„Za bukiet żółtych tulipanów na Dzień Kobiet żona podziękowała mi fochem. Nie na taki prezent czekała”

tulipany na Dzień kobiet fot. Za bukiet żółtych tulipanów na Dzień Kobiet / Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS
„Wszedłem do mieszkania zadowolony z siebie, trzymając bukiet żółtych tulipanów jak trofeum. Byłem przekonany, że to strzał w dziesiątkę – kwiaty były świeże, duże, idealnie rozwinięte. Czego chcieć więcej?”.
/ 06.03.2025 17:30
tulipany na Dzień kobiet fot. Za bukiet żółtych tulipanów na Dzień Kobiet / Adobe Stock, LIGHTFIELD STUDIOS

Nie jestem złym mężem. Naprawdę. Staram się, pamiętam o rocznicach, nie zapominam o mleku, gdy Kasia prosi. Wiem, że lubi czekoladę z solą morską i że zimą marzną jej dłonie, więc zawsze mam zapasowe rękawiczki w aucie. Ale prezentów... prezentów nie czuję. Nigdy nie rozumiałem tej całej filozofii obdarowywania. Dla mnie liczy się gest. Fajny bukiet, dobra kolacja – wystarczy, prawda?

Dlatego w tym roku na Dzień Kobiet poszedłem po kwiaty. W kwiaciarni było tłoczno, faceci nerwowo wybierali róże, a ja zobaczyłem je – świeże, żółte tulipany. Idealne. Wiosenne, pełne energii, jak Kasia. Wziąłem je bez wahania, uśmiechnięty, pewny siebie. Nie przewidziałem tylko jednego. Jej focha.

Myślałem, że się ucieszy

Wszedłem do mieszkania zadowolony z siebie, trzymając bukiet żółtych tulipanów jak trofeum. Byłem przekonany, że to strzał w dziesiątkę – kwiaty były świeże, duże, idealnie rozwinięte. Czego chcieć więcej?

Kasia stała przy kuchence, mieszając coś w garnku. Pachniało pomidorami i bazylią. Podszedłem do niej, uśmiechnięty, i wręczyłem kwiaty.

Dla ciebie, kochanie! – powiedziałem dumnie.

Odwróciła się, spojrzała na bukiet, a potem na mnie. Nie uśmiechnęła się tak, jak się spodziewałem. Zamiast tego uniosła brwi.

– Tulipany? – spytała takim tonem, jakby trzymała w rękach zwiędniętą sałatę.

– No tak! Piękne, prawda? – zaśmiałem się, ale coś w jej minie sprawiło, że poczułem ukłucie niepokoju.

Kasia obróciła bukiet w dłoniach, przyjrzała mu się uważnie.

– Żółte?

Westchnąłem, zaczynało mnie to irytować.

– No a co? Przecież ładne. Wiosenne, pełne energii, jak ty.

Odstawiła kwiaty na blat obok zlewu. Nie do wazonu. Po prostu je tam położyła, jakby były czymś zupełnie nieistotnym.

– No… dzięki – powiedziała w końcu, ale jej ton był oschły.

Wziąłem się pod boki.

– Kasiu, coś jest nie tak?

– Nie, nic – odpowiedziała z przesadną obojętnością i wróciła do mieszania zupy.

No widzę, że coś ci nie pasuje.

Żona nie była zadowolona

Wzruszyła ramionami.

– Po prostu… mogłeś kupić coś innego.

– Ale dlaczego? Co jest nie tak z żółtymi tulipanami?!

Oparła ręce na blacie i spojrzała na mnie, jakby miała zaraz eksplodować.

– Wiesz co, Marek? To nie chodzi o same kwiaty. Chodzi o to, że nie myślisz!

– Słucham?!

– Nigdy nie kupowałeś mi żółtych kwiatów. Nigdy nie mówiłam, że je lubię. A ty po prostu wszedłeś do kwiaciarni, wziąłeś pierwsze lepsze, byle były.

Poczułem, jak robi mi się gorąco.

– Przepraszam bardzo, ale chyba liczy się gest, prawda? Chciałem sprawić ci przyjemność!

Kasia prychnęła.

– Gdybyś naprawdę chciał, to byś pomyślał, co mnie ucieszy, a nie kupował byle co!

Zrobiło mi się głupio, ale nie zamierzałem się poddać.

– To co, miałem pytać wprost, co chcesz?

– A może raz w życiu sam byś się domyślił?!

Patrzyliśmy na siebie przez chwilę w milczeniu, napięcie wisiało w powietrzu. Kiedy Kasia wzięła bukiet i bez słowa włożyła go do wazonu, wiedziałem, że ten wieczór będzie daleki od romantycznego.

Zaczynałem rozumieć swój błąd

Następnego dnia w pracy wciąż myślałem o wczorajszej kłótni. Żółte tulipany. Naprawdę? To o to cała awantura? Chodziło o kolor? O kwiaty w ogóle? Czy o coś więcej?

– Stary, wyglądasz, jakbyś nie spał – rzucił Robert, siadając obok mnie w kuchni firmowej. – Co jest?

Westchnąłem i potarłem twarz dłońmi.

Kasia się na mnie wkurzyła, bo kupiłem jej na Dzień Kobiet żółte tulipany.

Robert uniósł brwi.

– Żółte? No to faktycznie…

– No właśnie! Co jest złego w żółtych tulipanach?!

– Nie wiem, może to, że żółty kojarzy się z rozstaniem? Albo że wygląda, jakbyś je kupił od niechcenia?

Zamilkłem. O tym nie pomyślałem.

A tak w ogóle, to czy ona lubi tulipany? – dodał Robert.

