– Chcę 350 tysięcy za moją działkę. Pomożesz z ogłoszeniem? – zagadnął wujaszek Czesio, wiekowy, lecz ciągle energiczny członek licznej rodziny mojej żony.
– Nie za drogo? – spytałem zaskoczony. – Rozumiem, że to wasz dorobek życia, ale chyba przesadziłeś z ceną – próbowałem sprowadzić Czesia na ziemię.
Doskonale znałem jego działeczkę nad jeziorem, bo razem z moją Zosieńką byliśmy tam kilka razy. Na skromnym spłachetku ziemi stał niewielki domek. Z daleka mógł wydawać się uroczy, ale wnętrze pozostawiało wiele do życzenia. Ot, zwykła, drewniana chałupka, która powstawała stopniowo, w miarę jak wujek miewał dopływ gotówki.
W miniaturowym saloniku honorowe miejsce zajmował kominek, na który poszła większość początkowego kapitału, lecz już na przykład podłoga pochodziła z gorszego okresu. Skrzypiała i uginała się przy każdym kroku. Łazienkę zbudowali w kryzysowym momencie. Do miniaturowego pomieszczenia należało wejść bokiem i najlepiej od razu zająć z góry upatrzoną pozycję. Kabina prysznicowa poruszała się w rytmie zgodnym z uginającą się podłogą, co sprawiało wrażenie podróży zdezelowaną windą. Krótko mówiąc, kwota, której spodziewał się wujaszek od ewentualnego nabywcy, wydała mi się mocno wygórowana.
Wujek wiedział wszystko najlepiej
– A zabudowania? – upierał się Czesio.
Domyśliłem się, że oprócz domku miał na myśli maleńką szopę na grabie i łopatę. Cóż, traktował to miejsce jak królewską posiadłość i nie było sensu się sprzeczać.
– Ogłoszenie ma być w jakimś internetowym serwisie? – upewniłem się.
– We wszystkich możliwych! – odparł wujek i podał mi kilka zdjęć do zilustrowania ogłoszenia. – I wiesz, Boguś, jeśli coś z tego wyjdzie, zapłacę ci prowizję.
Wytrzeszczyłem oczy. Jaką prowizję? Z jakiej racji? Za umieszczenie ogłoszenia?
– Nie jestem pośrednikiem i nie chcę żadnej prowizji – stwierdziłem dobitnie. – Korzystałem kilka razy z twojej działki, a teraz mam okazję, żeby choć trochę się zrewanżować.
– Rysiowi bym dał zarobić – oświadczył. – Ale on powiedział, że nie mamy zdjęć z wnętrza domu, więc ogłoszenia nie da. Według niego bez tego cała sprawa nie ma sensu.
Jego syn, Rysiek, zwykle jest sztywny, zasadniczy i pryncypialny. Podobnie jak ojciec wie wszystko i uważa, że nigdy się nie myli.
– Rozumiem, ale ja akurat mam inny pogląd na tę sprawę – odparłem.
Wuj uśmiechnął się. Najwyraźniej, podobnie jak syn, wiedział swoje.
– To nie jest pilne. Kiedyś przy okazji, gdy będziesz miał chwilę czasu. Wrzucisz to do internetu… – dodał na koniec.
Wieczorem zadzwoniła ciocia Jasia.
– Nie mogę znaleźć tego ogłoszenia – powiedziała rozżalonym tonem.
Jęknąłem w duchu.
– Nie znajdziesz, bo jeszcze go nie ma. Wujek mówił, że to nic pilnego, więc bardzo przepraszam, ale dopiero jutro zamieszczę.
– Ach tak… – usłyszałem.
Jego synek wyskoczył z pretensjami
Następnego dnia była niedziela. O ósmej rano, gdy jeszcze smacznie chrapałem, zadzwonił wujek Czesio.
– Tak sobie tu z Jasią siedzimy, patrzymy na ekran, a ogłoszenia nie ma – oświadczył mi niby żartobliwym tonem.
– Witam wujka – odezwałem się do słuchawki. – Naprawdę nie wiem, jak przepraszać, ale zaraz, gdy tylko wypiję kawę, zamieszczę to ogłoszenie – zapewniłem go, już nieco wyprowadzony z równowagi.
Godzinę później ogłoszenie widniało już na dwóch serwisach handlowych. Z trzecim nie mogłem sobie poradzić, bo wymagał podania adresu mailowego ogłoszeniodawcy, czyli cioci Jasi. Teraz ona powinna potwierdzić, klikając na pole potwierdzenia.
Jednak Jasia z mailami niezbyt sobie radziła. Właściwie wcale. Postanowiłem poczekać na telefon od nich, żeby dokończyć sprawę. Czułem, że nie zostawią mnie w spokoju… – i rzeczywiście. Zadzwonili w południe.
– Właśnie czytamy, ale musisz zmienić. Cena nie jest do negocjacji – zażądał wujek.
– Żeby zmienić treść ogłoszenia, musiałbym skorzystać z waszego maila…
– Wiesz, Rysiek ma do nas wpaść niedługo, to włączy tego maila – stwierdził niezadowolony, że wszystko niepotrzebnie komplikuję, jakby to ode mnie zależało.
Dwa dni minęły podejrzanie spokojnie. W środowy poranek w słuchawce odezwał się Rysio i od razu wyjechał z pretensjami.
– Bogdan, musisz natychmiast zmienić ogłoszenie… – zaczął groźnie.
– Wiem, cena nie do negocjacji – wtrąciłem.
– Widzę, że się nie orientujesz. Chodzi o to, żeby w ogłoszeniach w ogóle nie pojawiał się mail mojej mamy. To ją wytrąca z równowagi, bo nie potrafi tego obsługiwać, a jest nerwowa, wiesz przecież. Gdybym mógł, przydzwoniłbym mu w ucho. Gnojek nie raczył sam zamieścić ogłoszenia, a teraz dzwoni i mnie tresuje!
– Przykro mi to słyszeć – odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Jednak nie mogę spełnić twojego życzenia, gdyż podanie adresu mailowego jest wymagane. Jeśli nie podam, ogłoszenie się nie pojawi. Czy masz jeszcze w zanadrzu drugie i trzecie życzenie?
– Co? – warknął zaskoczony.
– Złota rybka zwykle spełnia trzy…
– Coś takiego! – burknął i rozłączył się.
Zakląłem w myślach. Wujcio uznał, że mi zapłaci, gdy sprzeda działkę. Nie obchodzi go, że nie chcę pieniędzy. Natomiast w jego mniemaniu on płaci i ma prawo wymagać. Jego pryncypialny synalek z kolei uważa za oczywiste, że cały świat powinien słuchać jego poleceń… No nic, następnym razem dwa razy pomyślę, zanim zrobię przysługę rodzinie.
Czytaj także:
„Z rodziną najlepiej tylko na zdjęciach. Babcia zapisała mi dom w testamencie, ale chciwy kuzyn go ukrył”
„Pomogłam kuzynce, a ona bez mrugnięcia okiem wyrolowała mnie na sporą sumę. Z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach”
„Gdy wnuk dostał w spadku dom na wsi, planował go sprzedać. Natychmiast zmienił zdanie, kiedy zobaczył to miejsce”