„Wynająłem detektywa, żeby sprawdzić, czy Ukrainka leci tylko na moje pieniądze. Okazała się być diamentem”

poważny młody mężczyzna fot. Getty Images, Westend61
„Odtąd nie ufałem kobietom. Czy dziewczyna z Ukrainy miała świadomość, jak łakomym kąskiem jestem? Może to wszystko było z góry ukartowane, a olbrzym to jakiś jej wspólnik, gangster, i razem chcą mnie złupić?!”.
/ 31.08.2023 19:43
poważny młody mężczyzna fot. Getty Images, Westend61

Nie narzekam na brak gotówki. Prawdę mówiąc, mam jej całkiem sporo.

Dlatego zawsze wolę sprawdzić, czy laska rzeczywiście lubi mnie, czy raczej moje pieniądze.

Od razu mi się spodobała

Jestem właścicielem klubu muzycznego połączonego z pubem. Na brak klientów nie narzekam, na personel też nie. Chociaż rotacja jest spora, zwykle z pracownikami rozstaję się w zgodzie i bez większego problemu znajduję nowych ludzi na ich miejsce.

Kiedy zatem jedna z barmanek oświadczyła, że wyjeżdża do narzeczonego, zrobiliśmy jej imprezę pożegnalną jak się patrzy, a następnego dnia dałem ogłoszenie w jednym z serwisów internetowych. W ciągu dwóch dni zgłosiło się chyba z pięćdziesiąt dziewczyn, z których większość już pracowała w podobnych miejscach, więc doskonale wiedziały, czego się mogą spodziewać.

Moją uwagę przykuło jedno CV. Dziewczyna miała na imię Larysa, pochodziła z Ukrainy, w Polsce mieszkała od kilku lat i przez ostatnie pół roku pracowała jako barmanka. Nie wydawała się ani lepsza, ani gorsza od innych, ale... mój wzrok przykuło jej zdjęcie. Bez wahania zadzwoniłem do Larysy i zaprosiłem ją na rozmowę kwalifikacyjną, choć czułem, że to zwykła formalność; jeżeli nie nastąpi jakieś trzęsienie ziemi – miała tę pracę w kieszeni.

Pewnie narażę się feministkom, lecz powiem wprost: w naszej branży im ktoś ma lepszą prezencję, tym więcej może zarobić. Dostaje większe napiwki i mniej ochrzanów od klientów. Larysa, sądząc po zdjęciu, była bardzo ładna.
Kiedy dziewczyna przyszła na rozmowę kwalifikacyjną, musiałem zweryfikować swoją opinię. Nie była ładna. Ona była po prostu przepiękna. Wysoka brunetka, szczupła i zgrabna, wysportowana, o twarzy delikatnej, z lekko skośnymi, jakby kocimi oczami...

Naprawdę robiła wrażenie. A przy tym mówiła z delikatnym wschodnim akcentem, uroczo marszcząc nosek, kiedy szukała w pamięci jakiegoś trudniejszego słowa. Zarazem sprawiała wrażenie osoby dumnej i nieco niedostępnej. Nie nazwałbym jej wyniosłą ani zarozumiałą, ale niewątpliwie znała swoją wartość. Wszystko to sprawiło, że chętnie przeniósłbym tę znajomość na grunt prywatny, choć dotąd nie tolerowałem romansów w pracy.

Zakochałem się w niej jak sztubak

Po miesiącu okazało się, że zatrudniając Larysę, trafiłem na istną żyłę złota. Ze wszystkimi pracownikami mam taki układ, że oprócz stałej pensji co miesiąc raz na tydzień dostają połowę wypracowanych napiwków, a drugą połowę odkładamy na fundusz imprezowo-remontowy.

Piękna Ukrainka już po miesiącu dowiodła, że jej pensja podstawowa stanowi tylko skromny dodatek do napiwków. Mało tego: mógłbym się założyć, że kilkudziesięciu nowych gości w klubie to jej zasługa… Jakby tego wszystkiego było mało, miała magiczny dar zjednywania sobie ludzi – doskonale zgrała się z resztą zespołu. Tworzyli razem fajną ekipę.

Mój los został przypieczętowany w chwili, gdy wziąłem do rąk CV Larysy. Zakochałem się w niej jak małolat. Po rozwodzie sądziłem, że miłość jest już nie dla mnie. Przez trzy lata żyłem tylko pracą, nie pragnąc nowego związku, a na pewno go nie szukając. Aż zjawiła się Larysa i wywołała w moim sercu trzęsienie ziemi. Uznałem jednak, że nie będę się spieszyć z wyznaniami.
Bałem się ośmieszenia.

Zdawało mi, że i ja nie jestem jej obojętny, że ona zaczyna darzyć mnie uczuciem wykraczającym poza relacje szef – podwładna. Poznawałem to po jej oczach i po uśmiechu, jakim witała mnie codziennie, ale... wolałem jeszcze trochę poczekać i upewnić się, że moje awanse trafią na podatny grunt. No i wkrótce wydarzyło się coś, co kazało mi spojrzeć na sprawę z innej strony.

Zimny listopad, piątkowy wieczór, pora największego natężenia ruchu w każdej knajpie. U nas – istne urwanie głowy. Larysa za barem dwoiła się i troiła. W sali ścisk, tłok, hałas, zamieszanie. Siedziałem na swoim miejscu, w rogu przy barze, i rozmawiałem z dostawcą piwa. W pewnym momencie Larysa przystanęła na dłuższą chwilę, widocznie słuchała jakiegoś klienta. Potem uśmiechnęła się i pokręciła głową, jakby mówiła „nie”.