Zawahałem się.

– No… chyba. Kwiaty to kwiaty, prawda?

Robert parsknął śmiechem.

– Nie, stary. Kwiaty to nie kwiaty. Kwiaty to komunikat. One mówią: „Znam cię. Wiem, co lubisz. Zależy mi”. A ty powiedziałeś: „Eee, byle coś kupić”.

Zacząłem przypominać sobie wcześniejsze rozmowy z Kasią. Perfumy. Wspominała o nich kilka razy, oglądała je w drogerii. Może… to było oczywiste? Nagle poczułem się jak kretyn. Nie chodziło o tulipany. Chodziło o to, że nie słuchałem.

Musiałem to wyjaśnić

Wieczorem wróciłem do domu z postanowieniem, że to wyjaśnię. Kasia siedziała na kanapie, scrollując coś w telefonie. Zerknęła na mnie krótko i wróciła do ekranu. Kwiaty stały na stole. Nawet się nie przewróciły. Usiadłem obok niej i odchrząknąłem.

– Kasiu, możemy pogadać?

– Mów – rzuciła, nie odrywając wzroku od ekranu.

O co ci tak naprawdę chodziło z tymi tulipanami? – zapytałem, starając się brzmieć spokojnie.

Westchnęła i w końcu odłożyła telefon.

– Nie chodzi o same tulipany, Marek. Chodzi o to, że… ty nigdy się nie zastanawiasz. Kupujesz coś, bo „tak się robi”, a nie dlatego, że myślisz, co by mnie naprawdę ucieszyło.

Zamilkłem. Wiedziałem, że ma rację, ale trudno było to przyznać.

– Czyli chciałaś coś innego?

– Może. Może coś, o czym mówiłam od miesięcy? Perfumy? Cokolwiek, co pokazałoby, że mnie słuchasz?

Przypomniałem sobie rozmowę z Robertem. Miał rację. To nie były tylko kwiaty.  Poczułem ukłucie wstydu.

– Dobra. Chyba faktycznie dałem ciała.

Kasia spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem.

– Naprawdę to przyznajesz?

– Naprawdę. I zamierzam to naprawić.

Wstałem i sięgnąłem po kluczyki do auta. Kasia zmrużyła oczy.

– Gdzie idziesz?

– Po coś, co powinienem kupić od razu.

Kupiłem to, co chciała

Wyszedłem z mieszkania i ruszyłem do galerii. Skoro Kasia wspominała o tych perfumach, to czas zrobić to, co powinienem był zrobić od początku. Stanąłem przed półką w drogerii, szukając flakonu, który widziałem kiedyś w jej rękach. Był. Ten sam, który oglądała, ale wtedy uznałem, że to „zwykłe gadanie”.

– W czym mogę pomóc? – zapytała ekspedientka.

– Chcę te perfumy. Na pewno te. Nie mam czasu na testowanie – rzuciłem zdecydowanie.

Godzinę później wróciłem do domu. Kasia siedziała w tej samej pozycji na kanapie, ale teraz uważnie mi się przyglądała. Usiadłem obok i bez słowa podałem jej eleganckie pudełko. Spojrzała na nie, potem na mnie.

– Co to?

– Spóźniony prezent. Taki, jaki powinienem był kupić od razu.

Ostrożnie otworzyła pudełko. Widząc znajomy flakon, uniosła brwi.

– Marek… – zaczęła cicho.

– Wiem, wiem. Przepraszam. Nie słuchałem. Ale teraz już wiem, o co chodziło.

Przez chwilę milczała, po czym się uśmiechnęła. Delikatnie, ale szczerze.

– No dobra… Punkt dla ciebie.

Poczułem ulgę. Może i dałem plamę, ale przynajmniej coś z tego zrozumiałem.

W końcu była zadowolona

Kasia rozpyliła perfumy na nadgarstku i przymknęła oczy, wdychając zapach. Jej uśmiech był inny niż wcześniej – nie wymuszony, nie uprzejmy, ale prawdziwy. Wtedy zrozumiałem, że nie chodziło tylko o kwiaty czy o prezent. Chodziło o coś więcej.

– Dziękuję – powiedziała cicho.

Usiadłem obok niej i oparłem się na kanapie.

– Wiesz, nie sądziłem, że prezent może mieć aż takie znaczenie.
Spojrzała na mnie z czułością, ale i lekkim politowaniem.

– Bo to nie chodzi o prezent, Marek. Chodzi o to, żeby czuć, że ktoś nas zna i słucha.

Zamyśliłem się. Miała rację. Dla mnie kupno kwiatów było miłym gestem, dla niej – testem uważności. I chociaż początkowo wydawało mi się to absurdalne, teraz widziałem w tym sens.

– W takim razie… – uśmiechnąłem się do niej lekko – Następnym razem po prostu zapytam, co byś chciała.

Zaśmiała się i oparła głowę na moim ramieniu.

– To byłby dobry początek.

Patrząc na nią, pomyślałem, że następnym razem naprawdę się postaram. Bo jeśli szczęście w związku zależy od tego, czy potrafimy siebie słuchać, to może czas nauczyć się to robić.

Marek, 38 lat

Czytaj także: „Mąż kupił mi bukiet tulipanów na Dzień Kobiet. Gdy przeczytałam liścik, wiedziałam, że po raz ostatni”
„Dostałam bukiet sztucznych tulipanów na Dzień Kobiet. Mąż uznał, że to oszczędność, bo nie zwiędną”
„Prezent od męża na Dzień Kobiet doprowadził mnie do łez. Od razu wiedziałam, że muszę szykować papiery rozwodowe”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA