„Wredna teściowa na starość zmieniła front. Łasi się i przymila, bo widzi w nas tylko portfele z darmową kasą”

„Nie oferowałam wam przytułku. Nie dajecie mi wyboru. Skoro nie potraficie uszanować tego, co wam podarowałam, to trudno. Musicie się wyprowadzić”.
23.05.2024 18:30

Każdą sekundę, która spędziłam w domu teściów uznaję za straconą. A miałam ich dużo, bo popełniłam ogromny błąd dając im wyjść mi na głowę. Teraz gdy przebolałam już te wszystkie krzywdy, które mi wyrządzili, mój mąż wpadł na genialny pomysł przeprowadzki prosto do paszczy lwa. Po moim trupie. 

Z Michałem jesteśmy razem od 8 lat

Niemal od pierwszych wspólnych chwil wiedzieliśmy, że to, co nas łączy nie jest zwykłym zauroczeniem. Czułam, że chcę spędzić z tym człowiekiem resztę życia. Pragnęliśmy spędzać ze sobą każda wolną chwilę, a rozwiązanie, by tego dokonać, było tylko jedno. Musieliśmy razem zamieszkać. Wiedzieliśmy, że to ogromny krok, ale byliśmy na to gotowi. 

Zdecydowaliśmy się na kawalerkę. Ciasną, ale przytulną. Nie istotne, że gotowałam obiad w tym samym pomieszczeniu, w którym spaliśmy. Ważne, że byliśmy razem. W końcu to był tylko okres przejściowy. Niestety marzenia o wspólnym gniazdu szybko okazały się rozbieżne z tym, co spotkało nad w rzeczywistości. Każdy człowiek wynajmujący mieszkanie doskonale wie, jak drastycznie wzrosły ceny na rynku. Za 30m2 musieliśmy płacić tyle, że ledwo wystarczało nam do kolejnej wypłaty. 

To właśnie wtedy moja przyszła teściowa wpadła na genialny pomysł. 

– Po co macie się gnieździć w tej klitce. Góra naszego domu jest do waszej dyspozycji – proponowała. 

Wtedy myślałam, że to jakiś dar od Boga. Miałam ochotę całować ją po rękach. Nie było się nad czym zastanawiać. Spakowaliśmy swoje graty i zaczęliśmy wielka akcje przeprowadzkową. Układ był prosty. Dokładamy się do rachunków, na zmianę robimy zakupy, wspólnie sprzątamy. Myślałam, że to jasne warunki, jednak szybko się na tym sparzyłam. 

Ledwo przekroczyliśmy próg jej domu, zaczął się istny armagedon. Teściowa zabroniła nam czegokolwiek przestawiać. Nawet fotel musiał stać w tym samym miejscu, co wcześniej. Już o przemalowani ścian nie mówiąc. Mówiła nam nawet jaki obrus ma leżeć na stole, jakim płynem ścierać podłogi. 

Dyrygowała nami

Jakby tego jeszcze było mało, to z miłą chęcią nagle zaczęła wymyślać sobie różne zachcianki. Musieliśmy dołożyć się do nowych garnków, bo podobno stare się już do niczego nie nadają, telewizor też musieliśmy sponsorować z własnej kieszeni. Nowa huśtawka w ogrodzie, nowa balustrada, czy płytki na schodach. Na wszystko to musieliśmy się składać, a nie mieszkaliśmy tam nawet miesiąca. 

Nie mogliśmy pisnąć nawet słowem, bo teściowa wpadała w szał. Płakała, mówiła, że jesteśmy niewdzięczni, że ona uratowała nas od kryzysu, wyciągnęła do nas pomocną rękę, a nam jest żal nawet 100 zł na nowe narzędzia do pielenia żywopłotu. Gdy tak o tym myślę, to jestem pewna, że gdybyśmy zebrali do kupy te wszystkie wydatki, to wynajem klitki w centrum miasta wyszedłby nas jednak taniej. 

Życie na warunkach teściowej i wyciąganie z nas każdego grosza to jedno. Mamusia z uśmiechem na ustach potrafiła nam nawet dać wykaz dziennych obowiązków. Nie jestem rozkapryszona miastową panią, żeby bać się pracy, ale bez przesady. Każdy czasem potrzebuje odpoczynku. 

Jednka gdy teściowa widziała, że położyłam się, choć na chwilę, zaraz wymyślała mi nowe zajęcie. Ta sytuacja sprawiała, że zarówno ja i Michał, byliśmy jak tykające bomby. A jak wiadomo, każda bomba ma swój czas detonacji. Teściowa sama spowodowała, że w końcu wybuchliśmy. 

Nie ma nic za darmo

– Mamo, nie pomogę ci. Nie mam skąd wziąć takiej kasy. Przecież panele w salonie są w dobrym stanie. Wymienialiście je 3 lata temu. Nawet gdybym chciał, to nie mam skąd wziąć takiej sumy – powiedział smutno Michał. 

Co to znaczy, że nie masz? Jak nie masz, to znajdź. Nie wiesz, jak się kredyt bierze? – rzuciła. – Od początku było mówione, że mamy sobie pomagać, nie powiedziała, że możecie u mnie mieszkać za darmo!

– Z tego co wiem, to dokładamy się do rachunków, staramy się jak możemy składać na wszystkie nowe sprzęty po pół. Nie będziemy tutaj też mieszkać do śmierci. Jak my się później z tego rozliczymy? Mamy zabrać połowę telewizora i kilka płytek ze schodów?

– Ah tak? Świetnie. Nie oferowałam wam przytułku. Nie dajecie mi wyboru. Skoro nie potraficie uszanować tego, co wam podarowałam, to trudno. Musicie się wyprowadzić. Macie tydzień, żeby sobie coś znaleźć – odwróciła się na pięcie i wyszła z pokoju. 

