„Samotny wyjazd na urlop okazał się przełomowy. Romans na stare lata smakuje lepiej niż świeże truskawki”

zakochana para fot. Getty Images, Johner Images
„Nocą prawie nie zmrużyłam oka, nie mogąc się doczekać, kiedy znów ujrzę faceta w kraciastej koszuli. Moje serce jakby odmłodniało, przywołując emocje, jakie towarzyszą pierwszej randce. Nic tak nie zbliża ludzi jak szczery, wspólny śmiech.”
/ 04.06.2024 07:15
zakochana para fot. Getty Images, Johner Images

W zeszłym roku na wakacje pojechałam do niewielkiej miejscowości uzdrowiskowej, którą poleciła mi koleżanka. W małym pensjonacie mieszkałam w pojedynkę, dzięki czemu mogłam do woli korzystać z hamaka rozwieszonego między dwiema brzózkami. Wylegiwałam się tam, otulona szalem od Sabiny, a z wysokości sypały się na mnie złociste listki i igły modrzewi.

Panowała kompletna cisza

Owładnęła mnie słodka, leniwa atmosfera. Nawet czytanie książek wydawało się zbyt męczące. Albo spacerowałam, albo wylegiwałam się w hamaku. Nigdy bym nie pomyślała, że takie nic nierobienie może być aż tak wspaniałe.

Od czasu do czasu robiłam sobie wycieczki po okolicy. Wokół było mnóstwo malutkich cerkiewek, które idealnie wtapiały się w pagórkowaty krajobraz. Jeździłam od wioski do wioski, zatrzymując się przy każdej napotkanej świątyni.

Sabina mówiła prawdę. W takich miejscach człowiek nabiera innej perspektywy do siebie samego i swoich kłopotów. A ja bardzo tego potrzebowałam – zaledwie parę tygodni wcześniej rozpadło się moje małżeństwo, które trwało 20 lat. Powód? Taki typowy. Mąż się zakochał. Oczywiście w jakiejś młodszej…

Zgubiłam bransoletkę

Pewnego popołudnia siedziałam nad rzeką, wpatrując się w płynącą wodę i obracając na nadgarstku sznureczki mojej ulubionej bransoletki z bursztynami. Następnego dnia rano, gdy byłam w pokoju, zdałam sobie sprawę, że gdzieś zapodziałam moją błyskotkę. Popędziłam czym prędzej nad rzekę, ale nigdzie jej nie mogłam odnaleźć.

Brak rzemyków na przegubie ręki był dla mnie bardzo dotkliwy. Wprawdzie biżuteria nie miała dużej wartości, ale byłam do niej ogromnie przywiązana. Gdy zjadłam obiad, ponownie udałam się na plażę i przeszukałam ją dosłownie centymetr po centymetrze. Niestety, bez rezultatu. W końcu usiadłam na przewróconym drzewie i zaklęłam szpetnie pod nosem. Nagle usłyszałam za sobą czyjeś kroki.

Nie potrzebowałam towarzystwa

W oddali dostrzegłam faceta koło sześćdziesiątki. Spojrzałam na niego z niechęcią. Akurat musiał się tu przywlec! Stałam się taką samotnicą, że zawadzałby mi nawet ktoś, kto przysiadłby na głazie hen w oddali.

– Przepraszam, ale czy nie zostawiła pani czegoś przez przypadek? – odezwał się po krótkiej chwili.

– Tak, zgubiłam moją bransoletkę – odpowiedziałam.

– Może pani ją opisać?

– No raczej nikt inny nie mógł jej upuścić w takiej głuszy – wymamrotałam pod nosem. – Zwykłe bursztynowe koraliki nawleczone na brązowy paseczek skóry. Nic nadzwyczajnego.

Mężczyzna z uśmiechem sięgnął do kieszeni i wyjął z niej bransoletkę. Wręczył mi ją, komentując:

– Gdyby to rzeczywiście było coś zwyczajnego, to teraz pani oczy nie świeciłyby się w taki sposób.

Zignorowałam jego słowa. Zawiązałam rzemyki na przegubie, mając poczucie, jakbym dostała dwa prezenty w jednym. Następnie, zupełnie bez zastanowienia, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę zejścia z plaży.

Podziękowałam nieznajomemu

– No dobra, rozumiem, że o kawie nie ma mowy. Ale może chociaż jakieś „dzięki”?!

Faktycznie, porwałam swoją bransoletkę i czym prędzej dałam nogę. Parsknęłam śmiechem, odwracając się na pięcie i rzucając:

Jestem gapą. Najmocniej przepraszam i ogromnie panu dziękuję – pomachałam mu na pożegnanie, kierując się w stronę pensjonatu.

Następnego dnia po odzyskaniu zguby ruszyłam ponownie nad rzekę, ale okazało się, że plaża nie należy już tylko do mnie. Ten sam facet co poprzednio siedział odwrócony do mnie tyłem na pniu drzewa.

Zaskoczyłam go

Nastawiłam wodę, nasypałam kawy i cukru do termosu. Zalałam wszystko wrzątkiem i szczelnie dokręciłam. Zależało mi, żeby zdążyć… Ściskając termos pod pachą, przedzierałam się przez chaszcze prowadzące nad rzekę.

Facet siedział na plaży, nieporuszony jak skała. Odchrząknęłam głośno, a on obrócił się w moją stronę, wyraźnie zdziwiony. Popatrzył na mnie przez moment, po czym na jego twarzy zagościł serdeczny uśmiech.

– Czyżby znowu pani coś zawieruszyła? – zagadnął.

– Nie, teraz to nie o to chodzi – odparłam.

Miał przyjazne ogniki w spojrzeniu, a jego czupryna, mimo siwych pasemek, sterczała nad czołem jak u nastolatka.

– Wie pan, jestem panu ogromnie wdzięczna za odnalezienie mojej własności.

Spoczęłam na głazie, stawiając termos na kawałku deski.

To w ramach podziękowania. Kawa – dorzuciłam skruszona.

Facet wykonał gwałtowny ruch rękami.

– Ja tylko zażartowałem, proszę pani…

– Jestem Ewa.

– Michał, miło mi.

Uścisnęliśmy sobie dłonie, a następnie przypieczętowaliśmy nowo zawartą znajomość, pijąc kawę jako bruderszaft. Napój wystarczył na długą pogawędkę.

Michał wzbudził moją sympatię

Gdy wstrząsnął mną dreszcz spowodowany chłodem, Michał wstał z pnia, na którym siedział.

– Myślę, że czas wracać do hotelu. Pójdę z tobą. O tej porze las budzi się do życia, a zwierzaki lubią napędzić stracha – zażartował z uśmiechem.

Byłam mu wdzięczna, ponieważ wcale nie miałam ochoty wracać w pojedynkę. Szliśmy przez gęste krzaki, a mimo iż czułam chłód, pragnęłam, aby ta wspólna przechadzka trwała w nieskończoność.

Budził moją sympatię. Poza atrakcyjnym wyglądem charakteryzowała go otwartość, a jego styl rozmowy był intrygujący. Skłaniał do podejmowania różnorodnych wątków.

– Pochodzisz z tych okolic? – zapytałam, kiedy w oddali zamigotały światełka pensjonatu. – A może, podobnie jak ja, przyjechałeś tu na wakacje?

– Jestem miejscowy – odparł. – Ale od razu zorientowałem się, że ty nie pochodzisz stąd.

– Skąd to wiesz?

– Ponieważ nikt z tubylców nie spaceruje po plaży pełnej kamieni – na jego twarzy zagościł uśmiech, po czym kontynuował: – Ewo, mój wiek sprawia, że nie mam już czasu na zabawy w kotka i myszkę. Poza tym twój urlop też działa na moją niekorzyść. Zapytam zatem bez ogródek: zechciałabyś wybrać się ze mną jutro na przechadzkę?

Zaprosił mnie na randkę

Jego niespodziewane pytanie kompletnie zbiło mnie z tropu, chociaż gdzieś w głębi duszy marzyłam, żeby je usłyszeć. Przytaknęłam skinieniem głowy i jak na skrzydłach pognałam w stronę hotelu, w którym się zatrzymałam.

– Ewa! – usłyszałam za plecami głos Michała. – Dokąd pędzisz? Przecież nic nie ustaliliśmy!

Przystanęłam w pół kroku i chichocząc z własnego roztargnienia, odkrzyknęłam:

Czekaj na mnie nad wodą. Na pewno przyjdę!

Sama byłam zdziwiona, skąd wzięła się we mnie taka odwaga, że wobec dopiero co poznanego faceta zachowywałam się w taki sposób, jakbyśmy byli starymi znajomymi.

A może po prostu dojrzałam do tego, by bez ogródek przyznawać się do własnych pragnień? Stałam się figlarną kokietką i ta przemiana przypadła mi do gustu.

Nie mogłam się doczekać

Nocą prawie nie zmrużyłam oka, nie mogąc się doczekać, kiedy znów ujrzę faceta w kraciastej koszuli. Moje serce jakby odmłodniało, przywołując emocje, jakie towarzyszą pierwszej randce. Nic tak nie zbliża ludzi jak szczery, wspólny śmiech.

Z samego rana przełknęłam śniadanie i już sięgałam po obuwie, kiedy nagle zorientowałam się, że z Michałem nie ustaliliśmy dokładnej godziny spotkania! Powoli zawiązywałam sznurówki, zastanawiając się, jak rozwiązać tę kwestię. W końcu stwierdziłam, że skoro zazwyczaj widywaliśmy się na plaży po południu, to i tym razem powinnam się tam pojawić o tej porze.

Przedpołudnie niemiłosiernie mi się dłużyło. Nie potrafiłam wygodnie ułożyć się w hamaku, samotny spacer stracił swój urok, a mój wzrok błagalnie usiłował przyspieszyć ruch wskazówek zegara. 

Oboje się cieszyliśmy

Postanowiłam udać się na plażę tuż po obiedzie. Kiedy w końcu udało mi się przebić przez gęstwinę, ujrzałam znajomą sylwetkę w szkarłatnej koszuli, co wywołało na mojej twarzy uśmiech. Michał, słysząc moje kroki, odwrócił się w moją stronę.

– Nie ustaliliśmy dokładnie, o której się spotkamy. Wyobraź sobie, że czekam tu na ciebie od samego rana! – wyznał.

Śmialiśmy się tak mocno, że aż zabolały nas brzuchy, a kiedy już nieco ochłonęliśmy, wyznał:

– Słuchaj, nie mogłem zmrużyć oka. To było jak przed pierwszą randką, identyczne emocje. Też to czułaś? W takim przypadku umawianie się na randki po pięćdziesiątce powinno być zakazane, bo to może wykończyć. Zawał murowany.

Czułam się swobodnie

Dotychczas sądziłam, że dobry znak to móc z kimś przebywać w ciszy. Po tym, jak spotkałam Michała, zrewidowałam swój pogląd. Teraz jestem przekonana, że kluczową kwestią jest to, by potrafić razem się śmiać. Autentycznie, bez udawania. Nie powstrzymując się.

Razem spędziliśmy parę dni przed moim odjazdem. Odbywaliśmy dalekie przechadzki, a po zmroku siedzieliśmy u niego w mieszkaniu, popijając herbatę. Mieliśmy pewność, że to coś więcej niż tylko chwilowa relacja, jednak niczego nie przyspieszaliśmy.

Być może właśnie z tego powodu, z każdym dniem bardziej pewni siebie i tego, co do siebie czujemy, z niecierpliwością wyczekiwaliśmy na to, co nowego przyniesie następny poranek.

Moja podróż do domu wcale nie oznaczała, że to koniec. Zanim wsiadłam do autobusu, Michał mnie objął. Następnie wziął moją twarz w swoje ręce i złożył na moich ustach pocałunek pełen czułości. Całym sercem błagałam go o więcej, jednak on łagodnie mnie od siebie odsunął.

– Tylko tyle, żebyś miała ochotę wrócić po kolejną porcję – oznajmił, widząc moje zdumione spojrzenie.

– Masz naprawdę wysokie mniemanie o sobie – odparłam, trochę urażona tak oszczędnym pożegnaniem.

– Ufam i sobie, i tobie. Będę czekał. Za cztery tygodnie? – zarówno jego wypowiedź, jak i wzrok potwierdzały to, co ustaliliśmy wcześniej.

– Za cztery tygodnie – przytaknęłam i weszłam do autobusu.

Autobus powoli nabierał prędkości. Odwróciłam głowę, żeby spojrzeć przez tylną szybę i patrzyłam, jak czerwona koszula Michała zmienia się w coraz mniejszą plamkę. Odruchowo dotknęłam nadgarstka, na którym dyndały nowe, udekorowane srebrzystymi listeczkami, rzemykowe bransoletki.

Ewa, 58 lat

Czytaj także:
„Siostra wychodzi za faceta poznanego w sieci. Druga młodość ma swoje prawa, ale ona nie dojrzała nawet do pierwszej”
„Zgodziłam się, by dziewczyna z nami zamieszkała. Syn szybko się nią znudził i zostawił mnie samą z problemem”
„Mój syn jest po 30, a zachowuje się jak smarkacz. Niczego nie bierze na poważnie, nawet własnego dziecka w drodze”

 

Redakcja poleca

REKLAMA