„Wszyscy plotkowali o mojej synowej, że to latawica i kiepska partia. Było mi wstyd na mieście, że syn wybrał sobie taką za żonę”

Nie lubiłam nowej dziewczyny syna fot. Adobe Stock, motortion
„– Zawsze była taka niemiła, mało kulturalna… – Może nie niemiła, a wycofana, i nie mało kulturalna, a zalękniona? Miała takie ciężkie życie, jej matka i ojciec… – O, chyba sama nie jest taka święta, skoro jest po rozwodzie! – Przecież ty też rozwiodłaś się z ojcem. A dla twojej wiadomości – Iwona rozstała się z mężem, bo się nad nią znęcał!”.
/ 13.08.2022 06:30
Nie lubiłam nowej dziewczyny syna fot. Adobe Stock, motortion

Nie ma ani grama przesady w stwierdzeniu, że matki są nadopiekuńcze wobec swoich synów i wpatrują się w nich jak w obrazek. Nie wiem, jak wygląda to w relacji matka – córka, ale ja długo nie umiałam odciąć pępowiny i często kontrolowałam życie synów. Ale robiłam to w dobrej wierze!

Chciałam, żeby byli szczęśliwi

Starszy, Rafał, dość szybko ułożył sobie życie. Poznał porządną dziewczynę, ożenił się, założył rodzinę. Magda już podczas naszego pierwszego spotkania mi się spodobała. Wygadana, elokwentna, zawsze uśmiechnięta. Po moich synach, którzy byli raczej małomówni i jacyś tacy zamknięci w sobie, stanowiła miłą odmianę. Co tu dużo mówić, byłam zachwycona Magdą! Wbrew temu, co sobie myślałam, kiedy moi chłopcy byli jeszcze dziećmi, szybko zaakceptowałam synową i powitałam ją w rodzinie. Tylko coś ten mój młodszy syn, Marek, błądził i nie mógł znaleźć swojego miejsca… A miał już prawie trzydzieści lat!

– Synu, ja wiem, że dzisiaj zupełnie inaczej podchodzi się do tych spraw. Kiedy byliśmy z ojcem w twoim wieku, obaj z Rafałem już byliście na świecie. Wiem, że świat się zmienił, dlatego do niczego cię nie zmuszam, ale – rozłożyłam bezradnie ręce – znajdź sobie w końcu jakąś normalną dziewczynę, ułóż sobie życie! Nie ma co czekać!

– Do niczego mnie nie zmuszasz, ale mam sobie znaleźć dziewczynę? – Marek zaśmiał się głupkowato. – Oj, mamo, jak poznam jakąś wartościową dziewczynę, to na pewno nie będę czekał. Na razie po prostu nikt interesujący się wokół mnie nie kręci…

– Patrz, jaką masz fajną bratową, przydałaby ci się taka dziewczyna jak Magda! – podsumowałam sytuację. –

Ale Magda jest już zajęta – rzucił i już go nie było.

To nie tak, że mieliśmy problemy

Prawda, nadal mieszkał ze mną, jednak nie było to uciążliwe. Czasem wyszedł z kolegami na piwo czy na jakąś imprezę, ale nie wszczynał awantur, wracał do domu i kładł się spać. Wiedziałam jednak, że tak nie można żyć, że człowiek nie został stworzony, żeby tylko pracować i od czasu do czasu spotkać się z kolegami. Dlatego ucieszyłam się, kiedy zorientowałam się, że syn więcej czasu spędza poza domem, chodzi jakiś bardziej roztargniony i zamyślony. Wiedziałam, co to może oznaczać, i już nie mogłam się doczekać, aż Marek mi o wszystkim opowie. Tymczasem postanowiłam podpytać Rafała i Magdę.

– Wy coś wiecie, prawda? – przyparłam syna i synową do muru. – Marek z kimś się spotyka?

