... Czy to miłość jest najważniejsza, jak nie ma co do garnka włożyć?
Z ojcem Kasi też się przecież kochaliśmy. A tak, tak było, tylko co z tej miłości zostało? Czasem patrzeć na siebie nie możemy... Jula, moja siostra chyba lepiej wyszła na tym, że wybrała książki. Przynajmniej jest wykształconą, szanowaną osobą.
A z tym rozwodnikiem mogło jej wcale się nie ułożyć. Na pewno by jej się nie ułożyło. Na pewno nie.
– Czy ci się podoba czy nie i tak za niego wyjdę!
– Zachowujesz się, jak rozkapryszona pannica, której ktoś chce zabrać ulubioną zabawkę. Przecież takie stawianie sprawy jest bez sensu. A co, jeśli musiałabyś wybierać między nim a rodzicami?
Nic na to nie odpowiedziała. Prawdę mówiąc wcale nie jestem pewna, że wybrałaby nas. Cokolwiek postanowi, przecież to jest nasze dziecko. A może trzeba to wszystko przeczekać?

Więcej prawdziwych historii:
„Własna matka jest dla mnie jak obca osoba. Rodzice chyba nigdy mnie nie kochali, a ja nie kochałam ich”
„Właścicielka mieszkania wymówiła nam umowę, gdy byłam w ciąży. Bała się, że gdy urodzę, już się mnie nie pozbędzie…”
„Za miesiąc mam ślub, a z mojego narzeczonego wychodzi agresywny tyran. Mam wątpliwości. Czy powinnam za niego wyjść?”

Redakcja poleca

REKLAMA