Wtem zza baru wyskoczyła czyjaś ręka, złapała ją za przedramię i siłą przyciągnęła w kierunku lady rozdzielającej świat barmanów od świata klientów. Dziewczyna nie mogła się uwolnić, a z jej gardła wydobył się zduszony krzyk. Zerwałem się na równe nogi. Jednak nim zdążyłem wykonać dwa kroki, przez tłum zgromadzony wokół baru przedarł się ogromny, śniady facet, dopadł natarczywego delikwenta i uniósł go do góry, jakby ten nie ważył więcej niż piórko. Po chwili obaj zniknęli za drzwiami.

Gdy olbrzym wrócił, spojrzał wprost na Larysę. Dziewczyna odpowiedziała mu bladym uśmiechem i tajemniczy obrońca, wyraźnie uspokojony, oddalił się w głąb sali. Nie wątpiłem, że jego oczy nadal śledziły sytuację i w razie czego bez wahania ruszyłby do kolejnej interwencji.

Leciała na moją kasę?

Nie wiedząc, co myśleć o całym zajściu, podszedłem do Larysy.

– Wszystko w porządku? – zapytałem.

– Teraz już tak – odparła spokojnie.

– A ten duży, to kto?

– Nie wiem. Nie znam go – wzruszyła ramionami, nie patrząc mi w oczy.

Kłamała. Od razu to wyczułem. Czy moja barmanka miała własnego ochroniarza? O co tutaj chodzi? A może... Jestem dosyć zamożnym człowiekiem. Odziedziczyłem po rodzicach małą fortunę, którą staram się pomnażać, inwestując rozsądnie na giełdzie. Bar prowadzę właściwie tylko dla przyjemności. Zatem, bez fałszywej skromności, stanowię dość atrakcyjny obiekt matrymonialny.

Rozwód, choć odarł mnie ze złudzeń, nie uszczuplił zbytnio mojego majątku. Przed ślubem sporządziliśmy bowiem intercyzę. I tak zapłaciłem więcej, niż radził prawnik, żeby szybko zakończyć sprawę. Odtąd nie ufałem kobietom.
Czy dziewczyna z Ukrainy miała świadomość, jak łakomym kąskiem jestem? Może to wszystko było z góry ukartowane, a olbrzym to jakiś jej wspólnik, gangster, i razem chcą mnie złupić?!

Wynająłem prywatnego detektywa. Stefana znałem od szkoły podstawowej. Chciał zostać policjantem jak jego ojciec, ale ostatecznie wybrał pokrewny zawód, lepiej płatny i mimo wszystko mniej stresujący. Współpracowałem z nim od kilku lat, głównie w sprawach powiązanych z biznesem.

– Chcę, żebyś sprawdził dla mnie dwie rzeczy – poprosiłem go. –  Po pierwsze, czy Larysa leci na moją kasę. A po drugie,  co to za gość, ten wielki, pamiętasz. Tylko słuchaj...  Jeśli to jakieś szemrane towarzystwo, natychmiast się wycofujesz.

– Nie jestem idiotą – skrzywił się.

Podałem mu wszystkie dane i zdjęcie Larysy z CV. Miał się odezwać za tydzień. Zadzwonił już następnego dnia.

– Coś mam – powiedział i głowę bym dał, że krztusił się ze śmiechu – Będę
u ciebie w barze za pół godziny.

Kiedy Stefan wszedł do knajpy, zbliżała się ósma wieczór. Lokal powoli się zapełniał. Larysa za barem olśniewała gości urodą, a ja siedziałem jak na szpilkach.

– Więc ta piękna pani ci się podoba – wskazał Larysę – tylko masz obawy, czy aby nie dybie na twoje pieniądze?

Patrzyłem na Stefana, próbując odgadnąć, co znalazł. Skinąłem głową.

– No to wyluzuj. Gwarantuję ci, że nie chodzi jej o szmal. Mogłaby cię kupić razem z całym tym barem – zarechotał.

To była zwykła dziewczyna

Zbaraniałem kompletnie.

– Stefan, co ty gadasz?!

– No dobra... Może nie ona sama – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Ale jej tatuś na pewno. Podała nazwisko po matce. A ta jest żoną bogatego biznesmena.

– Jak bardzo... bogatego? – spytałem.

– Gaz, ropa, złoża wszelakie... Przemysł ciężki, wydobywczy, inwestycje międzynarodowe. Gruba ryba...

– To co ona tu robi? – zdumiałem się.

Okazało się, że Larysa, niczym najzwyklejsza dziewczyna, przyjechała do Polski na studia i dorabia sobie jako barmanka. Bardziej dla rozrywki zresztą niż z rzeczywistej potrzeby, rzecz jasna.

– Poza tym może mieć ten sam powód do ostrożności co ty – stwierdził Stefan.

– Chce, żeby ktoś ją pokochał dla niej samej, a nie dla kasy jej tatusia. Więc jeśli ci się podoba... – i tu poruszył znacząco brwiami. – Aha, ten gość, co wtedy interweniował w barze, to jej obstawa. Jest ich czterech i zmieniają się codziennie.

„No proszę... Kto by się tego spodziewał!” – uśmiechnąłem się do Larysy.

Czytaj także:
„Całe życie kobiety doiły ze mnie kasę. Leniwa żona okradała mnie, by nic nie robić i mieć zaskórniaki”
„Siostra chciała okraść szefa moimi rękami. Bałem się, że wyjdę na złodzieja, ale w końcu podjąłem decyzję”
„Ślub z Elizą był spełnieniem moich marzeń. Gdy wygadała koleżankom, że jest ze mną tylko dla kasy, musiałem się zemścić”

Redakcja poleca

REKLAMA