Kiedy przyszła pora wyjazdu, spakowałam swoje rzeczy i udałam się do recepcji, żeby zostawić klucz. Odłożyłam go na blat i już chciałam iść, gdy nagle usłyszałam głos recepcjonisty. Mój angielski nie jest wprawdzie perfekcyjny, ale z tego, co zrozumiałam, domagał się ode mnie uregulowania jakichś należności. Kompletnie mnie to zaskoczyło - w końcu wykupiłam pobyt ze wszystkim w cenie.
Nie planowałam nikogo poderwać
Zdaję sobie sprawę, że to strasznie niemądre i dziecinne myśleć, iż podczas wakacji w egzotycznych krajach można poznać wymarzonego faceta. Zapewne jednak każda samotna dziewczyna, pakując swoje rzeczy, gdzieś w głębi duszy ma taką nadzieję, dlatego tuż przed wyjściem dorzuca do bagażu jakąś zwiewną kieckę i zwiewny szal, mimo że wcześniej zapewniała przyjaciółki, iż zabiera wyłącznie top, krótkie spodenki i strój do pływania.
Do mojej torby podróżnej również zapakowałam kreację zdobioną kwiatowym printem, z odważnie wyciętym dekoltem oraz efektownym sznurowaniem na plecach. Niezwykle ponętną. Nie, nie planowałam nikogo poderwać w Tunezji, nie byłam aż tak lekkomyślna. Przeczytałam sporo o romansach z Arabami i w żadnym razie nie skusiłabym się na taki krok.
Różnice obyczajowe, ryzyko zarażenia chorobami przenoszonymi drogą płciową, udawane zauroczenie tylko po to, by wyłudzić forsę od łatwowiernej dziewczyny z Europy. A ta funduje facetowi wszystko, dając wiarę zapewnieniom swojego habibi, a potem jeszcze przelewa mu pieniądze do Polski, bo „on potrzebuje, akurat stracił pracę”.
Nie, dzięki! Zbyt długo oszczędzałam na te wakacje, by jakiemuś kolesiowi, nawet temu najprzystojniejszemu, sponsorować dostatnie życie w zamian za łóżkowe igraszki. Ale gdyby pojawił się jakiś spoko Polak… tak samo samotny jak ja i pragnący odnaleźć bratnią duszę, to… Ehh. Taki przystojniak z pewnością jest zajęty.
Jego skóra lśniła od kropel wody
Drugiego dnia pobytu natknęłam się na Sebastiana przy hotelowym basenie. Wskoczył do wody, rozchlapując ją dookoła, a gdy miejscowy próbował do niego podpłynąć, od razu go odprawił.
– No alcohol! – krzyknął, dając znać, że jest trzeźwy i nikt nie musi się martwić, że za moment pójdzie na dno.
Płynął przez wodę, wykonując zdecydowane ruchy swoimi umięśnionymi, zbrązowiałymi od słońca rękami, a ja obserwowałam go z zadowoleniem. Tamten koleś dał mu w końcu święty spokój. Gdy wychodził z basenu, jego skóra lśniła od kropel wody. Poczułam, jak w moim brzuchu zaczyna coś łaskotać.
"Ależ on jest przystojny..." - pomyślałam. Nagle spojrzał prosto na mnie i obdarzył mnie olśniewającym uśmiechem. Poczułam, jak policzki mi czerwienieją z zażenowania, że nakrył mnie na wpatrywaniu się w jego wyrzeźbioną, nieprzysłoniętą ubraniem sylwetkę.
"Gość musiał przyjechać z jakąś laską" - przeszło mi przez myśl, aż zrobiło mi się przykro. Myślałam, że na pewno przyleciał tutaj z panienką, żoną albo przynajmniej paczką kumpli. Nawet przez chwilę nie brałam pod uwagę, że mógłby być tutaj sam jak palec! Ale on nagle zniknął mi z oczu, by po chwili zmaterializować się tuż obok z parą drinków w rękach. I to nie byle jakich! Żadne tanie trunki, które można dostać na miejscu, tylko konkretne koktajle z ozdobnymi parasolkami.
– Cześć, jestem Sebek – powiedział, przedstawiając się.
Wskazując na leżak tuż obok mnie, zapytał:
– Nie masz nic przeciwko, żebym tu usiadł?
Następnie wręczył mi szklankę i wznosząc toast, spojrzał na mnie w taki sposób, że poczułam ciarki na całym ciele.
– Za ten fantastyczny wieczór!
