„Wziąłem nielegalnie drugi ślub, chociaż się nie rozwiodłem. Chciałem zrobić ją na kasę”

Wziąłem drugi ślub bez rozwodu fot. Adobe Stock, suebsiri
Słyszałem o rekordzistach, którzy żenili się z kim chcieli, a prawda nie wyszła na jaw aż do ich zejścia z tego padołu, kiedy to wszystkie żony spotkały się na cmentarzu i za łby wzięły. Dlaczego więc mnie miało się nie udać?
/ 18.12.2021 13:15
Wziąłem drugi ślub bez rozwodu fot. Adobe Stock, suebsiri

Dobrze nam było razem z Marylką. Ale z Izabelą też miło. Okazuje się jednak, że nie tak łatwo zmienić żonę na inną.

Czy pierwsze młodzieńcze uczucie może zniszczyć człowiekowi życie? Z Marylką poszedłem do ołtarza, bo ją kochałem jak wariat i chciałem być tylko z nią.

Ale czas płynie, krew nie woda, a ja kocham kobiety

Z ręką na sercu, uwielbiam. Nie jestem interesowny, nie oglądam się za majątkiem, tylko szukam ciepła, miłości i spokojnej przystani, do której mógłbym zawinąć. A prośba ukochanej jest dla mnie rozkazem, dlatego nie mogłem odmówić Izabeli, kiedy nastawała na ślub.

Widać potrzebny jej był, chociaż zawsze mnie dziwiło, co kobiety widzą w tym cyrku z welonem, drużbami i limuzynami wynajętymi za grube pieniądze. Ja tam wolałbym bez rozgłosu, a najlepiej bez ślubu. Ale mus, to mus, czasem mężczyzna musi podjąć niewygodną decyzję. Izabelka zasłużyła na to.

Ciężko dziewczyna pracowała, cały dzień na nogach a wieczorami jeszcze robiła firmowe rachunki, choć w tym ostatnim czasem ją wyręczałem. Prowadzenie własnego zakładu fryzjerskiego to nie przelewki, Izabela nieraz na twarz padała po powrocie do domu. Potrzebowała, żeby ktoś się nią zajął.

Od tego miała mnie. Czekałem na moją boginię, drinka podałem lub herbatę, co tam chciała, a i zmęczone nóżki potrafiłem wymasować, jak nikt inny. Dobrze ze mną miała, nie mogła narzekać. Ale zachciało jej się małżonką zostać, więc musiałem coś z tym zrobić…

Żeby wziąć ślub, musiałem się najpierw rozwieść

Poszedłem na bazar, pochodziłem między stoiskami lokalnych biznesmenów, aż natknąłem się na właściwą osobę.

– Papiery rozwodowe – powiedziałem w przestrzeń półgłosem.

Chłopak, którego namierzyłem, ruszył przed siebie, nie zwracając na mnie uwagi. Poszedłem za nim, śmiejąc się w duchu z jego zachowania rodem ze szpiegowskiego filmu. Tam, gdzie poprzednio mieszkałem, takie proste sprawy załatwiało się bez nadmiernej krępacji, w świetle dnia, i jakoś nikt z tego powodu nie poszedł garować.

Za dobre dokumenty trzeba dobrze zapłacić, ale nie pożałowałem. Przygotowując się do małżeństwa z Izabelką, popytałem trochę kogo trzeba, pochodziłem po internecie. Wyszło mi, że owszem, składając dokumenty w USC, mogę nie wspominać o ślubie z Marylką, ale ten numer jest ograny i ma krótkie nogi.

Dlaczego? Bo wszystko jest zapisane w ewidencji ludności. Wystarczy guzik wcisnąć i hop! Wyskakują na ekranie wszystkie dane: kto z kim i kiedy. Psy namierzą podwójny ślub i kłopot gotowy. Co innego, jak do świeckiego sakramentu przystępuje rozwodnik, wtedy trudniej się połapać.

