„Teściowa mówiła, że ukradłem jej córkę i próbowała zniszczyć nam życie. Mimo wszystko zajęliśmy się nią po wylewie”

teściowa nie pozwalała nam nawet dotykać swoich rzeczy fot. Adobe Stock
Teściowa nie pozwalała nam nawet dotykać swoich rzeczy. „Ukradłeś mi córkę. Chyba nie myślisz, że będę na to patrzeć spokojnie. Ciesz się swoim szczęściem, synku, bo długo nie potrwa. Już ja się o to postaram”.
/ 05.11.2020 06:05
teściowa nie pozwalała nam nawet dotykać swoich rzeczy fot. Adobe Stock

Wszystkie znaki na niebie i ziemi zapowiadały, że będzie to szczęśliwe małżeństwo. Moja przyszła żona była piękna, mądra, cierpliwa, umiała świetnie gotować i kochała mnie bez pamięci. A i ja nie wypadłem sroce spod ogona. Dobraliśmy się.
– Lepiej popatrz na teściową – dawali mi swoje rady przyjaciele. – Jak mówi stare porzekadło: „Jaka mać, taka nać”.

No to zacząłem dokładniej przyglądać się przyszłej mamie

Dwa lata byłem z Moniką przed ślubem i nie usłyszałem od teściowej złego słowa, nie odczułem braku akceptacji. Może jedynie powinienem był baczniejszą uwagę zwrócić na często powtarzane przez nią zdanie: „Nie ty pierwszy, Karolku, i nie ostatni. Moniś miała już tylu adoratorów, że…”. Nie kończąc zdania, machała lekceważąco ręką, co miało najwyraźniej oznaczać, że i na mnie pewnego dnia przyjdzie pora, a wtedy pójdę w uczuciową odstawkę. Jednak to mnie nie zaalarmowało.

Dzień ślubu nadchodził wielkimi krokami, przygotowania do wesela dobiegały już triumfalnego finału, a ja, zapatrzony w swoją ukochaną, nie zwróciłem uwagi na coraz bardziej ponurą minę „mamusi”. Wreszcie stało się: przed urzędnikiem stanu cywilnego zawarliśmy związek małżeński. Godzinę później miała się odbyć także ceremonia w kościele. Ale po kolei.

Po ślubie cywilnym przeszliśmy na szampana do znajdującej się obok sali. Jeden z pierwszych toastów zamierzałem spełnić z moją teściową. Podszedłem do niej, stuknąłem swoim w jej kieliszek i zagadałem wesoło:

– Tyle razy mówiła mi mama, że nie ja pierwszy i nie ostatni… A jednak…
Wtedy zobaczyłem, jak w jej oczach pojawia się prawdziwa wściekłość.
– To się jeszcze okaże – wycedziła.

Uśmiech natychmiast spełzł z mojej twarzy. Tymczasem ona ciągnęła:

– Ukradłeś mi córkę. Chyba nie myślisz, że będę na to patrzeć spokojnie. Ciesz się swoim szczęściem, synku, bo długo nie potrwa. Już się o to postaram.

– Mamo, co się stało? – wtrąciła się nagle Monika, która stała niedaleko i musiała słyszeć słowa swojej rodzicielki. – Co ty w ogóle wygadujesz?
Mamusia rzuciła córce nienawistne spojrzenie i bez słowa wymaszerowała z sali, głośno trzaskając drzwiami. Po jej wyjściu zapadła głęboka cisza. Goście zbaranieli, ja stałem z otwartymi ustami i też nic z tego nie rozumiałem.

Tego dnia teściowej już nie zobaczyłem – ani w kościele, ani na weselu

Spotkałem ją dopiero, gdy było już po wszystkim, przy późnym śniadaniu. Oto bowiem, zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, zamieszkałem w domku jednorodzinnym, gdzie urzędowała z córką. Dowiedziałem się wówczas, że wolno mi bywać tylko w pokoju Moniki, który od tego dnia jest naszym jedynym terytorium. Nie wolno nam korzystać z pralki, lodówki ani jakichkolwiek naczyń, garnków lub sprzętów, które do nas nie należą. Dostaliśmy jedynie pozwolenie na korzystanie z toalety! Dopiero wtedy zrozumiałem, z kim mam do czynienia.

