„Zdradziłam męża z niezrównoważonym człowiekiem. Nachodzi mnie w domu i w pracy. Boję się, że mój mąż się dowie...”

kobieta która zdradziła męża fot. Adobe Stock
Zrobiłam coś złego i zarazem beznadziejnie głupiego. Idiotka ze mnie. Jak ja się z tego wyplączę?
/ 25.01.2021 09:56
kobieta która zdradziła męża fot. Adobe Stock

Michała poznałam w Sopocie, gdzie byłam na kilkudniowym szkoleniu. Przez cały czas lało i wiało, wieczorami spędzałam więc czas w hotelu. Nie, żebym narzekała – bar, klub fitness, basen.

Którejś nocy nie mogłam zasnąć, więc postanowiłam iść popływać. Dochodziła już prawie trzecia i pomyślałam, że fajnie będzie choć raz zerwać z codzienną rutyną. W domu mam małe dziecko i odkąd się urodziło, przestałam zarywać noce z powodów rozrywkowych. Jeśli nie śpię, to tylko dlatego, że Antoś mi spać nie daje…

Michał wpadł na podobny pomysł. Kiedy przyszłam na basen, już tam był. Zrzuciłam szlafrok i zanurzyłam się w wodzie, trochę głupio się czując w obecności obcego faceta. Całe szczęście był rozmowny.
– Dobry wieczór – uśmiechnął się, podpływając bliżej. – A może powinienem powiedzieć „Dzień dobry”? Widzę, że nie ja jeden cierpię na bezsenność.
– Cóż, zawsze lepiej tak wykorzystać ten czas, niż przewracać się z boku na bok.
Przez pół godziny pływaliśmy, od czasu do czasu ucinając sobie krótkie pogawędki. W końcu on zaproponował... spacer.
– Wysuszmy się i ruszajmy na molo.
„Leje i wieje!” – pomyślałam i już miałam protestować, gdy coś mnie podkusiło.
– Czemu nie? – uśmiechnęłam się.

Umówiliśmy się na za godzinę. Co prawda tego dnia od dziewiątej miałam wykazywać się przed przełożonymi, ale uznałam, że kawa doda mi energii. „Raz się żyje!” – powiedziałam sobie, wkładając przeciwdeszczową kurtkę, którą mój praktyczny mąż zapakował pomimo moich oporów. I proszę, przyda się. Gdyby tylko Łukasz wiedział w jakim celu… Spacer był bardzo udany. Michał dużo o sobie opowiadał. Okazało się, że pracuje jako programista, jest rozwodnikiem i ojcem czteroletniej Bernadetki. Nad morzem było przeraźliwie zimno i mokro, jednak wtulona w jego ramię, rozgrzana pływaniem, nawet nie zmarzłam. Spacerowaliśmy ręka w rękę niczym stare, dobre małżeństwo i pomyślałam, że chyba czasami bardziej niż przygodnego seksu ludzie szukają zwykłej bliskości.

Mój mąż jest dobrym człowiekiem, jednak nie okazywał mi ostatnio zbyt wiele zainteresowania. Antoś, praca, dom, kredyty, teściowie, pies, chomik, remont – przez te wszystkie codzienne sprawy mieliśmy coraz mniej czasu dla siebie. A teraz szłam plażą, trzymając za rękę faceta, który widział tylko mnie i czułam się świetnie – zupełnie jakbyśmy nagle zostali sami na całym bożym świecie. Bardzo brakowało mi tego w moim małżeństwie. Nowy znajomy odprowadził mnie pod same drzwi i chociaż byłam pewna, że spróbuje mnie pocałować, wcale tego nie zrobił. „Może to i dobrze?” – pomyślałam. Przecież byłam mężatką; nie powinnam o tym zapominać, prawda?

Następnego dnia jednak, gdy spotkałam go rano, od razu umówiliśmy się w knajpce, a potem wieczór spędziliśmy razem. Wypiłam zdecydowanie za dużo wina i sprawy potoczyły się nieplanowanym przeze mnie torem – wylądowaliśmy w łóżku.

Było zaskakująco dobrze. Zawsze myślałam, że seks z zupełnie obcym facetem jest niezręczny, wręcz krępujący. Nic z tych rzeczy. Michał świetnie wiedział, jak mnie rozpalić, i – co lepsze – wyzbyłam się przy nim wszelkich zahamowań. „Przecież i tak więcej go nie zobaczę, więc co się będę przejmować” – myślałam sobie. Dzień później pożegnaliśmy się. Późnym popołudniem on miał pociąg do Warszawy, a wieczorem ja wracałam do Poznania.
– Dziękuję – powiedział, całując mnie w policzek. – Miło spędziłem czas.
Zapewniłam go, że ja również. Wymieniliśmy ostatnie uściski, chwilę później każde z nas poszło się w swoją stronę.

Do domu dotarłam w dość dziwnym nastroju. Z jednej strony stęskniłam się za mężem i synkiem, z drugiej gryzło mnie sumienie. Oszukałam ukochanego męża… Wspomnieniami z Sopotu zadręczałam się przez jakiś tydzień, w końcu jednak dopadła mnie proza życia, a wraz z nią brak czasu na moralnego kaca. Najpierw rozchorował się Antoś, później moja mama wylądowała w szpitalu, a mąż miał stłuczkę. Musiałam to wszystko jakoś ogarnąć. Owszem, czasem jeszcze, zwłaszcza nocami, zadręczałam się tym, co zrobiłam, ale z drugiej strony… Mąż przecież też mnie kiedyś zdradził. I chociaż kilkakrotnie przysięgłam, że wszystko zostało mu wybaczone, najwyraźniej jakaś zadra wciąż tkwiła głęboko w moim sercu. „Dopiero teraz jesteśmy kwita” – myślałam mściwie.

Tamtego rana, jakiś miesiąc od powrotu z Sopotu, wyszłam z domu spóźniona. Antoś był wyjątkowo marudny i już samo ubranie go do żłobka kosztowało mnie sporo nerwów. Z dzieckiem na rękach szłam w stronę zaparkowanego przed blokiem samochodu, kiedy ktoś zawołał mnie po imieniu. Ktoś, kogo kompletnie nie spodziewałabym się zobaczyć pod oknami naszego poznańskiego mieszkania. Michał?!
– Co tu robisz? – spytałam zdumiona.
Uśmiechał się i sprawiał wrażenie zachwyconego spotkaniem. Tymczasem ja myślałam tylko o tym, żeby mąż przypadkiem nie wyjrzał przez kuchenne okno.
– Co tu robię? Niezbyt miłe powitanie… To twój synek? Śliczny – zachwycił się.
Otworzyłam szybko samochód i zaczęłam nerwowo zapinać Antosia w foteliku.
– Nie cieszysz się, że mnie widzisz? – zapytał Michał tonem pełnym wyrzutu.
– O czym ty mówisz?! – wybuchłam.
– To nic nie znaczyło. Jestem mężatką.

Chciałam jeszcze coś dodać, ale z klatki wyszedł właśnie pan Ryszard ze swoim wyżłem i ruszył w naszą stronę.
– Co ci strzeliło do głowy, żeby tu przychodzić? – syknęłam. – Przecież ustaliliśmy, że to tylko jednorazowe szaleństwo.
– Owszem. Tyle że ja nie mogę o tobie zapomnieć – odparł i zrobił taki gest, jakby chciał mnie objąć.
Odskoczyłam, nerwowo spoglądając w stronę klatki. Lada moment do pracy wyjdzie mój mąż… Boże. Co ja wtedy zrobię? Ba! Co wtedy zrobi Michał? Aż zadrżałam ze strachu na tę myśl.
– Rzuć wszystko i wyjedź ze mną. Kocham dzieci, będę dobrym ojcem dla twojego synka. Zostaw męża. Nie będziesz żałować, obiecuję ci – usłyszałam.
– Człowieku, to jakiś żart? Ile ty masz lat, szesnaście? Zabawiliśmy się, było miło i to tyle. Spieszę się, przepraszam!
Chwycił mnie za rękę.
– Porozmawiaj ze mną, Ilona. To się nie może tak skończyć. Muszę cię widywać. Jeśli nie chcesz ze mną wyjechać, to ja przeniosę się do Poznania – powiedział.

Wyrwałam rękę i pospiesznie wsiadłam do samochodu. Nagle przypomniały mi się te wszystkie zasłyszane kiedyś historie o nękających kobiety nachalnych wielbicielach. „Czy on oszalał?! – wściekałam się, wyjeżdżając z osiedla. – Przecież niczego mu nie obiecywałam. I po jasną cholerę wymieniałam się z nim wizytówką? Po co opowiadałam mu o sobie, o Łukaszu, Antosiu i moim życiu? Byłam głupia!”.

Mały gaworzył na tylnym siedzeniu, a ja wyobrażałam sobie wszelkie najbardziej koszmarne scenariusze. Łukasz dowiaduje się o wszystkim i odchodzi. Michał w szale zazdrości robi mojemu mężowi krzywdę. Albo mój mąż robi krzywdę jemu i na długie lata idzie do więzienia…
– Boże, co ja narobiłam? – szepnęłam.

W pracy nie mogłam na niczym się skupić, a gdy tylko zadzwoniła moja służbowa komórka, serce podchodziło mi do gardła. To tylko klient czy Michał? Po południu całkiem się rozsypałam. Przez jakiś kwadrans siedziałam zamknięta w damskiej toalecie, a moje sumienie wyło wniebogłosy. Co gorsza, chyba dopiero teraz, gdy Michał pojawił się pod naszym blokiem, uświadomiłam sobie, co tak naprawdę zrobiłam. Zdradziłam męża z jakimś przygodnie poznanym facetem, o którym nie wiedziałam nic poza tym, co sam mi powiedział. A jeśli to jakiś wariat? Jeśli będzie mnie teraz prześladował?!

Owszem, Łukasz też ma na koncie niechlubny epizod z firmową koleżanką w roli głównej, ale on na swoje usprawiedliwienie ma chociaż to, że kiedyś, zanim się poznaliśmy, byli z Eweliną parą. Ja poszłam z pierwszym lepszym. Dla rozrywki. Kiedy wróciłam do domu, bałam się wysiąść z auta. Najpierw pospiesznie zlustrowałam parking przed blokiem, później omiotłam wzrokiem skwerek. Nie było go. W dodatku Łukasz znacznie później wrócił z pracy i nie mogłam się do niego dodzwonić. Kiedy w końcu pojawił się w mieszkaniu, prawie się popłakałam ze szczęścia, bo już myślałam, że Michał dopadł go w jakiejś ciemnej uliczce i pobił.

Dziś, cztery miesiące od tamtej nocy w Sopocie, jestem wrakiem człowieka. Wykończona psychicznie, zżerana wyrzutami sumienia, zastraszona. Michał wciąż mnie nachodzi. Przeprowadził się chyba do Poznania, bo stale kręci się gdzieś w pobliżu. Pod moją pracą, przed żłobkiem Antosia, pod naszym blokiem. Naprawdę się go boję. Czuję, że jest niezrównoważony psychicznie. Wiem, że stać go na wszystko. Obawiam się, że nie mam innego wyjścia, jak wyznać Łukaszowi całą prawdę…

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA