– Przykro mi, nie mam drobnych – oznajmiłem i już miałem zamykać, gdy dobiegł mnie jego urażony głos: – Czy pan Kowalski?
Zatrzymałem się w pół ruchu. Skąd smarkacz znał moje nazwisko? Przecież w tym apartamentowcu nie ma listy lokatorów.
– Pana adres dostałem w pracy. – wyjaśnił.– Wczoraj wieczorem. Byłem tam, kiedy już pan wyszedł. Podała mi go sekretarka.
– Całą noc czaiłem się pod drzwiami, żeby wślizgnąć się na klatkę, kiedy nie patrzy ochroniarz – kontynuował mały. – Proszę mnie więc wysłuchać.
Do licha. Hardy był szczeniak. Uniosłem brwi pytająco.
– Jestem… Jestem pana synem.
– Bzdura! – zaśmiałem się.
– Tak? A pamięta pan imprezę integracyjną swojej firmy w Rucianem Nida? Dziesięć lat temu?
Nagle poczułem, jak lodowata obręcz ściska mi serce. Tak, pamiętałem. Byłem wtedy zaledwie stażystą. Trochę popiłem i mnie poniosło…
– Była tam moja mama – chłopcu zaczął łamać się głos. – Anna.
– Tak, Ania – podchwyciłem.
– Kelnerka. Miała tyłeczek, jak…
– To moja mama! – krzyknął urażonym głosem chłopak.
W pamięci zamajaczyła mi jej niewyraźna twarz. Tak. Byłem pijany, mizdrzyłem się do niej. Rankiem obudziłem się w jej łóżku. I tyle. Czy to możliwe, że ten sięgający mi nieco powyżej pępka szczeniak to jej… nasz syn?
– Czy mama wie, gdzie teraz jesteś? – spytałem surowo.
– Mama zmarła tydzień temu – oznajmił. – Na raka. Przed śmiercią opowiedziała mi o panu. Dlatego tu jestem. Uciekłem, bo chcą mnie zabrać do domu dziecka.
Pół godziny później, na widok siedzącego w kuchni obszarpańca, Anicie najpierw opadła szczęka, a potem – gdy usłyszała jego historię – wybuchnęła śmiechem.
– Chyba nie zamierzasz dać się na to nabrać? – spytała.
– Tyle że to może być prawda.
– Prawda? – syknęła, poważniejąc. – A kogo to obchodzi? Nie zamierzasz chyba schrzanić mi wyjazdu z powodu tego chłystka? Dzwoń na policję, niech go zabierają do sierocińca. I przestań rozpamiętywać błędy przeszłości.
Do licha, miała rację. Po co mi ten kłopot? Sięgnąłem po telefon.
– Nie trzeba – odezwał się mały. – Nie będę się prosił, gdzie mnie nie chcą. Sam wyjdę.
– Jaki honorowy – zachichotała Anita, kiedy za dzieciakiem zamknęły się drzwi. – Wiesz, może to naprawdę twój syn? Ale jaja! Zachowuje się dokładnie, jak ty.
W tym momencie jak bym się ocknął z letargu. Syn. Mój syn. Jak mogłem go wyrzucić? Biegiem rzuciłem się za nim.
Nie pojechałem na Malediwy, a obrażona Anita mnie porzuciła. Święta spędziłem z Michałem, moim odnalezionym niespodziewanie synem. Początkowo nie najlepiej się między nami układało. Chłopak był nieufny i pełen pretensji. Nocami budził się przerażony, wołając „mamo!”. Ale im dłużej na niego patrzyłem, słuchałem tego, co mówił, tym bardziej dostrzegałem w nim odbicie siebie. I to było niesamowite…
Od tamtych zdarzeń minął rok. Wiele się przez ten czas wydarzyło. Wciąż pracuję nad tym, żeby Michał mi w pełni zaufał. Ciągle ma nocne koszmary. Ale mówi już do mnie „tato”, coraz częściej patrzy na mnie z podziwem, nie wstydzi się przytulić. Na święta przygotuję dla nas dwóch tradycyjną wigilię. Będą pierogi z kapustą, choinka, kolędy i oczywiście prezenty. Uwielbiam naszą bożonarodzeniową tradycję!
Adam