Kiedy powiedziałam rodzinie i przyjaciołom, że jedziemy z chłopakiem na wakacje do Hiszpanii, postukali się w czoło. Wszyscy nam odradzali ten wyjazd przez pandemię koronawirusa, która w tym kraju zyskała naprawdę poważny wymiar. My się uparliśmy i wykupiliśmy wczasy all inclusive w ładnym hotelu blisko morza. Dzisiaj żałuję, że wydaliśmy pieniądze. Tam nie dało się wypocząć
Wakacje zagraniczne w czasie pandemii koronawirusa
Hiszpania otworzyła granice dla Polaków w połowie czerwca. Wyjazd do tego właśnie kraju mieliśmy już w planach od dawna, więc od razu poszukaliśmy ofert w biurach podróży. Przez pandemię chyba wszyscy się boją tam jeździć, bo ceny były naprawdę przystępne, co tylko nas upewniło, że podejmujemy dobrą decyzję. Zaszaleliśmy sobie i wzięliśmy opcję all inclusive. W końcu mogliśmy pozwolić sobie na odrobinę luksusu. Na miejscu okazało się, że to na pewno nie będą udane wakacje.
W hotelu na każdym kroku upominano nas, żebyśmy mieli maseczki i zakrywali twarze. Tak naprawdę swobodnie mogliśmy się czuć tylko przy stole w restauracji i w swoim pokoju. Ten też sprzątano częściej niż zwykle, więc pokojówki nieustannie krążyły po korytarzach i nam przeszkadzały. Czuliśmy, że wszyscy nas obserwują. Co to za odpoczynek, kiedy nie możesz sobie pozwolić nawet na chwilę luzu?
To samo na mieście. Chcieliśmy pospacerować i skorzystać z tego, że nie ma dużo turystów. Co z tego, kiedy po ulicach krąży policja, a za brak maseczki dostajesz taki mandat, że ci się słabo robi? My niestety też zapłaciliśmy swoje, bo uważaliśmy, że skoro w Polsce na ulicach nie musisz nosić maseczki, to w Hiszpanii jest tak samo. Ale nie! Tutaj trzeba zasłaniać usta i nos praktycznie wszędzie!
Kolejki do knajp, muzeów i sklepów ciągną się i ciągną. Właściciele nie chcą wpuszczać za dużo osób naraz, więc trzeba swoje odczekać. To ma być relaks? Stanie w kolejce? Skończyło się tak, że większość czasu spędziliśmy w hotelowym pokoju, bo tylko tam mogliśmy swobodnie oddychać i odpoczywać. Czasami wychodziliśmy na plażę, bo tam można zdjąć maseczki podczas opalania. Chociaż tyle dobrego.
Wydaliśmy na ten wyjazd większość oszczędności i miały to być wakacje życia. A wyszła klapa i niepotrzebne nerwy. Na co nam to było. Pojechaliśmy nad Bałtyk albo na Mazury i za tę kwotę żylibyśmy jak królowe przez 2 tygodnie, a moglibyśmy sobie pozwolić na dużo więcej. U nas nikt już prawie nie pilnuje, czy turyści mają maseczki, a o limicie w knajpach zdążyliśmy zapomnieć.
Teraz mam zepsute wakacje i nastrój, bo czuję, że zmarnowałam tylko czas i fundusze. Mój chłopak też jest zły. W domu przyznał, że chciał się w Hiszpanii oświadczyć, ale ta paskudna atmosfera w ogóle temu nie sprzyjała, więc stwierdził, że poczeka na lepszy moment. No super! To mógł być najlepszy czas mojego życia, a przez głupiego wirusa wyszedł koszmar.
Skoro kurorty turystyczne nie są w stanie zapewnić wczasowiczom komfortu i luksusu, który obiecują, niech zamkną granice i nie okłamują klientów. To jest zwykłe oszustwo. Tak się po prostu nie robi. Zastanawiam się, czy nie powinnam złożyć reklamacji w biurze podróży. Zobaczymy.
Zobacz więcej ludzkich historii:
"Matka wykrzyczała mi, że zapłodnił ją gwałciciel nie tata. A ja cały czas przypominam jej o tym zdarzeniu"
"Ja haruję jak wół, żeby niczego jej nie zabrakło, a ona baluje, zamiast ugotować mi obiad..."
"Mąż szydził z mojej nadwagi i odstającego brzucha. Wszędzie masz tłuszcz i brzydzę się ciebie - często słyszałam"
"Zostałam sama z dwójką dzieci. Mój były mąż korzysta z życia, a ja nie mam, kiedy się w tyłek podrapać”