„Wysłałam syna do babci na wieś i ruszyłam na krótki urlop. Stara raszpla skasowała mnie na 1000 zł jak za hotel”

kobieta fot. iStock by Getty Images, fizkes
„Teściowa wierciła się nerwowo i plotła trzy po trzy. A to postanowiła jeszcze dopakować nam jakieś przetwory, a to przypomniało jej się, że na piętrze suszy się jeszcze bluzeczka Maćka. Zachowywała się, jakby chciała mnie zatrzymać”.
/ 13.09.2024 19:30
kobieta fot. iStock by Getty Images, fizkes

Ostatnie miesiące były dla mnie wielkim wyzwaniem. Starając się o awans, dopięłam w firmie wielki projekt, który zanotował naprawdę świetne wyniki. Cieszyłam się, ale jednocześnie byłam przemęczona i desperacko potrzebowałam urlopu. Wiedziałam jednak, że w przeciągu najbliższego miesiąca czy nawet dwóch nie mam co marzyć o pełnych wakacjach – poza tym mojemu mężowi brakowało dni urlopowych, żebyśmy mogli się gdzieś wybrać razem.

Nie miałam już sił

Postanowiłam więc, że wezmę chociaż jeden dzień urlopu i wybiorę się samotnie na przedłużony weekend za miastem. W sumie nawet mnie cieszyła perspektywa wypoczynku solo w zupełnej ciszy, zgodnie z grafikiem, który opracuję sobie sama, bez niczyjego wpływu, bez brania pod uwagę czyichkolwiek potrzeb poza własnymi. Niestety, pojawił się problem.

– Kochanie, mam w ten weekend konferencję w Zakopanem, ktoś musiałby się zająć Maćkiem – powiedział mąż na wiadomość o moich planach wyjazdowych.

– Hmm, ale kto? – zastanawiałam się.

– Pewnie najprościej będzie go zawieźć do mamy na wieś – oznajmił.

– Tak? I chętnie go przyjmie tak w środku roku szkolnego? Z reguły jeździ do niej tylko w wakacje bez nas… – zawahałam się.

– Pewnie, że tak. Ale ty go będziesz musiała odwieźć, bo przez trzy dni przed wyjazdem będę miał huk roboty… Okej?

– Okej, nie ma problemu – zgodziłam się.

Wyjazd był wspaniały

Maciuś lubił spędzać czas u babci, ale faktycznie, na dłuższe wizyty z nocowaniem wybierał się do niej tylko raz w roku – w wakacje. W dodatku zawsze odwoził go wtedy ojciec, ja w całym procesie wymiany praktycznie nie brałam udziału, więc czułam się nieco skrępowana tą sytuacją.

Teściowa jednak podkreśliła, że oczywiście, bardzo chętnie ugości Maciusia. Niby wszystko było w porządku, ale wychodząc i zostawiając synka w babcinym domu, czułam na sobie jej spojrzenie. Było dziwne, niekomfortowe. Jakby pełne wyrzutu?

Starałam się tym jednak nie przejmować. Od razu ruszyłam w drogę do przepięknego pensjonatu, który zarezerwowałam sobie na trzy noce. Wystarczyły mi zdjęcia, żeby zakochać się w tym miejscu i już wiedziałam, że znajdę tam relaks, którego tak bardzo mi brakowało. Gdy dotarłam do małego nadmorskiego hoteliku, aż zaparło mi dech w piersiach. Pospiesznie rozpakowałam swoje rzeczy i pobiegłam na plażę, skąpaną jeszcze w słońcu późnego lata.

Spędziłam na niej dwie godziny, po czym zjadłam smażoną rybę w nadmorskim barze i wróciłam spacerem do bajecznego pensjonatu, gdzie rozłożyłam się w łóżku z książką, której nie odłożyłam… aż jej nie skończyłam. Nie pamiętałam już, kiedy ostatnio miałam tyle czasu dla siebie.

Odpoczęłam jak nigdy

Cały weekend upłynął mi na błogim lenistwie. Robiłam wyłącznie to, na co miałam ochotę i nie żałowałam sobie absolutnie niczego.

– I co, wypoczęłaś? – zapytał mnie mąż, gdy zadzwoniłam do niego z trasy powrotnej.

– O, tak! Dokładnie tego potrzebowałam – odparłam ochoczo.

– To jedziesz teraz po Maciusia, tak?

– Tak. Mam nadzieję, że nie sprawiał mamie żadnych problemów – odparłam.

– Nie, jak dzwoniłem, to wszystko było w porządku. Coś tam narzekała o jakimś zleceniu, z którego musiała zrezygnować w ten weekend, ale, szczerze mówiąc, nie słuchałem zbyt uważnie. Wiesz, ona tam sobie dorabia w aptece, w której kiedyś pracowała… – streścił bez większych emocji.

– Aha… No ale nie mówiła, że ma jakiekolwiek plany. Powiedziała, że chętnie zajmie się Maciusiem – odpowiedziałam.

– Tak, tak, ja wiem, nie przejmuj się tym zupełnie – skwitował mąż.

Gdy dotarłam do domu teściowej, wyczułam jednak specyficzną atmosferę.

Jak można tak postąpić?

Chociaż Maciek wydawał się być zadowolony, teściowa wierciła się nerwowo i plotła trzy po trzy. A to postanowiła jeszcze dopakować nam jakieś przetwory, a to przypomniało jej się, że na piętrze suszy się jeszcze bluzeczka Maćka. Zachowywała się, jakby chciała mnie zatrzymać, jakoś spowolnić mój wyjazd.

