Ewka, to już naprawdę staje się nudne! Przestań wreszcie! Nie możesz do końca życia rozpamiętywać rozstania z tym palantem! – usłyszałam od przyjaciółki.
Leżałam w łóżku w hotelowym pokoju i od pół godziny gadałam z nią przez telefon. Gdy zadzwoniła, obiecywałam sobie, że będę wesoła, radosna i nie dam po sobie poznać, że mam grobowy nastrój. Tymczasem nie minęło pięć minut, a już chlipałam w słuchawkę. Mimo że mąż odszedł ode mnie prawie roku temu, wciąż nie potrafiłam się z tym pogodzić.
Zastanawiałam się, dlaczego wybrał tamtą, czy to moja wina, i wreszcie – czy mogłam jakoś uratować nasze małżeństwo. I zadręczałam tymi pytaniami nie tylko siebie, ale i Agnieszkę.
– Naprawdę najwyższy czas o nim zapomnieć! Zostawił cię dla jakiejś gówniary, przekreślił dwadzieścia lat waszego wspólnego życia! Nie zasługuje na to, by po nim tak długo płakać – tłumaczyła mi.
– Chciałabym, tylko jak to zrobić?
– Weź się w garść, poderwij fajnego faceta. Jesteś w Sopocie! Lepszego miejsca na romans nie znajdziesz – poradziła.
– Nie mam ochoty na żadne romanse! A poza tym, kto by spojrzał na takie stare pudło jak ja! – westchnęłam.
– O, wypraszam sobie! Jesteśmy w tym samym wieku, a ja wciąż czuję się młoda! Nie chcesz romansu, to nie, twoja strata. Ale przynajmniej obiecaj mi, że za chwilę wygrzebiesz się wreszcie spod kołdry i gdzieś się wybierzesz. Na kawę, na dobrego drinka. Posłuchasz muzyki, popatrzysz na ludzi, odprężysz się. Nie po to latem człowiek jedzie nad morze, żeby całymi dniami siedzieć samotnie w hotelu i rozdrapywać rany. Przecież to chore! – krzyknęła.
– No dobra, obiecuję, tylko już mnie nie męcz – powiedziałam z rezygnacją.
– No, wreszcie zmądrzałaś! Tylko pamiętaj, żadnego oszukiwania! No i czekam na relację! Dzwoń o każdej porze dnia i nocy! Chcę dokładnie wiedzieć, gdzie byłaś i co robiłaś! – zażądała moja przyjaciółka.
Posłusznie zwlekłam się z łóżka i zaczęłam szykować do wyjścia. Nie chciałam sprawić jej zawodu. Tak bardzo się starała, żeby oderwać mnie od złych myśli… Przez ten ostatni rok wspierała mnie, wysłuchiwała moich zwierzeń, ocierała mi łzy. No i namówiła mnie na tygodniowy wypad do Sopotu, licząc na to, że nad morzem zapomnę o byłym mężu i wrócę do życia. Na razie jednak nie szło mi zbyt dobrze.
Prawdę mówiąc, szło mi bardzo źle. Przez dwa dni nawet nie wyszłam z hotelowego pokoju. Mimo to teraz wciągnęłam dżinsy, włożyłam pierwszą z brzegu bluzkę, sandałki na płaskim obcasie i ruszyłam do miasta. Pomyślałam, że na krótki wieczorny spacer lepszego stroju nie potrzebuję. Wieczór był piękny i ciepły. Na Monciaku panował taki ruch, że trudno było się przecisnąć. Chciałam wstąpić do jakiejś kawiarenki, lecz gdziekolwiek zajrzałam, stoliki były zajęte. Jakby wszyscy wczasowicze zamarzyli nagle o kawie.
Nie wierzyłam, że taki przystojniak może się mną zainteresować
Wolne miejsce znalazłam dopiero w ekskluzywnym lokalu nad samym morzem. Na widok cen trochę mina mi zrzedła, ale pomyślałam, że skoro jestem w kurorcie po to, by zapomnieć o tym, jak zostałam potraktowana, to nie będę liczyć każdej złotówki. Też mi się coś od życia należy!
Zamówiłam drinka i wygodnie rozsiadłam się w fotelu. Na początku w ogóle nie zauważyłam tego mężczyzny. Sączyłam drinka, patrzyłam na fale rozbijające się o brzeg i wsłuchiwałam się w spokojną muzykę płynącą z głośników. Zrobiło mi się przyjemnie i błogo… Już miałam zamówić sobie następną kolejkę, gdy poczułam na sobie czyjś wzrok. Przeszywał mnie na wylot.
Podniosłam głowę. Przy barze siedział młody chłopak. Szatyn, na oko dwudziestoparoletni. Ale zamiast gawędzić sobie z barmanem lub po prostu zająć się piciem swojego piwa, bezczelnie się na mnie gapił. Obrzuciłam go niechętnym spojrzeniem, bo nie lubię, gdy ktoś zachowuje się w ten sposób, ale wcale go to nie zraziło.
Gapił się nadal. Prawie rozbierał mnie wzrokiem. Poczułam się nieswojo. Poprosiłam kelnera o rachunek i szybkim krokiem ruszyłam w stronę wyjścia. Gdy przechodziłam obok baru, chłopak niespodziewanie zerwał się ze stołka i zagrodził mi drogę
Trzeba przyznać, prezentował się całkiem nieźle. Wysoki, szczupły, ładnie ubrany. No i pachniał dobrymi perfumami.
– Naprawdę już pani wychodzi? To smutne, że taka piękna kobieta kończy wieczór tak wcześnie. I to sama… Może mógłbym to zmienić – wyszeptał.
Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć.
– Przepraszam, ale chciałabym przejść – odparłam więc tylko, a wtedy chłopak posłusznie odsunął się na bok.
– No to może jutro? Spotkajmy się w tym miejscu. Będę czekał na panią z utęsknieniem. O tej samej porze – uśmiechnął się.
– Czekaj tatka latka – odburknęłam i pospiesznie wyszłam z lokalu, bo nie chciałam, żeby widział, że się zarumieniłam.
Do hotelu wróciłam podekscytowana. Zainteresowanie chłopaka bardzo mi schlebiało. Po odejściu męża czułam się jak stary, niepotrzebny mebel, który nadaje się tylko na śmietnik. Teraz pomyślałam, że może jednak nie jest tak źle… Natychmiast zadzwoniłam do Agnieszki i opowiedziałam jej, co mi się przytrafiło.
– Nie, nie wierzę… Podrywał cię superfacet, a ty zamiast zaprosić go do stolika, zmierzyłaś go lodowatym spojrzeniem i po prostu wyszłaś? Rozum ci odebrało czy co? – naskoczyła na mnie.
– Oj tam, zaraz podrywał… Przecież to dzieciak, młodszy ode mnie ze dwadzieścia lat! No, może troszeczkę mniej. Ale na pewno mógłby być moim synem! Nie zamierzam zaprzątać sobie nim głowy. Jeszcze nie zdurniałam do reszty – mruknęłam.
– No i co z tego, że młodszy?! Nie wiesz, że teraz młodzi mężczyźni wolą spotykać się z doświadczonymi kobietami? Bo siusiumajtki niczego nie umieją i jeszcze fochy stroją. Nie zastanawiaj się, tylko bierz byka za rogi! Zrób się jutro na bóstwo i idź do tego lokalu! Mam nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone i faktycznie będzie tam na ciebie czekał – przekonywała mnie.
– Myślisz? Nie chcę robić z siebie idiotki… Stary facet z młodziutką dziewczyną to norma. Ale odwrotnie? – wahałam się.
– Nie zrobisz, bo kto cię tam zna?! A zresztą… Co druga celebrytka pokazuje się dziś na salonach z młodszym partnerem i nikogo to specjalnie nie oburza. Nie ma się czym przejmować! A jak zobaczysz, że coś jest nie tak, to się po prostu pożegnasz i wyjdziesz. To ostatnie masz już przećwiczone. No i oczywiście informuj mnie o wszystkim bo inaczej umrę z ciekawości! – zakrzyknęła na koniec.
Nie byłam pewna, czy powinnam iść na spotkanie z tajemniczym mężczyzną
W nocy przewracałam się z boku na bok i rozmyślałam, co mam zrobić. Przyznaję, chciałam posłuchać rady Agnieszki i wykorzystać okazję. Jednak bałam się, że to jakiś niesmaczny żart. Wierzyć mi się nie chciało, że tak przystojnemu młodemu mężczyźnie może spodobać się kobieta w moim wieku. Na dodatek trochę zaniedbana, bo przez rozstanie z mężem zapomniałam o tym, że istnieją kosmetyczki i fryzjerzy.
W końcu doszłam jednak do wniosku, że przecież cuda czasem się zdarzają. I jak nie pójdę na spotkanie, to się nie przekonam, czy dotyczy to także mnie. Następnego ranka odwiedziłam salon fryzjerski.
Wyszłam bardzo zadowolona. Przeglądając się w lustrze, zauważyłam, że nowa fryzura dodała mojej twarzy wyrazistości, a delikatne złote pasemka świetnie podkreślają moje piwne oczy. Wieczorem zrobiłam staranny makijaż, wbiłam się w elegancką sukienkę i szpilki (które szczęśliwie w ostatniej chwili dopakowała mi do walizki Agnieszka) i ruszyłam na spotkanie.
Serce mi waliło. Czułam się jak nastolatka która idzie na swoją pierwszą randkę. Chłopak już na mnie czekał. Siedział w tym samym miejscu co poprzedniego wieczoru, przy barze. Gdy pojawiłam się w drzwiach, przypatrywał mi się przez chwilę zaskoczony. Jakby się zastanawiał, czy to naprawdę ja. A potem rozpromienił się i natychmiast ruszył w moją stronę.
– Wiedziałem, że jest pani piękna, ale teraz to aż mi dech zaparło – powiedział.
– Jest pan naprawdę bardzo miły – zmieszałam się, ale i uśmiechnęłam lekko.
– Mam na imię Jakub – powiedział i skłonił się przede mną szarmancko.
– Ewa – odparłam, podając mu rękę.
Usiedliśmy przy stoliku, zamówiliśmy białe wino. Na początku trochę się bałam, że nie znajdziemy wspólnych tematów do rozmowy z powodu różnicy wieku, ale po kwadransie rozmawialiśmy już jak starzy znajomi. Chłopak miał gadane. Okazało się, że Kuba na stałe mieszka w Krakowie, tam też studiuje, a do Sopotu przyjeżdża na wakacje, aby pobyczyć się na słoneczku.
W pewnym momencie chciałam nawet zapytać, jakim cudem studenta stać na kilkutygodniowy pobyt w tak znanym kurorcie, ale dałam sobie spokój. Pomyślałam, że może ma bogatych rodziców, albo odziedziczył pokaźny spadek po wujku z Ameryki.
Zresztą, czy to było ważne? Liczyło się tylko to, że siedzieliśmy razem w dobrym lokalu, piliśmy wino, jedliśmy kolację, gawędziliśmy, a ja z minuty na minutę czułam się coraz lepiej. Bo Jakub nie tylko zabawiał mnie rozmową, ale też wyraźnie adorował! Ba, chwilami zachowywał się tak, jakby się zakochał!
Z zachwytem zaglądał mi w oczy, przytulał, niby przypadkowo odgarniał mi z czoła kosmyk włosów… I co chwila prawił komplementy. Nigdy w życiu nie usłyszałam na swój temat tylu miłych słów. Nawet od męża, gdy był we mnie jeszcze zakochany. Dawno nie czułam się tak wspaniale!
Postanowiłam, że jeśli Kuba zaproponuje mi coś więcej niż rozmowę, nie będę się opierać. Nigdy w życiu nie poszłam z facetem do łóżka na pierwszej randce, ale teraz byłam gotowa złamać tę zasadę. Nie chciałam spędzić tej nocy sama. Nowy znajomy jakby czytał w moich myślach. W pewnym momencie dotknął delikatnie mojej dłoni.
– Pójdziemy do ciebie? – zapytał cicho, a mnie zrobiło się gorąco.
– No nie wiem, czy to wypada… Mieszkam w hotelu, portier może cię nie wpuścić – krygowałam się, wstając z krzesła.
– Nie martw się, poradzę sobie! Jak będzie trzeba, to nawet na balkon się wdrapię – uśmiechnął się ujmująco, ale sekundę później dodał: – Tylko zanim stąd wyjdziemy, musimy ustalić jedną rzecz.
– O co chodzi? – zapytałam zaskoczona.
– O moje wynagrodzenie – odparł.
– Jak to, jakie wynagrodzenie? – nie rozumiałam, o czy mówi, a może raczej nie chciałam tego rozumieć.
– O rany, normalnie biorę za nockę sześć stówek plus drinki, kolacja i ewentualnie śniadanie. Ale dla ciebie mam specjalną promocję, bo naprawdę niezła z ciebie laska. Wystarczy połowa normalnej stawki i rachunek! – powiedział, a w jego oczach nie było już zachwytu, tylko chłód.
Nie muszę chyba mówić, jak się poczułam. Jakby ktoś napluł mi w twarz, potem wylał na głowę kubeł zimnej wody, takiej prosto z przerębla, a na koniec przydeptał. Nagle uświadomiłam sobie, jaką jestem idiotką. Naiwnie uwierzyłam, że Jakub naprawdę się mną zainteresował, że mu się podobam… A on widział we mnie tylko sponsorkę!
Zdesperowaną starszą panią, która, uwiedziona komplementami, chętnie zapłaci za chwilę przyjemności z przystojnym młodzieńcem. Już wiedziałam, skąd Kuba ma pieniądze na wakacje w Sopocie.
– No to jak, pasuje ci czy nie? – niecierpliwił się mój nowy znajomy.
– Nie – wykrztusiłam z trudem.
Zbierało mi się na płacz. Położyłam na stoliku pieniądze za drinki i wstałam.
– Jesteś pewna? Szkoda, mogło być miło… Ale jakbyś potrzebowała towarzystwa, to wpadnij. Może akurat będę wolny! – usłyszałam za plecami jego głos.
– W razie czego wiem, gdzie cię szukać – rzuciłam, starając się opanować drżenie głosu, bo nie chciałam, żeby widział, jaka jestem zawiedziona i zrozpaczona. Rozpłakałam się dopiero wtedy, gdy znalazłam się już na zewnątrz.
Ryczałam w drodze do hotelu, ryczałam przez całą noc. Nie mogłam sobie darować, że tak się ośmieszyłam, dałam się nabrać.
Nikomu oczywiście się do tego nie przyznałam. Nawet Agnieszce. Bombardowała mnie telefonami jak wściekła, jednak nie odbierałam. Oddzwoniłam dopiero wtedy, gdy już się trochę uspokoiłam.
– Dlaczego nie dajesz znaku życia? Przecież wiesz, że umieram z ciekawości! Opowiadaj! – zażądała natychmiast.
– Nie ma o czym. Czekałam na chłopaka ze dwie godziny, ale się nie pojawił – skłamałam. – Chyba go wczoraj zniechęciłam.
– Szkoda, mogło być fajnie – westchnęła.
– Masz rację, mogło być – odparłam, a w duchu dodałam: „W promocji za trzysta złotych plus rachunki za drinki”.
Te prawdziwe historie też mogą cię zainteresować:
„Siostra wyrzekła się mnie, bo nie pasowałam do jej idealnego życia. Wróciła, gdy potrzebowała przeszczepu nerki”
„Byłam pewna, że moje małżeństwo się już skończyło, więc zaczęłam szukać adoracji u innych. Nie wiedziałam, że to tylko nas wzmocni”
„Mój syn ma romans z moją przyjaciółką! Wiedziałam, że od dawna mu się podoba, ale zrzucałam to na karb dojrzewania...”