Reklama

Kiedyś myślałam, że duży i modnie wyposażony dom, nowe samochody, wnętrza zaprojektowane przez architekta i markowe ubrania są oznaką wysokiego statusu. Teraz już wiem, że nie zawsze wszystko wygląda dokładnie tak, jak mogłoby się wydawać z zewnątrz.

Reklama

Kupiliśmy piękny dom na drogim osiedlu

Razem z mężem i dwójką dzieci mieszkamy na nowoczesnym osiedlu domków jednorodzinnych. Wprowadziliśmy się tutaj, gdy firma Arka zaczęła dobrze zarabiać. Tak, muszę być ze sobą szczera. Szybko zachłysnęliśmy się pieniędzmi i zupełnie przestaliśmy się z nimi liczyć. Ja zrezygnowałam ze swojej pracy w szkole językowej, gdzie uczyłam angielskiego.

– Nie ma sensu brać sobie na głowę codziennych obowiązków za takie pieniądze – przekonywał mnie mąż. – Sama widzisz, że ja twoją miesięczną pensję to zarabiam w kilka dni.

Przyznałam mu rację i zaczęłam życie żony przy bogatym mężu. Arkadiusz zajmował się nieruchomościami. Udało mu się podłapać kilka bardzo intratnych kontraktów publicznych, z których były duże pieniądze. To właśnie wtedy postanowiliśmy, że przenosimy się z mieszkania w bloku do własnego domu.

– Spokojnie będzie stać nas na ratę kredytu. To mieszkanie jest przestronne i ładnie urządzone, ale to żaden apartament. Dla moich partnerów biznesowych to niższa klasa średnia, a wiesz, że w biznesie trzeba się pokazać – tłumaczył mi, a ja doskonale go rozumiałam, ponieważ sama wiedziałam, że od kolejnych jego zleceń i kontraktów zależy życie nie tylko moje, ale i naszych dzieci.

– Oczywiście. Też marzę o własnym domu. To osiedle zaczyna już mnie męczyć. Do tego dziewczynki rosną, fajnie jakby wokół miały towarzystwo z nieco lepszych domów – tak naprawdę jednak chodziło mi nie tylko o przyszłość bliźniaczek, ale także o swoją własną wygodę.

Wszystko miało być idealne

Arek szybko znalazł dla nas duży dom w nowo budowanym kompleksie. Było to kameralne osiedle pod miastem, gdzie deweloper zaprojektował kilkanaście pięknych domów jednorodzinnych i kilka w zabudowie szeregowej. Wokół architekt stworzył piękną zieleń, ścieżki rowerowe, boisko do siatkówki. Tutaj wszystko było dopracowane w najdrobniejszym calu.

Zaciągnięcie kredytu było tylko formalnością. Miesięczna rata wyszła bardzo wysoka, ale przecież było nas na to stać. Szybko zatrudniłam architekta i dekoratora, żeby przygotowali nam indywidualne projekty wystroju.

– Wszystko musi być idealne. Zawsze marzył mi się luksusowy pokój kąpielowy, a nie zwyczajna łazienka. Wiesz, taki w stylu salonów Spa, z wanną z hydromasażem, marmurowymi płytkami i zabudową wykonaną na indywidualne zamówienie – paplałam do Agnieszki, swojej koleżanki z dawnej szkoły językowej.

– Pewnie, skoro możecie sobie na to pozwolić, to czemu nie. Marzenia są po to, żeby je spełniać. Ja tam jestem zadowolona z naszego mieszkanka. Wiesz, ciasne, ale własne. Po latach tułania się po wynajmach jestem wniebowzięta, mając te czterdzieści kilka metrów kwadratowych dla naszej trójki – doskonale wiedziałam, że sprawiam koleżance przykrość opowiadaniem o swoich nowych wydatkach i pieniądzach wydawanych na urządzanie domu, ale nie mogłam się powstrzymać.

