„Współlokatorka urządziła sobie hotel pod moim dachem. Przymykałam oko, póki nie odkryłam prawdy w internecie”

kobieta przegląda telefon fot. Adobe Stock, kucherav
„Nie chciałam być podejrzliwa, tłumaczyłam sobie, że może to zwykłe roztargnienie. Jednak te drobne sygnały zaczynały się kumulować, a ja coraz częściej łapałam się na myśli, że coś mi umyka”.
/ 13.11.2024 17:35
kobieta przegląda telefon fot. Adobe Stock, kucherav

Wynajmowanie pokoju w moim mieszkaniu miało swoje dobre strony, ale też wciąż wywoływało we mnie lekki niepokój. Zawsze starałam się wybierać ludzi godnych zaufania, pilnujących porządku i szanujących prywatność. Przez lata miałam najemców, z którymi nigdy nie było problemów. Moje mieszkanie, mój azyl – chciałam, żeby ten układ pozwalał mi na poczucie stabilności i bezpieczeństwa.

Agnieszka wydawała się strzałem w dziesiątkę. Młoda freelancerka pracująca z domu – od razu pomyślałam, że taka osoba będzie idealna do spokojnego współdzielenia przestrzeni. Była uprzejma, chętnie porozmawiała ze mną przy herbacie, wydawała się przyjazna i dobrze zorganizowana. Przez pierwsze tygodnie nie miałam powodów do obaw. Wszystko przebiegało tak, jak chciałam. Każda z nas zajmowała się swoimi sprawami.

Te drobne sygnały zaczęły mnie niepokoić

A jednak po pewnym czasie coś zaczęło mnie niepokoić. Raz natknęłam się na niedopałek papierosa w kuchni – Agnieszka przecież zarzekała się, że nie pali. Innym razem zauważyłam przesunięte rzeczy w łazience, drobiazgi, które zawsze zostawiałam w określonych miejscach. Nie chciałam być podejrzliwa, tłumaczyłam sobie, że może to zwykłe roztargnienie. Jednak te drobne sygnały zaczynały się kumulować, a ja coraz częściej łapałam się na myśli, że coś mi umyka.

Pewnego dnia wróciłam do domu wcześniej niż zwykle. Wchodząc, usłyszałam ruch w przedpokoju. To mnie zaskoczyło – Agnieszka zazwyczaj nie miała gości. Kiedy weszłam do środka, w drzwiach od jej pokoju stanął obcy mężczyzna. Był zaskoczony moją obecnością, od razu rzucił na mnie szybkie, niepewne spojrzenie, jak ktoś przyłapany na gorącym uczynku.

– Przepraszam – odezwałam się, czując, jak narasta we mnie niepokój. – Kim pan jest?

Wyglądał, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Po chwili wymamrotał:

– Ja... tylko szukałem łazienki – odpowiedział, uciekając wzrokiem gdzieś na bok. Wyglądał, jakby marzył, żeby już zniknąć.

Obserwowałam go, gdy pośpiesznie opuścił mieszkanie. Mój wzrok przesunął się na drzwi pokoju Agnieszki, które lekko się uchyliły, a ona stanęła w progu, jakby wcale nie czuła się zmieszana.

– Agnieszka, kto to był? – spytałam, starając się opanować drżenie w głosie.

Uśmiechnęła się, jakby to była drobnostka, machnęła ręką.

– To tylko kolega – odparła, wzruszając ramionami. Jej ton był swobodny, niemal znużony moim pytaniem, jakby zupełnie nie widziała problemu.

Ale ja widziałam problem. Nie potrafiłam pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. Gdy zadałam pytanie, miała ten specyficzny wyraz twarzy, jakby doskonale wiedziała, o co mi chodzi, ale świadomie bagatelizowała sprawę. Czułam, że próbowała coś przede mną ukryć.

Z pozoru wszystko było normalnie

Od tego dnia zaczęłam bardziej uważnie przyglądać się Agnieszce. Kilka razy przyłapałam ją na tym, że wychodziła i wracała w nietypowych porach, kiedy powinnam być w pracy. Często wracałam o różnych godzinach, żeby ją zaskoczyć, ale z pozoru wszystko było normalnie.

W końcu postanowiłam przejrzeć internetowe ogłoszenia krótkoterminowych wynajmów w okolicy. Może to był przejaw paranoi, ale intuicja podpowiadała mi, że muszę to zrobić. Przeglądając kolejne oferty, natknęłam się na coś, co ściągnęło mi krew do nóg. Na ekranie mojego telefonu wyświetliło się ogłoszenie ze zdjęciami, które znałam aż za dobrze. To była moja kuchnia, moja łazienka, a nawet pokój, który wynajmowałam Agnieszce.

