„Ja harowałam w firmie, a mąż znikał na całe noce. Odkryłam powód jego schadzek i przyznam, że żałuję, że to nie kobieta”

Para z problemami fot. iStock by GettyImages, PeopleImages
„Mój mąż to straszny leń. Odkąd nasza firma w końcu zaczęła przynosić pokaźne dochody, to ja haruję od świtu do nocy, a jego głównym zajęciem jest wylegiwanie się na kanapie i popijanie piwa. Rozwiodłabym się, gdyby nie konieczność dzielenia się z nim majątkiem, na który de facto sama pracuję”.
/ 19.10.2023 21:15
Para z problemami fot. iStock by GettyImages, PeopleImages

Obibok, pasożyt i nierób – gdyby ktoś zapytał, co sądzę o moim mężu, opisałabym go właśnie takimi słowami. Jednak nie zawsze taki był.

Małżeństwem jesteśmy od 9 lat. Kiedy poznałam Staszka, uwielbiał jazdę na rowerze i aktywne życie. To właśnie on namawiał mnie na założenie firmy – żadne z nas nie lubiło swojej pracy. Trwało to dość długo, ponieważ miotały mną różne wątpliwości. Najzwyczajniej w świecie bałam się, że sobie nie poradzę bez ciepłej posadki – nudnej, ale przynajmniej pewnej, jeśli chodzi o zarobki.

Tymczasem własny biznes to jedna wielka niewiadoma. Staszek roztaczał przede mną świetlane wizje przyszłości, gdy już będziemy na swoim. Postanowiliśmy zaryzykować – hurtownia spożywcza okazała się strzałem w dziesiątkę. Oboje cieszyliśmy się z takiego obrotu sprawy, bo nie musieliśmy narzekać na finansowy niedostatek.

Niemniej każdy medal ma zawsze dwie strony. Mąż raptem przeszedł „cudowną” metamorfozę. Przekonawszy się, że świetnie radzę sobie z ogarnianiem firmowych spraw, zaczął się powoli wycofywać, zrzucając na moje barki praktycznie całą odpowiedzialność za hurtownię. Oczywiście nie stało się to z dnia na dzień – to był proces, co dostrzegłam dopiero z perspektywy czasu. Rzecz jasna Staszkowi wcale nie przeszkadzało korzystanie z pieniędzy, które wydawał głównie na alkohol i gry wideo.

– Co się z tobą dzieje? – naturalnie próbowałam z nim rozmawiać.

– Nic, przecież wszystko jest w porządku – odpowiadał, starając się uśmiechnąć beztrosko.

– Wybacz, ale ja tak nie uważam. Wszystko jest na mojej głowie – byłam tym naprawdę zmęczona, ciężko mi było wyrwać choćby godzinę wyłącznie dla siebie.

– Chyba trochę przesadzasz – patrzył na mnie ze zdumieniem.

– Nie wydaje mi się. Widzę przecież, jak się zachowujesz.

– Jezu – wzdychać umiał doskonale – znowu się czepiasz.

Skutkiem ubocznym prowadzenia firmy było nie tylko to, że Staszek potwornie się rozleniwił i zaniedbał. Między nami też się sypało, prawie ze sobą nie rozmawialiśmy. O seksie nawet nie wspominam, bo z sypialni wiało chłodem. Zresztą, patrząc na rosnący od piwa brzuch męża, ochota na łóżkowe igraszki natychmiast mi przechodziła.

Co się stało z otwartym na nowe doświadczenia mężczyzną, który uwielbiał być w ruchu? Miałam tego dość po dziurki w nosie – doszłam do wniosku, że coś muszę zrobić, bo funkcjonowanie w takim związku stało się wręcz nie do zniesienia. Pragnęłam się z niego uwolnić, lecz było mi szkoda wspólnego majątku. Nie chciałam się nim dzielić z kimś, kto w mojej opinii w ogóle na to nie zasługiwał.

Staszek zaczął ulatniać się z domu na całe noce

Wiedziałam, że najwyższa pora podjąć jakieś kroki, ale niczego konkretnego w tym kierunku nie robiłam – chyba zbyt mocno się bałam. Kończyło się jedynie na gadaniu, a było coraz gorzej. Kiedy pierwszy raz zdarzyło się Staszkowi nie wrócić na noc, pomyślałam, że to jednorazowy wybryk, chociaż zachwycona nie byłam. Za drugim razem zapaliła się w mej głowie alarmowa lampka – byłam na 100 procent pewna, że mąż ma kochankę.

W tym przekonaniu dodatkowo utwierdzały mnie dość pokaźne sumy, jakie wypłacał z bankomatów. Moja wyobraźnia zaczynała pracować na wzmożonych obrotach. Dałabym sobie ręce uciąć, że Staszek obdarowywał swoją kochankę drogą bielizną i luksusowymi perfumami. Jeżeli nie wydawał forsy na drugą kobietę, to na co?

– Na co ci tyle pieniędzy? – dopytywałam.

– A co, będziesz mi wydzielać? – ironizował.

– To chyba nie tak powinno działać – złościłam się, bo jego niechęć zarówno do rozmów, jak i do mojej osoby, stała się irytująca.

– Maryla, szukasz dziury w całym – sprawiał wrażenie nieobecnego, jakby było mu wszystko jedno.

