„Za młodu przysięgaliśmy sobie, że kiedyś będziemy razem. Po latach spotkałem ją z jakimś gachem i pożegnałem się z marzeniami"

historia młodzieńczej miłości fot. Adobe Stock, Pedro
„Pędziłem przeskakując płoty oddzielające posesje przy jeziorze. Kiedy dobiegłem do pomostu, ona stała tam wpatrzona w wodę. Musiała usłyszeć, że się zbliżam, bo odwróciła się i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Zatrzymaliśmy się w odległości metra od siebie i staliśmy tak przez chwilę, jakby dzieliła nas jakaś niewidzialna bariera".
/ 02.04.2023 11:15
historia młodzieńczej miłości fot. Adobe Stock, Pedro

Kiedy tego dnia zobaczyłem Agnieszkę idącą poboczem szosy, w ustach nagle zrobiło mi się sucho. Przez te piętnaście lat oczywiście trochę się zmieniła, ale wtedy była przecież nastolatką, a teraz – już dojrzałą, trzydziestoletnią kobietą. Nadal jednak pozostał w niej pewien dziewczęcy urok, jakaś iskierka figlarności. Coś, co dawno temu spodobało mi się tak bardzo, że byłem gotów składać obietnice… A teraz Agnieszka, moja pierwsza miłość, idzie poboczem drogi w miejscu, w którym się poznaliśmy i do którego przysięgliśmy sobie przyjechać właśnie teraz, w tym momencie naszego życia.

Byliśmy w sobie zakochani

Wtedy, gdy byliśmy nastolatkami i zakochaliśmy się w sobie jak szaleni, nasi rodzice obserwowali początkowo rozwój wypadków ze spokojem. Ot, zwykła wakacyjna miłość nastolatków. Zauroczenie jakich wiele. Minie wraz z wyjazdem z Newr, uroczej miejscowości położonej nad pięknym jeziorem o tej samej nazwie.

Ale my od razu czuliśmy, że to jest coś więcej. Byliśmy już na tyle świadomi, że wiedzieliśmy, jak trudno będzie nam podtrzymać nasze uczucie po powrocie z wakacji. W końcu miało nas dzielić kilkaset kilometrów. Same listy i telefony na pewno by nie wystarczyły, a o jakiekolwiek spotkanie byłoby bardzo trudno.

Dlatego ostatniego ranka, przed samym wyjazdem, gdy po raz pierwszy w życiu oboje poznaliśmy smak pocałunku, obiecaliśmy sobie coś. Staliśmy przytuleni na starym, drewnianym pomoście i każde z osobna przyrzekło, że gdy będziemy mieli dwa razy tyle lat i żadne z nas nikogo jeszcze nie pozna, przyjedziemy w to samo miejsce. Wtedy będziemy już dorośli i zdecydujemy, czy chcemy ze sobą być. To była bardzo romantyczna deklaracja.

– A jeśli kogoś sobie znajdziemy? Nie boisz się tego? – zapytała Agnieszka.

– A z kim byłoby nam lepiej niż ze sobą – odpowiedziałem jej z uśmiechem.

Potem zatopiliśmy się w nierzeczywistości

Znów całowaliśmy bardzo długo. Mogliśmy sobie na to pozwolić, bo biel mgły ukryła nas przed wzrokiem innych. Staliśmy tak, ciesząc się swoją obecnością, i snuliśmy plany... Co zrobimy, gdy spotkamy się tutaj za piętnaście lat? Niby to wszystko było bardzo naiwne, dziecięce – ale też na swój sposób dojrzałe. Nie planowaliśmy przecież, że uciekniemy z domu, żeby być ze sobą na zawsze. Wiedzieliśmy bowiem, że na wspólny start jest jeszcze za wcześnie.

Sam nie wiem, czy deklaracja tamtego poranka miała jakiś wpływ na moje dorosłe życie. Bo niezbyt mi wychodziło z kobietami. Być może za mało starałem się w swoich związkach, bo tak naprawdę czekałem na chwilę, kiedy ponownie przyjadę do Newr, gdzie spotkam Agnieszkę. Spojrzymy sobie prosto w oczy i… Ale teraz, gdy szła poboczem drogi, bałem się do niej podejść, przywitać. A co, jeśli ona mnie nie pamięta? Może jej rodzinie tak bardzo spodobało się to miejsce, że przyjeżdżają tu regularnie od lat i teraz są na kolejnym wyjeździe? A ja, podchodząc do niej, tylko się wygłupię? I dowiem się, że ma męża i dzieci...

Zacząłem ją obserwować...

Pomyślałem, że najpierw muszę ją poobserwować z daleka, zobaczyć, czy spędza tu po prostu późny urlop, czy może jednak przyjechała spotkać swoją pierwszą miłość. To powinno być widać. Poszedłem za nią do sklepu. Potem, stojąc w odpowiedniej odległości, obserwowałem, jak wraca do jednego z domków nad jeziorem. Wyglądało na to, że jest sama. Lecz kiedy już prawie zebrałem się na odwagę, by do niej podejść, gdy samotnie spacerowała nad jeziorem – obok mnie przemknęła terenówka. Zatrzymała się przy Adze i wysiadł z niej mężczyzna. Na jego widok Agnieszka rozpłynęła się w uśmiechu i już po chwili zarzuciła mu ręce na szyję, obsypując pocałunkami…

Nie miałem ochoty dłużej oglądać tego serdecznego powitania

Szybko wróciłem do swojego domku, po czym zacząłem się pakować. No cóż, wyglądało na to, że przyjechałem tu na darmo. Kiedy jednak moje walizki były już spakowane, pomyślałem, że bardzo chciałbym choć przez chwilę porozmawiać z Agnieszką. Właściwie nie wiedziałem dlaczego. Może aby jej powiedzieć, że po tylu latach nadal coś do niej czuję? Po prostu musiałem to zrobić. Chciałem tylko poczekać na chwilę, w której zostanie sama, bez tego typa.

