„Wpadła mi w oko sąsiadka, której mąż był bucem stulecia. Pogrążyłem tego prostaka, a ona wskoczyła w moje ramiona”

kobieta z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, JNick Dolding
„Przeważnie siadał przed telewizorem, a ona pocieszała córkę. Tego buca nie obchodziło, że mała boi się jego wrzasków. Nie mam pojęcia, gdzie on się włóczył po nocach. Gdybym ja miał taką żonę i córeczkę, z radością bym się nimi opiekował”.
/ 23.06.2024 19:00
kobieta z dzieckiem fot. iStock by Getty Images, JNick Dolding

Ostatnio los mi nie sprzyja, jeśli chodzi o sprawy sercowe. Gdy tylko spodoba mi się jakaś dziewczyna, szybko się orientuję, że ja jej nie pasuję albo spotyka się z kimś innym. Takie smutne przemyślenia kłębiły mi się w głowie, gdy ukradkiem przyglądałem się sąsiadce i z niesmakiem patrzyłem, co jej facet wyprawia na parkingu przed blokiem.

Sąsiadka wpadła mi w oko

Co ona sobie myślała, biorąc ślub z takim bucem? Facet ją lekceważył, a ona grzecznie to akceptowała. Przy mnie czułaby się jak księżniczka! Na pewno nie dźwigałaby tak ciężkiego bagażu, prowadząc równocześnie dziecko za rękę.

– No wskakuj już, czego się tak guzdrzesz – warknął w jej stronę małżonek.

Siedział w aucie, gdy ona trudziła się z pakunkami. Ech, gdyby wpadł mi w łapy! Podszedłem i uchyliłem jej drzwiczki. Wyraziła wdzięczność cudnym uśmiechem.

– Cześć, sąsiad – rzucił do mnie ten palant.

Mógł sobie darować, ledwo co się znaliśmy. Ale takie leszcze jak on zawsze się starały, żebym je szanował. Mam metr dziewięćdziesiąt pięć wzrostu i blisko sto kilo na wadze, to robi wrażenie, choć tak naprawdę jestem potulny jak owieczka.

– Pozwoli pani, że pomogę – chwyciłem za siatkę i wpakowałem ją do kufra. Pomogłem też usadzić w foteliku jej córkę.

– Zrobione – powiedziałem.

– Niepotrzebnie, dałabym radę sama – była przesłodka.

– Mam na imię Jarek – delikatnie chwyciłem jej dłoń. Kobieta, która stała przede mną, była bardzo filigranowa i wyglądała na kruchą.

– Dobrze, gdy sąsiedzi są dla siebie życzliwi i chętni do pomocy – powiedziała, cofając rękę. – Mam na imię Natalia – dodała z uśmiechem.

– Jestem Adrian – mruknął jej mąż, nie fatygując się nawet, by wysiąść z auta.

Natalia! Cóż za urocze imię!

Olałem kompletnie jej męża. Nie interesowało mnie jak go ochrzcili starzy, gdy był jeszcze bobasem. Natalia od razu wpadła mi w oko. Pierwszy raz zobaczyłem ją następnego dnia po tym, jak się wprowadziłem. Miała w sobie coś takiego, co momentalnie ujęło mnie za serce.

Już się szykowałem, by rozpocząć zaloty, kiedy dowiedziałem się, że ta piękność jest mężatką i ma dziecko. Ale zbyt mocno wbiła mi się w pamięć, żebym tak po prostu odpuścił. Sprawiało mi przyjemność, gdy mogłem na nią zerkać.

Spoglądałem czasami w okna należące do je mieszkania. Nie zawsze pamiętała, by zasłaniać rolety. Przez tych parę tygodni dowiedziałem się o niej więcej, niż bym sobie tego życzył. Z pewnością nie była zadowolona ze swojego małżeństwa. Przez otwarte okna docierał do mnie podniesiony głos Adriana, jej męża, który regularnie wszczynał kłótnie.

– Czego ode mnie oczekujesz? Żebym tylko w domu siedział? Popatrz na siebie! Jesteś kompletnie bezużyteczna! – darł się wniebogłosy.

Ręce mimowolnie kurczyły mi się w pięści

Potem przeważnie siadał przed telewizorem albo wychodził, a ona pocieszała szlochającą córkę. Tego buca nie obchodziło, że mała boi się jego wrzasków. Nie mam pojęcia, gdzie on się włóczył się po nocach. Gdybym ja miał taką żonę i córeczkę, z radością bym się nimi opiekował.

Pewnego dnia zapragnąłem dodać jej otuchy. Mąż wcześniej porządnie na nią nawrzeszczał i wyszedł z domu. Natalia siedziała przy stole w kuchni ze zwieszoną głową.

– Zostaw go, Natalio, nie zasługuje na ciebie – bezradnie szeptałem pod nosem, wpatrując się w okno kuchni naprzeciwko.

Wiedziałem, że jeżeli w tej chwili nie zareaguję, to do końca życia będę zmuszony patrzeć, jak małżonek ją traktuje. Wiedziałem, że muszę podjąć jakieś działania, ale kompletnie nie miałem pojęcia, od czego zacząć. Nie byłem już w stanie biernie patrzeć na jej cierpienie.

Wpadłem na pomysł jak jej pomóc

Adrian zawsze wychodził z domu po kłótniach, a ja w końcu postanowiłem wyśledzić, gdzie się udaje wieczorami. Ruszyłem jego śladem. Nieświadomy niczego, zaprowadził mnie pod wiekowy budynek na Żoliborzu i wszedł w jedną z bram.

„Ciekawe, kogo odwiedził” – dumałem, wpatrując się z bezsilnością w lśniący panel domofonu. Które przyciski powinienem wcisnąć? Mieszkańcy zadbali o swoją prywatność i zdjęli tabliczki z numerami lokali i nazwiskami. Może uda mi się wślizgnąć do środka z kimś innym? Tylko co potem?

– Niech pan mi da przejść – usłyszałem zza pleców, a słowom zawtórował piskliwy szczek kudłatej kulki.

– Ale słodki psiaczek – skłamałem, chcąc zrobić dobre wrażenie na właścicielce czworonoga.

– Doskonale wyczuwa ludzi i wie, że pan tutaj nie mieszka. Nie wpuszczę pana. Albo pan odejdzie, albo wezwę ochronę – ton głosu starszej pani nie pozostawiał wątpliwości co do jej intencji.

Byłem całkowicie pewien, że zrobi dokładnie to, co powiedziała. Odsunąłem się na bezpieczną odległość, bo nie chciałem z nią zaczynać. Przeczuwałem, że przyjdzie mi tu spędzić niejeden wieczór, jeśli mam odkryć, co kombinuje facet Natalii.

Zacząłem go śledzić

Żeby nie zwracać na siebie uwagi bryką, którą Adrian kojarzy z parkingu pod blokiem, pożyczyłem od kumpla motocykl. Któregoś dnia zaparkowałem w bocznej ulicy i patrzyłem, jak obiekt mojej obserwacji znika za drzwiami dobrze mi znanego budynku.

Sięgnąłem po komórkę, żeby dla zabicia czasu poprzeglądać Facebooka, gdy nagle drzwi się otworzyły i wyszła przez nie wesoło śmiejąca się para. Adrian czule trzymał w ramionach całkiem atrakcyjną pannę, a ona chichotała zalotnie. Przypomniałem sobie zbolałą minę Natalki.

– Ty łajdaku! Zrujnowałeś życie mojej ukochanej – powiedziałem pod nosem. Pstryknąłem parę zdjęć komórką, tak na zaś. Pora wracać, misja zakończona.

U Natalii w oknie świeciła się lampka. Wbiegłem po schodach do swojego mieszkania. No jasne, czekała na faceta.

– Czemu on jest dla ciebie taki ważny, mała? – westchnąłem ze smutkiem. – Przecież on cię nie kocha, a ja owszem. Jestem tuż obok, naprzeciwko, po drugiej stronie podwórka.

Nagle ruszyła w stronę okna

Czyżby mnie usłyszała? Poczułem strach, ale po chwili uderzyłem się w czoło. „A może po prostu mnie zauważyła?” – przykucnąłem, chowając się za parapet. Siedziałem tak przez jakiś czas, aż w końcu dotarło do mnie, że wcale nie na mnie Natalka zwraca uwagę. Ona wypatrywała nadjeżdżającego samochodu swojego męża.

Oboje byliśmy świadkami, jak niewierny Adrian wraca do domu. Zaczęła mu prawić kazania. Dałbym sobie rękę uciąć, że chodziło o to, że wrócił do domu o wiele za późno. Adrian stanął jak wryty, zaskoczony tym, że żona postawiła się tak stanowczo.

Podbiegł do niej gwałtownie, dziwnie machając rękami na wszystkie strony. Ciężko było ocenić, czy to tylko nieszkodliwe gesty, czy może knuje coś niedobrego. Nie miałem zamiaru stać bezczynnie i czekać na rozwój wydarzeń. Błyskawicznie dopadłem drzwi od mieszkania Natalii. Zacząłem w nie walić z całych sił.

– Natalio! Wpuść mnie do środka! – darłem się. – To ja, Jarek!

Drzwi otworzyły się. Za nimi stał Adrian.

– Czego chcesz o tej porze? Moja małżonka już dawno śpi.

– Zaraz to ciebie utulę do snu – podkreśliłem stanowczo, wchodząc do środka jak do własnego mieszkania. – Gadaj, co jej zrobiłeś? Mam czas, poczekam aż wszystko wyśpiewasz.

Sekret się wydał

W progu pokoju dziecięcego pojawiła się Natalia, trzymając na rękach córeczkę. Mimo opuchniętej wargi, wciąż wyglądała olśniewająco.

– Czego tu szukasz? – Adrian rzucił się w moim kierunku.

Jednym ruchem ręki odepchnąłem go na bok. Mój wzrok był skupiony wyłącznie na Natalii.

– Wiem, że nie czujesz się z nim szczęśliwa. Moje drzwi są dla ciebie zawsze otwarte – wyrzuciłem z siebie, zanim zdążyłem to dokładnie przemyśleć. W oczach Natalii coś zamigotało. Radość? Zdziwienie?

– Albo natychmiast się stąd wyniesiesz, albo wzywam gliny – groził Adrian, trzymając dystans.

– Śmiało, dzwoń – odparłem. – Zaczekam i złożę zeznania, że podniosłeś na swoją małżonkę rękę. Byłem świadkiem całego zajścia.

Natalia i Adrian równocześnie spojrzeli w stronę okna. Ściśle skrywany sekret wyszedł na jaw, koniec z podglądaniem miłości mojego życia.

– Jarek, daj spokój, nie ma takiej potrzeby – powiedziała Natalia. – Ale i tak ci dziękuję, że próbujesz nas bronić. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.

Czułem, że walczy ze łzami. Widziałem, jak drży jej podbródek.

– Poczekam na ciebie – szepnąłem. – Masz moje wsparcie. Zawsze możesz na mnie polegać.

Odszedłem z uśmiechem, ciesząc się, że wreszcie podjąłem to działanie

Poczułem ulgę

Czas dłużył mi się niesamowicie, kiedy czekałem na rozwój wypadków. Zastanawiałem się, ile może trwać doręczenie listu do adresata mieszkającego po drugiej stronie ulicy. Najchętniej wysłałbym fotografie Adriana i jego kochanki pocztą elektroniczną, ale nie miałem maila Natalii.

Nie pozostało mi nic innego, jak wydrukować zdjęcia, dołączyć krótki liścik i powierzyć przesyłkę w ręce pracownika poczty. Po tygodniu usłyszałem dobiegające z oddali odgłosy kłótni.

„Natalia dostała list z dowodami niewierności męża” – przemknęło mi przez głowę.

Zająłem strategiczną pozycję w okiennej wnęce. Nie zamierzałem się chować, zależało mi na tym, by Adrian był świadomy mojej obecności. Kiedy popatrzyłem w okna naprzeciwko, dostrzegłem zarys postaci Natalii. Stała blisko okna, doskonale zdając sobie sprawę, że dzięki temu będę mógł ją obserwować.

Sprytna z niej dziewczyna

Wyjrzałem przez okno, opierając się ostrożnie o framugę. Stara konstrukcja zaskrzypiała złowieszczo. Po chwili ujrzałem dobrze znany mi widok – Adrian wypadł jak strzała z budynku, kierując się w stronę parkingu. Pod pachą trzymał niewielki bagaż.

„Spakował kilka ciuchów i pędzi do swojej lali na Żoliborz” – przyszło mi do głowy. Natalia wciąż stała w oknie, które było teraz uchylone. Także wyjrzała na zewnątrz i pomachała mi. Odpowiedziałem jej, pokazując gest wiktorii. Parsknęła śmiechem. Ja również.

Najwyraźniej nie miała mi za złe, że wręczyłem jej dowody zdrady jej męża.

– Często będziemy się spotykać, już ja się o to postaram – zawołałem w jej stronę. – W końcu nasze domy stoją naprzeciwko siebie.

Zaczęła chichotać tak mocno, że prawie wypadła przez parapet. Chyba będę musiał zamontować w tym oknie jakieś barierki ochro

Jarek, 37 lat

Czytaj także:
„Nasi sąsiedzi byli dorobkiewiczami, myślącymi, że wszystko im wolno. Grozili nam, a później słowa zamienili w czyny”
„Syn zamiast jędrnej niewiasty wziął sobie rozwódkę ze zbędnym balastem. Nie akceptuję wnuków z drugiego obiegu”
„Poprosiłam znajomego, żeby zatrudnił mojego zięcia, a ten oszust nie chciał mu płacić. Już ja go ustawię do pionu”

Redakcja poleca

REKLAMA