Z życia wzięte - prawdziwe historie i opowiadania

Z_zycia_wziete3.jpg fot. Fotolia
Nie uważam się za starą, mam dopiero 30 lat. Mimo to, gdy rozmawiam z jakąś nastolatką, czuję się kobietą z innej epoki
/ 14.06.2013 06:57
Z_zycia_wziete3.jpg fot. Fotolia
Kolesie z mojego liceum to zwykli smarkacze. Ekscytują się choćby tym, że któryś skombinował jointa. Zbierają się potem w kiblu na wielkiej przerwie i palą go jak Indianie fajkę pokoju. Nie ma z nimi o czym gadać. Randka też nie wchodzi w grę. Następnego dnia wszyscy by wiedzieli, że miałaś majtki w grochy i jaką „tam” robisz sobie fryzurkę. W szkole uczą się same pacany i onaniści. No i dupowate dziewczyny, jak Regina.

Takie słowa usłyszałam od Moniki, dziewczyny, z którą robiłam wywiad do moich badań prowadzonych na wydziale psychologii. Mam dopiero trzydzieści lat i właśnie otwieram przewód doktorski. Nie uważam się za starą! Okazało się jednak, że w TYCH sprawach jestem zacofana o całe lata świetlne. Wyszło na to, że za moich czasów panowało ciemniactwo i seksualny zabobon. Zawsze gdy słyszałam od rodziców tekst w stylu: „Za moich czasów…”, wzdychałam tylko, wiedząc z góry, że znowu usłyszę historie o pterodaktylach. Podczas tamtej rozmowy z dziewczyną z liceum poczułam się tak, jakbym znalazła się na miejscu mojej mamy, która była przecież dumna, że jest otwarta na TE sprawy.

No i w zasadzie, jak teraz o tym myślę, rzeczywiście była... Nie miała problemu, by poinformować mnie o podstawowych sprawach, takich jak skąd się biorą dzieci czy co to jest miesiączka. Podczas gdy inne matki całkowicie unikały tematu seksu i tylko za wszelką cenę starały się trzymać swoje córki z dala od chłopców, ona powiedziała mi coś bardzo ważnego:
– Kiedy u nich kończy się to na zapięciu suwaka, u dziewczyny może zacząć się dziewięciomiesięczny problem. Zatem lepiej noś przy sobie prezerwatywę i jakby co, nie wstydź się jej dać ukochanemu.
Pamiętam to słowo: „Ukochanemu”.

Od kolejnej rozmówczyni, Joanny, dowiedziałam się, że większość jej koleżanek straciła cnotę nie z wielkiej miłości, tylko na imprezie, zazwyczaj po pijaku.
– No wiesz, wtedy człowiek jest luźniejszy i myśli sobie – a co mi tam… Ale są też obciachowe dziewczyny, jak Regina. Trzymają nogi zaciśnięte aż do ślubu. Ja też myślałam, że tak trzeba, ale taki jeden złamał mi serce. Poznałam go pewnego dnia, jak szłam do szkoły. Rozsypały mi się książki. Rzucałam kurwami pod nosem, a on podbiegł i pomógł mi te książki zbierać. Miał śliczny uśmiech. Właśnie to mi się w nim spodobało. Spytałam, czy się ze mną umówi. W końcu dziś nie ma znaczenia, kto pierwszy wyciąga łapę, nie?

Spojrzałam na nią zdumiona. Oj, o ile pamiętam – to miało kluczowe znaczenie... Dziewczyna nie zapraszała chłopców na randki, bo to facet miał się starać! Jeśli któraś się płci męskiej narzucała, wyśmiewali ją i mówili, że jest puszczalska. Była napiętnowana społecznie!
– No więc spotkaliśmy się następnego dnia – ciągnęła Joanna. – Jarek był miły, miał czyste paznokcie i nie śmierdziało od niego niepranymi przez tydzień skarpetkami. Był inny niż wszyscy. Lubił książki. Nawet kilka mi podsunął, ale jeszcze ich nie liznęłam. Słuchaliśmy razem hip-hopu, całowaliśmy się, a ja byłam pewna, że z nim chcę stracić cnotę.

Jednak w połowie roku Jarek zniknął. Dowiedziałam się, że wyjechał z rodzicami za granicę, na placówkę. Taki lepszy burek. Nawet nie powiedział: „Żegnaj”. I takiemu chciałam się oddać! Pies go trącał. Dziewczynom powiedziałam, że byłam z nim w łóżku, więc już mnie żadna nie pyta, czy nadal jestem dziewicą. Jak masz szesnaście lat i żadnych łóżkowych doświadczeń, to wszyscy z ciebie drwią, że jesteś cnotka-niewydymka. Niektóre puściły się na dyskotece za drinka, ale ja nie zamierzam tego zrobić po pijaku.

