Reklama

Tamta wiosna pachniała jaśminem i świeżo skoszoną trawą. Powietrze było jeszcze rześkie, ale słońce coraz śmielej ogrzewało skórę. Pamiętam, że szłam wtedy przez park, nieświadoma, że właśnie zaczyna się historia, która zmieni całe moje życie. Wtedy jeszcze myślałam, że wiosna to czas odrodzenia, nadziei i nowych początków. Nie miałam pojęcia, że dla mnie stanie się początkiem końca.

Reklama

Miałam wszystko, czego pragnęłam

Miałam dwadzieścia sześć lat, stabilną pracę, wynajęte mieszkanie w centrum i poczucie, że wszystko jest na właściwym miejscu. Nie szukałam przygód ani wielkich emocji. Chciałam tylko spokoju. Ale życie ma w nosie nasze plany. I tak, w zupełnie zwyczajny dzień, moja droga przecięła się z jego.

Nie było żadnego filmowego zderzenia na ulicy, nie wylałam na niego kawy ani nie upuściłam książek, które on miałby mi pomóc podnieść. Po prostu usiadł na tej samej ławce, na której przysiadałam niemal codziennie. Spojrzał na mnie, jakbym była jedyną osobą w całym parku, i uśmiechnął się. Gdybym wtedy wiedziała, co mnie czeka, wstałabym i odeszła bez słowa.

– Piękny dzień, prawda? – zapytał, a jego głos brzmiał ciepło i lekko, jakby mówił do mnie od lat.

Nie lubiłam, gdy obcy ludzie zagadywali mnie w miejscach publicznych, ale coś w jego spojrzeniu sprawiło, że nie przewróciłam oczami i nie wstałam od razu.

– Tak, całkiem ładny – odparłam ostrożnie.

Miał na sobie jasną koszulę z podwiniętymi rękawami i dżinsy. Włosy były lekko rozwichrzone, jakby przed chwilą przejechał przez nie dłonią. Wyglądał... swobodnie. Nie jak ktoś, kto próbuje na siłę zwrócić na siebie uwagę.

– Często tu bywasz? – zapytał, a ja tylko skinęłam głową.

– To moje miejsce – przyznałam, sama nie wiem dlaczego.

– W takim razie przepraszam za najście – uśmiechnął się przepraszająco. – Nie wiedziałem, że to teren prywatny.

Mimowolnie odwzajemniłam uśmiech.

– Wybaczam.

– Kuba – powiedział, wyciągając dłoń.

– Lena – uścisnęłam ją i poczułam coś dziwnego. Nie był to prąd ani żadna inna romantyczna bzdura. Bardziej... spokój. Jakby jego dotyk mówił, że można mu zaufać. Nie wiedziałam wtedy, jak wielką pomyłką okaże się to uczucie. Bo Kuba był wszystkim, czego się nie spodziewałam. I wszystkim, czego powinnam była unikać.

Spotykaliśmy się coraz częściej

Spotkaliśmy się ponownie tydzień później. To nie było przypadkowe. Moje „miejsce” w parku nagle stało się naszym.

Czekałeś na mnie? – zapytałam, stając przed ławką.

– Może – odparł z uśmiechem, unosząc jedną brew. – A może po prostu liczyłem na szczęście.

Usiadłam obok i poczułam, że to dziwnie naturalne. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. O książkach, których nie kończymy, o ulubionych smakach lodów, o tym, że oboje nie znosimy kawy z mlekiem. Miał w sobie coś, co sprawiało, że łatwo się przy nim śmiało.

– A czym się zajmujesz? – spytałam w pewnym momencie.

Przez ułamek sekundy zawahał się. Ledwo zauważalnie, ale jednak.

– Pracuję w firmie transportowej – odpowiedział, zerkając na mnie kątem oka. – Dużo wyjazdów, dużo zamieszania, nic ekscytującego.

Nie drążyłam.

