„Wyjazd do leśnej głuszy nie jest w moim typie. Mąż miał chrapkę na mizianie na mchu, ale się przeliczył”

załamana żona fot. iStock, RealPeopleGroup
„Co my będziemy robić w tej głuszy do poniedziałku? Teraz już wiem, po co kazał mi zapakować te bluzy i kurtki. Tylko że go nie posłuchałam. Myślałam, że czeka nas luksusowy pobyt w dobrym hotelu, a nie chatka leśniczego na kurzej nóżce”.
/ 11.10.2023 07:15
załamana żona fot. iStock, RealPeopleGroup

Nasza pierwsza rocznica ślubu zbliżała się wielkimi krokami, a ja już nie mogłam doczekać się niespodzianki, którą z tej okazji szykuje dla mnie Hubert. Bo, że coś szykuje, byłam pewna. Widziałam, że już od ponad dwóch tygodni niespokojnie kręci się po domu i nawet usłyszałam, jak rozmawiał z kimś przez telefon o jakiejś rezerwacji. Gdy weszłam do sypialni, to szybko zakończył rozmowę. 

Marzyła mi się rocznica w SPA

– Może zabierze mnie do luksusowego hotelu ze Spa? Wyobraź sobie, tylko my dwoje, odprężające masaże czekoladą, maseczki i inne zabiegi – opowiadałam Pauli, mojej najlepszej przyjaciółce.

– No, bajka. Też mi się marzy taki wyjazd – pokiwała głową ze zrozumieniem. – Ale cóż, jako świeżo upieczona singielka nie mogę liczyć na razie na romantyczne wypady z drugą połówką – dodała z nutką nostalgii.

– Pływanie w hotelowym basenie, pyszne kolacje z szampanem lub winem w restauracji, relaks w jacuzzi z bąbelkami, taniec w rytmie modnych przebojów, zwiedzanie okolicy. A potem gorące noce w hotelowym łóżku, podczas których wreszcie damy porwać się szaleństwu. Bo przy naszym mieszkaniu razem z teściami, mam już dość tłumienia każdego dźwięku w obawie, że usłyszą – kontynuowałam moje marzenia.

– Tak, aż ci zazdroszczę. Hubert to naprawdę świetny gość i on na pewno zaplanuje coś fajnego na waszą rocznicę. Nie jest z tych, którym trzeba przypominać o ważnych okazjach, a kupione na szybko róże i butelka wina z pobliskiego sklepu uważają za szczyt pomysłowości – słowa Pauliny sprawiły, że jeszcze bardziej czekałam na najbliższy weekend.

A może tak zarezerwował wypad za granicę? Może romantyczna wycieczka do Paryża albo naszej ukochanej Pragi, gdzie byliśmy na pierwszych wspólnych mini-wakacjach?

Cały tydzień byłam podniecona

W końcu mój mąż wygadał się, że wyjeżdżamy w piątek po pracy i zapytał, czy mogę wziąć poniedziałek wolny.

– Jasne, że wezmę. Chociażby to miał być mój ostatni dzień urlopu w tym roku, to nie daruję. A jak szefowa nie będzie chciała dać mi wolnego, to zwolnię się – zaczęłam się śmiać, bo doskonale wiedziałam, że Marta na pewno podpisze mi urlop.

Pracowałam w butiku z markowymi ubraniami, którego właścicielką była moja kuzynka. Ona, podobnie jak ja, była ciekawa, co ten mój Hubert szykuje z tej ważnej okazji.

– My pierwszą rocznicę ślubu spędziliśmy w górach. To było dokładnie w tym pensjonacie, w którym się poznaliśmy. Było bardzo romantycznie – mówiła mi, gdy zawieszałyśmy kolekcję nowych marynarek na wieszakach.

Spakowałam się już w czwartek wieczorem. Próbowałam podpytać moją drugą połówkę, jakie ubrania zabrać, ale bąknął tylko, żebym nie przesadzała i wzięła coś wygodnego.

– Pamiętaj o butach sportowych i ciepłej bluzie. Weź też jakąś cienką kurtkę, teraz popołudnia i wieczory są już chłodne, a jesienna pogoda bywa kapryśna – powiedział w końcu pod moim naciskiem.

– A wieczorowa sukienka? Może wezmę tę bordową z koronkami, którą tak lubisz? I te pasujące do niej szpilki. Wieczorem zrobię się na bóstwo – dopytywałam.

Zrobił dziwną minę. Jakby zaskoczoną. Ale  w końcu pokiwał głową, że mogę spakować moją wystrzałową kreację.

– Wieczorem zrobimy sobie kolację przy kominku, to będziesz mogła ją założyć. A ja szybko z ciebie ją ściągnę, moja ty żono już od prawie roku – przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował, a ja zapomniałam o wszystkim.

Dopiero wiele godzin później, gdy Hubert poszedł pod prysznic, a ja przeciągałam się pod zmiętą pościelą, przypomniałam sobie jego słowa. Kolacja przy kominku? Pewnie w hotelowej restauracji mają kominek. To nawet fajnie, lubię takie klimaty.

W piątek nie mogłam usiedzieć na miejscu

Nie dostrzegałam klientek, myliłam ceny, dziewczynie zamiast rozmiaru 42 przyniosłam 36, co wprawiło ją w osłupienie. W końcu Marta machnęła na mnie ręką i kazała iść do domu.

– Ja sobie dam już radę do końca zmiany. Zresztą popołudniu i tak przyjdzie Agnieszka układać nowy towar, to w razie czego nieco mi pomoże. Ty biegnij zanim narobisz ogromnego manka w kasie albo wystraszysz nam wszystkie klientki – powiedziała tuż po 12:00.

– Dzięki, jesteś super – pobiegłam na zaplecze po swoją torebkę.

– Udanego weekendu. A może raczej mam życzyć gorącego? – moja szefowa śmiała się, gdy niemal w podskokach wybiegałam z naszego butiku. – Tylko nie połam po drodze nóg, bo Hubert będzie miał z ciebie niewiele pożytku.

W domu wzięłam kąpiel, przebrałam się w wygodne jeansy i niebieski sweterek. Mąż zawsze powtarzał, że jego odcień pasuje do moich oczu. Czy on naprawdę jest taki spostrzegawczy, czy ktoś mu to podpowiedział?

Czułam, że to sprawka jego młodszej siostry, która często doradzała mu, jak rozmawiać z kobietami. Lubiłam ją, dlatego zupełnie mi to jednak nie przeszkadzało. Teściowa próbowała podpytywać, czemu jestem taka rozkojarzona, ale w końcu teść ulitował się nade mną.

– Daj spokój,  przecież wiesz, że jutro mają rocznicę ślubu. Kto by się nie cieszył? Zaraz wyjeżdżają w podróż, to dziewczyna jest radosna niczym szczygiełek – puścił do mnie oko, a ja pomyślałam, że fajny ten tata Huberta.

Mąż wrócił z pracy dopiero po 16:00, udało się nam wyjechać o 18:00.

– Spoko, 2 godzinki i będziemy na miejscu, więc jeszcze cały wieczór przed nami – powiedział.

No tak, z zagranicznej wycieczki nici

Jedziemy gdzieś całkiem niedaleko. Może to elegancki kompleks hotelowy? Na pewno mają mnóstwo ciekawych rozrywek. Wieczorem posiedzimy jeszcze przy drinku albo potańczymy.

– A gdzie jedziemy? – próbowałam sprytnie podpytywać, kładąc rękę na jego karku i masując go dokładnie tak, jak lubi.

– Tajemnica moja ty leśna bogini – wyszczerzył zęby w uśmiechu. – To niespodzianka, nic więcej nie powiem.

O co mu chodzi z tą leśną boginią? Czyżby naoglądał się seriali? A może podpatrzył to w telenoweli? Po drodze słuchaliśmy naszych ulubionych piosenek. W końcu Hubert zmienił stację, popłynęła kołysanka, a ja poczułam, że powieki powoli opadają mi ze zmęczenia.

– Prześpij się. Z tyłu jest koc, zaraz się zatrzymam na chwilę i cię nim nakryję, żebyś nie zmarzła – usłyszałam jeszcze słowa męża, zanim całkowicie odpłynęłam.

Obudziło mnie trzaśnięcie drzwi. To Hubert poszedł gdzieś w całkowitych ciemnościach. Gdzie my jesteśmy? Czemu na tym parkingu przed hotelem nie mają w ogóle oświetlenia?

Za chwilę mąż wrócił i zaczął wypakowywać swój plecak.

– Twoją walizkę już zaniosłem. Chodź, jesteśmy na miejscu. Zobaczysz, jak tutaj jest pięknie. Istna bajka – mówił wyciągając z tylnego siedzenia duży wiklinowy kosz przykryty obrusem, którego wcześniej nie zauważyłam.

– Po co ci ten koszyk? – zapytałam ze zdumieniem, którego nie potrafiłam ukryć?

– Jutro zrobimy sobie piknik na łonie natury. Wiesz, tylko koc, pyszne jedzonko, wino, my dwoje i przyroda wokół.

– Co? Hubert, gdzie my w ogóle jesteśmy?

Hubert zabrał mnie w leśną głuszę

I co się okazało? Mój mąż nie zabrał mnie na rocznicę ślubu do żadnego centrum odnowy biologicznej, Spa czy luksusowego hotelu. Znajdowaliśmy się w samym środku leśnej głuszy, a przed nami tkwił niewielki domek.

– Kolega mi go polecił. Zabrał tutaj swoją narzeczoną, żeby się jej oświadczyć. Znaczy, wtedy jeszcze była jego dziewczyną, a nie narzeczoną. Opowiadał, że Sylwia była zachwycona romantyczną scenerią. A tobie podoba się?

– Hmm. Na razie to nic nie widzę, bo jest całkiem ciemno – powiedziałam z totalną rezygnacją i wygramoliłam się z samochodu za nim.

Domek okazał się niewielki i dość spartańsko urządzony. Na dole był salon z aneksem kuchennym i łazienka. W salonie rzeczywiście centralną część zajmował kominek, przed którym była ustawiona kanapa. Obok stał stolik, na którym ktoś ustawił świece i wazon z kwiatami.

Hubert zaczął wypakowywać nasze rzeczy.

– Zaraz rozpalimy w kominku i podam romantyczną kolację. Tylko musimy podgrzać zapiekankę w piekarniku, bo nie widzę w kuchni mikrofalówki – krzątał się po domku. – U góry jest jeszcze sypialnia. Czy tu naprawdę nie jest romantycznie?

– Jest sielsko – odpowiedziałam, bo czułam irytację, że nici z naszego świetnego wyjazdu.

Chcę jacuzzi!

Ciekawe, co my tutaj będziemy robić? Mój mąż zamiast zabrać mnie w fajne miejsce, zaplanował rocznicę na jakimś odludziu. Już nie wiedziałam, czy cieszyć się, że jest taki romantyczny, czy złościć. Tylko na kogo? Może na tego kumpla, który polecił mu ten domek. Hubert jakby wyczuł moje myśli, bo zaczął opowiadać.

– Jutro idziemy na spacer po lesie. Ponoć teraz jest środek sezonu grzybowego, to może udadzą się nam zbiory. Zrobimy sobie piknik na łonie natury. Będziemy słuchać śpiewu ptaków, wdychać świeże powietrze, cieszyć się zielenią. Chyba jeszcze nigdy nie byłem na takiej fajnej wycieczce. Wiesz, marzą mi się gorące pocałunki na miękkim mchu – mówił z przejęciem w głosie.

Uśmiechnęłam się słodko, bo co niby miałam zrobić? Powiedzieć mu, że zupełnie nie tak wyobrażałam sobie rocznicową niespodziankę?

– Idę się wykąpać po podróży. Czuję się trochę nieświeżo – powiedziałam tylko i poczłapałam do łazienki.

– Pewnie, a ja w tym czasie rozpalę ogień i podam kolację – mąż krzyknął za mną.

Gdy drzwi łazienki się za mną zamknęły, ciężko oparłam się o ścianę. Miałam ochotę się rozpłakać. Przypomniał mi się obóz, na który pojechałam pod koniec podstawówki. Wtedy pogryzły mnie mrówki, podrapałam sobie nogi jeżynami, zgubiłam legitymację i omal nie skręciłam kostki, potykając się o jakiś wystający pień drzewa. Czyżby teraz czekała mnie powtórka z rozrywki?

Czy on nie zauważył, że nie lubię takich klimatów? Jeszcze ta wyprawa na grzyby. Widziałam, że przyniósł dwie pary żółtych gumowców i peleryny przeciwdeszczowe. Czy on naprawdę wyobraża sobie, że będziemy wędrować po lesie w błocie i deszczu. A potem robić sos grzybowy zamiast cieszyć się krewetkami podanymi przez szefa kuchni?

Jak na komendę usłyszałam, że w szybę maleńkiego łazienkowego okna zacinają pierwsze krople. Wzmógł się też wiatr, bo hałas robił się coraz głośniejszy.

Co my w ogóle będziemy tu robić?

Teraz już wiem, po co kazał mi zapakować te bluzy i kurtki. Tylko, że go nie posłuchałam i wzięłam ze sobą seksowne kostiumy kąpielowe do pływania w basenie, eleganckie sukienki na wieczór i modne ciuszki na imprezy. Myślałam, że czeka nas luksusowy pobyt w dobrym hotelu, a nie chatka leśniczego na kurzej nóżce.

Rozumiem, że mojemu mężowi zamarzyła się leśna randka, ale mógł mnie spytać o zdanie. Z prysznica popłynęła chłodna woda, a z zza drzwi wyczułam zapach dymu. Albo kominek źle działa, albo Hubert przypalił naszą rocznicową kolację przy świecach. Nie wiem, co gorsze. No tak, żegnaj jacuzzi, witajcie leśne ostępy.

Czytaj także:
„Pomogłam ciężarnej autostopowiczce. Przed oczami błysnęła mi jej bransoletka, którą kupił mi kiedyś mój mąż”
„Szukałam synowi narzeczonej, bo dość miałam latawic, z którymi się prowadzał. Wiem, co dla niego najlepsze”
„Mąż chciał udowodnić, że jest samcem alfa i zdradził mnie z jędrną sekretarką. Tylko czekałam, aż wróci na kolanach”

Redakcja poleca

REKLAMA