„Wydaliśmy oszczędności życia na mieszkanie, które kupiły 4 inne osoby. Zostaliśmy bez domu i z gigantycznym długiem”

Nie znałam wartości pieniądza fot. Adobe Stock, Kawee
„Kiedy zebrał już kilku naiwnych, z każdym umówił się tego samego dnia u innego notariusza, żeby podpisać umowę sprzedaży. W sumie oszukał pięć osób i wyłudził ponad dwa miliony złotych! Niestety nie udało się go odnaleźć, więc wszyscy straciliśmy nasze pieniądze. O dziecku możemy na razie zapomnieć, bo ledwo starcza nam na życie”.
/ 24.03.2023 07:30
Nie znałam wartości pieniądza fot. Adobe Stock, Kawee

Od zawsze marzyliśmy z mężem o własnym domu z ogrodem. Przypadkowo trafiłam na ogłoszenie, w którym cena nieruchomości była w zasięgu naszych możliwości. Budynek miał sześć pokoi, stał na sporej działce, otoczony starymi drzewami. Wydawał się wręcz idealny dla nas i dziecka, które planowaliśmy. Nie było się nad czym dłużej zastanawiać. Od razu zadzwoniłam pod podany numer i dowiedziałam się szczegółów. Potem pokazałam ogłoszenie mężowi:

– Anka szuka mieszkania, takiego jak nasze. Jeżeli od razu je sprzedamy i dołożymy nasze oszczędności, to możemy kupić ten dom – powiedziałam.

– Basiu, spokojnie.

Tomek studził mój zapał

– Nie bez powodu tak ładny dom jest niezamieszkany od lat.

– Właściciel powiedział, że trzymał go jako lokatę kapitału, a teraz chce szybko sprzedać, bo potrzebuje kasy.

– Za tak niską cenę? To podejrzane.

– Mówił, że to sprawa osobista. Nie chce powiedzieć jaka, a mógł przecież wymyślić jakieś kłamstwo, np. chorobę dziecka. Facet wydaje się w porządku – przekonywałam męża.

Przed oczami miałam już wizję sielskiego życia – uprawianie ogrodu, siedzenie letnimi wieczorami na tarasie... Następnego dnia pojechaliśmy obejrzeć dom. Zabraliśmy ze sobą znajomego, który ma firmę budowlaną. Rzucił okiem fachowca i powiedział, że z domem jest wszystko w porządku. To tylko utwierdziło mnie w już podjętej decyzji.

– Moja znajoma szuka mieszkania. Jeżeli zgodzi się kupić nasze, to będzie nas stać na ten dom – powiedziałam właścicielowi. – Gdyby znaleźli się jacyś chętni, czy może pan się wstrzymać do jutra?

Nie ma problemu – odparł.

„Co za miły człowiek” – pomyślałam, wracając do domu. Tymczasem Tomek zadzwonił do Anki.

– Cześć. Nadal szukasz mieszkania? Możemy ci sprzedać nasze. Chcemy za nie dokładnie tyle, ile mówiłaś, że masz.

– Cudownie. Bo już mam dosyć agentów nieruchomości i właścicieli, którzy żądają krocie. A dlaczego sprzedajecie?

– Znaleźliśmy dom. Jeżeli od ręki kupisz nasze mieszkanie, to będzie nas na niego stać. Śpieszy nam się.

– Mnie też się śpieszy.

Przysłuchiwałam się tej rozmowie i rozpierała mnie radość.

– To ja poszukam notariusza, u którego najszybciej możemy podpisać umowy – zaproponował Tomek.

– Cudownie – Ania aż zapiszczała ze szczęścia.

Formalności załatwiliśmy błyskawicznie, bo okazało się, że nasz sprzedający miał już wcześniej upatrzoną kancelarię notarialną. Przy pożegnaniu były właściciel domu powiedział:

– Życzę powodzenia. Tego nigdy za wiele.

– Ma pan coś szczególnego na myśli? – spytał Tomek.

– Nie, chciałem być uprzejmy, no i mam prośbę. Chciałbym zabrać z domu rzeczy, ale potrzebuję trochę czasu. Czy możecie państwo poczekać tydzień?

– Jasne, to żaden kłopot – odparłam.

Byłam w euforii

W głowie kłębiły się myśli: „Nasz dom, nasz ukochany dom. Nareszcie!”. Pojechaliśmy z Anką do banku. Najpierw ona zrobiła przelew. Ponieważ mieliśmy konto w tym samym banku, jej pieniądze od razu znalazły się u nas. I od razu przelaliśmy gotówkę sprzedającemu nam dom. Przeprowadzka nie zajęła nam dużo czasu. W kawalerce, w której mieszkaliśmy do tej pory, nie mieściło się zbyt wiele mebli. Wystarczył jeden kurs. Kiedy dojeżdżaliśmy do naszej świeżo zakupionej posesji, już z daleka zobaczyłam, że coś jest nie w porządku. Przed domem stało kilka ciężarówek i grupka ludzi. Wysiadłam i zapytałam pierwszą z brzegu osobę, o co chodzi.

– Zostaliśmy oszukani! Właściciel sprzedał nam wszystkim ten dom – odpowiedziała mi zdenerwowanym głosem kobieta w średnim wieku.

Poczułam, że nogi się pode mną ugięły. A jednak cena była zbyt okazyjna, aby wszystko było w porządku... Wraz z innymi oszukanymi złożyliśmy doniesienie w prokuraturze o popełnionym przestępstwie. Okazało się, że właściciel domu kupił go pół roku wcześniej. Jak tylko pojawił się wpis w księgach wieczystych, zaczął szukać nabywców. Zainteresowanym mówił, że musi sprzedać, jeśli jego sprawy nie wyjaśnią się w ciągu trzech miesięcy. W ten sposób namówił do czekania pierwszych chętnych. Kiedy zebrał już kilku naiwnych, z każdym umówił się tego samego dnia u innego notariusza, żeby podpisać umowę sprzedaży. W sumie oszukał pięć osób i wyłudził ponad dwa miliony złotych! Niestety nie udało się go odnaleźć, więc wszyscy straciliśmy nasze pieniądze. Teraz z mężem spłacamy kredyt za nowe mieszkanie. O dziecku możemy na razie zapomnieć, bo ledwo starcza nam na życie. Sprawdziło się powiedzenie: „Co nagle, to po diable”. 

Czytaj także:
„Miałam jedną zasadę: nigdy nikomu nie pożyczam pieniędzy. Złamałam ją raz. Straciłam kasę i przyjaciółkę”
„Mąż dawał mi 200 zł miesięcznie, a resztę pieniędzy wydawał na kochankę. Nie pracowałam, więc nie miałam głosu”
„Koleżanka zazdrościła mi pieniędzy i pozycji. Sama nie umiała zapracować na swój sukces, więc odebrała wszystko mnie”

Redakcja poleca

REKLAMA