Rafał spojrzał spanikowany na Magdę, a ona szybko spuściła głowę. Nie podobała mi się ich reakcja! Wystraszyłam się, że może wcale nie o kobietę chodzi, że może mój syn wpadł w jakieś podejrzane towarzystwo.

– Nie mam pojęcia, o czym mówisz – rzucił niby to niefrasobliwie Rafał.

– A ty, Madziu? – wbiłam w synową twarde spojrzenie.

– Eee, ja też nie wiem…

Kłamali w żywe oczy! Nie podobało mi się to, ale nie miałam wyjścia – musiałam czekać na rozwój wypadków. Koleżanka podpowiedziała mi, żebym śledziła Marka, ale wymownie popukałam się w czoło. No bez przesady! Musiałam zaufać Markowi. Zresztą to dorosły mężczyzna. Marek zaczął być w domu coraz rzadszym gościem, a mnie zżerała ciekawość. Raz czy dwa podpytałam syna, gdzie się wybiera, ale nie chciał mi nic powiedzieć, co mnie bardzo zdziwiło.

Zawsze był wobec mnie szczery…

Ale cierpliwość była jedną z moich najmocniejszych stron. Czekałam i obserwowałam. Aż w końcu Marek poprosił mnie o rozmowę.

– Mamo, chciałbym, żebyś wiedziała, że ja… – przełknął głośno ślinę – że ja kogoś poznałem!

– No nareszcie! Widać gołym okiem, że jesteś zakochany, a ja o niczym nie wiem – żachnęłam się. – Nawet twojego brata i bratową próbowałam podpytać, ale milczą jak zaklęci!

Marek z zakłopotaniem podrapał się po głowie, a ja odniosłam dziwne wrażenie, że to, co mi zaraz powie, odmieni moje życie. Niekoniecznie na dobre…

– Widzisz, mamo, nie chciałem ci nic mówić, bo obawiałem się, że nie zaakceptujesz mojego wyboru, poza tym czekałem, jak się sytuacja rozwinie…

– Przejdziesz w końcu do rzeczy? – zniecierpliwiłam się.

I wtedy Marek powiedział mi, z kim się spotyka. Zamarłam. Mieszkamy w niewielkim miasteczku. Tu każdy każdego zna, a ta kobieta… cóż, nigdy nie miała zbyt dobrej reputacji. Pochodzi z rodziny, gdzie ojciec nadużywał alkoholu. Potem matka rozwiodła się z ojcem i zaczęła przyprowadzać do domu kolejnych „tatusiów”.

Kojarzyłam tę kobietę z widzenia

Nigdy nawet „dzień dobry” nie mówiła, zawsze sprawiała wrażenie obrażonej. A poza tym… przecież ona była o dobrych kilka lat starsza! I na dodatek rozwódka!

– Oszalałeś. Ty naprawdę zwariowałeś. Przecież wiesz, co to za rodzina! – wykrzyczałam w złości.

– Ile razy mi powtarzałaś, że nie wolno oceniać ludzi po pozorach? – zdenerwował się Marek. – To nie jej wina, z jakiej rodziny pochodzi. Nawet nie zadałaś sobie trudu, żeby poznać Iwonę, a już ją oceniasz!

– Zawsze była taka niemiła, mało kulturalna… – broniłam się.

– Może nie „niemiła”, a „wycofana”, i nie „mało kulturalna”, a „zalękniona”? Nawet jej nie znasz! Miała takie ciężkie życie, jej matka i ojciec… – zaczął, ale nie dałam mu dojść do słowa.

– O, chyba sama nie jest taka święta, skoro jest po rozwodzie!

– I kto to mówi! Przecież ty też rozwiodłaś się z ojcem! A dla twojej wiadomości – Iwona rozstała się z mężem, bo znęcał się nad nią!