– Mam za dużo obowiązków, jestem wykończona, a tobie to nie przeszkadza – usiłowałam wykrzesać z niego odrobinę współczucia, lecz na próżno.

– To sobie weź wolne – wzruszył obojętnie ramionami.

W tym momencie czara goryczy się przelała. Pragnęłam dowiedzieć się, kto absorbuje uwagę mojego małżonka do tego stopnia, że nic innego go nie obchodzi.

Staszek i hazard?

Jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że Staszek wymyka się nocami do kasyna. Nie mogłam uwierzyć, że nie ma żadnej kobiety na boku, więc aby rozwiać wątpliwości, wynajęłam prywatnego detektywa. Nie uzyskałam od niego nowych informacji. Ciężko zarabiane przeze mnie pieniądze szły na ruletkę, karty i blackjacka. Wściekłam się – poczułam się oszukiwana i wykorzystywana. Nie rozumiałam, jak łatwo może komuś przychodzić trwonienie majątku, do którego mnożenia ręki nie przykładał.

Odmienne światło na postawę Staszka rzuciła mi pogawędka z Alą, którą parę ładnych lat temu poznałam na zajęciach jogi. Od słowa do słowa zaprzyjaźniłyśmy się – jest jedyną osobą, której nie obawiałbym się zdradzić moich najmroczniejszych sekretów.

– Pamiętasz, jak ci mówiłam, że z mężem rozeszliśmy się przez jego problemy? – zapytała, kiedy wyjaśniłam jej, jak przedstawia się sytuacja.

– Tak – potwierdziłam.

– Nie wspomniałam, o jakie problemy chodzi – dodała Ala. – Więc słuchaj, on miał kłopot z hazardem.

– Serio? – dobrze wiedziałam, co za sekundę usłyszę.

– Myślę, że twój mąż jest uzależniony – zmartwiła się przyjaciółka. – Koniecznie z nim porozmawiaj.

Przypomniało mi się, że dawniej Staszek miał zapędy do pokera, teraz lubił loterie i internetowe zakłady. Twierdził, że obstawia okazjonalnie. Nie miałam powodu, żeby mu nie wierzyć, aczkolwiek nie omieszkałam go o to zapytać.

– Jeżeli coś jest nie tak, możesz mi o tym powiedzieć – starałam się zachęcić go do zwierzeń.

– Przecież już ci mówiłem, że nic się nie dzieje – obruszył się i wyszedł z pokoju.

– Staszek, nie wygłupiaj się…

Nie dało rady do niego dotrzeć – błagałam, groziłam i nic, aż któregoś dnia zastałam go zapłakanego w kuchni. Poprzedniego wieczoru uciekł do kasyna. Zdążyłam przywyknąć do tych eskapad, więc położyłam się spać. Nie było sensu na niego czekać. Około piątej obudziło mnie pragnienie. Udałam się po wodę. Przy kuchennym stole zastałam płaczącego Staszka. Nawet nie musiałam prosić go to, żeby się odezwał.

– Przepraszam, kochanie, bardzo cię przepraszam – był załamany. – Mam potworne długi i nie wiem, co robić.

Przytuliłam się do niego, a on po prostu wyrzucił z siebie gniew, złość, wstyd i wstręt do siebie. Skontaktowałam go z Alą, żeby usłyszał historię jej męża. Poskutkowało to tym, że postanowił pójść na terapię. Obiecałam, że pomogę mu przez to przejść i będę wspierać go najlepiej, jak potrafię.

Nauczyłam się nie oceniać ludzi po pozorach

Cieszę się, że nie cisnęłam Staszkowi w twarz pozwem rozwodowym i awanturą o kochankę, której nigdy nie było. Nie przypuszczałam, że coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się rozrywkowe i niewinne, jest w stanie zniszczyć człowieka.

Gdybym była mniej zapatrzona w siebie, niewątpliwie szybciej bym się zorientowała, że mój mąż ma kłopoty. Nauczyłam się, że ocenianie książki po okładce jest niewłaściwe i krzywdzące. Od tamtej przełomowej chwili minęło pół roku. Staszek w dalszym ciągu uczestniczy w zajęciach terapeutycznych, które przywróciły mu chęć do życia. Dokłada wszelakich starań, żeby wynagrodzić mi to, jak bardzo zaniedbał firmę, a przy okazji również mnie.

Między nami układa się coraz lepiej. Czuję się tak, jakbym poznawała mojego męża totalnie od nowa – to piękne doświadczenie. Niewykluczone, że potrzebowaliśmy solidnego wstrząsu, żeby powrócić na właściwe tory. Ja zaś wreszcie znalazłam czas, żeby udać się na zajęcia jogi – ku wielkiej radości Ali. Prowadzenie biznesu przestało być kulą u nogi i ponownie zaczęło sprawiać radość.

Czytaj także:
„Okłamywałam Janka, że chcę mieć dziecko, a pokątnie brałam tabletki. Nie będę babrać się w pieluchach, bo on tak chce”
„W urzędzie zostałam zmieszana z błotem, bo żyję z zasiłków. Państwo daje, to tylko głupi nie korzysta”
„Dla marynarza przeprowadziłam się na drugi koniec Polski. Miał dziewczynę w każdym porcie, a żonę w domu”

Redakcja poleca

REKLAMA