„Wszyscy mówili, że młoda żona to przekleństwo, a ja byłem uparty. Teraz żałuję, bo ciągle muszę jej pilnować”

starszy mężczyzna z młodą kobietą fot. Getty Images, Fuse
„Gdy tak sobie siedzieliśmy, miałem wrażenie, że każdy z jej kolegów rozbiera ją wzrokiem. Słowo daję, gdyby mnie tam nie było, pewnie położyliby na niej swoje łapska. Jakby tego było mało, ona zachowywała się jak kokietka, a mnie przepełniała zazdrość”.
/ 21.04.2024 18:30
starszy mężczyzna z młodą kobietą fot. Getty Images, Fuse

Nie sądziłem, że młoda, piękna kobieta może zainteresować się starszym mężczyzną, który na dodatek nie jest milionerem. A jednak. Gdy zacząłem spotykać się z Natalią, znajomi i rodzina pukali się w głowę. „Daj spokój, Jurek. Taka młódka to same problemy” – powtarzali. Nie chciałem ich słuchać, ale po czasie okazało się, że mieli rację.

Wszyscy mnie ostrzegali 

– Tato, na mózg ci padło? – zapytała Monika, moja 30-letnia córka. – Przecież ona mogłaby być moją siostrą.

– Racja – poparł ją Darek, mój 29-letni syn. – Rozumiemy, że nie chcesz żyć samotnie, ale lepiej znajdź sobie jakąś miłą panią w stosownym wieku.

– Dzieci, jak wy możecie – oburzyłem się. – Natalia mnie kocha, a ja kocham ją. W obliczu uczucia, różnica wieku nie ma żadnego znaczenia.

– Nie zrozum nas źle. Wcale nie próbujemy układać ci życia – powiedział Darek.

– My po prostu martwimy się o ciebie – dopowiedziała Monika. – Nie chcemy, żeby z waszego małżeństwa wynikły problemy. Świetnie się trzymasz, ale trudno będzie ci utrzymać przy sobie młodą i niebrzydką babkę.

Nie chciałem nikogo słuchać

Nie tylko moje dzieci miały wątpliwości, gdy oświadczyłem się Natalii. Także moi znajomi i przyjaciele powtarzali mi, że to zły pomysł.

Sam się prosisz o problemy, Jureczku – stwierdził Staszek, mój kolega z pracy. – Młoda dziewczyna może dać facetowi dużo szczęścia, ale na dłuższą metę nigdy nie wynika z tego nic dobrego.

– Bredzisz jak potłuczony, szanowny kolego.

– Tak? A pamiętasz Zbycha? Przed ożenkiem miał forsy jak lodu, a teraz stoi w kolejce po darmową zupę u sióstr Elżbietanek.

– Na szczęście ja nie mam niczego, co mogłaby mi zabrać, a za kilka lat przechodzę na emeryturę, więc chyba źle oceniasz motywację Natalii – broniłem swojej wybranki.

– Oczywiście, zrobisz jak zechcesz. Żebyś tylko nie mówił, że cię nie ostrzegałem.

– A ja obawiałabym się czegoś innego – wtrąciła się Irka. – Może i dobrze się trzymasz, ale lat ci nie ubywa, a ona jeszcze długo będzie w świetnej formie. Pomyśl o tym.

Poznałem ją w pracy

Zofia, moja żona, zmarła pięć lat temu i od tamtego czasu byłem sam. Dzieci wyjechały na studia do Warszawy, a po zrobieniu dyplomu nie wróciły już w rodzinne strony. Została mi tylko praca. Jakoś sobie radziłem, ale gdy wracałem do pustego mieszkania, atakowała mnie samotność. Aż trudno opisać, jak czuje się człowiek, który nie ma do kogo ust otworzyć. Który każdego wieczora zasypia sam i sam budzi się każdego ranka. Myślałem, że tak już będzie wyglądać moje życie, gdy pewnego dnia los sprawił mi nielichą niespodziankę.

– Do diaska, gdzie podziewa się Marcel? – zapytałem Łukasza, jednego z podlegających mi sprzedawców. – Klientka od dłuższego czasu przygląda się podgrzewaczom przepływowym, a na dziale instalacji grzewczych nie ma żadnego doradcy.

– Chyba jeszcze rozpakowuje palety na magazynie – odpowiedział zakłopotany. – Mam się tym zająć?

– Nie, idź na swój dział – powiedziałem.