Słyszałem o rekordzistach, którzy żenili się z kim chcieli, a prawda nie wyszła na jaw aż do ich zejścia z tego padołu, kiedy to wszystkie żony spotkały się na cmentarzu i za łby wzięły. Papiery załatwiłem, orzeczenie sądu o rozpadzie małżeństwa mojego i Marylki, bez orzekania o winie.

Pierwsza klasa wykonanie, o ile znam się na czymkolwiek

Urzędniczka w USC nawet okiem nie mrugnęła, mogliśmy z Izabelką wybrać termin. Wzięliśmy pierwszą wolną sobotę. Ślub był elegancki, pierwszy raz w takiej pompie uczestniczyłem, bo jak żeniliśmy się z Marylką, to żadne z nas groszem nie śmierdziało, z miłości sobie ślubowaliśmy, na szybko, to o elegancję jakoś nie szło zadbać.

Izabelka miała jednak inne wymagania. Wszystko zaplanowała, nawet ubranie mi kupiła, nie żaden garnitur ślubniak, ale prawdziwy frak! Wyszedłem na zdjęciach obłędnie, a nawet zbyt dobrze. Zapraszając Mariana, jedyną osobę łączącą mnie z przeszłością, nie mogłem przewidzieć, że palant będzie je pokazywał na prawo i lewo.

Dziś żałuję, ale wtedy nie wyobrażałem sobie kogo innego w roli świadka. Marian jest moim najlepszym przyjacielem, nie mamy przed sobą sekretów. Jasne, że wiedział o Marylce, ale byłem pewien jego dyskrecji. I nie zawiodłem się, nie wypaplał o ślubie z Izabelką, zapomniałem mu jednak wbić do głowy, żeby nikomu ze starej wiary nie pokazywał zdjęć.

Cykał je komórką bez opamiętania, nawet film nakręcił.

No i stało się

Wysłał kilka fotek znajomym, a ci posłali dalej. Najbardziej zaskoczona musiała być Marylka, do której w końcu dotarł kompromitujący materiał zdjęciowy. A że dziewczyna ma więcej rozumu niż Marian, postanowiła się ze mną skontaktować.

– Cześć, kochanie, kopę lat – usłyszałem w słuchawce niegdyś tak kochany głos.

Zatkało mnie. Zacząłem kombinować, jak wybrnąć z bagna, w którym, jak się zdaje, tkwiłem po uszy.

– Nie bój się, ja żalu do ciebie nie mam, chociaż uważam, że głupio wyszło. Żebym od obcych ludzi dowiadywała się, że życie sobie od nowa układasz? W jakiej sytuacji mnie postawiłeś?

Marylka nic się nie zmieniła. Nigdy nie była drobiazgowa, nabrałem nadziei na polubowne załatwienie sprawy. Jeszcze wszystko można wyprostować. Marylka była fajną dziewczyną, za dawnych czasów niejeden numer razem wykręciliśmy…

– Rozwód? Po co ci on? – zdziwiła się moja pierwsza żona. – Nie jestem pewna, czy tego chcę. Bo co z tego będę miała?

Zrozumiałem, że wolność będzie trochę kosztowała, ale musiałem się trochę potargować, dla zasady. Niech wie, że pieniądze nie spadają z nieba.

– Słonko, źle trafiłaś – zaśmiałem się w słuchawkę. – Cienko u mnie z kasą, nic nie odłożyłem, jedne portki mam na sobie i to wszystko.

– Wiem, znam cię, nigdy nie byłeś zbytnio pracowity, za to umiałeś wykombinować coś z niczego.

– To znaczy? – wyostrzyłem uwagę.

Marylka przechodziła do rzeczy.

– Słyszałam, że dobrze trafiłeś. Twoja nielegalna żona prowadzi salon fryzjerski i ma kasy jak lodu.

– Nie powiedziałbym, masz złe informacje – w duchu obiecałem sobie, że ukręcę Marianowi łeb.