– A ty?

– Biuro rachunkowe. Liczby, faktury, podatki… też nic ekscytującego.

– Nie wierzę – zaśmiał się. – Każda praca może być ekscytująca.

– W takim razie muszę coś źle robić.

Patrzył na mnie przez chwilę w milczeniu, jakby chciał coś powiedzieć, ale się powstrzymał.

– Może wystarczy, że zmienisz perspektywę.

Uśmiechnęłam się, choć nie miałam pojęcia, jak bardzo te słowa okażą się prorocze. Bo wszystko rzeczywiście się zmieniło. I nic już nie miało być takie jak przedtem.

Wkrótce zostaliśmy parą

Z każdym kolejnym spotkaniem czułam, że coś się zmienia. W mojej codzienności, w sposobie, w jaki patrzyłam na świat, w myślach, które coraz częściej krążyły wokół niego. Kuba miał w sobie coś, czego nie potrafiłam zdefiniować – luz, pewność siebie, ale i tajemniczość, której nie próbował nawet ukrywać.

– Jesteś taka poukładana – powiedział pewnego dnia, kiedy opowiadałam mu o pracy. – Masz plan na wszystko, prawda?

– Lubię mieć kontrolę – przyznałam. – A ty?

– Ja? – Uśmiechnął się i spojrzał w dal. – Ja lubię, gdy życie mnie zaskakuje.

Nie wiedziałam wtedy, że to ja będę jego kolejnym „zaskoczeniem”. Kiedy po raz pierwszy zaprosił mnie na kolację, odmówiłam. Nie dlatego, że nie chciałam. Bałam się. To było szalone – ledwo go znałam, a jednak czułam, jakbyśmy znali się od lat. Dwa dni później znowu czekał na mnie w parku. Tym razem nie pytał.

– Chodź – powiedział tylko, podając mi kask.

– Na motor? – Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

– Zmień perspektywę – powtórzył z uśmiechem.

Nie wiem, co mnie podkusiło, ale wsiadłam za nim. Tamtej nocy czułam wiatr we włosach i dreszcz ekscytacji, jakiego nie czułam nigdy wcześniej.
Nie miałam pojęcia, że to był pierwszy krok do katastrofy.

Wszystko działo się tak szybko

Po tamtej przejażdżce wszystko zaczęło dziać się szybciej. Kuba wciągał mnie w swój świat, a ja, choć powinnam była zachować ostrożność, pozwalałam mu na to. Spotykaliśmy się coraz częściej, coraz dłużej, coraz bardziej zapominając o reszcie świata.

– Chciałabym tak jechać i jechać – powiedziałam mu kiedyś, gdy znów wsiedliśmy na motor.

– To jedźmy – rzucił, jakby to była najprostsza rzecz na świecie.

– Gdzie?

– Gdziekolwiek.

To był pierwszy raz, kiedy poczułam, że przy nim wszystko wydaje się możliwe. Ale były też chwile, kiedy czułam, że coś ukrywa. Pojawiał się i znikał, czasem nie odzywał się przez kilka dni, a potem wracał, jakby nigdy nic. Nie pytałam. Może nie chciałam znać odpowiedzi. Aż w końcu przyszedł wieczór, który wszystko zmienił.

Siedzieliśmy w małej knajpie, śmiejąc się z czegoś, co powiedziałam. I wtedy nagle podszedł do naszego stolika jakiś mężczyzna.

– Ty chyba sobie kpisz, Kuba – syknął.

Patrzyłam to na niego, to na Kubę, który w jednej chwili spoważniał.

Chyba powinieneś już iść – odparł chłodno.

– Myślałeś, że możesz tak po prostu się urwać? – facet nie odpuszczał. – Wiesz, że oni ci na to nie pozwolą.

Serce zaczęło mi bić szybciej.

– Kuba, o co chodzi? – spytałam cicho.

Ale on wstał, złapał mnie za rękę i pociągnął do wyjścia. Nie miałam pojęcia, że właśnie przekroczyłam granicę, zza której nie będzie odwrotu.

Nie chciał nic powiedzieć

Szliśmy szybko, niemal biegiem. Czułam, jak Kuba mocno ściska moją dłoń, ale nie było w tym czułości – to był uścisk kogoś, kto chce jak najszybciej zniknąć z danego miejsca.

– Kuba, zatrzymaj się! – wyrwałam rękę, zmuszając go, by spojrzał mi w oczy. – Co to było?

Patrzył na mnie przez chwilę, jakby ważył, co może powiedzieć. W końcu westchnął i odgarnął dłonią włosy.

– Lena, przepraszam, nie powinienem był cię tu zabierać.

– Ale dlaczego? Kim był ten facet?

Kuba zacisnął szczękę. Widać było, że coś go gryzie, ale nie zamierzał mi tego wyjaśnić.

– Ktoś, kogo znałem kiedyś – powiedział w końcu. – Ktoś, kogo lepiej unikać.

Zmarszczyłam brwi.

– Nie rozumiem cię. Mówisz półsłówkami, znikasz na kilka dni bez wyjaśnienia, pojawiasz się nagle i chcesz, żebym ci ufała?

Spojrzał na mnie, a jego wzrok był dziwnie bezbronny.

– Bo chcę, żebyś mi ufała.

Patrzyłam na niego przez chwilę, szukając w jego twarzy odpowiedzi. Nie znalazłam żadnej.

– Odwieźć cię do domu? – zapytał cicho.

Nie odpowiedziałam. Szliśmy w milczeniu. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to był moment, w którym powinnam była przestać. Ale nie przestałam.

Powinna była to zrobić

Mogłam odejść. Wtedy, tamtej nocy. Mogłam po prostu odwrócić się i już nigdy więcej nie odebrać jego telefonu. Ale nie zrobiłam tego. Nie wiem, czy to przez ciekawość, czy przez sposób, w jaki na mnie patrzył – jakbym była jedyną osobą, której chciał coś powiedzieć, ale nie potrafił. Może lubiłam tajemnice, a może po prostu nie chciałam znów wrócić do swojego poukładanego życia.

Spotykaliśmy się dalej. Bywały chwile, kiedy czułam się przy nim jak najszczęśliwsza osoba na świecie. Ale były też dni, kiedy znikał na kilka dni bez słowa. Kiedy nie odbierał telefonu. Kiedy czułam, że coś przede mną ukrywa. Aż pewnego dnia po prostu przestał się odzywać.

Na początku myślałam, że znów ma „swój czas”, że wróci, jak zawsze. Ale dni zamieniały się w tygodnie. Potem w miesiące. Nie było żadnego pożegnania, żadnego wyjaśnienia. Zniknął tak, jak się pojawił. Nie szukałam go. Nie chciałam wiedzieć, dlaczego odszedł. Może było mu za ciężko, może uciekł od czegoś, z czym nie potrafił sobie poradzić. A może nigdy nie był tym, za kogo go miałam.

Tamtej wiosny moje życie się zmieniło. Wciąż myślę o Kubie, o jego uśmiechu, o tym, co było prawdziwe, a co tylko grą. Gdybym wtedy wiedziała, co mnie czeka… Czy naprawdę bym odeszła? Nie jestem już tego taka pewna.

Lena, 28 lat

Reklama

Czytaj także:
„W pracy spotkałam moją dawną prześladowczynię ze szkoły. Miałam ją w garści, ale złożyła mi zaskakującą propozycję”
„Ciężko pracowałam na awans, wyrabiając nadgodziny z szefem. Teraz zamiast na wymarzoną premię czekam na 800 plus”
„Matka mojego męża codziennie ma Dzień Teściowej. Ładuje mi się do domu jak do siebie i nie widzi w tym nic złego”

Reklama
Reklama
Reklama