– Tak, za wieczór! – przytaknęłam.
Poczułam się wyjątkowa
Drink był dość mocny i po jego wypiciu poczułam lekkie szumienie w głowie. Nie pomogło też to, że tego dnia niewiele jadłam, bo chciałam wykorzystać słoneczną i upalną pogodę, żeby ograniczyć jedzenie i zrzucić parę kilogramów.
Sebastian był naprawdę miły i przyjazny. Jego oszałamiająca uroda już nie robiła na mnie takiego wrażenia. Zachowywał się bardzo swobodnie i naturalnie. Zadawał mądre pytania i uważnie słuchał, co mam do powiedzenia. Co jakiś czas dawał znaki barmanowi z pobliskiego baru, że mamy ochotę na kolejnego drinka. Atmosfera była tak miła i luźna, że nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się naprawdę późno, a bar opustoszał.
– Chyba muszę się już zbierać! – stwierdziłam z żalem.
– No to do zobaczenia jutro! – powiedział Sebastian.
Kiedy to usłyszałam, miałam wrażenie, że rzucił to bez większego znaczenia. Nie spodziewałam się, że taki przystojny facet będzie chciał poświęcić mi więcej swojego czasu, dlatego nie nastawiałam się na nic konkretnego. Jednak ku mojemu zaskoczeniu Sebastian zagadał do mnie tuż po śniadaniu i zasugerował, byśmy razem poszli na plażę.
Wróciliśmy wspólnie na obiad, a potem spędziliśmy we dwoje resztę dnia. Sebek okazał się niezwykle uprzejmy i czarujący, dzięki czemu poczułam się wyjątkowa. Pomyślałam, że nawet jeśli ta relacja miałaby trwać tylko ten jeden dzień, to było warto przeżyć takie chwile.
Wpadłam mu w oko
On z kolei wyglądał na autentycznie mną zafascynowanego, a subtelne sygnały z jego strony jasno sugerowały, że mnie pożąda. Nie było w tym nic natrętnego, więc stwierdziłam, że dobrze mi zrobi taki moment oderwania od rzeczywistości i… wylądowałam z Sebkiem w łóżku. To było nieziemskie!
Dokładnie o czymś takim fantazjowałam! Gorąca noc w tropikach, woń egzotycznej roślinności i on, najbardziej zmysłowy kochanek, z jakim kiedykolwiek byłam. Fantastyczny!
– Marzę o takich pobudkach na co dzień – powiedział mój Sebastian zaraz po otworzeniu oczu, nie pozwalając mi wstać.
– Zaraz przegapimy śniadanie – skarciłam go delikatnie.
– Zadzwonię po obsługę, to dostaniemy je do pokoju – odpowiedział z uśmiechem.
Tego dnia pierwszy raz w życiu delektowałam się śniadaniem w łóżku, mając obok siebie kochającego faceta, niczym w romantycznej komedii… Od tamtej pory taki sposób rozpoczynania dnia wszedł nam w nawyk.
Pragnęłam czegoś więcej
Sebcio już następnego dnia wysunął propozycję, żebyśmy zostawili jego kwaterę i przenieśli się do mojej, bo tam stało łóżko dla dwojga. On trafił do standardowego jednoosobowego pokoiku, gdzie brakowało przestrzeni. Nie widziałam problemu z tą zmianą i od tamtej pory za dnia opalaliśmy się nad morzem, wieczorami sączyliśmy barwne koktajle i tańczyliśmy w blasku księżyca, a rankiem powoli się budziliśmy, po czym Seba dzwonił po obsługę hotelową z prośbą o dostarczenie śniadania.
„Takiego życia mogłabym zaznawać do końca swoich dni...”– myślałam, skrycie licząc na to, że relacja z Sebastianem nie dobiegnie końca w momencie opuszczenia Tunezji. Pragnęłam czegoś więcej i, sądząc po jego postawie, on również tego chciał. Zwierzył mi się, że kompletnie nie liczył na to, iż podczas urlopu pozna tak niesamowitą kobietę.
Dzielił się ze mną swoimi marzeniami na lata, które nadejdą - chciał zbudować wymarzony dom na kawałku ziemi, który przypadł mu w spadku po przodkach. Dopytywał mnie o najdrobniejsze detale - co mi się podoba, a co nie w różnych stylach budynków. Wyglądało to tak, jakby moje zdanie było dla niego naprawdę ważne, żeby ten dom, o którym marzył, był też w moim guście.
