„Wyrzuciłam kuzyna z domu, bo zamieniał mi chatę w zasyfiony przybytek rozkoszy. Ciocia nie czekała z zemstą”

dziewczyna fot. iStock by Getty Images, nensuria
„Za każdym razem pojawiał się z nową znajomą, która od razu czuła się jak u siebie. Bez pytania brała mój szlafrok i korzystała z moich kosmetyków. Doprowadzało mnie to do wściekłości. Po ich wyjściu mieszkanie przypominało istne pobojowisko”.
/ 16.11.2024 20:00
dziewczyna fot. iStock by Getty Images, nensuria

Pochodzę z małej miejscowości. Już jako gimnazjalistka wiedziałam, że moim celem jest nauka w metropolii. Kiedy skończyłam liceum, spakowałam się i wyruszyłam podbijać stolicę. Niestety, wyniki matury miałam dość słabe, przez co nie załapałam się na państwową uczelnię.

Było mi ciężko

Ostatecznie trafiłam do szkoły prywatnej, co wiązało się z opłatami za studia. I chociaż znalazłam niezłą pracę, to ledwo wiązałam koniec z końcem. Największym obciążeniem dla mojej kieszeni był koszt wynajmu mieszkania.

Akurat myślałam, jak znaleźć kogoś do wspólnego wynajmu mieszkania, by nie wydawać tyle kasy, gdy niespodziewanie odezwała się mama mojej kuzynki – ciocia Hanka. Okazało się, że jej syn miał rozpoczynać naukę na warszawskiej uczelni.

– Podobno szukasz kogoś do mieszkania – odezwała się przez telefon.

– Zgadza się.

– Bartek nie widzi się w akademiku i rozgląda się za pokojem. Może byście się dogadali?

– A jak będą między nami jakieś spięcia?

– Na pewno się polubicie. On jest ogarnięty i można na nim polegać. Poza tym byłoby mi raźniej, wiedząc, że masz na niego oko – starała się mnie przekonać.

Z kuzynem widywaliśmy się właściwie tylko na rodzinnych uroczystościach, może kilka razy w roku, więc trudno powiedzieć, żebyśmy byli ze sobą zżyci. Mimo to postanowiłam się zgodzić. Z jednej strony nie chciałam zawieść mojej ciotki, a z drugiej pomyślałam, że lepiej dzielić mieszkanie z kimś z rodziny zamiast z obcą osobą.

No i fajnie jest mieć faceta w domu – zawsze się przyda do różnych rzeczy. Może naprawić cieknący kran, zamontować jakąś półkę, pomóc z ciężkimi torbami z zakupami albo poprzesuwać meble. Dlatego zgodziłam się, żeby Bartek ze mną zamieszkał.

Był uciążliwy

Wydawało się jasne jak słońce, że opłaty za wynajem i media ponosimy po równo, każdy kupuje swoje jedzenie, sprząta swoje rzeczy i umawia się na grafik większych porządków. Gdy ktoś z nas ma gości, pilnuje, by nie zakłócali spokoju współlokatora.

To przecież podstawowe normy, które powinien stosować każdy, kto mieszka z kimś we współdzielonym lokum. Sądziłam, że Bartek rozumie te zasady i będzie ich pilnował. Niestety, rzeczywistość okazała się zupełnie inna…

Po paru dniach zorientowałam się, że mój kuzyn kompletnie ignoruje wszystkie ustalone reguły. Całe domowe obowiązki spadły na mnie – od robienia zakupów, przez gotowanie, aż po sprzątanie. On wracał z zajęć na uczelni, opróżniał lodówkę ze wszystkiego, co się dało, a potem znikał, zostawiając stos brudnych naczyń.

W przeciwieństwie do mojej sytuacji, jego rodzice pokrywali wszystkie koszty studiowania i mieszkania w Warszawie, więc nie musiał nigdzie pracować. Wolny czas spędzał głównie na rozrywkach. Wracał do mieszkania pod wpływem alkoholu, rozrzucał ciuchy gdzie popadnie i szedł spać. Zwykle przyprowadzał też towarzystwo.

Ciągle imprezował

Za każdym razem pojawiał się z nową znajomą, która od razu czuła się jak u siebie. Bez pytania brała mój szlafrok i korzystała z moich kosmetyków. Doprowadzało mnie to do wściekłości. Jakby tego było mało, po ich wyjściu mieszkanie przypominało istne pobojowisko. Woda w łazience, stos nieumytych garnków w kuchni…

Nie jestem osobą przewrażliwioną na punkcie czystości, ale nie mogę znieść nieporządku. W efekcie, zamiast złapać oddech po męczącym dniu, musiałam ogarniać ten cały nieład.

Początkowo jakoś to znosiłam. Wydawało mi się, że Bartek po prostu chwilowo oszalał – wyrwał się spod rodzicielskich skrzydeł i chciał się trochę wyszaleć. Wierzyłam, że niedługo się ogarnie i zacznie żyć jak normalny współlokator.

