Z życia wzięte - prawdziwe historie i opowiadania

Z życia wzięte fot. Fotolia
Swoją prawdziwą miłość poznałam w przedszkolu, choć wszystko zaczęło się zaledwie 6 lat temu. Jak to możliwe? Przeczytajcie!
/ 10.07.2013 06:59
Z życia wzięte fot. Fotolia
Moja prawdziwa, z życia wzięta historia to historia zakochania, która jest i długa i krótka. Zaczęła się 6 lat temu. Wtedy zaraz po skończeniu liceum poszłam w styczniu na staż do Przedszkola. Byłam opiekunką w grupie 5-6latków, a moja sala znajdowała się na pierwszym piętrze.

Przez pierwsze 2 miesiące moja praca w przedszkolu przebiegała normalnie, spokojnie i bez żadnych przygód. Gdy zrobiło się ciepło, a był to wtedy kwiecień i wszystkie grupy w przedszkolu zaczęły spędzać czas wolny na placu zabaw (również moja) zauważyłam pewnego chłopaka, który wraz z kolegami przychodził po dwójkę swojego młodszego rodzeństwa. Od razu wpadł mi w oko bo był misiowaty, uśmiechnięty, opalony, z dużymi niewinnymi oczami i przy tym pewny siebie ale z nieśmiałością zerkający na mnie. Zauroczyło mnie to w nim.

Skojarzyłam też, że skądś go znam. Znałam go z widzenia, z czasów liceum, chodził z moją przyjaciółką do jednej klasy. Zaraz po pracy spotkałam się z przyjaciółką i opowiedziałam jej o nim. Dowiedziałam się wtedy, że ma na imię Krzysiek, mieszka zaraz koło przedszkola, ma zranione serce i że miał ciężkie dzieciństwo. Pomyślałam sobie wtedy: skoro ma zranione serce, pewnie nadal kocha tamtą dziewczynę i będzie trudno z tym uczuciem walczyć. Jednak zawsze dążę do osiągnięcia wyznaczonych sobie celów, a moim celem było chociaż poznanie Krzyśka.

Ponieważ był to jeszcze rok szkolny, a on był ode mnie o rok młodszy to widziałam go najczęściej po godzinie 14 przez okno lub na placu zabaw. Wiedział już wtedy o mnie, bo Agata mu powiedziała o mnie bez mojej wiedzy. Wtedy gdy mijaliśmy się w szatni lub na placu zabaw uśmiechał się tylko skromnie. To był to dla mnie malutki znak, żeby zrobić samej pierwszy krok i po pracy poszłam do Agaty po jego numer komórkowy i gg. Wróciłam do domu i zaraz do niego napisałam…

Odpisał, nawet napisał że słyszał już o mnie i że chciał wcześniej zagadać, ale nie miał na tyle śmiałości. Pisaliśmy tak przez miesiąc praktycznie o wszystkim, nie raz nawet udało nam się porozmawiać w przedszkolu. Jednak nie dawał znaków, że jest mną bliżej zainteresowany. Pomyślałam sobie wtedy, że chyba nic z tego nie będzie. Wtedy przyszedł maj i długi weekend…

Wraz z przyjaciółkami zaplanowałyśmy sobie wyjazd na imprezę do Zamku w mieście w którym odbywałam staż. Gdy przyjechałyśmy spotkałyśmy przyjaciółkę Krzyśka i mojej przyjaciółki Agaty, zaprosiła nas na imprezę do ich wspólnego znajomego. Nie chciałam się zgodzić tam pójść bo lubię się trzymać wcześniejszego planu, jednak uległam bo okazało się, że Agata już wcześniej o tym wiedziała i razem z Darią zaplanowały to żeby mogła się bliżej poznać z Krzyśkiem. On też o tym wiedział i czekał na mnie. Nie żałuję, że tam poszłam.

Wtedy rzeczywiście bliżej poznałam Krzyśka, ale nadal był tajemniczy i nadal nie wiedziałam, czy mogę liczyć na coś więcej z jego strony. W końcu przyszedł moment, że zaczęliśmy się kontaktować coraz rzadziej...  Pewnego dnia w maju napisał do mnie, że mam wyjść przed przedszkole bo idzie na ustną maturę z języka angielskiego. Stał przed budynkiem w garniturze, cały zestresowany. Wyglądał uroczo. Powiedział, że mam trzymać za niego kciuki. W zamian obiecałam że będę, i dałam mu buziaka zamiast kopniaka.

Później napisał, że zdał dzięki temu buziakowi i że ma nadzieję, że kiedyś to się powtórzy, ale i tak dalej nic więcej z tego nie wynikało dla mnie. 19 maja Agata zaprosiła mnie na swoje ognisko klasowe, był tam też Krzysiek. Cieszyłam się gdy go zobaczyłam, ale nie liczyłam wtedy na nic więcej ani nie dawałam żadnych znaków. Wtedy on zaprosił mnie na spacer z dala od ogniska. Gdy przeszliśmy już kawałek, przytulił mnie i pocałował. Mówił mi wspaniałe słowa i wyjaśnił dlaczego trzymał mnie troszkę na dystans. Od tego momentu przez całe ognisko mnie obejmował, całował i nie oddalał się ode mnie ani na krok. Później każdego dnia gdy przychodził po swoje rodzeństwo do przedszkola, odbierał również mnie…
I tak od 19 maja 2007 roku aż do teraz cały czas trzyma mnie rękę, kocha mnie ze wszystkich swoich sił, dba o mnie i nie oddala się ode ani na krok. A gdy ktoś się pyta, gdzie się poznaliśmy zawsze odpowiadamy, że w przedszkolu

Redakcja poleca

REKLAMA