Moje obecne życie z Michałem zupełnie odbiegało od tego, co działo się na początku naszej znajomości. Ten dawny żar i namiętność zastąpiła zwyczajna codzienność. Po powrocie do domu mój mąż zaszywał się w swoim kącie, podczas gdy ja szukałam każdej okazji, by wyrwać się z tej domowej nudy. Nasze małżeństwo nie było już zgodnym związkiem – bardziej przypominało ciszę zwiastującą nadchodzącą nawałnicę. I właśnie wtedy, całkiem nieoczekiwanie, pojawiła się sprawa z kuponem lotto.
Każdy z nas o czymś marzył
– A może by tak spróbować szczęścia? – zaproponował któregoś dnia Michał, trzymając w roztrzęsionych rękach wypełniony blankiet.
Byłam ciekawa, co tak naprawdę kryło się za decyzją mojego męża – czy to był spontaniczny pomysł, czy może długo nad tym myślał. W końcu każde z nas miało swoje pragnienia. Chciałam uciec od chłodu, zamieszkać gdzieś w tropikach, spędzać dni wygrzewając się w słońcu i nie przejmować się niczym. Z kolei mój Michał, choć nie gadał o tym dużo, wciąż kombinował, jak pomnożyć ciężko zarobione pieniądze.
– Powiedz mi, co byś zrobiła, gdybyśmy wygrali? – pytał, sprawdzając po raz kolejny liczby na swoim kuponie.
– Od razu byśmy się stąd wynieśli – rzuciłam bez namysłu. – Tam, gdzie jest gorąco i gdzie wszystko toczy się swoim spokojnym rytmem...
Patrząc wstecz dostrzegam, że nasze pragnienia zaczęły iść w różnych kierunkach, choć wtedy nie potrafiłam się do tego przyznać. Na początku, gdy pół roku wcześniej Michał pierwszy raz wspomniał o zakładzie, uznałam to za przejściową zachciankę. Ale on spędzał kolejne wieczory nad kuponami, a wszystkie nasze dyskusje kręciły się wokół tego, co moglibyśmy zrobić z wygraną. Jego entuzjazm eksplodował, kiedy pewnego dnia udało nam się zgarnąć parę drobnych sum. To był moment, który miał sprawdzić nasze wspólne marzenia.
– Pomyśl tylko – zero problemów finansowych, żadnych rat do spłacenia – snuł wizje Michał. – Jak zainwestujemy, możemy zyskać jeszcze więcej.
– A może lepiej wyruszyć gdzieś daleko i rozpocząć wszystko na nowo? – rzuciłam pomysł, licząc że podzieli mój zapał.
Michał sprawiał wrażenie pogrążonego w myślach. Liczył na coś zupełnie innego. Marzył o pomnażaniu wygranej poprzez inwestycje, zamiast rezygnować ze wszystkiego.
– To może być niebezpieczne – powiedział. – Te środki mogłyby nam posłużyć do stworzenia czegoś naprawdę dużego.
– A co z naszymi planami o życiu bez stresu? – zapytałam.
– Bez stresu? Przecież mądre inwestowanie też daje poczucie bezpieczeństwa – odpowiedział z wahaniem w głosie.
Brakowało nam wspólnych planów
Właśnie wtedy nasze drogi zaczęły się powoli rozchodzić. Mimo że oboje spoglądaliśmy przed siebie, nasze wizje przyszłości kompletnie się różniły. Gdy poczułam, że muszę z kimś porozmawiać, zadzwoniłam do Katarzyny – osoby, której ufam najbardziej na świecie. Wiedziałam, że spotkanie z przyjaciółką doda mi sił i pomoże uporządkować myśli. Przy filiżance kawy wyrzuciłam z siebie wszystko – jak wygraliśmy, jakie mam plany i co Michał chce zrobić z pieniędzmi.
– Kasia, jestem kompletnie zagubiona. Boję się, że to może zniszczyć nasz związek – powiedziałam przygnębionym tonem.
– Słuchaj, przecież to wspólny sukces. Musicie usiąść i razem zastanowić się nad rozwiązaniem – odparła Katarzyna. – Dajcie sobie trochę czasu, może uda się znaleźć złoty środek?
– A co, jeśli oboje będziemy się upierać przy swoim? – zapytałam ze zmartwieniem.
– To będzie test na to, ile jesteście w stanie zrobić dla waszej relacji – stwierdziła. – Zastanów się czy przypadkiem problem nie leży głębiej niż w samych pieniądzach?
Prawdopodobnie ta wygrana po prostu wyciągnęła na światło dzienne wszystkie różnice między nami, które dotąd przykrywało zwykłe, codzienne życie. Kiedy Michał wyszedł z pomysłem, jak zainwestować te pieniądze, poczułam, że coś we mnie pęka. Starałam się podejść do tego z otwartą głową i wczuć w jego sposób myślenia, ale jednocześnie czułam strach, że to może nas od siebie oddalić. Według mnie szczęśliwy los w loterii miał być okazją do realizacji naszych wspólnych planów, zamiast kolejnym powodem do kłótni.
– Przemyślmy to spokojnie – odezwał się któregoś dnia podczas wspólnej kolacji. – Te pieniądze mogłyby nam zagwarantować bezpieczną przyszłość.
To, co powiedział, brzmiało logicznie, ale zupełnie nie pokrywało się z tym, czego pragnęłam
– Posłuchaj, marzę tylko o tym, żebyśmy wiedli razem spokojne życie. Wiesz, na tej wyspie, o której Ci opowiadałam... – starałam się mówić łagodnie.
– Tak, wiem o tym, ale musimy twardo stąpać po ziemi – tłumaczył.
Kolejnego dnia przypadkiem usłyszałam, jak rozmawiał z Tomkiem i wtedy zrozumiałam, że każde z nas widzi swoją przyszłość zupełnie inaczej.
– Te inwestycje to nasza szansa na prawdziwy sukces – mówił Michał. – Ona też na tym skorzysta, zobaczysz.
Z charakterystyczną dla siebie pewnością, Tomek sugerował różne wymyślne operacje na kontach. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
Knuł za moimi plecami
Kiedy przestałam rozpoznawać człowieka, z którym dzieliłam życie? Ich wymiana zdań stawała się coraz bardziej intensywna. Stałam ukryta za framugą, łapiąc każde wypowiedziane słowo. Czułam wdzięczność, że mój mąż lubił robić kilka rzeczy na raz i zawsze prowadził rozmowy ze znajomymi przez głośnik telefonu. Mimo że moje serce waliło jak oszalałe, wiedziałam, że to jedyna okazja, by poznać prawdziwe przemyślenia Michała o tym, co dzieje się między nami.
– Słuchaj, te fundusze mogą otworzyć przed tobą niesamowite możliwości – tłumaczył Tomek, studiując dane finansowe na komputerze kolegi.
– Trzeba je ulokować z głową, nie wydawać bezmyślnie na zachcianki.
– Tak, rozumiem. Tylko, że Anka patrzy na to zupełnie inaczej – stwierdził Michał z nutą niepewności w głosie.
– Co tam Anka! Daj spokój z tym. Każdy wie, że baby nie ogarniają spraw finansowych. One tylko chcą żyć na wysokiej stopie, nie zastanawiając się skąd brać na to środki.
– No dobra, ale umówiliśmy się, że jak nam się poszczęści, to trochę zmienimy nasze życie. Pojedziemy w podróż, złapiemy oddech... – zastanawiał się Michał.
– Ech, Michał, Michał... – westchnął Tomek, kręcąc głową. – To tylko mrzonki. Trzeba patrzeć dalej. Jeśli dobrze zainwestujesz, stać cię będzie nie na jeden, ale na kilkanaście urlopów. Anna musi to po prostu przyjąć do wiadomości.
Każde słowo, które wtedy padło, raniło mnie do głębi. Nie mogłam uwierzyć, że mój mąż się waha czy powinien być przy mnie, podczas gdy Tomek... Nie, nie mogłam już dłużej nazywać go przyjacielem. Okazał się zimnym kalkulatorem, który widział w życiu tylko cyfry i pieniądze. Ta noc dłużyła się w nieskończoność. Wciąż na nowo przeżywałam w myślach wypowiedź Tomka, a niepewność Michała sprawiała, że czułam się jak intruz między własnymi czterema ścianami.
Bronił swoich racji
W końcu podjęłam decyzję – jutro porozmawiam z mężem o wszystkim, co podsłuchałam
– Michał, mamy do pogadania – oznajmiłam, wpatrując się w jego twarz. – Słyszałam twoją wczorajszą rozmowę z Tomkiem.
Na początku wydawał się kompletnie zaskoczony, ale zaraz przybrał defensywną minę.
– Ania, źle to interpretujesz. Robię to wszystko z myślą o nas, o tym co przed nami – próbował wyjaśniać.
– Myślisz o naszym wspólnym jutrze czy może raczej o swojej wizji przyszłości, gdzie liczą się tylko finanse? – odpowiedziałam z goryczą, nie mogąc powstrzymać emocji, które mną targały.
– O czym ty mówisz? – zapytał zdezorientowany Michał.
– Słyszałam od Tomka, że my, kobiety, nie ogarniamy spraw finansowych i chcemy tylko wygodnie żyć, nie przejmując się kosztami. Powiedz szczerze, też tak myślisz? – spojrzałam mu prosto w oczy.
W jego spojrzeniu dostrzegłam wahanie, które potwierdziło moje najgorsze obawy.
– Posłuchaj, to nie tak... – urwał w połowie zdania.
– Daj spokój. Twoja reakcja mówi sama za siebie – odparłam ze smutkiem.
Atmosfera gęstniała z minuty na minutę, a nasza rozmowa zamieniała się w wymianę pretensji i gorzkich słów.
– Co z twoimi obietnicami o wspieraniu moich marzeń? Teraz nagle opinia Tomka znaczy dla Ciebie więcej niż moje uczucia – wybuchłam, nie panując nad emocjami.
– Przecież nadal cię popieram! – odkrzyknął Michał. – Po prostu staram się patrzeć na wszystko racjonalnie, nie możemy zmarnować takiej okazji!
– Okazji?! – Poczułam, jak serce wali mi w piersi. – Więc to, o czym marzyliśmy – wyjazd i rozpoczęcie wszystkiego od nowa – nazywasz zmarnowaną okazją?
Michał kręcił się po pokoju tam i z powrotem. Obserwowałam jego wewnętrzną walkę i desperackie próby znalezienia słów, które mogłyby do mnie dotrzeć.
– Nie w tym rzecz. Po prostu teraz nie możemy wszystkiego rzucić i wyjechać. Trzeba myśleć perspektywicznie, zadbać o nasze lokaty...
– Znowu tylko te lokaty! – weszłam mu w słowo. – Chociaż raz zastanowiłeś się nad tym, co jest istotne z mojej perspektywy? Pomyślałeś o naszym związku, jak bardzo potrzebujemy odmiany?
Michał zamarł w bezruchu, spoglądając na mnie wzrokiem pełnym bezsilności i smutku.
– Myślałem, że widzisz w tym sens, że działam w interesie nas obojga...
– W moim na pewno nie – stwierdziłam stanowczo. – Nie zamierzam spędzić życia w cieniu Twoich kalkulacji finansowych, podczas gdy nasze wspólne plany i związek schodzą na dalszy plan.
Nie znaleźliśmy wspólnego języka
Kiedy stanowczo nalegałam, żeby przeznaczyć wygrane pieniądze na realizację naszych wspólnych planów, Michał poczuł się osaczony. Z kolei ja, obserwując jego uparte stanowisko dotyczące zainwestowania środków, miałam wrażenie, że zostałam sama, a moje zdanie się nie liczy.
– Może dałoby się jakoś dogadać – odezwał się Michał, kiedy emocje powoli opadały.
– Trudno o porozumienie, skoro nie chcesz mnie wysłuchać – odpowiedziałam, próbując zachować twarz.
Nastała długa cisza ze strony Michała, a ja zrozumiałam, że to już koniec nas. Drogi wstecz nie było. To, co miało być wspólnym marzeniem o przyszłości, przerodziło się w różnice nie do pogodzenia.
– Musimy porozmawiać o naszej przyszłości – odezwałam się cicho, wpatrując się w podłogę.
Na twarzy Michała pojawił się wyraz głębokiego żalu, który łatwo było dostrzec.
– Chcesz przez to powiedzieć, że między nami wszystko skończone?
Przez chwilę milczałam, próbując opanować drżenie głosu.
– Niestety tak, wydaje mi się, że to najlepsze wyjście.
Kiedy w końcu wypowiedzieliśmy to na głos, poczuliśmy, że nie ma już odwrotu. Po spotkaniu w kancelarii stało się jasne, że nasz związek małżeński dobiega końca. Chociaż wcześniejsze dyskusje między nami były pełne napięcia i wzburzenia, teraz musieliśmy zmierzyć się z podziałem tego, co wspólnie zdobyliśmy.
– Najrozsądniej będzie rozdzielić majątek po równo, fifty–fifty. W ten sposób unikniemy komplikacji – zasugerował mecenas, pokazując nam stos niezbędnych papierów.
– W porządku – odparł Michał głosem, w którym słychać było pogodzenie się z losem.
Milcząc, składaliśmy podpisy na papierach kończących nasz związek. Rozdzielaliśmy między siebie fortunę i plany, które przyszło nam teraz spełniać w pojedynkę. W mieszkaniu, gdzie kiedyś rozbrzmiewała nasza radość, została tylko cisza i moje samotne kroki. To, co miało nas połączyć na zawsze, wygrana w loterii, paradoksalnie doprowadziło do rozstania.
Odeszłam z tamtego życia. Bez nikogo, zostawiając wszystko, co było mi bliskie. Michał pozostał w swoim świecie biznesu i pieniędzy. Nasze drogi, które kiedyś biegły razem, teraz rozdzieliły się na dobre. To, co miało przynieść radość, okazało się bolesnym doświadczeniem. Pokazało mi, że szukając spełnienia, możemy wpaść w pułapkę izolacji – dokładnie to, przed czym tak bardzo się bronimy.
Anna, 45 lat
Czytaj także:
„Iwona jest emocjonalnym wampirem. Jej zły humor jest tak zaraźliwy, że tracę ochotę na oddychanie”
„Mama z sanatorium wróciła nie tylko z walizką, ale też z nowym kawalerem. Na starość powinna haftować, nie flirtować”
„Mąż przez lata chował przede mną pieniądze. Gdy je znalazłam, potraktowałam je jak zapłatę za spędzone z nim lata”