„Zamieszkałam z chłopakiem i jego babcią. Staruszka okazała się być babą z piekła rodem, której nic nie pasuje”

Mieszkanie ze starszą osobą fot. Adobe Stock
Babcia mojego chłopaka to okropna kobieta. Zimna jak lód, oficjalna do bólu i w dodatku złośliwa. Czy przez to mój związek się skończy?
/ 17.12.2020 06:58
Mieszkanie ze starszą osobą fot. Adobe Stock

Poznaliśmy się na nartach. Wypad w Tatry z grupą znajomych. Wszystkich gnało na stok, tylko nie mnie. Nie kocham nart aż tak żarliwie. Okazało się, że i Piotrek nie jest ich przesadnym wielbicielem. Początkowo właśnie to nas do siebie przyciągnęło. Zamiast na nartach ze wszystkimi – jeździliśmy na wycieczki po okolicy tylko we dwoje. Z dnia na dzień odkrywaliśmy, że coraz więcej mamy wspólnego.

Do domów wracaliśmy już jako para. Niedługo potem przyszła wiosna, a wraz z nią ekscytujący okres pierwszych randek i romantycznych porywów. Niezapomniane majówki. Rowery, które oboje uwielbialiśmy. A potem wczesne wakacje, na których zakochaliśmy się w sobie na dobre. W połowie lata miałam zacząć pierwszą pracę. Zrządzeniem losu biuro mojej firmy mieściło się dwa kroki od domu Piotrka. A ja mieszkałam w wynajętej kawalerce na drugim końcu miasta, bo tak było taniej.
– Lilka, to bez sensu, żebyś wstawała o piątej rano i telepała się autobusem – uznał Piotr. – Przeprowadź się do mnie.

Przeprowadzka nie wydawała się złym pomysłem

Niby pomysł ekstra, prawda? Tyle że Piotrek mieszkał z babcią! Poznałam ją wcześniej. Pani Regina była dystyngowaną starszą panią. Mocno starej daty, mimo pozorów nowoczesności. Ze starannie ułożonymi włosami. Wręcz wytworna. Gdy wpadałam do Piotrka, niespecjalnie się narzucała. Witała się i znikała.

Mieszkanie zajmowali ogromne, w pięknej, wiekowej kamienicy. Można się było w nim zgubić. Całość nie w moim stylu, pełna starych mebli i bibelotów, ale lśniąca czystością i dostatkiem. Na tym tle odcinał się bardziej ascetyczny i nowocześniej urządzony pokój Piotra. Jedyne miejsce, które dobrze znałam, bo poza tym raczej nie spacerowałam po ich domu. Nie chciałam przeszkadzać pani Reginie.

A teraz miałabym tam zamieszkać!
– Piotruś, dzięki, kochany jesteś, ale co na to babcia? – spytałam wprost, nie kryjąc, że mam wielkie wątpliwości.
– Pogadam z nią, na pewno się zgodzi – stwierdził. – Przecież to racjonalne, a babcia to praktyczna kobieta.
– Jasne... Obca dziewczyna w domu! Już widzę, jak klaszcze ze szczęścia – spojrzałam na niego z powątpiewaniem.
– Taka jest kolej rzeczy, że kiedyś chłopcy przyprowadzają do domu dziewczyny – zamknął mi usta pocałunkiem.

Negocjacje z babcią wziął na siebie. Wolałam w tym nie uczestniczyć, nie chciałam się narzucać. Ku mojemu zdziwieniu zgodziła się. Choć nie była zachwycona.
– Ale od razu zrozumiała, że to jedyne sensowne wyjście – tłumaczył mi. – Zaoszczędzisz na wynajmie, będziesz miała blisko do pracy, no i stale będziemy razem.
– No dobrze, w takim razie umów nas jakoś, muszę omówić z twoją babcią szczegóły, podziękować – stwierdziłam. Wcale nie czułam się z tym wszystkim komfortowo. Miałam wrażenie, że sprawy idą zdecydowanie za szybko. Poza tym nie uśmiechało mi się zamieszkać z tą dystyngowaną staruszką. Ale faktycznie plan Piotrka miał wiele zalet...

Spotkanie organizacyjne z panią Reginą było rzeczowe i konkretne. Zadeklarowała, że nie będzie się do nas wtrącać, że kuchnia z łazienką są, oczywiście, do mojej dyspozycji, że klucze się dorobi i że nie muszę na razie za nic płacić. Z tym ostatnim próbowałam polemizować, ale ucięła:
– Jesteś po prostu gościem Piotrusia.

Już od początku pojawiły się problemy

Klamka zapadła. Wkrótce przewieźliśmy mój niewielki dobytek do ich wspaniałego mieszkania i zaczęłam praktykować rolę „gościa Piotrusia”. Od początku wyglądało to jednak mało optymistycznie. Pani Regina niby starała się postępować zgodnie z deklaracjami (czyli się nie wtrącać), lecz widać było, że moja obecność ją drażni. Sama obecność!

Przez kilka dni na moje poranne „Dzień dobry” podskakiwała i łapała się ręką za serce, jakby zaskoczył ją włamywacz. Była sztywna, szalenie oficjalna. Budziła we mnie dziwny niepokój, nawet lęk... Przemykałam się więc na paluszkach, aby za bardzo nie wchodzić jej w drogę.