Okazało się jednak, że jest coraz gorzej. W końcu sama musiałam się zająć cieknącym kranem, bo on wciąż o tym zapominał. Po trzech tygodniach takiego życia nie mogłam już tego wytrzymać. Gdy kuzyn kolejny raz spał po nocnych harcach, wyciągnęłam go siłą z łóżka.

– Chcę z tobą pogadać o ważnej sprawie – powiedziałam.

– Błagam, możemy później? Głowa mi pęka po wczorajszym – próbował się ukryć, naciągając kołdrę.

– Nie ma mowy, musimy to wyjaśnić od razu! – byłam stanowcza.

Miałam go dosyć

Niechętnie podniósł się z łóżka i poczłapał ze mną do kuchni.

– No dobra, słucham – mruknął ziewając.

– Koniec z traktowaniem mnie jak gosposi. Jeśli nie zaczniesz sam ogarniać bałaganu po imprezach, chodzić do sklepu i gotować dla siebie, to nasze drogi się rozejdą – oświadczyłam twardo.

Na jego twarzy pojawił się wyraz kompletnego zdumienia.

– Serio? Zanim mama wyjechała zapewniała mnie, że nie muszę się martwić, bo ty sobie poradzisz ze wszystkim.

– Słucham?!

– Mogę się dorzucić do rachunków za jedzenie, bo rzeczywiście czasami podjadаm. Ale jeśli chodzi o te wszystkie babskie sprawy domowe, to kompletnie się na tym nie znam. Gotowanie, prasowanie czy sprzątanie domu to nie moja bajka.

– W takim razie lepiej szybko się naucz tego wszystkiego – ucięłam.

– Facet to nie kucharka przecież. U nas w domu mama zawsze dbała o ojca, obsługiwała go we wszystkim. I nigdy słowem nie pisnęła, bo rozumie swoje obowiązki – parsknął śmiechem.

Krew mi się zagotowała

– Słuchaj no, twardzielu. Masz do wyboru: albo się dostosujesz do zasad, albo pakuj manatki i szukaj innej kwatery. Bo wylecisz stąd na zbity pysk. Dotarło?! – wrzasnęłam.

– Dobra, dobra, tylko tak nie wrzeszcz, bo mi łeb pęka. Sama widzisz, że kiepsko się dziś czuję – skrzywił się niemiłosiernie.

Chciałam mu jeszcze powiedzieć parę słów o facetach, którzy uważają, że miejsce kobiety jest w kuchni, ale musiałam lecieć do roboty. Miałam nadzieję, że jednak dotrze do niego sens mojej przemowy i faktycznie coś z tego wyniesie.

Kompletnie się przeliczyłam. Kiedy wróciłam z pracy, w mieszkaniu panował taki chaos, jakby przeszło przez nie tornado. Na domiar złego ktoś sprzątnął wszystkie kotlety, które przygotowałam z myślą o kolejnych dniach.

Płakałam z wściekłości, bo nie wiedziałam, co już mogę zrobić. Próbowałam w kolejnych dniach dotrzeć do Bartka i nakłonić go do rozsądku. Ale gdy poruszałam temat naszych ustaleń, zbywał mnie kompletnie.

Ignorował mnie

Mówił, że nie ma czasu na takie pierdoły. Że od mojego gadania dostaje migreny. Więc zaczekałam na weekend, a gdy wyszedł się zabawić, zleciłam wymianę zamków w drzwiach, spakowałam jego rzeczy i wystawiłam wszystko na zewnątrz.

Walił pięściami w drzwi i prosił o wpuszczenie, ale nie zamierzałam ustąpić. Zawołałam przez drzwi, że jak nie przestanie się dobijać, to sąsiadów szlag trafi i wezwą gliny. Miałam w nosie to, gdzie się podzieje mój kuzyn. Po prostu nie mogłam już wytrzymać tego, jak się zachowywał.

Kolejnego dnia spędziłam masę godzin, ogarniając bałagan w pokoju, który Bartek zamienił w melinę. Porządkowanie tego pobojowiska zabrało mi kupę energii. Gdy miałam zamiar zrelaksować się przy filiżance kawy, rozległo się pukanie. Za drzwiami stała ciocia Hanka, a jej twarz wyrażała taką furię, że niemal buchała z niej para.

– Nie mogę uwierzyć, że byłaś zdolna do czegoś takiego! – zawołała od progu.

– O czym ciocia w ogóle mówi? – próbowałam udawać nieświadomą.

– Co ci strzeliło do głowy? Bartek musiał w nocy szukać noclegu! Kompletnie cię nie poznaję! – wrzeszczała rozwścieczona.

– To dlatego ciocia przyjechała? – weszłam jej w słowo.