Przez kilka minut siedziałam nieruchomo, patrząc na zdjęcia, które ktoś wystawił w internecie, oferując je jako „komfortowy pokój na weekend”. Nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Agnieszka prowadziła pod moim dachem hotel! Z każdym kolejnym kliknięciem odkrywałam więcej szczegółów: oceny gości, zdjęcia „zadowolonych klientów”. Wiedziałam, że zarobiła na tym sporo pieniędzy.

Kiedy tego wieczoru Agnieszka wróciła, siedziałam w kuchni, czekając na nią. Podsunęłam jej telefon pod nos i zapytałam:

– Co to ma być?

Oglądała zdjęcia z zimnym spokojem, a potem wzruszyła ramionami.

– Przecież to tylko mały zarobek, Kamila. Ludzie mają prawo sobie dorobić – odpowiedziała, jakby cała sytuacja była najzwyklejszą rzeczą na świecie.

Nie mogłam tego znieść. Mały zarobek? Moje mieszkanie zmienione w hotel bez mojej wiedzy?

– Żądam, żebyś oddała mi pieniądze, które zarobiłaś, inaczej wynoś się natychmiast! – powiedziałam, czując, jak narasta we mnie wściekłość.

Agnieszka patrzyła na mnie bez śladu emocji.

– Oddać ci pieniądze? Niby za co? Ja znalazłam gości, umawiałam się z nimi i dbałam, żeby mieli wygodnie – powiedziała z ironią. – Jeśli chcesz, mogę się z tobą podzielić zyskami, skoro to aż tak cię boli.

Patrzyłam na nią oszołomiona, nie dowierzając, że mówiła to na serio. W jej spojrzeniu było coś zimnego, wyzywającego. Byłam pewna, że zrobiła to z pełną premedytacją. Bez cienia skruchy proponowała mi współudział w oszustwie.

Skonsultowałam się z prawnikiem

Jeszcze tego samego dnia skonsultowałam się z prawnikiem. Okazało się, że umowa przewidywała miesięczne wypowiedzenie i żadna z przesłanek nie pozwalała na natychmiastowe usunięcie lokatorki.

Gdy oznajmiłam jej, że ma miesiąc na wyprowadzkę, Agnieszka nie wyglądała na zaskoczoną. Rzuciła tylko:

– Myślisz, że coś tym osiągniesz? Skoro musisz żyć według tych swoich zasad, proszę bardzo – rzuciła z wyraźną pogardą.

Każdego dnia uprzykrzała mi życie, zostawiając bałagan i rzucając złośliwe uwagi. Czułam się jak w potrzasku, a te trzydzieści dni dłużyły się w nieskończoność. 

Wreszcie nadszedł dzień wyprowadzki. Zobaczyłam, jak Agnieszka pakowała swoje rzeczy, rzucając mi ostatnie drwiące spojrzenia.

– No, Kamila, baw się dobrze w tej swojej pustej klatce – powiedziała z uśmiechem i wyszła, zatrzaskując za sobą drzwi.

Przez chwilę stałam w ciszy, czując ulgę, ale też coś innego – poczucie straty. Cała ta sytuacja zostawiła we mnie ślad. Nagle mój dom wydał mi się obcy, jakby już nigdy nie miał być moim azylem. Dni mijały, a ja porządkowałam mieszkanie, próbując usunąć każdy ślad obecności Agnieszki. Dopiero wtedy poczułam, że odzyskuję spokój.

Po tygodniu wystawiłam ogłoszenie o wynajmie. Wiedziałam, że być może znów trafię na osobę, która naruszy moje zasady, ale teraz byłam gotowa. Gdyby pojawiła się kolejna Agnieszka, ktoś, kto znowu spróbuje przekroczyć granicę mojej prywatności, nie dam się. Odzyskałam kontrolę, a co najważniejsze, przypomniałam sobie, że zasady, których przestrzegam, są wartością, którą nie pozwolę nikomu zniszczyć.

Kamila, 36 lat

Czytaj także:
„Kuzynka zawsze miała u nas darmowy nocleg. Tolerowałam jej dziwactwa, ale pewnej nocy przesadziła”
„Kiedy przyjaciółka zaszła w ciążę, skakałam z radości. Entuzjazm opadł, gdy usłyszałam, kto jest ojcem tego dziecka”
„Z zemsty chciałam podkopać reputację kochanki męża w firmie. Okazało się, że dokopałam się do własnego nieszczęścia”

Redakcja poleca

REKLAMA