W małżeństwie było nawet nieźle, ale tylko na początku. Lubiłam Jeremiego. Dobrze mi się z nim gadało. Mieliśmy wiele wspólnych tematów, kończyliśmy przecież te same studia. Znajome twierdziły, że taka ładna, zgodna z nas para. I rzeczywiście - nigdy przedtem nawet się nie pokłóciliśmy. On wydawał mi się bardzo rozsądny, spokojny i zdecydowany, więc czułam się przy nim pewnie, wiedząc, że nie wykręci nagle żadnego numeru.
Zaczęło mi się nudzić
Po pół roku od ślubu uznałam jednak, że nie lubię go na tyle, żeby chciało mi się z nim mieszkać. I to dwadzieścia cztery godziny na dobę. Z czasem, jak wiadomo, wszystko powszednieje. Ja nie mogłam już więc nawet patrzeć na jego twarz, wiecznie zresztą skrzywioną w grymasie zapowiadającym skrajne niezadowolenie. On też wydawał się znudzony. No, ale czego mogłam wymagać, skoro sama powoli nie wytrzymywałam?
W dodatku jako mąż okazał się strasznie zasadniczy. Wszystko musiało zawsze iść zgodnie z jego planem, bo jeśli nie szło, robił się marudny i nerwowy. W dodatku nie znosił dzieci. Zawsze się wkurzał, gdy wpadała do nas moja siostra, Luiza, razem z córeczkami.
– Wrzeszczą tylko i wrzeszczą – mruczał potem do mnie, gdy rodzina już wyjechała. – Nawet żadnego pożytku z nich.
– To tylko dzieci – przekonywałam.
– I na co one komu? – zauważył, wyraźnie zirytowany tym, że nasza rozmowa niepotrzebnie się przedłuża.
Widząc jego minę, postanowiłam nie komentować. To i tak nie miałoby sensu.
Erwin był tak inny
Erwin zjawił się w moim życiu zupełnie niespodziewanie. Wpadliśmy na siebie w parku, dokładnie wtedy, gdy ja, jak co rano, uprawiałam jogging. Najpierw zaproponował, że pobiegamy razem, a z czasem zaczął się dopytywać, czy lubię spacery. Kto ich nie lubił? Fakt jednak, że nie miałam z kim na nie chodzić.
Oczywiście, Erwin od razu znalazł dla mnie czas. Miał romantyczną naturę, która mi pasowała. Oglądaliśmy wspólne zachody słońca, spacerowaliśmy po pustych parkowych alejkach, a czasem wybieraliśmy się też na miejscowe lody. Wszystko to działo się pod nosem Jeremiego, nie sądziłam jednak, by miał się czegokolwiek domyślić. On był tak zapatrzony w swoich znajomych i w to, co robił, że na mnie nieomal nie zwracał uwagi.
Raz mąż, raz kochanek
Uwielbiałam romantyczne wypady z Erwinem. Wspólne kolacje, które sam zresztą przygotowywał, stanowiły ulubiony punkt mojego dnia. Naturalnie, nie każdego, ale kiedy już się do niego wybierałam, nie mogłam się ich wprost doczekać. Mężowi wmawiałam, że mam ważne spotkania biznesowe i oczywiście dziwnym trafem wszyscy moi klienci chcieli się umawiać akurat na wieczór. Mimo to, Jeremi nic nie podejrzewał. Nie sądziłam, by w ogóle chociaż przemknęło mu kiedyś przez myśl, że mogłabym go zdradzać.
A rzeczywiście uwielbiałam figlować w łóżku z Erwinem. Z Jeremim też było całkiem w porządku, tylko że on zwykle nie miał czasu. W każdym razie rozkwitałam, świetnie bawiąc się i z jednym, i z drugim.
Mimo silnej słabości do Erwina nie zamierzałam rozstawać się z mężem. Ten układ mi się podobał. Było mi wygodnie, bo Jeremi sporo zarabiał, dzięki czemu nie musiałam aż tyle pracować. To z kolei sprawiało, że miałam więcej czasu dla siebie i dla kochanka. Miałam nadzieję, że taki stan rzeczy potrwa jeszcze przez miesiące i lata, jednak wiadomo, że w życiu nie można mieć wszystkiego.
A jednak to nie przeziębienie
Od pewnego czasu czułam się gorzej. Miałam uderzenia gorąca, zbierało mi się na mdłości i nie potrafiłam się na niczym skupić. Z początku myślałam, że to zwykłe przeziębienie. Kiedy jednak nie pojawiły się żadne inne objawy, które mogłyby pozwolić z niezachwianą pewnością stwierdzić, że tylko się trochę przeziębiłam, uznałam, że warto dla świętego spokoju sprawdzić także inną możliwą opcję.
Z zakupem testu ciążowego ociągałam się tylko trochę. Zwykle się zabezpieczałam, więc nie sądziłam, że będę mieć aż takiego pecha. Wykonałam go bez większej refleksji, przekonana, że muszę szukać przyczyny swoich dolegliwości gdzie indziej. Uznałam, że może trzeba zrobić jakieś badanie krwi, choć byłam też skłonna zrzucić to na karb zmęczenia.
Sprawdziłam test i zamarłam. Jestem w ciąży, ale nie wiem z kim. Erwin pewnie by się ucieszył, ale Jeremi? On nawet o dzieciach nie chciał słyszeć. Jak miałam teraz ustalić, który z nich jest ojcem? Życiowo było mi bliżej do Erwina, ale Jeremi zapewniał mi całkiem niezły byt.
Zupełnie nie wiedziałam, co robić. Komu powiedzieć i gdzie szukać wsparcia. Jedno wiedziałam na pewno – któryś z tych dwóch mężczyzn był też ojcem mojego dziecka. Czy jednak warto było dociekać?
Nie wiedziałam, co dalej
Ostatecznie zdecydowałam się powiedzieć Erwinowi. Mój kochanek z jednej strony ucieszył się, że będę miała dziecko, z drugiej wstąpiła w niego niepewność, bo przecież równie dobrze to Jeremi mógł być ojcem. Mimo wszystko zapowiedział, że bez względu na wszystko, będzie mnie wspierał. Choć przyznał też, że jeśli zdecyduję się go zostawić, postara się to zrozumieć. Nie obiecywał ponadto, że będzie wówczas nadal utrzymywał ze mną kontakty.
Jakaś mała część mnie miała nadzieję, że to właśnie Erwin okaże się ojcem. To jednak nie zmieniało faktu, że kompletnie nie wiedziałam, co począć. Byłam pewna, że Jeremi zostawi mnie bez względu na wynik testu na ojcostwo. Bo dziecka zdecydowanie nie zamierzałam oddać, niezależnie od jego śmiesznych poglądów. Innego faceta mogłabym jeszcze próbować przekonać do zmiany zdania, liczyć, że ten maluch w moim brzuchu jakoś go poruszy, ale nie mojego męża. On krzywił się na samo wspomnienie dzieci. Kiedyś nawet powiedział mi otwarcie, że gdybym zaszła w ciążę, to byłby dla nas koniec. Dlatego tak bardzo naciskał, żebyśmy się zabezpieczali.
Chciałam wiedzieć, kto jest ojcem
Oczekiwania na wyniki testu ciągnęły się w nieskończoność. Nie mogłam wtedy za bardzo jeść, miałam problemy ze snem, nie potrafiłam sobie też znaleźć miejsca w domu. Ograniczyłam znacznie wyjścia i spotkania z Erwinem, pisaliśmy tylko SMS-y. Stałam się też cichsza w domu, ale tego mój mąż także nie zauważył. Na szczęście, każdy czas oczekiwania kiedyś się kończy. I w tym przypadku wreszcie nadszedł przełom.
Ojcem okazał się Erwin. Tak zresztą na początku nieśmiało podejrzewałam, bo to z nim sypiałam znacznie częściej. Kiedy się dowiedział, szalał ze szczęścia. Nawet przez moment nie pomyślał o tym, co będzie, jeśli nie zechcę odejść od męża i wychowywać z nim maleństwa. Patrząc w jego roześmiane, pełne szczerej radości oczy, nie potrafiłam sobie wyobrazić, żeby moje dziecko miało innego ojca. Zdecydowanie nie chciałam dla niego Jeremiego, który nie zamierzał bawić się w rodzinę.
Choć było mi ciężko, rozstałam się z mężem. Wytłumaczyłam mu, że kogoś poznałam i że chcę mieć z nim dzieci. Wściekł się wtedy. Mówił, że oszukałam go, twierdząc, że nie zależy mi na byciu matką i że zmarnował ze mną tyle lat, chociaż mógł od razu związać się z jakąś rozsądną kobietą.
Nie wiem, w jaki sposób, ale zdobył dowody na to, że go zdradzałam. Z tego powodu zostałam zupełnie bez niczego, bo rozwód odbył się wyłącznie z mojej winy.
Mimo to nie mam żalu do Jeremiego. Dla niego zawsze najważniejsze były kwestie formalne i pieniądze. Tymczasem ja w końcu znalazłam prawdziwą miłość. Razem z Erwinem planujemy więc teraz naszą przyszłość. Póki co mieszkamy w jego kawalerce, ale już wkrótce mamy starać się o większe mieszkanie, w którym byłoby nam wygodniej z maluchem.
Najbardziej wzruszyło mnie jednak to, co Erwin powiedział, gdy leżeliśmy pewnego wieczora obok siebie:
–Tak naprawdę nie miałoby znaczenia, czyje to dziecko, Irma. W razie czego i tak kochałbym je jak swoje.
Nawet jeśli tylko tak mu się powiedziało, w tamtej chwili pokochałam go mocniej niż kiedykolwiek.
Czytaj także: „Przekonałem się, że w zranionej kochance budzi się nieobliczalna harpia. Paulina wplątała w zemstę tabun koleżanek”
„Pracę traktowałam jak drugi dom i to był błąd. Gdy byłam w potrzebie, mój szef wyrzucił mnie za drzwi”
„Zdradziłam męża z kochankiem z pracy. Negocjacje z przystojnym kontrahentem zakończyłam z kontraktem i brzuchem”