Zaczęliśmy żyć na innym poziomie

Meble, sprzęty AGD, dekoracje i wykończenia kosztowały nas naprawdę ogromne pieniądze. Podobnie jak ogród, który zaprojektowała wynajęta firma. To ona zajęła się także dbaniem o niego – oczywiście za sowitą miesięczną opłatą.

Szybko przyzwyczaiłam się do nowego życia. Alicja i Oliwia poszły do prywatnego przedszkola, a później szkoły. Ich miesięczne czesne były wyższe niż moja dawna pensja nauczycielki. Do tego zapisaliśmy je na wiele zajęć dodatkowych.

– Nie możemy przecież oszczędzać na rozwoju dzieci. To od tego zależy ich przyszłość, nie mogą pozostawać w tyle za rówieśnikami z porządnych rodzin – przekonywałam, ale mąż był podobnego zdania i w ogóle nie wtrącał się w moje domowe wydatki.

Alicja regularnie chodziła na balet i pianino, a Oliwka pokochała konie, dlatego wykupiłam jej dodatkowe godziny jazdy w dobrej stadninie. Nie żałowałam także pieniędzy na utrzymanie domu. Już samodzielnie nie zajmowałam się sprzątaniem. Wynajęłam do tego panią Olę. To ona zajmowała się także praniem i prasowaniem, czasami gotowała nam obiady. Gosposia na pełen etat nie była tania, jednak widziałam, że nasi sąsiedzi żyją na podobnym poziomie.

Domki wokół nas kupili ludzie z pieniędzmi. Wzięci prawnicy, lekarze, biznesmeni, nawet jeden aktor znany z telewizji. W takim środowisku nie można było pozostawać w tyle. Nowe samochody, wyjścia do drogich restauracji, na premiery teatralne czy do najbardziej luksusowych salonów Spa w mieście były codziennością.

Spędzałam beztrosko czas

Nawet nie zauważyłam, kiedy tym wszystkim się zachłysnęłam. Zaprzyjaźniłam się z dwoma sąsiadkami, które również nie pracowały. Mąż Zosi był znanym w mieście dealerem samochodów i na pieniądze nie mógł narzekać. Kasia pochodziła zaś z bogatej rodziny, która dorobiła się na sieci hurtowni budowlanych. Jej mąż przejął biznes po ojcu, który na emeryturze postanowił spełnić marzenia o podróżach.

Dziewczyny, podobnie jak ja, miały dość dużo czasu dla siebie. Dzieci ze szkoły odbierały zatrudnione nianie, a domem zajmowały się wynajęte sprzątaczki. Nam pozostało fajnie zorganizować sobie wolny czas. A że mężowie nie skąpili nam pieniędzy, żyłyśmy na naprawdę wysokim poziomie. Zakupy w markowych butikach, buty i torebki prosto od projektantów, najdroższe kosmetyki, wizyty w luksusowych salonach fryzjerskich i kosmetycznych stały się naszą codziennością.

Musimy w końcu jakoś wyglądać – Kasia właśnie przebierała się w strój do fitness, gdzie chodziłyśmy trzy razy w tygodniu na zajęcia. – Mnóstwo młodszych kobiet czyha na bogatych facetów, przy których mogą się dobrze ustawić. – A wiecie, ja już dobiegam trzydziestu pięciu lat i ze studentkami mogę nie mieć szans. Nie mogę pozwolić sobie na dodatkowe kilogramy czy zmarszczki.

– Jasne, to oczywista sprawa – przytaknęła jej Zosia, wiążąc długie włosy kolorową gumką, żeby nie przeszkadzały jej podczas ćwiczeń. – Szwagierka już poleciła mi dobrego lekarza od medycyny estetycznej. Ona naciągnęła sobie to i owo, i ja chyba też będę musiała poważnie pomyśleć o zmianie. W końcu nawet najlepsze kremy i maseczki w pewnym wieku przestają wystarczać.

Pewnie kolejne lata spędziłabym równie beztrosko, skupiając się na swojej urodzie i rozrywkach. W pewnym momencie jednak zaczęło się w naszym domu coś sypać. Arek nie od razu powiedział mi o problemach finansowych. Chyba był przekonany, że szybko uda się mu pokonać gorsze czasy i na pewno się odkuje. Ale się nie odkuł. Ktoś podebrał mu sprzed nosa ważny kontrakt. Jeden, drugi, trzeci. A kredyty i zobowiązania trzeba było spłacać.

Nagle los się odwrócił

Gdy pewnego wieczoru powiedział, że musimy poważnie porozmawiać, bałam się, że chodzi o kochankę. W końcu dziewczyny już od dawna straszyły mnie wizją młodszych harpii czyhających na naszych mężów. Ale nie. Okazało się, że chodzi o finanse.

– Patrycja, chyba musimy na jakiś czas przystopować z wydatkami – widać było, że ta rozmowa bardzo dużo go kosztuje. – Moja firma ma teraz nieco słabszy czas i potrzebne są cięcia.

– Ale jak to? Jakie cięcia? Przecież my wydajemy jedynie na potrzebne rzeczy – w tamtym momencie byłam przekonana, że tak właśnie jest.

– Potrzebne? A może jeszcze powiesz, że podstawowe? Czy ty widziałaś swoje rachunki za kosmetyczkę, masaże, jakieś zabiegi upiększające, torebki, buty? Ludzie takie kwoty to często w rok zarabiają – Arek wyraźnie tracił cierpliwość.

– Wypominasz mi ubrania? No przecież muszę jakoś wyglądać. Sam mówiłeś, że jestem twoją wizytówką – przypomniałam mu, a on pokiwał głową. – Zresztą, policz lepiej sam, ile wydajesz na markowe garnitury, swoją kolekcję zegarków czy te wszystkie drogie gadżety zalegające w domu.

– Wiem, ale teraz musimy oboje postarać się zmienić styl życia. Nie stać nas już na dotychczasowe wydatki – zakończył ze smutkiem.

Okazało się, że dosłownie toniemy w długach. Logicznym rozwiązaniem pewnie byłoby po prostu sprzedanie tego domu, wymiana samochodów na tańsze i przeprowadzenie się w jakieś mniej snobistyczne miejsce. Ale obojgu trudno nam z tego zrezygnować. I tak nadal utrzymujemy pozory luksusu, mieszkając na drogim osiedlu. Ale utrzymywanie wszystkich w przekonaniu, że nadal świetnie powodzi się nam finansowo, robi się coraz trudniejsze.

Nie potrafimy się przyznać

Na razie zrezygnowałam ze zbędnych ubrań i drogich wypadów. Przyjaciółki cały czas dopytują, o co chodzi, ale boję się im przyznać. Bo co mam powiedzieć? Wszyscy nadal są przekonani, że żyję jak pączek w maśle. Tymczasem tak naprawdę cały czas drżymy, że jeden nieprzewidziany wydatek całkowicie zrujnuje nasz domowy budżet. Ba, ostatnio pod koniec miesiąca nie było mnie stać nie tylko na wyjścia do knajpy, ale nawet na tanie parówki z marketu. Ratowaliśmy się tym, co zostało w naszej lodówce i w kuchennych szafkach.

Tylko jak długo uda się nam w ten sposób przetrwać? Chyba wreszcie musimy przyznać się przed sobą do porażki i zacząć zupełnie inne życie. Już nawet zastanawiam się nad powrotem do pracy w szkole językowej. Tylko, czy znajdę wolny etat? Tak dalej być jednak nie może.

Patrycja, 35 lat

Reklama

Czytaj także:
„Z naszego wspólnego konta uciekały pieniądze, a trop prowadził mnie do własnej matki. Co robił mąż za moimi plecami?”
„Chodziłem w znoszonym garniturze, by żona miała na tipsy i fryzjera. Szastała moją kasą, ale nie dla mnie się stroiła”
„Zobaczyłem rachunek za perfumy żony i pomyślałem o rozwodzie. Nie będę sponsorował jej igraszek za moimi plecami”

Reklama
Reklama
Reklama