Jak chcesz, żeby coś było zrobione porządnie, zrób to sam. Palety z zaopatrzeniem dojechały półtorej godziny wcześniej, a ten gamoń wciąż jeszcze się z tym grzebał. Nie było wyjścia. Musiałem sam obsłużyć klientkę, choć jako kierownik, miałem inne obowiązki.

Zmiękły mi kolana

– Model z najnowszej linii – wskazałem na urządzenie, które oglądała. – Wydajniejszy od poprzedniego o piętnaście procent i tylko nieznacznie droższy.

– Świetnie – powiedziała i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem, a mi dosłownie zmiękły kolana.

Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale muszę powiedzieć, że dla mnie była oszałamiająco piękna. Jej wielkie jak spodki orzechowe oczy zadziałały na mnie hipnotyzująco, podobnie jak długie kasztanowe włosy i nieskazitelna cera – Bo właśnie ten odpowiada mi najbardziej.

Z doświadczenia wiedziałem, że klienci (zwłaszcza płci żeńskiej), którzy muszą kupić nowy podgrzewacz, najczęściej kierują się ceną i zwykle dokonują chybionego wyboru. Rzetelność przede wszystkim, więc musiałem zejść na ziemię i zadać jej kilka standardowych pytań. Szybko ustaliłem, że model, który wybrała, nijak odpowiada jej potrzebom.

Chciałem jej doradzić

– Przy tylu punktach odbioru wody ten model nie ma prawa się sprawdzić. Lepiej postawić na ten – powiedziałem i wskazałem na nieco droższy, ale znacznie wydajniejszy podgrzewacz.

– Sama nie wiem. Jest dość duży. No i ta cena.

– Faktycznie, jest nieco droższy, ale wart dopłaty. Gwarantuję, że zapewni nieporównywalnie wyższy komfort użytkowania, a rachunki będą zauważalnie niższe.

– Nie naciąga mnie pan?

– Daję słowo, że to dla pani najlepszy wybór.

– Chyba zaufam pańskiemu doświadczeniu.

– Nie pożałuje pani tej decyzji – zapewniłem.

Przyszła mi podziękować

Dwa tygodnie później ponownie zjawiła się w sklepie. Łukasz wszedł do mojego biura i powiedział, że klientka chce ze mną rozmawiać osobiście. „Poproś ją do mnie” – powiedziałem. Byłem przekonany, że produkt polecony przez któregoś ze sprzedawców nie sprawdził się. Mentalnie szykowałem się na awanturę, ale gdy w progu zobaczyłem kobietę, którą jakiś czas temu obsługiwałem osobiście, moje nastawienie natychmiast uległo zmianie.

– Miło znów panią widzieć – przywitałem klientkę. – Podgrzewacz się sprawdza?

– Ja właśnie w tej sprawie. Dwa tygodnie temu zarzuciłam panu, że chce mnie naciągnąć. I teraz jest mi głupio.

– Nie ma o czym mówić – powiedziałem i machnąłem ręką. – Nikt nie chce wydawać więcej, niż zamierzył, ale czasami warto sięgnąć głębiej do kieszeni, by później cieszyć się z oszczędności.

– Podgrzewacz sprawdza się wyśmienicie. Woda staje się gorąca niemal od razu po odkręceniu kranu. Już nie muszę czekać kilku minut, by wejść pod prysznic i nie doznać szoku termicznego.

Cieszę się, że jest pani zadowolona.

– Proszę – powiedziała i wręczyła mi butelkę wina.

– To naprawdę zbyteczne – zakłopotałem się. – Moim obowiązkiem jest dopilnować, by każdy klient kupił produkt, który faktycznie spełni jego oczekiwania.

– Nalegam – nie ustępowała.

– Dobrze, przyjmę wino. Ale pod warunkiem, że wypijemy je razem.

Umówiliśmy się

Sam nie wiem, dlaczego to powiedziałem. Nigdy nie byłem uwodzicielem, a już tym bardziej nie w wieku 60 lat. Żaden ze mnie Casanova, a mimo to w tamtej chwili przyszło mi to naturalnie. „Rany, ale strzeliłem gafę. Przecież ona jest dwa razy młodsza ode mnie i na pewno ma faceta” – pomyślałem i zacząłem przygotowywać się na wybuch śmiechu z jej strony. Ona jednak nie śmiała się.

– Bardzo chętnie – powiedziała, patrząc mi prosto w oczy. – Miałam nadzieję, że pan to zaproponuje.

