Zaraz po obronie pracy magisterskiej zaczęłam rozglądać się za pierwszą pracą w zawodzie. Skończyłam kierunek związany z finansami. Wysyłałam swoje CV do wielu przedsiębiorstw, nie zastanawiając się nawet, w jakiej branży się specjalizują. Wychodziłam z założenia, że wszyscy muszą się rozliczać i płacić podatki, a do tego potrzebują właśnie mnie.
Niestety, mimo szczerego zapału do pracy, na jakikolwiek odzew czekałam bardzo długo. A kiedy już odezwała się do mnie pierwsza firma, zaproponowane stanowisko nie było wcale tak prestiżowe, jak to sobie kiedyś wymarzyłam. Postanowiłam jednak zacisnąć zęby i brać, co jest – w końcu od czegoś trzeba zacząć. Lepiej być asystentką asystenta niż bezrobotną. Poza tym zawsze istnieje jakaś szansa na awans. Z takim właśnie optymistycznym nastawieniem zaczęłam pracę w firmie zajmującej się reklamą i marketingiem.
Przez większość życia niczym się nie wyróżniałam. Brakowało mi śmiałości, interesowały mnie tylko liczby. A w pracy spotkałam wielu modnie ubranych ludzi, przebojowych i pewnych siebie. Na początku mnie to peszyło. Był jednak w firmie ktoś, na kim z dnia na dzień coraz bardziej mi zależało – czyli szef naszego działu. Wojtek. Na pierwszy rzut oka taki sam facet jak wszyscy wokół – doskonale ubrany, przystojny, oczytany, dowcipny, w pracy miał świetne wyniki. Sama nie wiem, co mnie w nim tak zafascynowało...
Zadurzyłam się jak nastolatka
Czasami chodziłam do jego gabinetu zdawać raporty. W trakcie tych krótkich spotkań poświęcał czas tylko mnie. Zawsze był wtedy miły i przyjacielski. Bez tego swojego towarzystwa wydawał się jakby bardziej na luzie, był mniej spięty. Wyobrażałam sobie, że podobnie jak ja jest raczej nieśmiałym typem samotnika, jednak stanowisko zobowiązuje go do tego, żeby przy zespole zachowywał się inaczej.
Co więcej, jak na mężczyznę był wyjątkowo spostrzegawczy. Zauważał każdą zmianę w moim wyglądzie. – Sylwia, odkąd tu pracujesz, dwa razy zmieniałaś kolor włosów, prawda? Wydaje mi się, że ten, który masz teraz, to strzał w dziesiątkę – mówił na przykład, a ja zastanawiałam się wtedy, czy raczy takimi komplementami wszystkie kobiety w biurze, czy tylko mnie.
Poza tym ciągle pytał, jak mi się tu podoba, czy się zaaklimatyzowałam, czy lubię zespół. Prawdę mówiąc, nie znalazłam w firmie wielu dobrych znajomych, choć próbowałam zrobić coś, żeby za bardzo nie odstawać. Już po pierwszej wypłacie kupiłam kilka nowych ubrań, postanowiłam też zacząć biegać, bo w firmie był to temat numer jeden. Wszyscy w czasie przerwy wymieniali się uwagami o butach do biegania, zdrowym stylu życia, ekologicznej żywności – i tak ciągle, aż do znudzenia…
Wojtek także wyglądał na wysportowanego. W dni, kiedy nie miał ważnych spotkań, chodził w obcisłych koszulkach, dzięki czemu mogłam podziwiać mięśnie rysujące się pod ich materiałem. Z czasem zrozumiałam, że to dla niego tak o siebie dbam, śledzę trendy w modzie, ćwiczę nowe style makijażu. Ku mojej radości zbliżał się pierwszy wyjazd integracyjny.
Mieliśmy spędzić kilka dni nad morzem. Figurę mam dobrą, więc wszystkie oszczędności wydałam na strój kąpielowy, w którym wyglądałam naprawdę super. Przed wyjazdem poszłam też do fryzjera.
Kiedy już byliśmy na miejscu, próbowałam być jak najbliżej Wojtka. We wszystkich integracyjnych zabawach byłam w jego grupie, a wieczorem wypiłam kilka drinków i, rozluźniona, odważyłam się zrobić użytek z mojej kobiecości. Nie rozmawiałam już z nim jak z szefem. Kokieteryjnie bawiłam się włosami, komplementując jego grę w tenisa. Wojtek wyglądał na nieco zdziwionego.
„Każdy by się zdziwił, że taka szara myszka jak ja potrafi w ogóle flirtować” – uznałam po namyśle. Wcześniej bałam się trochę, że podrywanie szefa może być przez niego odebrane jako chęć zapewnienia sobie awansu, ale alkohol sprawił, że cały strach wyparował. Niestety, w pewnej chwili inny kolega z pracy poprosił mnie do tańca, a kiedy wróciłam, Wojtka już nie było.
Odrzucił moje zaloty
Zażenowana tym, że najwyraźniej przede mną uciekł, następnego ranka wstydziłam się nawet przyjść na śniadanie. A jednak, kiedy go wreszcie spotkałam, Wojtek przywitał mnie bardzo przyjaźnie. To mi dało nadzieję. Pomyślałam, że poprzedniego wieczoru był po prostu zmęczony i poszedł wcześniej spać. Postanowiłam się nie poddawać. Tego dnia mieliśmy dużo czasu wolnego i szliśmy na plażę. Z radością ubrałam się w mój nowy strój. Uwielbiałam pływać, a jak się okazało, Wojtek także.
Kiedy zobaczyłam, że oddala się od brzegu, weszłam do wody i niby przypadkiem popłynęłam za nim. Kiedy oddaliliśmy się od reszty grupy, udawałam, że łapie mnie skurcz w nodze. Zaczęłam krzyczeć. Wojtek od razu do mnie podpłynął, żeby udzielić mi pomocy.
– Złap mnie za ramiona! – krzyknął. – Poczekamy, aż skurcz minie, i popłyniemy do brzegu – i wprawnymi ruchami zaczął mi masować łydkę. Poczułam, że serce zaczyna mi szybciej bić. Nasze twarze były tak blisko...
Nie zastanawiając się nad tym, co robię, pocałowałam go. To był namiętny pocałunek i dopiero po chwili zorientowałam się, że go nie oddał. Delikatnie odsunął mnie od siebie.
– Wiesz... – zaczął niepewnie. – Jesteś naprawdę piękną kobietą. I czuję, że mamy ze sobą wiele wspólnego…
– Prawda? Ja też od razu to zauważyłam – weszłam mu w słowo.
– Proszę, daj mi dokończyć – westchnął. – Jesteś fantastyczna i co tu dużo mówić, bardzo młoda… – uśmiechnął się łobuzersko. – Każdy mężczyzna na moim miejscu nie patrzyłby na to, że jest twoim szefem, tylko się z tobą umówił. Ale ja… wybacz mi, ja nie mogę.
Spławił mnie… Dał mi delikatnego i subtelnego (jak na Wojtka przystało) kosza! Nie pamiętam nawet, co wtedy powiedziałam, ani jak udało mi się dotrzeć do brzegu i schować się w zaciszu swojego pokoju, taki miałam mętlik w głowie. Myślałam, że spalę się ze wstydu, że po wyjeździe zwyczajnie nie dam rady wrócić do pracy. Niestety, wkrótce miało się stać coś jeszcze gorszego…
Prawda okazała się brutalna
Wieczorem przy barze, gdzie dawali darmowe drinki, próbowałam zapić żal i wstyd. Nie rozumiałam, co poszło nie tak. Brzydka nie jestem, a Wojtek nie nosił obrączki ani nigdy nie mówił, że kogoś ma. Pewnie po prostu mnie nie chciał… Piłam jednego drinka za drugim i już po godzinie byłam kompletnie pijana. W pewnej chwili koleżanka z pokoju postanowiła mnie odprowadzić do łóżka. Kiedy zawieszona na niej wychodziłam z windy, zobaczyłam na korytarzu Wojtka, który… obściskiwał się z Piotrkiem, naszym informatykiem! Wszystko jasne.
– Ty… ty… No tak! – krzyknęłam. – To dlatego mnie nie chciałeś, co? Bo mam cycki, ale nie mam w spodniach tego, co on! – krzyczałam na cały hotel.
Alicja próbowała mnie uciszyć i odciągnąć, ale ja się zapierałam i darłam się coraz głośniej:
– Brzydzę się tobą, rozumiesz? Brzydzę! Rzygać mi się chce, kiedy na ciebie patrzę! Ty obleśny pedale!
Wojtek i Piotr przyglądali mi się bez słowa. W oczach mojego szefa zobaczyłam nie złość, nie wstyd, tylko smutek. I wtedy, pomimo alkoholu, który mi dudnił we krwi, dotarło do mnie, co właśnie zrobiłam. „O Boże, co ja wyprawiam! Co ja wygaduję! Całkiem mi odbiło!” – przemknęło mi przez głowę. Obraziłam mężczyznę, który zawsze służył mi radą, był uprzejmy, pomocny, którego tak lubiłam. I to przez zranioną dumę.
Nazajutrz spakowałam się i wyjechałam. W pracy złożyłam wymówienie. Wojtek, jak zawsze, zachował się z klasą i wystawił mi bardzo dobre świadectwo pracy. Tylko ja czułam, że przez długi czas będzie mi trudno spojrzeć w lustro.
Więcej prawdziwych historii:
„Obca kobieta podała się za moją babcię, a potem pozwała mnie o alimenty”
„Przez zazdrość byłego prawie zginął mój syn. Chciał się zemścić, bym też poczuła, jak to jest kogoś stracić”
„Mąż zostawił mnie bez grosza przy duszy. Żeby opłacić rachunki, musiałam zostać prostytutką”
„Chciałam bajkowy ślub i gromadkę dzieci, on nie. Ten gnojek prowadził podwójne życie - i to z moją przyjaciółką!”