– I pewnie wolałaby, żeby klientki nie dowiedziały się, że jej świeżo poślubiony mąż poszedł siedzieć za bigamię – Marylka mówiła dalej, niczym niezrażona.

– Nie zrobiłabyś tego!

– Kto wie? Jeśli będziesz robił trudności, to będę zmuszona dochodzić swoich praw. Jestem twoją żoną! Jedyną i prawowitą.

– Dobra, mów czego chcesz? – zrozumiałem, że muszę negocjować.

– Nie bój się, nie puszczę z torbami twojej Izabelki, nic do niej nie mam. Coś wymyślimy, zawsze umieliśmy się dogadać. Pamiętasz? Nieźle się rozumieliśmy, kto by pomyślał, że będę musiała oglądać twoje szczęście z inną.

Nie chciałem tego, ale cóż…

Stara miłość nie rdzewieje. W głosie Marylki nie było urazy. Mimowolnie uśmiechnąłem się do wspomnień. Młodzieńczej miłości nie można zapomnieć, tak jak nie można wyprzeć się własnego życia. Właściwie, dlaczego się rozstaliśmy? Zostawiła mnie. Nie, wolałem tego nie pamiętać.

– Dobrze, mała – powiedziałem z czułością. – Przeleję ci przy okazji, ile chcesz, tylko podaj numer konta.

– Ona podała ci hasło do internetowej bankowości? – zdumiała się szczerze Marylka.

– Tylko do firmowego konta, czasem jej pomagam w księgowości.

– Wolałabym dostać kasę do ręki, nie lubię zostawiać śladów – Marylkę trudno było przechytrzyć i za to też ją lubiłem.

– To przyjadę do ciebie. Chyba trochę się za tobą stęskniłem, czekaj na mnie.

– Czaruś! – Marylka parsknęła wdzięcznie w słuchawkę, a następnie rozłączyła się.

Przelałem trochę pieniędzy na świeżo utworzone konto, wybrałem gotówkę z bankomatu i umówiłem się z Marylką. Od razu ją poznałem, nic się nie zmieniła. Mówią, że pierwsza miłość jest najważniejsza, w naszym wypadku na pewno tak było. Trzy razy obracałem, dowożąc Marylce kolejne opłaty za święty spokój i można wierzyć lub nie, każde spotkanie przypominało mi o dawnych uczuciach.

Trzymałem się dzielnie, miałem dobre życie u boku Izabelki, nie zamierzałem go poświęcać. Gdyby można było cofnąć czas, nie pozwoliłbym Marylce odejść, ale teraz było już dla nas za późno.

– Nieprawda, głuptasie, na miłość nigdy nie jest za późno – szeptała Marylka. – Zostań ze mną.

Chętnie bym to zrobił, ale przecież miałem żonę.

– Żona to ja! – wściekła się Marylka. – A tobie należy się połowa majątku tej fryzjerki. Jak para się rozstaje, to dzielą się kasą, nie?

Rozumowanie było pokrętne, w stylu Marylki, ale bardzo do mnie przemówiło. W końcu coś mi się należało na odchodne. Wróciłem do drugiej żony i dokonałem dżentelmeńskiego podziału majątku. Nie jestem pazerny, nie wyczyściłem konta, nie tknąłem biżuterii.

Wziąłem tylko połowę gotówki, licząc na to, że Izabelka szybko sobie odbije stratę. Niestety, nie doceniłem siły zranionych uczuć kobiety.

Izabelka poszła na policję

Namierzyli mnie od jednego kliknięcia, tylko trudniej było im mnie znaleźć. Ale i z tym dali sobie radę. Marylka napisała dwa listy do zakładu karnego, ale ani razu nie przyjechała na widzenie. Nie miałem do niej pretensji, to nie jest miejsce dla kobiety. Niedługo wychodzę, obiecała, że będzie czekać pod bramą. Mam nadzieję, że dotrzyma słowa, przecież ciągle jest moją żoną.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA