Co ja mam zrobić? Nie powiem przecież Małgosi, że źle ulokowała uczucia. Bo skąd ja niby mogę mieć pewność? Ona i tak mnie nie posłucha, a jeszcze może się obrazić...
Moja córka zawsze miała dobre serce
Moja córka, Małgosia, zawsze miewała zwariowane pomysły. Już w szkole przygarniała bezdomne zwierzęta, z którymi później zupełnie nie wiedzieliśmy, co zrobić. Niektóre zostawały więc u nas na długie lata, innymi staraliśmy się uszczęśliwić znajomych.
Jeż, kot, czy pies nie stanowiły wielkiego problemu. Naprawdę zaniepokoiłem się dopiero, gdy w czasie spaceru za miastem Gosia wskazała pasącego się konia.
– Tato, ten koń na łące jest zupełnie sam. Na pewno ktoś go porzucił. On jest bezdomny! – zawołała.
Na szczęście udało mi się przekonać Gosię, że konie pasące się na łąkach mają zwykle swoich właścicieli. Stada wałęsających się dzikich mustangów występują głównie w westernach, a bezpański koń to w naszej części świata zjawisko raczej niespotykane. Tym bardziej, że podmiejska łąka to nie bezkresna preria.
Dziś jednak widzę, że tamte problemy zupełnie nie mają znaczenia. Pojawiły się bowiem o wiele poważniejsze.
Od pamiętnego spaceru za miastem minęło kilkanaście lat, ale Małgosia nie wyzbyła się chęci pomagania wszystkim wokół. Lgną więc do niej różni dziwni ludzie z pokręconymi życiorysami.
Gosia jest wolontariuszką. Pomaga byłym więźniom, alkoholikom, narkomanom
Dla wszystkich znajduje czas, wyszukuje pracę i dach nad głową. Została wolontariuszką w jednej z organizacji pomagających osobom, które znalazły się w życiowych tarapatach.
Gdy tylko znajdzie wolny czas, chodzi na spotkania z byłymi więźniami, alkoholikami i narkomanami walczącymi z nałogiem.
Niektóre z poznanych tam osób zaprasza do nas na kolację i życzliwą rozmowę.
Stara się dowiedzieć, jakiej pomocy naprawdę potrzebują. Do tej pory nie miałem nic przeciwko temu, ale ostatnio Małgosia zmroziła mnie pewną wiadomością...
– Tato, ciągle o nim myślę, chyba się zakochałam – wyznała mi któregoś dnia.
„Czyżby chodziło o tego młodego człowieka, którego przyprowadziła do nas już kilka razy?” – pomyślałem, i nie na żarty się wystraszyłem.
Córka związała się z byłym więźniem, który podejrzanie dobrze radzi sobie finansowo
Rysiek miał łysą głowę, oceniające spojrzenie, niezachwianą pewność siebie i więzienną przeszłość. Muszę przyznać, że jako ewentualnego kandydata na zięcia wolałbym kogoś przyjemniejszego, bez skłonności do wkraczania na drogę przestępczą.
Rysiek, gdy wyszedł na wolność, trafił pod opiekuńcze skrzydła Małgosi. Wtedy nie miał grosza przy duszy ani pomysłu na życie. Jednak szybko odnalazł się w rzeczywistości i już po roku doskonale radził sobie bez niczyjej pomocy.
Zdążył nawet dorobić się bmw. Jego błyskawiczny sukces finansowy był w moich oczach podejrzany. Rysiek nie zwierzał się Gosi, czym się zajmuje. Domyślałem się więc, że prowadził jakieś niejasne interesy.
Ostatnio wpadał czasem do nas, by zabrać gdzieś Małgosię na wieczorny wypad. Rozsiadał się na kanapie, spoglądał na mnie z lekką pogardą, nie zawracał sobie głowy uprzejmą wymianą zdań i gdy moja córka była gotowa do wyjścia, wyciągał ją za rękę do samochodu, by po chwili odjechać z piskiem opon.
Krótko mówiąc, młodzian robił złe wrażenie, a ja za nim nie przepadałem.
Czuję, że jeśli Gosia za niego wyjdzie, będzie cierpiała
Mówiłem sobie co prawda, że być może źle go oceniam. Zapewne z powodu różnicy wieku nie uważa mnie za partnera do rozmów.
Jednak jeśli Małgosia zaangażowała się uczuciowo, a jej ukochany nagle zniknie, ja znajdę się w paskudnej sytuacji. Będę musiał patrzeć na jej łzy i nie wiadomo co jeszcze.
Bo przecież taki amant może nieźle narozrabiać, złamać jej życie, narazić – nie daj Boże – na jakieś kłopoty z wymiarem sprawiedliwości.
Przecież nie mogłem dopuścić, by zraziła się do wszystkich mężczyzn, nie założyła rodziny i została zdziwaczałą, starą panną ze stadem kotów.