Nie dałam się przekonać. W porządku, współczułam tej kobiecie, życzyłam jej wszystkiego najlepszego, ale z dala od mojego dziecka. Miałam już jedną fajną synową, liczyłam na to, że i mój drugi syn znajdzie wspaniałą kobietę. Ale nie rozwódkę, na dodatek o złej opinii w miasteczku. Ludzie różnie gadali. Że ona w młodości to latawica była, tylko patrzyła, żeby na imprezę pójść. Ja wiem, że nie miała dobrego przykładu, ale naprawdę mało mnie to interesowało. Chodziło o moje dziecko! No i była starsza. Siedem? Osiem lat?

Robiłam dobrą minę do złej gry

Związek Marka i tej całej Iwony wszedł w zupełnie inną fazę, zaczęli razem wychodzić, ludzie w mieście dowiedzieli się, że są razem, a ja nadal udawałam, że nic się nie stało, chociaż w głębi serca przeżywałam dramat. Tłumaczyłam, prosiłam.

Spójrz na Magdę, a potem spójrz na Iwonę! – biadoliłam. – Marek, przecież to są zupełnie różne światy.

– Daj mi spokój, mamo, jestem szczęśliwy, a to jest najważniejsze – złościł się Marek. – Powinnaś poznać Iwonę, a dopiero później oceniać! Ona jest bardzo dobrym człowiekiem.

Pewnie nadal nie dałabym sobie nic powiedzieć, gdyby nie przypadek. A właściwie – gdyby nie śliski chodnik przed naszym blokiem. Że też nikt nie posypał go piaskiem czy solą! Wychodziłam właśnie do sklepu, kiedy straciłam grunt pod nogami i w sekundę runęłam jak długa. Poczułam takie mocne „chrupnięcie” w ręce i od razu straszny ból. Nie byłam w stanie się ruszyć, a na horyzoncie żywego ducha. Ostatkiem sił wyciągnęłam telefon z torebki i zadzwoniłam do Rafała, ale nie odbierał. Spróbowałam do Marka. Kiedy usłyszał, co się stało, postanowił natychmiast: –

Potrzebujesz pomocy, ktoś musi cię zawieźć do szpitala. Ja muszę wyjść do pracy, ale Iwona ma wolne. Zaraz tam będzie, nigdzie się nie ruszaj!

– Ale…

Nagle pojawiła się ta jego Iwona

Przywitała się i pomogła mi wejść do samochodu.

– Jedziemy na SOR, ktoś musi obejrzeć tę rękę – zawyrokowała.

W drodze niewiele się odzywałyśmy. Wciąż żywiłam do niej niechęć, a ona… a ona z pewnością to czuła. Z minuty na minutę jednak moja niechęć słabła. Zajęła się mną naprawdę troskliwie, a w szpitalu pomogła mi dostać się do lekarza.

– Czekamy tu już od dwóch godzin, to skandal, żeby człowiek z takim bólem musiał czekać na wizytę. Wy się dopiero pacjentem przejmujecie, jak się wami dziennikarze zainteresują – podsumowała, a pięć minut później, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, zaproszono mnie do gabinetu.

Okazało się, że ręka jest złamana, a najbliższe tygodnie miałam spędzić w gipsie. Iwona odwiozła mnie do domu i weszła ze mną na górę.

– Dziękuję ci, nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła – wybąkałam.

Ale ja się jeszcze nigdzie nie wybieram! – zaprotestowała. – Przecież ma pani rękę w gipsie, trzeba pani zrobić zakupy, ugotować jakiś obiad!

Przyznaję, zaskoczyła mnie. Zaglądała do mnie w każdej wolnej chwili, pomogła mi przetrwać ten ciężki okres, podczas gdy Magda nawet nie zadzwoniła, żeby zapytać, jak się czuję. Pozory mogą mylić… Dałam Iwonie szansę i uważam, że jest fantastyczną kobietą. Faktycznie ma trochę pokręconą i trudną przeszłość, ale to nie jej wina. Marek nie mógł lepiej wybrać. Takiej synowej ze świecą szukać!

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA