„Zerwałem z nią, bo mnie osaczała. Teraz mnie prześladuje i grozi, że coś sobie zrobi”

Stalking fot. Adobe Stock
Związek dwojga ludzi powinien się opierać na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Inaczej to nie ma sensu. Ona tego nie widziała...
/ 26.10.2020 06:58
Stalking fot. Adobe Stock

Nigdy nie chciałem Majki skrzywdzić… No fakt, to ja z nią zerwałem, ja pierwszy powiedziałem: „Koniec z nami”, ale przecież każdego dnia ktoś z kimś się rozstaje. Takie życie.

Zaborczy związek

Byliśmy parą niecałe pięć miesięcy. Krótko, chociaż początkowo traktowałem nasz związek bardzo serio, naprawdę. Z czasem jednak zachowanie Majki zaczęło mnie drażnić. Najpierw były dziwne telefony – dzwoniła do mnie nawet po dziesięć, dwanaście razy dziennie.

Na domiar złego niemal co chwilę wysyłała mi SMS-y, w których nazywała mnie swoim słodkim misiaczkiem, zapewniała, że do wieczora chyba umrze z tęsknoty za mną, i pytała, czy o niej myślę.

Później zaczęły się sceny zazdrości. Pracuję w biurze obsługi klienta, więc mam kontakt z różnymi ludźmi. I oczywiście są wśród nich atrakcyjne kobiety. Okazało się, że dla Majki to spory problem – co rusz robiła „naloty” na moją firmę, co szybko zauważyli kumple.

– Chłopie, twoja laska trzyma cię na naprawdę krótkiej smyczy – zażartował któregoś razu Łukasz, i z dnia na dzień stałem się obiektem firmowych żartów.
Załapałem się nawet na nową ksywkę – nikt nie mówił już o mnie Koper, od nazwiska. Teraz co złośliwsi koledzy wołali na mnie „pantofel”.

– Skarbie, nie możesz przychodzić do mojej pracy – tłumaczyłem Majce, ale zupełnie to do niej nie docierało. Pojawiała się tam nawet trzy, cztery razy w tygodniu, a kiedy wściekałem się, że mam dość jej ciągłej kontroli, wybuchała płaczem. Myślałby kto – dorosła dziewczyna, w dodatku po psychologii, a zachowuje się, jak mała dziewczynka…

Rozstanie z Majką

Któregoś dnia w końcu wybuchłem. Majka zrobiła mi awanturę na oczach kolegów, więc postanowiłem załatwić sprawę raz, ale ostatecznie. Poszliśmy wtedy na kolację, zabrałem Majkę do „Macaroni” – naszej ulubionej, włoskiej knajpki. Żadne rozstania przez SMS-y nie wchodziły w grę – mama nauczyła mnie szacunku dla kobiet i zawsze starałem się być wobec nich fair.

– Po prostu do siebie nie pasujemy, Maja. Wiem, że ci na mnie zależy, ale ja nie potrafię dłużej tak żyć. Czuję się tak, jakbym całą swoją życiową energię tracił na opędzanie się od ciebie. Dzwonisz, esemesujesz, nachodzisz mnie w pracy… Przykro mi, ale to koniec – powiedziałem.

Zbladła i zacisnęła palce na trzymanej w dłoni lnianej serwetce.
– Nic nie powiesz? – zapytałem.
– Jesteś zwykłym draniem! – usłyszałem, po czym moja była dziewczyna z rozmysłem szarpnęła za róg kraciastego obrusu.

W jednej chwili cała przygotowana do kolacji zastawa z przerażającym brzękiem wylądowała na podłodze.
– Po prostu pięknie – mruknąłem, jednak ona była już w drzwiach. Właściciel restauracji pokazał klasę; klepnął mnie w ramię i mamrocząc pod nosem coś o kobietach, kazał się nie przejmować rozbitą zastawą. Powiedział, że u Włochów stale ktoś coś tłucze. Po czym machnął ręką i nalał mi wina.

Więc zjadłem samotnie kolację, pod obstrzałem spojrzeń innych gości, delektując się wybornym spaghetti, i z ulgą wróciłem do pustego mieszkania. Jeszcze tego samego wieczoru spakowałem kilka drobiazgów, które Majka u mnie zostawiła, i zaniosłem pudło do przedpokoju.

Pierwszy incydent

„Jutro jej to zawiozę” – zdecydowałem, mając nadzieję jak najszybciej pozbyć się tej wariatki ze swojego życia. Nie wiem, o której zasnąłem; ze szklanką piwa na stoliku obok i gazetą w ręce, wygodnie ułożony na kanapie, przy cichym poszumie włączonego telewizora.

Obudził mnie samochodowy alarm – moje stojące pod oknami audi wyło przeraźliwie. Kiedy wyszedłem na dwór, okazało się, że ktoś cisnął cegłówką w przednią szybę. Została
z niej jedynie „pajęczynka”… W tym samym momencie, w którym zastanawiałem się, kto mógł zrobić coś takiego, Majka wysłała mi SMS-a, a właściwie tylko jedno słowo: „Zmądrzałeś?”.

Może jestem paranoikiem, ale odebrałem to jak ukrytą groźbę, więc natychmiast wyjąłem z kieszeni telefon i wybrałem jej numer.
– Jeśli masz coś wspólnego ze zdewastowaniem mojego samochodu, pamiętaj, że ci tego nie puszczę płazem. Zawiadomię na policję! – warknąłem.
– Miło, że dzwonisz – odpowiedziała tym swoim irytującym głosikiem małej dziewczynki i zapytała, kiedy się widzimy. – Jeśli wynagrodzisz mi swoje zachowanie, powiedzmy, że zapomnę o tej nieszczęsnej dzisiejszej kolacji – dodała.
– Z nami koniec! Przeliterować ci to?!
– To ty skończyłeś ze mną. Ja z tobą na pewno nie, skarbie – powiedziała.

Dzień później zjawiła się w firmie; ubrana w krótką kieckę, wypacykowana.
– Cześć, misiu! – pomachała mi, kiedy zszedłem na dół, i zapytała, czy możemy się spotkać wieczorem.
W tym momencie opadły mi ręce.
– Majka, czy ty nie masz za grosz ambicji?! Zerwałem z tobą, pamiętasz?! Przestań za mną łazić i robić z siebie widowisko! – podniosłem głos.

Zaczęła płakać, jednak nie zrobiło to już na mnie wrażenia.
– Wracaj do domu – poprosiłem cicho.
– Było nam razem tak dobrze – chlipnęła, jednak nie zamierzałem słuchać.
– Jeśli jeszcze raz tu przyjdziesz, wytoczę ci sprawę. Jest coś takiego jak stalking, mówi ci to coś?
– Stalking?! Ja cię kocham, a ty jesteś zwykłym draniem! – wrzasnęła Majka, co niestety, przyciągnęło uwagę przechodzących biurowym korytarzem kobiet.
– Ja tu pracuję, dziewczyno! – mruknąłem, usiłując jakoś się jej pozbyć.

Stalking przez byłą

W końcu wyszła, a mnie do końca dnia bolał łeb… Przez kolejny tydzień się nie odzywała i zacząłem wierzyć, że w końcu przyjęła do wiadomości nasze zerwanie… Tym razem pojawiła się pod moim blokiem. Wracałem akurat od dentysty – pół paszczy znieczulonej, w rękach zakupy, a pod moją klatką Majka.

– Cześć, misiaczku. Tęskniłeś? Dałam ci parę dni na przemyślenie wszystkiego i myślę, że możemy w końcu pogadać. Kupiłam warzywa, zrobię coś do jedzenia – usłyszałem, kiedy do niej podszedłem.
– Nie jestem głodny – rzuciłem ostrym tonem, ale ona dopiero się rozkręcała:
– Będziesz tatusiem, wiesz? A to chyba znaczy, że powinniśmy pomyśleć o ślubie!
– Jesteś chora, Maja – podniosłem głos i wyminąłem ją na schodach do klatki.
– Robert! Ja mówię poważnie! Jestem z tobą w ciąży! – rzuciła histerycznym tonem i znowu zaczęła płakać.
– W takim razie ustalimy, czy aby na pewno jestem ojcem. Wtedy będę płacił alimenty. O ślubie możesz zapomnieć. Wolałbym się hajtnąć z tą starą, bezzębną babą spod dworca! – warknąłem.

No i poleciały wyzwiska… Że jestem taki i owaki, że ostatni ze mnie drań, że ona to zawsze bidulka na palanta trafi.
– Nazywaj mnie, jak chcesz. Żegnam – w końcu ją wyminąłem i z ulgą zamknąłem za sobą oszklone drzwi.

Przez kilka kolejnych tygodni Majka stale do mnie wydzwaniała, nachodziła mnie w firmie i czatowała pod blokiem. Wstyd się przyznać, bo głupio bać się filigranowej blondyneczki, ale na pewien czas przeniosłem się nawet do kumpla. Całe szczęście moja była w końcu dała sobie spokój – po tym, jak się okazało, że jej ciąża jest zwykłym blefem, kilka razy odwiedziła mnie jeszcze w pracy i wysłała niezliczoną liczbę maili, aż zamilkła. Póki co, nie dzwoni, nie pisze, nie śledzi mnie.

Przepadła, jednak boję się, że to dopiero cisza przed burzą. Dwa dni temu znalazłem na swojej wycieraczce zdechłą mysz. Jasne, mógł ją przytargać jakiś kot – w końcu tuż za moim położonym na peryferiach osiedlem kilometrami ciągną się pola. Jednak czuję, że to robota Majki…

Dziś zamierzam pogadać ze swoim dobrym kumplem – Wojciech jest prawnikiem, pewnie coś mi doradzi. Umówiliśmy się na piwko, później zamierzamy pograć w bilard i powspominać stare czasy. W każdym razie mam zamiar szczegółowo przedstawić mu całą sytuację i mogę tylko mieć nadzieję, że Wojtek doradzi mi coś naprawdę skutecznego.

Bo prawdę mówiąc, jestem już całą tą sytuacją wyjątkowo zmęczony. Żebym jeszcze zrobił coś złego, ale przecież w żaden sposób Majki nie skrzywdziłem. Poznaliśmy się na przystanku, coś między nami zaiskrzyło, zaczęliśmy się spotykać. Jednak szybko odkryłem, że Majka zwyczajnie mnie osacza. Jakbym się dusił! Więc zaprosiłem ją na dobrą kolację i powiedziałem, że to nie wypali. A ona wpadła w szał. O co tu chodzi?

Więcej listów do redakcji: „Nie kocham męża. Tęsknię za mężczyzną, z którym miałam romans przed ślubem. On jest ojcem mojego syna”„Wyparłem się córki, ale zrozumiałem swój błąd. Po 15 latach chcę odzyskać z nią kontakt, ale jej matka to utrudnia”„Miałam raka, straciłam dwie piersi i męża, który mnie kochał, dopóki byłam zdrowa”

Redakcja poleca

REKLAMA