Wpadł na pomysł odwiedzin
W dniu, gdy mieliśmy opuścić Tunezję, wpisał mój numer telefonu do swojej komórki.
– Może i Gdańsk leży daleko od Krakowa, ale przecież dla nas to nie problem – stwierdził optymistycznie.
Zaproponował, że przyjedzie do mnie zaraz po wakacjach, na pierwszy wolny weekend. A potem ja miałabym odwiedzić jego.
Mój ukochany leciał do Polski wcześniej niż ja, bo jego samolot startował z samego rana. Mój lot zaplanowany był dopiero na popołudnie. Kiedy się obudziłam po naszej ostatniej cudownej nocy, Sebka już dawno nie było obok. Zamiast niego, na poduszce znalazłam piękne serce ułożone z płatków róż. To był prezent od mojego chłopaka…
Byłam aż tak naiwna...
Ostatnia doba ciągnęła się w nieskończoność, ponieważ wszystkie zakątki tego miejsca przywoływały wspomnienia niezapomnianych momentów przeżytych u boku Sebastiana. Niezliczone wieczory przy kolacji w świetle świec, koktajle sączone przy hotelowym basenie… Wreszcie nastąpiła chwila, gdy trzeba było opuścić pokój. Spakowałam walizkę, a następnie udałam się do recepcji, aby zostawić tam klucz. Odłożyłam go na blat i już miałam zamiar ruszyć w stronę wyjścia, gdy pracownik obsługi hotelowej mnie przywołał.
Na początku sądziłam, że krzyczy do kogoś zupełnie innego. Choć może mój angielski nie jest doskonały, to jednak słowa, które wypowiadał, brzmiały jak żądanie uregulowania należności. Tylko za co ja miałabym cokolwiek płacić? W końcu miałam wszystko w cenie. Tymczasem pracownik recepcji wyskoczył zza kontuaru i chwycił mnie za rękę.
– Ureguluj należność! – wyartykułował zabawną polszczyzną wyuczone zdanie.
Kiedy zaczęłam tłumaczyć całą sytuację, nagle zjawiła się rezydentka, żeby wyjaśnić, o co chodzi.
– Jest do uregulowania rachunek za śniadania dostarczane do pokoju oraz za dodatkowe napoje z alkoholami pochodzącymi z Europy – te słowa sprawiły, że nogi się pode mną ugięły.
– Czyli to są dodatkowo płatne rzeczy? – zapytałam cicho, totalnie zaskoczona.
– No tak, wspominałam o tym podczas spotkania zaraz po tym, jak państwo przyjechali – podkreśliła.
Tyle że mnie wtedy nie było na tym zebraniu. Byłam zbyt pochłonięta rozmyślaniem o wspaniałej miłości, która właśnie tak niespodziewanie dobiegła końca. Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że Sebastian przez cały ten czas zamawiał rozmaite rzeczy, podając przy tym numer mojego pokoju.
W efekcie to ja musiałam uregulować cały rachunek za nasze siedmiodniowe szaleństwo. Uwierzycie, że kwota przekroczyła 1600 złotych? To mocno nadwyrężyło moje finanse. Miałam jeszcze nadzieję, że Sebek po prostu nie zdawał sobie sprawy, tak jak ja, że za te wszystkie dodatki trzeba ekstra zapłacić i odda mi chociaż połowę tej sumy po powrocie do kraju, ale, jak się okazało, byłam w dużym błędzie.
Sebastian nie dał znaku życia ani nie fatygował się z odwiedzinami, choć obiecywał zadzwonić zaraz po przylocie do kraju. Byłam tak naiwna, że nie spisałam jego numeru komórki, ślepo wierząc w dane słowo. Cóż... Najwyraźniej moje fantazje o wielkiej miłości przysłoniły mi zdrowy rozsądek, więc ponoszę konsekwencje własnej głupoty. Bez znaczenia, czy to Polak, czy Tunezyjczyk - facet w Tunezji to ta sama półka. Za seks z każdym trzeba słono zapłacić!
Ola, 32 lata
Czytaj także:
„Chciałam złapać trochę opalenizny przed wakacjami. Tymczasem na miejskiej plaży złapałam kochanka”
„Związałam się ze swoim wykładowcą. Mój eks wywęszył, że to biznes życia i złożył mi propozycję nie do odrzucenia”
„Romantyczne wakacje we dwoje zmieniły się w trójkąt bermudzki. Na plaży w Portugalii dopadły mnie duchy przeszłości”