Ta baba uważała Monikę za swoją własność. Wszystko było w porządku, gdy ta z chłopakami się tylko spotykała. Kiedy jednak córka spróbowała przeciąć pępowinę – ja, jej mąż, stałem się wrogiem. A gdy jeszcze wyszło na jaw, że Monika niczego nie żałuje, ona również została zaliczona do grona nieprzyjaciół. Jakiś czas później urodziła się nam córeczka.

Dotąd wystarczała nam pralnia na mieście. Teraz przybyło koszulek, śpioszków, kocyków i pieluch. Nie wszystko dało się uprać w zlewie, a poza tym trzeba było to robić ze dwa razy dziennie. Wiadomo, jak dzieci brudzą. A zatem pewnego dnia, wiedząc, że teściowa wróci później z pracy, postanowiłem pierwszy raz skorzystać z pralki.

Na nieszczęście mamusia ukazała się w drzwiach dwie godziny przed czasem, jakby tylko czekała, żeby mnie na czymś przyłapać. Słysząc chodzącą pralkę, weszła do łazienki, zatrzymała automat i wyrzuciła wszystkie mokre rzeczy na posadzkę. Potem spojrzała na mnie ze złośliwą satysfakcją i powiedziała:

– Zakazałam wam używania moich rzeczy. To ma się więcej nie powtórzyć. Inaczej będziesz musiał się stąd wynieść.

Wyniosłem się z Monika i córeczką dwa miesiące później. Mieliśmy dosyć życia pod jednym dachem z kobietą, która nas nienawidziła.

Żona cały czas próbowała z matką rozmawiać

Chciała zrozumieć, co się dzieje. Trafiała tylko na mur obojętnego milczenia. Najwyraźniej starsza pani karała swoją córkę za to, że ta wolała jakiegoś faceta od jej matczynej miłości.

Początkowo było nam ciężko w wynajętym mieszkaniu. Kawalerka nie umywała się nawet do domu teściowej, ale nie skarżyliśmy się. Ja osobiście odetchnąłem z ulgą. Skończył się koszmar. Jedyną chmurką na naszym błękitnym niebie była właśnie nienawiść teściowej. Co jakiś czas Monika spotykała się ze swoją matką, nadal próbując zrozumieć jej nastawienie. Dlaczego osoba tak bliska jej sercu nagle stała się wrogiem? Nie zamierzała jednak wrócić do jej domu, choć ta ją do tego namawiała.

W lipcu zadzwoniła do nas sąsiadka teściowej. Powiedziała, że mama Moniki miała wczoraj wylew i leży sparaliżowana w szpitalu. Ta wiadomość spadła na nas niczym grom z jasnego nieba. Mieliśmy właśnie jechać w Tatry.

– I co teraz? – Monika spojrzała na mnie wystraszonym wzrokiem.
– Nie jedziemy – zdecydowałem szybko. – Teraz trzeba się zająć twoją mamą.
Nie uważam siebie za jakiegoś superfaceta, nie jestem bezgrzeszny. Ale też wiem, jak trzeba postępować; co jest właściwe, a co nie. Nie chcę pielęgnować w sobie urazy. Ludzie powinni cieszyć się życiem, a nie nurzać się w swojej nienawiści. 

Zajęliśmy się teściową, gdyż tak należało postąpić

Wróciliśmy do willi na stałe, jako że mama Moniki wymaga opieki przez 24 godziny na dobę. Czasem trzeba ją dźwignąć, unieść, przekręcić na bok. Robię to bez ociągania, starając się być delikatnym wobec starszej kobiety. Pewnego dnia, gdy wziąłem ją na ręce, by przenieść na drugie zaścielone łóżko, usłyszałem przy uchu szept:
– Dziękuję…

Udałem, że niczego nie usłyszałem. Ucieszyliśmy się jednak z Moniką, gdy lekarz powiedział, że jeśli pacjentka zaczyna mówić, to paraliż wkrótce się cofnie. Może więc wszystko będzie dobrze, a moja córeczka zyska drugą babcię?

Czytaj więcej prawdziwych historii:
Mój syn ma romans z moją przyjaciółką
Cyganka wywróżyła mi 3 małżeństwa
Pochodził z biednej rodziny, więc kłamał że mnie nie kocha
Najpierw chciałam usunąć ciążę, ale wmówiłam mężowi że on jest ojcem
Wesele mojej córki było koszmarem. Wszystko przez teściową

Redakcja poleca

REKLAMA