„Wyszłam za buca, który myśli, że jest pępkiem świata. Każdy dzień na tym łez padole przysłaniają mi myśli o rozwodzie”

rozczarowana kobieta.png fot. Adobe Stock, Africa Studio
„– Jesteś po prostu ordynarny! Przy jedzeniu zachowujesz się gorzej niż prosiak! Ciągle te twoje beknięcia, siorbanie! A najbardziej denerwuje mnie wiesz co? No wiesz? – spytałam ze złością. – Słucham, powiedz mi. – Te twoje przemądrzałe gadki, jakbyś był jakimś profesorem!”.
/ 21.11.2024 20:00
rozczarowana kobieta.png fot. Adobe Stock, Africa Studio

Mój mąż Jacek siedział przy stole, całkowicie pochłonięty jedzeniem jajka na śniadanie. Chociaż nasze małżeństwo jest udane, te poranne posiłki i sposób, w jaki je pochłania, potrafią mnie naprawdę zdenerwować. Wolałam wpatrywać się w swoje śniadanie niż patrzeć na niego.

Mąż mnie nie słuchał

– Słuchaj, mama pojawiła się w moim śnie tej nocy.

– Naprawdę? – wymamrotał, starannie przeżuwając każdy kęs.

– Mhm, przyśniła mi się... Trzymała w rękach tamborek...

– Co trzymała? – wtrącił Jacek.

– Tamborek. Na pewno wiesz, o czym mówię.

– Znam Tymbark, wiem co to taboret i topór... ale nie mam zielonego pojęcia, o jakim... no, przedmiocie wspominasz...

– Sprzęt do robienia haftów nazywa się tamborek. Trzeba na nim rozpiąć materiał, który chcemy haftować. Jest okrągły, w środku pusty.

– Kompletnie nie wiem, o czym mówisz. Ale co było dalej z tym tamborkiem?

– W sumie nic wielkiego. Robiła na nim jakieś okrągłe wzory w kolorach. Takie jak piłki, czerwone i niebieskie. A potem nagle wbiła we mnie wzrok...

– A, już kojarzę! – ucieszył się – A pamiętasz moje pierwsze odwiedziny u was w domu? Jak ona wtedy na mnie popatrzyła! Rany! Strasznie się przeraziłem. Przynajmniej twój ojciec był milszy. Gdzie podziałaś ketchup?

– Po ci ketchup?

– Do parówek przecież.

Gdy to mówił, oblizał usta w ten swój obrzydliwy sposób.

– Pójdę po niego do kuchni.

– Przynieś też tego pleśniowego sera. Coś jeszcze bym zjadł...

– To wszystko?

– Nie... Właściwie to zrób mi jeszcze herbatę!

Nie chciało mi się z nim gadać

Nasz czajnik pewnie by mnie potępił wzrokiem, gdyby tylko miał taką możliwość. W końcu nie obeszłam się z nim zbyt delikatnie.

– Proszę bardzo – postawiłam przed Jackiem kubek gorącej herbaty, a obok położyłam talerz z serem i butelkę ketchupu.

– Mniam. Wielkie dzięki. A powiedz, coś więcej się wydarzyło w tym śnie?

– Nie, nic szczególnego. Mama tylko wspomniała: "uważaj na lewą stronę, pamiętaj".

– I to wszystko? Bo ja to dopiero mam ciekawe sny. Weź na przykład wczorajszy...

Ty się zajmij jedzeniem, a ja idę posprzątać – przerwałam mu, bo nie miałam najmniejszej ochoty tego słuchać.

Odkręciłam wodę i zaczęłam myć talerze. Chciałam, żeby szum wody choć trochę przytłumił niekończący się monolog mojego męża, który nie umiał ani przez moment skupić się na tym, co do niego mówię. Non stop opowiadał o sobie, jakby świat obracał się tylko wokół jego osoby. Mam go czasem serdecznie dość, mimo że w głębi serca naprawdę go kocham.

Lubił ze mnie kpić

Ten sen był wyjątkowy. Zwykle nie zostaje mi w pamięci nic ze snów, co najwyżej jakieś niewyraźne urywki czy przypadkowe scenki. Ale nie tym razem. Mama pojawiła się tak wyraziście, że do teraz słyszę jej słowa. Zastanawiam się, czy przypadkiem wciąż nie jest blisko mnie? Może jest gdzieś w pobliżu, widzi wszystko, co się wydarzyło i próbuje się ze mną skontaktować? W końcu nikt nie może być pewien, że to niemożliwe.

– Bzdury – stwierdził małżonek, wnosząc talerze do kuchni.

– Niby czemu tak uważasz? Z jakiego powodu twierdzisz, że dusze nie istnieją i że wszystko po prostu przepada? Przecież istnieją na to dowody...

– Wymyślone historie, nic więcej. Nauka to potwierdza.

– Ciekawi mnie, w jaki sposób można coś takiego udowodnić naukowo.

– No dobra, możesz wierzyć, w co tylko chcesz. A wiesz co? Jak następnym razem zobaczysz matkę we śnie, to koniecznie spytaj o liczby do lotto! Przynajmniej będzie jakiś konkretny pożytek z twojej mamy!

Nie wytrzymałam nerwowo

Złość zaczęła we mnie narastać.

– A wiesz? Jesteś po prostu ordynarny! Zarówno ty, jak i twoi krewni: wiecznie niemili i bez kultury... Przy jedzeniu zachowujesz się gorzej niż prosiak! Ciągle te twoje beknięcia, siorbanie i muszę wciąż sprzątać twój bałagan oraz prać te twoje przepocone ubrania! A najbardziej denerwuje mnie wiesz co? No wiesz?

– Słucham, powiedz mi.

– Te twoje przemądrzałe gadki, jakbyś był jakimś profesorem! Skoro masz taki wielki rozum, to czemu tylko jesteś jakimś marnym menedżerem! Dlaczego nie zostałeś dyrektorem, albo od razu prezydentem czy może premierem? Co? Odpowiedz mi teraz!

– Wiesz co, nie spodziewałem się, że tak na to spojrzysz, ale wyjaśnię ci swój punkt widzenia. Po prostu mądry człowiek długo tam nie wytrzyma. Od razu go zjedzą żywcem. No i można stamtąd boleśnie wylecieć na pysk. A tutaj, gdzie teraz pracuję, jest zupełnie inaczej. Czuję się tu bezpiecznie. To właśnie takie miejsce, gdzie inteligentni ludzie mogą się odnaleźć.

– Inteligentni! Czyli tacy jak ty, tak?

– No jasne. Słuchaj, masz może tabletki na zgagę? Strasznie mnie piecze w przełyku.

– Poszukaj w drugiej szufladzie. Weź sobie sam, do cholery.

– A swoją drogą, niezłe były te dowcipy w tym wczorajszym filmie, co? Najbardziej rozwalił mnie ten wąsaty nieboszczyk, kojarzysz kto to był?

Nawet kłótnie były dziwne

Zamknęłam się w łazience, żeby popłakać. Tak czasem potrzebuję. To pomaga mi się lepiej poczuć.

– Hej, wszystko ok? Co ty tam robisz? – dobiegł głos Jacka.

– Ależ skąd, jest świetnie. Bo niby jakie problemy może mieć kobieta żyjąca z tak wspaniałym, kochającym i wyrozumiałym facetem. Przecież powinnam być przeszczęśliwa!

– To był sarkazm, prawda?

– Owszem.

– Dlaczego zachowujesz się tak głupio? Czemu nie potrafisz być wdzięczna za to co masz, jak inne kobiety? Po co ciągle szukasz dziury w całym? Chcesz się pokłócić? No to chodź! Wyjdź stamtąd, proszę cię.

Pchnęłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.

– Rany, ale masz minę. Coś ty zrobiła ze swoją twarzą? Cała się rozmazałaś. Musisz się doprowadzić do porządku, bo strach na ciebie patrzeć. Zupełnie jak w tym strasznym filmie wczoraj – parsknął śmiechem.

Było widać, że Jacek ma dziś fantastyczny humor. Spojrzałam w lustro i wytarłam rozmazany makijaż. Narzuciłam na siebie kurtkę.

– Słuchaj, może byś tak dzisiaj zrobiła mi te pierogi? No wiesz które, te moje ulubione. Z tym farszem, no tego...

– Tak, wiem. Te z soczewicą.

– I nie zapomnij o skwarkach.

Zatrzasnęłam za sobą drzwi i ruszyłam w stronę ulicy.

Nie wiedziałam, co robić

Co za gbur! Co za nieokrzesany typ! Stałam obok naszego auta, kompletnie zagubiona i bez pomysłu, co począć. Gdy znów zaczęłam myśleć o rozwodzie, przypomniało mi się, nie wzięłam przecież kluczyków! Zresztą, nawet gdybym je miała, nie miałam pojęcia dokąd mogłabym się udać. Jeszcze rok temu bez wahania ruszyłabym do mamy. Teraz nie było już takiej opcji. Ogarnęło mnie straszne poczucie osamotnienia...

Muszę się napić! To chyba ostatnia deska ratunku, która mi została. Alkohol pomoże mi zapomnieć o tym wszystkim, co się dzieje w moim życiu. Dobrze, że tuż obok jest osiedlowy sklepik, czynny nawet w święta. Już wiem: kupię butelkę wina i wypiję ją do dna! Niech ten idiota zobaczy, co ze mną zrobił! Wyjdę sobie na balkon i zacznę drzeć się na cały głos, żeby wszyscy sąsiedzi słyszeli. Pan magister Jacek i jego kompletnie zalana małżonka! Ruszyłam przed siebie.

To była chwila

– Mamusiuu!! Zgubiłem go!!

Zobaczyłam zapłakane oczy małego dzieciaka... Nagły powiew wiatru zwalił mnie z nóg wprost na chodnik. Po sekundzie usłyszałam świst pędzącego samochodu i przeraźliwy dźwięk trąbienia. Wzięłam głęboki oddech, straciłam równowagę i wylądowałam na betonie.

– Jejku, nic się pani nie stało? Ten kierowca musiał być szalony! Może wezwać karetkę? – kobieta nachyliła się nade mną z troską.

– Mamo, mój balonik poleciał! – zawodził malec.

– Proszę się nie martwić, dam sobie radę. Nie trzeba wzywać pomocy. Tylko parę siniaków.

– Chcę mój balon! – krzyczał chłopiec, a ja podniosłam wzrok do góry.

– Kochanie, nic ci nie jest? – usłyszałam wołanie Jacka, który podbiegł i pomógł mi wstać. – Patrzyłem przez szybę i wszystko widziałem! Matko jedyna, ale się przestraszyłem. Jak mogłaś być tak nieuważna? Jesteś dla mnie najważniejsza. Przecież każde dziecko wie, że zanim wejdziesz na ulicę musisz popatrzeć najpierw w lewo, później w prawo, a na końcu jeszcze raz w lewo!

Popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać.

Kamila, 49 lat

Czytaj także: „Mąż wygrał 200 tysięcy i zgłupiał. Zafarbował włosy, baluje całymi nocami i migdali się z młodymi dziewczynami”
„Nikt oprócz mnie nie chciał opiekować się babcią. Gdy zapisała mi swój majątek, rodzinne szambo wylało”
„Mąż kiedyś był biedakiem i teraz pilnuje każdej złotówki. Żałuje córce kasy nawet na jesienne buty”

Redakcja poleca

REKLAMA