– Więc chyba powinniśmy przejść na "ty"– stwierdziłem. – Jurek.

– Natalia – przedstawiła się i dziarsko uścisnęła mi dłoń.

Zakochałem się

Po tamtym spotkaniu zaczęliśmy widywać się regularnie, a ja zadłużyłem się w niej jak smarkacz. Jak mógłbym jej nie pokochać? To inteligentna i wygadana kobieta, a do tego piękna. Dawała mi mnóstwo szczęścia i nie mam tu na myśli wyłącznie spraw damsko-męskich. Oczywiście, w łóżku było mi z nią wspaniale, ale była też świetną kompanką do spacerów i rozmów.

Natalia całkowicie odmieniła moje życie. Nie byłem już samotny. Moje dni nabrały kolorów i chciałem, żeby to trwało wiecznie. „Raz kozie śmierć, staruszku” – pomyślałem sobie pewnego dnia i poprosiłem ją o rękę. Liczyłem się z tym, że może odmówić, ale ona kolejny raz mnie zaskoczyła. „No wreszcie! Już myślałam, że sama będę musiała ci się oświadczyć” – powiedziała i rzuciła się mi w ramiona. Przyjaciele i bliscy pukali się w głowę, gdy im oznajmiłem, że biorę ślub z Natalią, ale ja wiedziałem, że chcę spędzić z nią resztę życia.

A jednak mieli rację

Choć przed ślubem w ogóle nie brałem tego pod uwagę, różnica wieku w końcu musiała o sobie dać znać. Już na naszym skromnym weselu zrozumiałem, że każda osoba, którą zna, mogłaby być moim dzieckiem. Jeszcze dobitniej zrozumiałem to, gdy przyjaciele Natalii odwiedzili nas po raz pierwszy. Pośród nich czułem się jak ziarno pieprzu w beczce soli. Nie rozumiałem ich żargonu i nie śmieszyły mnie ich żarty. Jednak nie to było najgorsze.

Gdy tak sobie siedzieliśmy, miałem wrażenie, że każdy z jej kolegów rozbiera ją wzrokiem. Słowo daję, gdyby mnie tam nie było, pewnie położyliby na niej swoje łapska. Jakby tego było mało, ona zachowywała się jak kokietka, a mnie przepełniała zazdrość. Gdy tylko mogła, nawiązywała z nimi fizyczny kontakt. A to obejmowała jednego, a to klepała po ramieniu drugiego. „Nie, to nie może być normalne nawet w gronie trzydziestolatków” – pomyślałem.

Nie chciałem być gorszy

– Zmieniamy miejscówkę i przenosimy się do klubu – zaproponowała nagle jedna z jej koleżanek.

– Świetny pomysł! Jurek, co ty na to? – zapytała Natalia.

Wizyta w hałaśliwym miejscu była ostatnią rzeczą, na jaką miałem ochotę. Prawdę mówiąc, wolałem zakończyć to spotkanie i położyć się spać. Nie mogłem jednak pozwolić, by poszła beze mnie. Intuicja podpowiadała mi, że gdy tylko spuszczę ją z oczu, na pewno dojdzie do czegoś między nią a jednym z jej kolegów.

– Jak na lato – odpowiedziałem z udawanym entuzjazmem. – Zaczekajcie, tylko się przebiorę.

Gdy brałem ślub z Natalią, wiedziałem, że zmieni się całe moje życie, ale miałem nadzieję, że na lepsze. Dziś mam 61 lat i zamiast cieszyć się spokojem, muszę pilnować żony. Pewnie, mogę po prostu jej zaufać, ale coś mi podpowiada, że nie wyjdzie z tego nic dobrego. Kręci się wokół niej za dużo facetów, bym mógł tak po prostu siedzieć i ze spokojem czekać na jej powrót do domu. A wszyscy mówili mi, że to zły pomysł. Mogłem ich posłuchać, zamiast uparcie trwać przy swoim.

Czytaj także: „Narzeczony naciskał na ślub, a potem zostawił mnie przed ołtarzem. Wszystkim wmówił, że zaręczyny to tylko mój wymysł”
„Miał być ślub i piękne życie, a jest dziecko mojego narzeczonego z kochanką. Wydało się miesiąc przed weselem” „Mam 54 lata i mąż mnie zostawił dla młodszej. Teraz mieszkam z mamą i uważam, że jestem za stara na nowe życie”
 

Redakcja poleca

REKLAMA