„Wysłałem dzieci na wakacje pod namiot, mimo że zarabiam 10 tysięcy. Teściowa ma pretensje, że żałuję im kasy”

pewny siebie mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean
„– Przygoda? Samodzielność? – prychnęła. – To nie średniowiecze, Jarek. Dzieci potrzebują komfortu, a nie życia jak w lesie. Żałujesz im pieniędzy na prawdziwe wakacje, a Hania na to pozwala? Zacisnąłem zęby, czując narastającą frustrację”.
/ 01.08.2024 18:30
pewny siebie mężczyzna fot. Adobe Stock, Drobot Dean

.Moja żona Hania to wspaniała kobieta, z którą dzielę życie od piętnastu lat. Mieszkamy w niewielkim miasteczku, gdzie wszyscy się znają. Pracuję jako inżynier w lokalnej firmie budowlanej, a Hania jest nauczycielką w przedszkolu. Nasze życie jest stabilne i spokojne, choć czasem bywa niełatwo.

Chciałem, by dzieci coś przeżyły

Mamy dwójkę dzieci. Kasia ma dziesięć lat, a Tomek dwanaście. Są pełni energii i ciekawi świata. Chciałem im zapewnić niezapomniane wakacje, takie, jakie sam miałem w dzieciństwie. Zdecydowałem, że wysyłając ich na obóz pod namiot, dam im szansę na przygodę, bliskość natury i naukę samodzielności. Znalazłem świetny obóz prowadzony przez doświadczonych instruktorów, gdzie dzieci będą miały okazję uczyć się, bawić i odkrywać świat na własną rękę.

Hania miała pewne wątpliwości, ale ostatecznie zgodziła się, uznając, że takie doświadczenie może być dla nich cenne. Problem pojawił się jednak, gdy o naszych planach dowiedziała się teściowa, Jadwiga. Jadwiga to kobieta o silnym charakterze, która często ma swoje zdanie na każdy temat. Od lat mamy napięte relacje, głównie z powodu jej wtrącania się w nasze sprawy.

Kiedy dowiedziała się o naszym planie, nie mogła powstrzymać się od wyrażenia swojej dezaprobaty. Twierdziła, że żałuję dzieciom pieniędzy na bardziej komfortowe wakacje i że takie obozy są nieodpowiednie. Czułem się niesprawiedliwie oceniany. Przecież chodziło mi o coś więcej niż tylko oszczędność – chciałem, aby Kasia i Tomek mieli wyjątkowe wspomnienia, tak jak ja z dzieciństwa.

Teściowa uważała, że to zły pomysł

Siedziałem w kuchni z kubkiem kawy, gdy zadzwonił telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się imię Jadwiga. Westchnąłem ciężko i odebrałem.

– Jarek, czy ty zwariowałeś? – jej głos brzmiał ostrzej niż zwykle. – Wysłać dzieci na obóz pod namiot? Jak możesz im to zrobić? Czy naprawdę nie stać was na normalne wakacje?

– Jadwigo, to nie tak. Chcę, żeby Kasia i Tomek przeżyli przygodę, nauczyli się samodzielności. To obóz z doświadczonymi instruktorami, wszystko będzie dobrze – starałem się mówić spokojnie.

– Przygoda? Samodzielność? – prychnęła. – To nie średniowiecze, Jarek. Dzieci potrzebują komfortu, a nie życia jak w lesie. Żałujesz im pieniędzy na prawdziwe wakacje, a Hania na to pozwala?

Zacisnąłem zęby, czując narastającą frustrację.

Nie chodzi o pieniądze, Jadwigo. Chcę im dać coś, czego nie znajdą w hotelu. Poza tym, Hania zgodziła się na ten obóz.

– No właśnie, Hania... – głos teściowej zmiękł. – Ona pewnie nie wie, co to za warunki. Proszę cię, Jarek, przemyśl to jeszcze raz.

Rozmowa zakończyła się, a ja czułem, że niezależnie od moich argumentów, Jadwiga pozostanie przy swoim. Czy moja decyzja naprawdę była błędna?

Żona miała wątpliwości

Kiedy Hania wróciła z pracy, usiadłem obok niej na kanapie.

– Miałem dzisiaj rozmowę z twoją mamą – zacząłem, starając się brzmieć spokojnie.

Hania westchnęła ciężko.

– Co znowu?

Zarzuca mi, że żałuję dzieciom pieniędzy na porządne wakacje – powiedziałem, próbując złapać jej spojrzenie. – A ty? Też tak myślisz?

Hania spojrzała na mnie z wahaniem.

– Jarek, ja wiem, że chcesz dobrze. Ale... może ona ma trochę racji? Może powinniśmy pomyśleć o czymś bardziej komfortowym?