– Jak tylko otrzymałam telefon od niego, od razu skoczyłam do samochodu i przyjechałam. Nie mogłam tego zignorować! Nie będę stać z boku, kiedy krzywdzisz mojego syna. Naraziłaś go na okropny stres! Mam nadzieję, że go przeprosisz i pozwolisz mu się wprowadzić z powrotem.

Poskarżył się mamusi

– Co Bartek mówił na temat całej sytuacji?

– Wspomniał, że podobno podebrał ci parę rzeczy z lodówki. Ale to chyba nic wielkiego! – wzruszyła ramionami ze zdziwieniem.

– Nie parę rzeczy i nie podobno, tylko codziennie wyjadał mi wszystko. Wracałam po pracy, a w środku było puściutko, tylko żarówka świeciła.

– Daj spokój, przesadzasz – stwierdziła, wykonując lekceważący gest.

– Przez cały miesiąc nie wydał nawet grosza na zakupy spożywcze!

– Jeśli to było dla ciebie takie obciążenie, mogę ci zwrócić od razu.

– Poszukam paragonów i podam cioci dokładną kwotę. Ale to nie tylko sprawa pieniędzy. Bartek zachowuje się jak kompletny brudas. Wszędzie walały się jego przepocone ciuchy, naczynia z resztkami żarcia, puste butelki po browarach, a do tego nawet nie potrafi spłukać po sobie kibla. To jest zwyczajnie ohydne. Z tego, co wiem, powiedziała mu ciocia, że będę po nim sprzątać.

– Przecież wszyscy wiedzą, że jesteś bardzo dokładna. Twoja mama ciągle powtarza, jak dbasz o porządek. Uznałam więc, że ogarniesz też bałagan po Bartku.

Nie mogłam tego słuchać

– Jeśli tobie odpowiada bycie gosposią dla męża i dzieciaka, to twój wybór. Ale mnie w to nie mieszaj. Nie życzę sobie więcej kontaktu z Bartkiem! Zbyt wiele złego mi zrobił i za dużo się przez niego wycierpiałam.

– To znaczy, że nie chcesz go przeprosić i pozwolić mu wrócić?

– Absolutnie nie!

– To co on ma teraz począć?

– Skąd mam wiedzieć? Może niech ciocia załatwi mu pokój w jakimś luksusowym hotelu. Będzie miał pokojówkę – rzuciłam.

– Co za tupet! – wykrzyknęła oburzona.

– To ciocia ma tupet! Skoro wychowała królewicza, to niech mu teraz znajdzie apartament godny jego wymagań. Koniec tej dyskusji. Padłam na pysk, bo od rana latam i sprzątam jego bałagan. Byłoby super, gdyby po prostu zostawiła mnie ciocia w spokoju – wstałam i pokazałam jej drzwi.

Wyszła z mieszkania wyglądając, jakby spotkała ją największa krzywda na świecie. Dwa tygodnie później sytuacja się zmieniła – teraz dzielę mieszkanie z Agnieszką, którą znam jeszcze ze studiów. Dogadujemy się idealnie, każda z nas sumiennie dba o porządek i pomaga drugiej. Nareszcie nie muszę się stresować tym, co zastanę po powrocie do domu.

Chciała się zemścić

Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie obecnie los Bartka ani jego miejsce pobytu. Cieszę się, że wreszcie mam spokój i nie muszę się nim zajmować. Jedyne, co mnie martwi, to sytuacja z mamą. Podobno moja ciotka obdzwania rodzinę i rozpowiada o mnie zmyślone rzeczy – że bez powodu wywaliłam jej kochanego synka na bruk, przedstawia mnie jako potwora bez serca. Na koniec zawsze dodaje, że Pan Bóg na pewno wymierzy mi za to sprawiedliwość.

Biedna moja mama, która musi wysłuchiwać tych wszystkich plotek i stawać w mojej obronie. Rozumiem, że jest jej ciężko. Ale nie odpuszczę tej sprawy. Nie pozwolę, żeby rodzina traktowała mnie jak jakiś czarny charakter! Na szczęście niedługo święta i wszyscy spotkamy się u babci.

Wtedy będę mogła opowiedzieć krewnym, jak to naprawdę było. Nie dam ciotce Hance robić ze mnie potwora, o nie! A jak znowu zacznie zmyślać, to opowiem o wybrykach jej synalka i jego podbojach miłosnych. O tak, przy świątecznym stole na pewno będzie o czym rozmawiać…

Malwina, 26 lat

Czytaj także:
„Poderwałem teściową syna, a ona się dla mnie rozwiodła. Nie żałuję, bo czeka nas piękna starość”
„Siostra ciągle pożycza ode mnie kasę. Wiem, że trzeba pomagać bliskim, ale ona po prostu żeruje na mnie”
„Córka zawsze marzyła o gromadce dzieci. Teraz urabia się sama przy czwórce maluchów, bo każdy z tatusiów dał nogę”

Redakcja poleca

REKLAMA