Nie do końca wiedziałam dlaczego, bo nigdy szczególnie się nie przyjaźniłyśmy. Nie byłyśmy też wrogami, po prostu nie byłyśmy ze sobą blisko. Dopiero gdy już Maciek miał na nogach buty i zbieraliśmy się do wyjścia, nerwowo odchrząknęła.

– Anetko, to jeszcze tylko pieniążki… – zaczęła nieśmiało.

– Jakie pieniążki, mamo?

– No, za pobyt Maciusia – odparła.

– Proszę? – zapytałam.

Wyszło łącznie tysiąc złotych – odpowiedziała, podając mi jakąś karteczkę z nakreślonymi długopisem kwotami.

– Ale… za co? – zapytałam, zupełnie zbita z tropu.

– No, za opiekę. Za jedzenie, za wodę i, przede wszystkim, za zlecenie, którego nie mogłam wziąć w ten weekend – odpowiedziała bez cienia wahania.

Na chwilę mnie zamurowało

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Roześmiać się czy zdenerwować?

– Ale o czym mama mówi, bo naprawdę nie rozumiem? – zapytałam ostrożnie.

– Anetko, mnie nie stać na to, żeby gotować dwa razy tyle, co zwykle, żeby zużywać dwa razy tyle wody czy prądu.

– Ale… przez trzy dni? – byłam coraz bardziej zażenowana tą sytuacją.

– Przez te trzy dni przede wszystkim straciłam zlecenie, na którym mogłabym trochę zarobić – odparła niewzruszona.

– Ale przecież mama niczego nie mówiła o żadnym zleceniu. Gdybyśmy wiedzieli, że to jakiś problem, to Maciuś zostałby u kogoś innego na ten weekend – odparłam poirytowana.

– Ależ to nie problem! Po prostu już wyliczyłam, że zarobię te pieniądze – skwitowała.

– Ale… czy mama nas o tym informowała? Ja naprawdę nie byłam świadoma, że pozostawienie syna u babci na weekend będzie mnie kosztowało takie pieniądze! – oburzyłam się.

– Ależ mówiłam Tomaszowi! – zaprotestowała.

Nie wydaje mi się

– Oczywiście, że mówiłam. Zresztą, Tomek zawsze zostawia mi jakieś pieniądze, gdy Maciek u mnie zostaje – odparła takim tonem, jakbym to ja była tu niegrzeczna.

– No cóż, nie wiedziałam, że to robi, ale być może jest jakaś różnica pomiędzy pobytem na dwa tygodnie, a trzy dni? – zapytałam retorycznie. – Poza tym w ogóle nie wierzę, że prowadzimy tę rozmowę…

– A tobie się wydaje, że ja śpię na pieniądzach? – warknęła nagle nieuprzejmie.

– Nie, ale pierwszy raz się stykam z sytuacją, w której babcia żąda zapłaty za wizytę wnuka. Nawet nie wiem, jak coś takiego nazwać…

Byłam wściekła

Coraz mniej liczyłam się ze słowami, bo zrobiłam się naprawdę wściekła. Jak ona mogła w ogóle żądać czegoś takiego? I to w dodatku bez żadnego uprzedzenia! Gdyby chociaż nas powiadomiła, że nasza prośba wiąże się dla niej z pewnymi wyrzeczeniami, na pewno znaleźlibyśmy jakieś rozwiązanie, albo po prostu odwieźlibyśmy Maćka do kogoś innego. Ale załatwiać sprawy w ten sposób?

– Dobrze, jutro będzie miała mama przelew na koncie – odparłam w końcu zjadliwie. – Ale już nigdy więcej nie skorzystamy z mamy pomocy i Maciek nie będzie tu już przyjeżdżał.

– Ale jak to? – zapytała, zupełnie szczerze zdziwiona. – Przecież ja lubię Maciusia wizyty…

– Tak, właśnie widzę – warknęłam na odchodne, po czym chwyciłam synka za rękę i zapakowałam do samochodu.

Jedziemy już półtorej godziny. Nadal jestem tak wściekła, że nawet nie wiem, czy mam w ogóle ochotę utrzymywać jeszcze kontakty z teściową. Tak, może to tylko emocje i może jeszcze opadną, ale nie potrafię zrozumieć tego, co właśnie się wydarzyło. Brać pieniądze od własnych dzieci za opiekę nad wnukami? Jasne, zawsze uważałam Barbarę za nieco dziwną, skąpą i czasem zdystansowaną, ale żeby aż tak? Nigdy bym się po niej nie spodziewała takiego zachowania.

Nie wiem, jak przedstawię całą sytuację mężowi. Z jednej strony jego rodzina jest mała, a mama jest właściwie najbliższą mu osobą. Nie chcę psuć ich relacji. Nie chcę też ograniczać Maćkowi kontaktów z babcią. Ale przecież nie mogę tego przemilczeć! Tomek musi z nią porozmawiać i powiedzieć jej, że tak nie zachowują się ludzie – a już na pewno nie członkowie rodziny. Ech, nie wiem, czy kiedykolwiek byłam tak rozjuszona!

Aneta, lat 37

Czytaj także:
„Córka zażądała wyprawki szkolnej za grube tysiące. Podobno bez markowych rzeczy nie ma co pokazywać się w klasie”
„Teściowa chciała mi zapłacić 50 tysięcy za odejście od jej syna. Podsuwała mi nawet pod nos kochanków”
„Biologiczna matka przypomniała sobie o mnie po 30 latach. Miała nadzieję, że zostanę sponsorem jej życia towarzyskiego”

Redakcja poleca

REKLAMA