Teściowa wiedziała, że wbija nam w ten sposób ogromną szpilę. Było nam ciężko. Przez te wszystkie wydatki nie udało nam się zbyt wiele odłożyć. Co więcej, szefowa ogłosiła redukcję etatów i trzęsłam się o swoją posadę. Bałam się, ale nie mogłam się dać zastraszyć tej babie. 

Przetrwaliśmy. Początkowo zamieszkaliśmy kątem u mojej siostry, a po miesiącu wyprowadziliśmy się do wynajmowanego mieszkania. Kilka dobrych lat zajęło nam wyjście na prostą. Zapożyczaliśmy się, gdzie się da, byle tylko przetrwać. Na szczęście się udało. Wzięliśmy ślub. Skromny, bez wesela, ale za to z wielkiej miłości. Udało nam się też dostać kredyt i kupić własne mieszkanie. 

Co się stało? Coś z mamą?

Z teściami nie utrzymywałam kontaktu. Nie miałam zamiaru patrzeć w twarz osoby, przez którą przepłakałam tyle nocy. Jednak Michał bardzo chciał, żeby nasza relacja z rodzicami była, chociaż na neutralnym gruncie. Zrobiłam to dla niego. W końcu nie mogę przez moją urazę pozbawić mojej córeczki jedynych dziadków. 

Mieszkaliśmy od nich dość daleko, dlatego nie byliśmy częstymi gośćmi. Nie przeszkadzało mi to. Jednak pewnego dnia Michał powiedział, że musi skoczyć na chwilę do domu, bo mama potrzebuje jego pomocy. Nie sądziłam, że to może być nowy początek tego samego koszmaru. 

Michał wrócił do domu późnym wieczorem, ewidentnie smutny. 

Co się stało? Coś z mamą? – zapytałam. 

– W sumie to nie, bardziej z tatą. Złamał nogę. A wiesz, w jego wieku wylizanie się z takiej przypadłości nie jest takie proste. 

– Jezu to straszne. Bardzo mu współczuję – powiedziała z autentyczną troską. 

– Wiesz, jest coś jeszcze... mama poprosiła nas o pomoc. Chce, żebyśmy z nimi zamieszkali. 

– Chyba sobie jaja robisz. Proszę, powiedz, że to żart. Niby dlaczego mam się na to decydować?

Kochanie, spokojnie. Nie, nie żartuje. Wiesz, oni są starzy, potrzebują pomocy. Mama nie daje rady sama przy tacie, emerytura też ledwo im starcza na utrzymanie takiego dużego domu. Pomyślała, że może moglibyśmy im pomóc, wynająć komuś nasze mieszkanie i zamieszkać z nimi. Pomyśl, zdecydowanie szybciej spłacimy kredyt. 

Nie interesuje mnie to

– Michał, z całym szacunkiem, ale wybij to sobie z głowy. 

– Nawet tego nie przemyślisz?

– Nie. Miałam wystarczająco dużo czasu, żeby o tym myśleć, gdy wyrzuciła nas na bruk, gdy tego potrzebowaliśmy. Moja dobroć dla nich się skończyła. Bardzo współczuje tacie, mamie też, ale tylko tyle mogą ode mnie oczekiwać. Niczego więcej. 

– Ale oni potrzebują naszej pomocy, zastanów się. 

– Tak? A ona się zastanowiła, jaką krzywdę nam robi? Jak tak bardzo daje im to wszystko w kość, to niech sprzedadzą wielki dom i wyprowadzą się do małego mieszkania i sprawa załatwiona – czułam, że gula rośnie mi w gardle. 

– Starych drzew się...

– Tak, wiem. Ale wiesz co? Nie interesuje mnie to. Niech sobie radzą. Są dorośli. Nic im nie jestem winna, ty też nie. Nagle zainteresowali się naszym losem, jak wyszliśmy na prostą. Widzą w nas tylko darmowa pomoc i portfele. Nic więcej. Nie dam się drugi raz wciągnąć w coś takiego. W niczym im nie pomogę. Koniec tematu Michał, nie poświecę swojej rodziny dla kogoś takiego. Przykro mi. 

– Ale oni też są naszą rodziną. 

– Tak, ale tylko teoretycznie. Rodzina nie wyrzuciłaby mnie na bruk, bo nie chce dać się naciągnąć na hajs. Zrozum mnie Michał i sam tez to przemyśl. Dla mnie decyzja już zapadła. 

Wiedziałam, że Michałowi jest bardzo ciężko, w końcu chodziło o jego własną matkę, ale szczerze? Co za matka wyrzuca swoje dziecko w potrzebie na pastwę losu? Mąż w końcu ustąpił, ale pod jednym warunkiem, że to ja o tym wszystkim powiem teściowej. Z miłą chęcią obwieściłam jej tę wiadomość. Efekt?

Zostałam nazwana wiedźmą, pazerną żmiją, że Michał mógł trafić lepiej. Nie rusza mnie to. Jej słowa nie są dla mnie wartościowe. 

Katarzyna, 35 lat

Czytaj także:
„Za zdradę w związku należy się surowa kara. Obmyśliłam taki plan zemsty na byłym facecie, że nigdy o mnie nie zapomni”
„Ojciec przekonał mnie, że należę do wielkiego świata i czeka mnie kariera. W pogoni za kasą prawie straciłem wszystko”
„Mój mąż artysta żyje sztuką, ale rachunki same się nie zapłacą. Musiałam nim wstrząsnąć, by nie obudzić się na bruku”

Redakcja poleca

REKLAMA