Miał nienaganne maniery i był nieprzeciętnie inteligentny. A do tego świata poza mną nie widział. Niemal ideał. Wydawał się najlepszym kandydatem na męża. A ja? No cóż. Owszem, lubiłam go i szanowałam, ceniłam za wiele zalet, które niewątpliwie posiadał, lecz nie byłam w nim zakochana.
Zresztą nigdy nie byłam zakochana
Nie licząc drobnych miłostek i zauroczeń, które zdarzyły mi się, gdy byłam jeszcze licealistką, tak naprawdę nie wiedziałam, czym jest uczucie, dla którego zdolni jesteśmy do największych poświęceń.
Ale nie byłam już nastolatką, skończyłam 32 lata i, jak twierdziła mama, czas naglił. Ja natomiast czułam się wciąż młoda i nie miałam zbyt wielkiej ochoty być z kimkolwiek. Uległam jednak presji rodziny. W zasadzie powinno mi być wszystko jedno, za kogo wyjdę, jednak uważałam, że jeśli wychodzę za mąż bez miłości, niech to będzie ktoś, dla kogo warto uczynić ten krok. Dla Andrzeja było warto, więc ustaliliśmy datę ślubu.
Potem zamieszkaliśmy w jego mieszkaniu. Mąż cały w skowronkach, ja nieustannie uśmiechnięta, by nie dostrzegł, że nie bawię się tak dobrze jak on, i trochę zdziwiona, że znając go od wielu lat, czułam się tak, jakbym go poznała dopiero w dniu ślubu. Starałam się przyzwyczaić do jego stałej obecności.
Myśląc poważnie o naszym związku, postanowiłam, że zrobię wszystko, aby nasze małżeństwo było udane.
Mąż wśród znajomych uchodził za ideał
– Wiesz, Aśka, ty to masz szczęście. Ten facet to po prostu zakochany w tobie anioł – mówiła Lena, moja najlepsza przyjaciółka. – Tak się o ciebie troszczy. No i te prezenty…
Przyjaciółka miała rację, ale mnie wciąż czegoś brakowało. Odrobiny szaleństwa, spontaniczności i… wielkiej namiętności. Nie kochałam męża. To on mnie kochał, więc jego miłość musiała wystarczyć nam za dwoje. Ja go tylko lubiłam, szanowałam i podziwiałam.
Przeżyliśmy razem cztery lata. Z upływem czasu powoli przywiązywałam się do niego, może w rewanżu za jego dobroć i czułość zaczęłam robić plany na przyszłość. Chciałam stworzyć dom, w którym oboje bylibyśmy szczęśliwi. Pomyślałam więc o dzieciach.
I wtedy spadło na mnie prawdziwe uczucie… Spotkałam mężczyznę i natychmiast wiedziałam, że to on jest sensem mojego istnienia, że poza nim nic się nie liczy, że moje życie zaczęło się dopiero teraz. Rafał był piękny i czarujący, wszystko we mnie wyrywało się ku niemu, a to, czym dotąd żyłam, przestało mieć dla mnie znaczenie.
Ta miłość przyszła za późno, ale przyszła i zburzyła mój świat. Nie przejmowałam się jednak tym, bo czułam się teraz szczęśliwa. Byłam nieprzytomnie zakochana w Rafale. Gdy jego piękne, błękitne oczy patrzyły na mnie z czułością, a jego usta szeptały słowa, od których aż kręciło mi się w głowie, wówczas świat wokół nas nie istniał. Miałam wrażenie, że wirujemy w upojnym, grzesznym tańcu, a nasz bal nigdy się nie skończy. Pierwszy raz w życiu tak się czułam i marzyłam, żeby ten stan trwał wiecznie.
Bardzo się starałam, lecz nie potrafiłam ukryć przed mężem tego, co się ze mną działo. Wszystko zaczęło mnie w nim drażnić, a najbardziej ta jego opiekuńczość i troska o mnie. Czułam się osaczona, chciałam więcej swobody, a tak naprawdę chciałam, żeby dał mi święty spokój. Jednocześnie miałam wyrzuty sumienia, bo wiedziałam, że go ranię i że przeze mnie cierpi, gdyż domyśla się, co dzieje się z naszym życiem.
Powinnam mu wówczas o wszystkim powiedzieć, lecz wciąż brakowało mi odwagi. Liczyłam na to, że mąż pierwszy zapyta, co się wydarzyło. Lecz on milczał, o nic nie pytał, nie żądał wyjaśnień, cierpliwie czekał.
3 miesiące później obudziłam się z pięknego snu
Rafał porzucił mnie tak nagle, jak się pojawił. To był cios, który mnie załamał i odebrał chęć do życia. Byłam zrozpaczona i nieszczęśliwa. Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego mnie porzucił? Przecież mówił, że jestem jego różą – najpiękniejszym kwiatem w jego życiu.
Długo nie chciałam przyjąć do wiadomości, że Rafał był tylko zwyczajnym podrywaczem, który – wykorzystując swą urodę – potrafił zawrócić w głowie każdej kobiecie. Zabawił się moim kosztem, a gdy mu się znudziłam, zniknął z mojego życia bez słowa.
W końcu to zrozumiałam. A potem nie mogłam sobie wybaczyć, że odurzona miłością nie widziałam jego gry, że nie dostrzegłam niczego, co mogłoby rzucić choć cień wątpliwości na szczerość jego uczuć.
Miłość do niego przeleciała nad moim życiem jak huragan i zostawiła tylko zgliszcza. Postanowiłam wówczas powiedzieć o wszystkim mężowi, zwrócić mu wolność – uznałam, że to odpowiedni moment na rozwód. Kiedy zaczęłam mówić, przerwał mi i mocno przytulił do siebie.
– Wiem, że nie jestem mężczyzną twoich marzeń, ale kocham cię. Chcę, żebyś wiedziała, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zgodzę się na wszystko, co postanowisz, jednak proszę cię, nie spieszmy się, poczekajmy trochę, niech opadną emocje.
Zapamiętałam tamtą chwilę, jego twarz pełną smutku i czułość, z jaką mnie tulił. Mąż wybaczył mi zdradę i wszystkie przykrości, które mu sprawiłam. Miał dla mnie wiele współczucia, bo wiedział, co znaczy kochać nad życie. Gdy ja niewyobrażalnie cierpiałam, był dla mnie jedyną ostoją i pociechą.
Okazał wielkoduszność i serce
Pomógł mi przetrwać najgorszy czas, kiedy czułam się zdradzona i oszukana, mimo że on też tak się czuł. Zdradzony i oszukany. Lecz jego uczucie do mnie – tak czyste i szlachetne – pomogło nam obojgu przejść przez tę pułapkę losu. Dzięki mężowi nasze małżeństwo przetrwało.
Długo nie mogłam zapomnieć o Rafale, a gdy mi się to wreszcie udało, wiedziałam, że jestem nie lada szczęściarą, bo dzielę życie z wyjątkowym człowiekiem, najlepszym na świecie. Ujrzałam w nim przyjaciela zdolnego wybaczyć zdradę i zaufać mi jeszcze raz.
I wtedy pokochałam go naprawdę. Nie tą miłością szaloną, zmysłową. Moja miłość do męża jest spokojna, pełna przyjaźni, przywiązania i zaufania. Przygoda z Rafałem uświadomiła mi, że można kochać na wiele sposobów. Nie marzę już o wielkiej namiętności, teraz jestem szczęśliwa z mężem i chcę z nim przeżyć resztę mojego życia.
Czytaj także:
„Ojciec ze smętnego wdowca, zamienił się w napalonego kobieciarza. Stwierdził, że na starość może sobie poużywać życia”
„Mój syn to tyran. Zabrania 16-letniej córce się malować i spotykać z kolegami! Nie rozumie, że ona nie jest już dzieckiem?”
„Matka chciała, żebym rozwiązywała… jej problemy łóżkowe z ojcem! Kiedy odmówiłam, obraziła się i nazwała mnie egoistką”