Poczułem, jak wzbiera we mnie frustracja.

– Hania, to nie jest kwestia komfortu. Chodzi o to, żeby Kasia i Tomek przeżyli coś wyjątkowego, nauczyli się czegoś nowego. Ty nie widziałaś tych obozów, są świetnie zorganizowane.

– Wiem, wiem – odpowiedziała, ale w jej głosie była nutka niepewności. – Po prostu... martwię się. Co, jeśli coś pójdzie nie tak?

– Będą pod opieką profesjonalistów – zapewniłem ją. – Poza tym, to tylko dwa tygodnie. Zobaczysz, wrócą pełni wrażeń i wspomnień.

Hania milczała przez chwilę, a potem skinęła głową.

– Masz rację. Chcę tylko, żeby byli szczęśliwi.

Przytuliłem ją mocno, czując, że mimo wątpliwości, razem damy radę. Jednak w mojej głowie wciąż kłębiły się myśli – czy naprawdę podjąłem właściwą decyzję?

Teściowa nie odpuszczała

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, usłyszałem podniesione głosy z kuchni. Podszedłem bliżej i rozpoznałem głos Jadwigi.

– Haniu, naprawdę uważam, że to nieodpowiedzialne. Jarek po prostu żałuje pieniędzy na porządne wakacje dla dzieci – mówiła teściowa.

– Mamo, przestań – odpowiedziała Hania z wyraźnym zmęczeniem. – Jarek chce dobrze. Chce, żeby dzieci przeżyły przygodę, nauczyły się czegoś nowego.

– Przygodę? – Jadwiga prawie krzyknęła. – To nie jest przygoda, to jakieś wariactwo. Ja już nie mogę patrzeć, jak twoje dzieci są zaniedbywane przez jego skąpstwo.

Nie mogłem tego dłużej słuchać. Wszedłem do kuchni, starając się zachować spokój.

– Jadwigo, przestań. To, co robisz, jest nie fair – powiedziałem stanowczo.

Obie kobiety zamilkły, zaskoczone moim pojawieniem się.

– Jarek, przepraszam – zaczęła Hania, ale przerwałem jej.

– Nie, Haniu, nie ma za co przepraszać. Jadwigo, rozumiem, że martwisz się o wnuki, ale to moja decyzja. Chcę, żeby Kasia i Tomek mieli wakacje, które zapamiętają na całe życie.

Nie zmienię zdania

Teściowa patrzyła na mnie z niezadowoleniem.

– A co, jeśli coś się stanie? Co wtedy? – zapytała z wyrzutem.

– Zaufaj mi, proszę – powiedziałem spokojnie. – Sprawdziłem ten obóz, rozmawiałem z instruktorami. Dzieci będą bezpieczne.

Jadwiga westchnęła ciężko, ale nic więcej nie powiedziała. Hania spojrzała na mnie z wdzięcznością i ulgą.

Gdy teściowa wyszła, usiedliśmy z Hanią w ciszy.

– Dziękuję, że się postawiłeś – powiedziała cicho. – Mam nadzieję, że wszystko się uda.

– Uda się – odpowiedziałem, choć w środku wciąż miałem wątpliwości. Ale wiedziałem jedno – zrobię wszystko, żeby moje dzieci były szczęśliwe.

Dzieci nie mogły się doczekać

Siedziałem przy stole z Kasią i Tomkiem, opowiadając im o swoich dziecięcych przygodach na obozach pod namiotem.

– Tato, naprawdę łowiłeś ryby o świcie? – Kasia patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami.

– Tak, kochanie. A potem smażyliśmy je na ognisku. To była niesamowita przygoda. – Uśmiechnąłem się do niej, wspominając te beztroskie dni. – Chciałem, żebyście też mieli takie wspomnienia.

Tomek, który zwykle był bardziej sceptyczny, tym razem wyglądał na zainteresowanego.

– Tato, a czy będziemy mogli budować szałasy? – zapytał z iskrą w oku.

– Oczywiście, że tak. To część programu. Będziecie uczyć się, jak radzić sobie w lesie, jak rozpalać ognisko, nawet jak nawigować w terenie. – Zacząłem wymieniać atrakcje, które na nich czekały.

Hania przysłuchiwała się naszej rozmowie, uśmiechając się delikatnie. Wiedziałem, że wciąż miała wątpliwości, ale cieszyłem się, że dzieci były podekscytowane.

– A czy mama też kiedyś była na obozie? – zapytała Kasia, zerkając na Hanię.

– Nie, nigdy – odpowiedziała Hania. – Ale tata opowiadał mi tyle historii, że czuję się, jakbym tam była.

Musiałem uspokoić żonę

Wieczorem, kiedy dzieci już spały, usiadłem z Hanią przy kuchennym stole.

– Jarek, wiem, że chcesz dla nich jak najlepiej. Po prostu... wciąż się martwię – powiedziała, bawiąc się filiżanką herbaty.

– Rozumiem, Haniu – odparłem. – Sam czasem mam wątpliwości, ale widząc, jak bardzo się cieszą, wiem, że to dobra decyzja.

Hania spojrzała na mnie z troską.

– Mam nadzieję, że masz rację. Chciałabym, żeby te wakacje były dla nich wspaniałym doświadczeniem, a nie źródłem problemów.

Poczułem, że muszę ją jakoś uspokoić.

– Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby byli bezpieczni i szczęśliwi. To tylko dwa tygodnie, a ja jestem pewien, że wrócą pełni wrażeń i nowych umiejętności.

Hania skinęła głową.

– Wiem, kochanie. Wierzę w ciebie.

Przytuliłem ją mocno, czując, że nasza rodzina jest gotowa na te wakacyjne przygody, choć wciąż miałem nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Próbowała zniechęcić wnuki

Następnego dnia przyjechała teściowa. Właśnie pakowaliśmy ostatnie rzeczy do plecaków dzieci, kiedy weszła do domu. Już na progu zaczęła swoją tyradę.

– Co to ma być, Haniu? Jarek, naprawdę myślisz, że to dobry pomysł? – zaczęła, patrząc na nas z dezaprobatą.

– Mamo, już o tym rozmawialiśmy – Hania próbowała zachować spokój.

Jadwiga jednak nie zamierzała odpuścić. Podeszła do dzieci, które bawiły się w salonie.

– Kasiu, Tomku, naprawdę chcecie jechać na ten obóz? – zapytała, przybierając ton pełen troski. – Tam będzie ciężko, niewygodnie. Może lepiej spędzilibyście wakacje u babci? Mamy basen, lodziarnię za rogiem...

Kasia spojrzała na mnie zdezorientowana.

– Ale tata mówił, że będzie super – powiedziała niepewnie.

Tomek przytaknął.

– Tak, będziemy budować szałasy i łowić ryby!

Teściowa nie ustępowała.

– Kochani, ale to tylko opowieści. W rzeczywistości będziecie musieli sami gotować, spać na twardym podłożu, a co, jeśli będzie padać? – Patrzyła na nich, próbując wzbudzić w nich wątpliwości.

Zdenerwowałem się

Nie mogłem dłużej tego słuchać. Podszedłem do niej stanowczym krokiem.

– Jadwigo, przestań. Dzieci cieszą się z tego wyjazdu i to jest najważniejsze. Nie musisz ich straszyć – powiedziałem stanowczo.

Hania stanęła obok mnie.

– Mamo, naprawdę, przestań. Decyzja została podjęta. Kasia i Tomek jadą na obóz.

Jadwiga zacisnęła usta, ale wiedziała, że nie wygra tej bitwy.

– Dobrze, jak chcecie. Ale pamiętajcie, że zawsze mogą przyjechać do mnie, jeśli coś będzie nie tak – powiedziała, patrząc na dzieci.

Kasia i Tomek skinęli głowami, ale ich entuzjazm nie osłabł. Jadwiga wyszła z pokoju, pozostawiając nas w ciszy.

Wieczorem, kiedy dzieci były już w łóżkach, usiadłem z Hanią w kuchni.

– Przepraszam za moją mamę – powiedziała cicho. – Wiem, że ma dobre intencje, ale czasami potrafi być naprawdę trudna.

– Wiem, Haniu. Ale nie możemy pozwolić, żeby nasza decyzja była ciągle kwestionowana – odpowiedziałem, obejmując ją.

Hania przytuliła się do mnie.

– Masz rację. 

Jutro rano dzieci wyruszą na obóz, a my będziemy czekać na ich pełne przygód opowieści. Czułem, że zrobiliśmy wszystko, żeby przygotować je na te wakacje. Teraz pozostawało tylko trzymać kciuki i wierzyć, że będą szczęśliwe i bezpieczne.

Jarek, 42 lata

Czytaj także: „Ja nie miałam w domu jedzenia, a ona wylewała wiadra rosołu. Razem stworzyłyśmy coś, co poruszyło całe osiedle”
„Żona wyrzuciła mnie z domu, gdy przyznałem się do zdrady. Liczyłem na miękkie lądowanie u kochanki”
„Chciałam mieć dziecko, ale nie faceta. Chwila uniesienia z przypadkowym gościem mi wystarczyła”

Redakcja poleca

REKLAMA