Wybranek Małgosi miał awanturniczy charakter, więc trudno było przewidzieć, jak potoczy się ich wspólny los. W każdym razie starałem się zapanować nad wyobraźnią, która podsuwała mi obraz ponurej przyszłości mojej córki w towarzystwie niegrzecznego chłopca, jeśli można to ująć w tak delikatny sposób.
Mój niepokój o córkę nie wynikał wyłącznie z faktu, że bywam nadmiernie opiekuńczy. Rzeczywiście bywam, bo niestety od ośmiu lat jestem wdowcem i przez ten czas sam wychowywałem córkę.
W naszej rodzinie była już podobna historia i nie skończyła się dobrze
Natomiast jeśli chodzi o bezsensowne małżeństwa, to miałem w rodzinie podobny przypadek, o którym nigdy nie zapomniałem. Kuzynka Renata pod pewnymi względami przypomina moją córkę.
Choć jest dwa razy od niej starsza, też stara się pomagać wszystkim wokół. Od dzieciństwa tak postępowała, wielokrotnie doprowadzając rodziców do rozpaczy. Jednak najbardziej zaskoczyła ich, gdy zaczęła studia.
Oczywiście wybrała psychologię, bo bardzo chciała pomagać ludziom z problemami. Część praktyk miała w więzieniu i właśnie tam poznała chłopaka, który zrobił na niej wielkie wrażenie. Był od niej niewiele starszy, wysoki, przystojny i właśnie kończył odsiadywać wyrok za kradzież.
W dniu, gdy wyszedł na wolność, Renata czekała na niego przed bramą więzienia.
Początkowo wszystko dobrze się układało. Spotykali się coraz częściej. Renata znalazła mu pracę. Dość szybko wzięli ślub i zamieszkali razem. Podobno patrzył w nią jak w obraz i świata poza nią nie widział. Do czasu.
Gdy urodziło im się pierwsze dziecko, zniknął na trzy dni. Wrócił skacowany, przepraszał, usprawiedliwiał się, że musiał z dawnymi kolegami uczcić tak wielkie wydarzenie w jego życiu.
– Przecież zostałem ojcem – stwierdził z dumą.
Potem zdarzyły mu się nocne powroty do domu z alkoholowych libacji. Minął miesiąc i mąż Renaty zniknął na dłużej. Spędził tydzień z kolegami. Wrócił w złym humorze i urządził pierwszą, wielką awanturę. Przepuścił wszystkie pieniądze i musieli się zapożyczyć. Potem było już tylko gorzej. Stracił pracę.
Kuzynka związała się z kryminalistą, który okazał się pijakiem i damskim bokserem
Siedział więc w domu z niezadowoloną miną, czasem znikał na dzień lub noc. Wracał z pieniędzmi. Renata domyśliła się, że wrócił do poprzedniego zajęcia. Kradł i pił.
Jednak najwidoczniej dawne życie bardziej mu odpowiadało. Często urządzał pijackie awantury.
Kilka razy pobił Renatę i dziecko. Kuzynka uświadomiła sobie, że dalsze tolerowanie takiego zachowania nie ma sensu. Nie ma co liczyć na cudowną przemianę na lepsze.
Znalazła się w rozpaczliwej sytuacji. Jej złudne wyobrażenie, że zresocjalizuje przestępcę alkoholika, legło w gruzach.Zaczęła poważnie myśleć o rozwodzie. Jednocześnie zdawała sobie sprawę, że po rozstaniu z mężem nie będzie miała pieniędzy na życie.
Po ślubie szybko zrezygnowała z dobrej pracy, by opiekować się dzieckiem. Mimo wszystko złożyła pozew w sądzie, ale spraw rozwodowych nie załatwia się w kilka minut.
Jej mąż wpadł w szał, gdy dostał wezwanie na rozprawę. W furii potłukł naczynia w kuchni. Na koniec pobił Renatę i zniknął za drzwiami, zanim przyjechała policja wezwana przez sąsiadów. Okres między rozprawami był dla kuzynki najtrudniejszy w życiu.
W każdej chwili mogła spodziewać się nagłej wizyty męża i kolejnej awantury. Jednak dzielnie dotrwała do wyroku.
W pewnym sensie odetchnęła, ale została sama z dzieckiem i problemami finansowymi. Minęło kilka lat, zanim znów pewnie stanęła na nogach.
Boję się, że moją córkę spotka ją podobny los
Patrząc teraz na moją Małgosię, zastanawiam się, czy ona też skazana jest na taki los. Jestem przerażony.
To moja ukochana córeczka, której chciałbym nieba przychylić. No ale co mogę zrobić w tej sytuacji? Mogę mieć tylko nadzieję, że jest dojrzała i wycofa się z tego związku, jeśli okaże się nieudany.
Czytaj więcej prawdziwych historii:
„Córka oskarżyła mojego partnera o gwałt. Świat mi się zawalił, a ta gówniara świetnie się bawiła...”
„Córka wiecznie narzekała, że daję jej za mało pieniędzy. Posłałam ją do pracy i tam dali jej do wiwatu”
„Nie ufam facetowi mojej córki, bo jest dla niej... zbyt przystojny. Boję się, że ją zdradzi i skrzywdzi”