Nie skarżyłam się. Miałam blisko do pracy, oszczędzałam masę czasu i pieniędzy, obok był Piotr. Postanowiłam, że dam nam wszystkim trochę czasu na adaptację. Niestety: im dalej wchodziłam w ten las, tym więcej było w nim drzew... Nie da się uniknąć tysiąca drobnych codziennych aktywności, nawet gdy starasz się żyć jak duch.

A ja, zdaniem pani Reginy, wszystko robiłam źle. Źle wstawiałam naczynia do zmywarki, źle wycierałam szafki, źle gospodarowałam papierem toaletowym, nawet źle go wieszałam (nie w tę stronę co ona). Wszystkie te uwagi wygłaszała do Piotra, bo mnie widywała rzadko, tyle co na obowiązkowych wspólnych kolacjach (to dopiero była tortura!). Albo je słyszałam przypadkiem lub wyciągałam od Piotrusia, bo chodził markotny.

Na mój widok pani Regina coraz częściej wznosiła oczy do nieba, ciężko wzdychała albo cmokała ze zniecierpliwieniem. Przestałam więc bywać w domu. Zaczęłam tak manewrować, żeby tylko tam nocować. Piotrowi to chyba też odpowiadało. Wtedy i on mniej wysłuchiwał... Po pracy spotykaliśmy się w tanim barze, a potem chodziliśmy do kina czy potańczyć. Ale pani Reginie i to było nie w smak.
– Piotrze, od tylu lat jeden posiłek dziennie jedliśmy razem. Wolałabym, żeby tak pozostało – powiedziała po kilku dniach naszych nowych praktyk.

Nie umiał się jej sprzeciwić.
– To moja babcia, wiele jej zawdzięczam – tłumaczył. – Bywa trudna, ale naprawdę nie jest zła. Bądź dla niej wyrozumiała.
– Ja dla niej? To chyba raczej ona mogłaby być bardziej wyrozumiała dla mnie. Przecież ona mnie nie cierpi, nie widzisz?
– Lilka, to nie tak... – bronił się bezradnie. – Ma swoje przyzwyczajenia i tyle. Zaciśnij zęby i jedzmy z nią nadal te kolacje.
Zgodziłam się, choć niechętnie.
– Ale nic poza tym. I broń mnie czasem.

Niestety, Piotr chyba nie był zdolny do obrony lub po prostu mniej przejmował się uwagami pani Reginy i zwyczajnie puszczał je mimo uszu. Jego babcia tymczasem, zwyciężywszy na polu „wspólna kolacja”, zaczęła tym bardziej się rozkręcać.
– Czy ja dobrze widzę, Lilianno, że używasz mydła do przepierek? – spytała pewnego razu, nim wymknęłam się do pracy.
– No tak, potrzebowałam świeżych rajstop, nie chciałam od razu robić poważnego prania – odparłam zaskoczona.
– To jest prawdziwe francuskie mydło. Nie służy do prania. Do prania używamy proszku – pouczyła mnie lodowato.
– To może dla równowagi umyję dziś twarz proszkiem? – spytałam zaczepnie.
Nic nie odpowiedziała. Zacisnęła usta w sznurek, błysnęła złym spojrzeniem, poszła. „Kupić zapas własnego mydła” – zanotowałam w pamięci.

Miarka się przebrała

Czy próbowałam jakoś ją ugłaskać? Tak, ale przypominało to oswajanie jeża. Im bardziej się starałam, tym bardziej była kolczasta. Nie odpowiadałam jej i już. Może zresztą żadna by jej nie odpowiadała? Czarę goryczy przelało ostatnie wydarzenie: nagły wyjazd Piotrka w krótką delegację. Nie uwierzycie, co zrobiła pani Regina, gdy jej wnuka nie było nocą w domu. Po prostu mnie do niego nie wpuściła. Być może niechcący… Ale raczej celowo.

Specjalnie wróciłam tego dnia późno, aby nie ryzykować wspólnego wieczoru. Oczywiście, rano przeprosiłam, że nie będzie mnie na kolacji. Nie miała uwag. Zachrobotałam kluczem w zamku, najciszej jak umiałam, złapałam za klamkę, naciskam i – niespodzianka... Babunia zamknęła drzwi na łańcuch. Skontaktowałam się z Piotrkiem.
– Już do niej dzwonię! – obiecał. Po chwili zabrzęczała moja komórka.
– Nie odbiera, wyłączyła telefon…
– Sam widzisz, tak się dłużej nie da! – chciało mi się płakać z upokorzenia.
– Chyba masz rację... – poddał się.

Ustaliliśmy, że nie będę na siłę budzić smoka. Pojechałam spać do koleżanki. Wszystko wskazuje na to, że niebawem znów czeka mnie przeprowadzka. Muszę tylko ustalić z Piotrkiem, czy wynosi się ze mną, czy zostaje pod skrzydłami Reginy...

Więcej listów do redakcji:„Wybaczyłam mężowi zdradę, bo przecież ślubowałam mu miłość, wierność i oddanie. Jak mogłabym teraz uciec?”Córka uciekła z domu, bo mąż faworyzował drugie dziecko. „Myślałam, że mnie nie chcecie” - list do redakcji„Pamiętaj, że ON zawsze znajdzie lepszą. Jeśli nie akceptuje twoich niedoskonałości, nie myśl, że nagle mu się odmieni!”

Redakcja poleca

REKLAMA