Słuchałam Joanny i przyznam, byłam nieco zszokowana. A może, całkowicie tego nieświadoma, urodziłam się na przełomie jakiejś seksualnej rewolucji? Jednego dnia jeszcze wstydliwie spuszczało się oczy, gdy ktoś mówił o seksie, a już drugiego… Wreszcie od następnej rozmówczyni, Marleny, usłyszałam, że już nie liczy na to, że przeżyje wielką miłość. Nie zamierza też oddawać swojego wianka pierwszemu lepszemu burakowi.
– Miłość to ściema. Tylko kasa się liczy – oznajmiła. – Dlatego zamieściłam w sieci ogłoszenie, że sprzedam swoje dziewictwo za dziesięć tysięcy.

Zrobiłam wielkie oczy. Owszem, słyszałam o tej nowej modzie, ale doprawdy nie sądziłam, że zetknę się z nią osobiście w pierwszym lepszym liceum...
– To może być nawet gość po czterdziestce – ciągnęła Marlena. – Ale musi być czysty i mi się spodobać. Gdzieś wyczytałam, żeby nie wsiadać do samochodu, bo jeszcze wywiezie do lasu i krzywdę zrobi. Zboków nigdzie nie brakuje, no nie? Nie chcę mieć potem żadnej traumy. Jak już będzie po wszystkim, to pieniądze schowam głęboko. A jak pójdę na studia, będę miała na start, żeby się porządnie ubrać i trafić na jakiegoś inteligentnego kandydata na męża. Już teraz trzeba myśleć o przyszłości, a nie zagrzebać się w książkach, jak ta głupia Regina...

Kim była owa Regina, do której odnosiła się każda z dziewcząt? Nie ukrywam, że bardzo mnie zaintrygowała. Wkrótce okazało się, że nie jest to nikt ważny w klasowej hierarchii. Na jej szczycie znajdowały się dziewczyny, które miały stałych chłopaków, i z nimi (według słów zainteresowanych) „regularnie się bzykały”. Niższe miejsca przypadły tym, które wprawdzie pozbyły się obciążenia w postaci cnoty, ale stałego chłopaka nie udało im się jeszcze zdobyć. Dół klasowej drabiny społecznej zajmowały pannice, które dopiero szykowały się do stracenia dziewictwa. Ta hierarchia opierała się zatem na wiedzy o seksie, ogólnym doświadczeniu seksualnym oraz regularności odbywania stosunków. Na samym dole owej piramidy znajdowała się Regina.

Ona jednak nie chciała ze mną rozmawiać. Mój temat uznała za głupi i opisujący pozory. Czemu pozory? Dopiero po kilku dniach wreszcie usłyszałam odpowiedź.
– Gdyby teraz wszystkie dziewczyny z klasy zabrała pani do ginekologa, okazałoby się, że siedemdziesiąt procent to jeszcze dziewice – powiedziała po długich namowach. – Większość z nich to mitomanki. Dla nich dorosłość oznacza pieprzenie się z facetem. Więc opowiadają dokoła, że one już to robiły. Wystarczy naoglądać się w internecie pornosów i już się jest ekspertem. Pierwsza wie, że druga oszukuje. Druga wie, że pierwsza zdaje sobie sprawę z owego oszustwa. Jednak obie udają naiwne i gadają o czymś, o czym nie mają zielonego pojęcia. Kiedyś próbowały ze mną tak rozmawiać. Wyśmiałam je, więc nazywają mnie „niedorżnięta”. Głupie krowy. Pani sobie wyobraża, że Marlena jeszcze niedawno sądziła, że masturbacja to rodzaj zboczenia? Taka jest ich wiedza o tych sprawach. A tak naprawdę każda marzy o miłości i wyobraża sobie, że w drodze do szkoły spotka królewicza, który wyskoczy zza zakrętu w białym sportowym samochodzie.

Słuchając Reginy, pomyślałam, że może wcale nie jestem aż tak bardzo zacofana, a dzisiejsze dziewczyny w gruncie rzeczy niewiele się różnią ode mnie, gdy byłam w ich wieku. Na zewnątrz wydają się aroganckie, butne, wszystkowiedzące i pewne swego. A w środku? Coś mi przyszło do głowy. Spytałam Monikę o ulubiony wiersz, żeby sprawdzić, czy jest w tych dziewczynach choć krztyna romantyzmu. Okazało się, że jest go całkiem sporo. Zacytowała mi Jasnorzewską-Pawlikowską:

Słowiki są dzisiaj nieswoje
Bzy są jak chmury krzyżyków.
Chcesz zabić serce moje?
Przecież się nie zabija słowików.

W wypracowaniu pokazanym mi przez Joannę znalazłam następujące zdanie:
Dziś młodzi ludzie coraz częściej traktują seks przedmiotowo. Zatraca się to, co ważne: miłość i głębokie relacje w związku. Próbują odcinać emocje, mówiąc, że to tylko seks. Ale emocji nie da się tak po prostu pozbyć. One dochodzą do głosu w postaci zaburzeń emocjonalnych, które utrudniają, a czasami wręcz niszczą życie.

Marlena ma wątpliwości, czy dobrze zrobiła, umieszczając swoje ogłoszenie w sieci. Boi się, że facet ją zgwałci albo wykorzysta i nie zapłaci. Może więc w końcu wycofa ten anons.

Paulina

Redakcja poleca

REKLAMA