Znów zacząłem ją dyskretnie obserwować. Ale facet z terenówki prawie jej nie odstępował. Ostatniego dnia, gdy już straciłem nadzieję, że uda mi się z Agnieszką porozmawiać, rankiem wyszedłem na pomost. Miałem za sobą kolejną bezsenną noc, więc moja głowa była ciężka i jakoś dziwnie mi w niej szumiało. Czułem się trochę jak we śnie. Wciągnąłem w nozdrza chłodne listopadowe powietrze. Krajobraz zasnuwała poranna mgła, która potęgowała wrażenie nierzeczywistości. Pewnie dlatego ten poranek sprzed piętnastu lat wrócił do mnie z taką mocą. Zacząłem o nim myśleć, przypominać sobie każdy nasz gest, każdy pocałunek. Usiadłem na zimnych deskach pomostu i siedziałem tak dobry kwadrans, zatopiony w pięknych wspomnieniach. W tym czasie słońce podniosło się już wyżej, a leciutki wiaterek zaczął powoli rozrywać białe tumany mgły.

Wtedy nagle zobaczyłem Agnieszkę

Stała jakieś sto metrów ode mnie na drugim pomoście. To nie był ten sam stary pomost, na którym się pocałowaliśmy przed odjazdem wiele lat temu, ale stał w tym samym miejscu. Po krótkiej chwili widoczność znów się popsuła i Agnieszka rozpłynęła się we mgle. Zacząłem się zastanawiać, czy widziałem ją tam naprawdę, czy tylko moja wyobraźnia spłatała mi takiego figla. Kiedy ruszyłem w jej stronę, wciąż bałem się, że to jakiś dziwny sen. Pędziłem na złamanie karku, przeskakując płoty oddzielające posesje przy jeziorze. Kiedy dobiegłem do pomostu, ona stała tam wpatrzona w wodę. Musiała usłyszeć, że się zbliżam, bo odwróciła się i zrobiła kilka kroków w moją stronę. Zatrzymaliśmy się w odległości metra od siebie i staliśmy tak przez chwilę, jakby dzieliła nas jakaś niewidzialna bariera.

– Zmieniłeś się – powiedziała w końcu Agnieszka, uśmiechając się lekko.

– Za to przyjechałem tu sam. Myślałem… Ale ty jesteś tu z mężczyzną.

– To ze strachu – wyjaśniła. – Bałam się, że cię tu nie będzie i tylko zmarnuję swój czas… Długo mnie obserwujesz?

– Od tygodnia – odparłem.

– Dlaczego nie podszedłeś?

– To ze strachu – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. – Bałem się, że nie jesteś już sama i nie czekasz na mnie. A on właściwie cię nie odstępował.

– Agnieszka! – zawołał ktoś z brzegu. – Gdzie ty się znowu szlajasz?!

Na pomoście stanął facet z terenówki

Minę miał zniecierpliwioną.

– Znowu stoisz na tym głupim pomoście?! – zdawał się mnie w ogóle nie zauważać. – Łazisz tu każdego ranka nie wiadomo po co. Jak nie możesz spać, tobyś lepiej chodziła co rano po świeże bułki na śniadanie! No nie stój tak, pospiesz się, musimy się spakować, bo mamy dzisiaj do przejechania kilkaset kilometrów!

– Jarek, ja z tobą nie wracam – oświadczyła mu twardo Agnieszka.

– Co ci się stało? – skrzywił się facet. – Następny foch? Od trzech lat wodzisz mnie za nos! Ale dość tego! Albo zaraz wrócisz do domku, albo z nami koniec. I nie rób więcej scen przy ludziach! – wskazał na mnie i zszedł z pomostu.

– To już wiesz wszystko – uśmiechnęła się do mnie Agnieszka.

– A ty?

– A ja mam przeczucie, że będę miał dużo czasu, żeby ci wszystko dokładnie opowiedzieć… – uśmiechnąłem się.

Na szczęście, ponieważ już dawno było po sezonie, bez problemu przedłużyłem wynajęcie swojego domku o kolejny tydzień. Spożytkowaliśmy ten czas na tworzenie wspólnych planów na przyszłość. Na końcu z rozbawieniem stwierdziliśmy, jak mało różnią się one od tego, co wymyśliliśmy sobie, będąc nastolatkami. Tak jakby te piętnaście lat nie zmieniło niczego między nami i w nas.

Czytaj także:
„Rozwiodłem się po 8 miesiącach małżeństwa. Teraz ta zołza chce 50 tysięcy złotych za wesele, którego nie chciałem”
„Rozwiodłam się z mężem, by szukać przygód i szybko tego pożałowałam. Znalazł sobie młodą lafiryndę, a mnie zakłuła zazdrość”
„Zaledwie pół roku po swoim ślubie, mój brat wdał się w romans z moją przyjaciółką. Szybko uznał, że nie kocha żony”

Redakcja poleca

REKLAMA