„Wnuk miał nawet mieć dziewczynę taką, jaką wybiorą mu rodzice. Potrzebna była intryga”

Dziadek i wnuk fot. Adobe Stock, fizkes
Przez pierwsze lata kategorycznie żądali od dwudziestoparolatka, żeby nawet nie spoglądał na żadne dziewczyny. Teraz chłopak już bokami robi i wszystko wskazuje na to, że ucieknie na koniec świata...
/ 29.06.2021 10:08
Dziadek i wnuk fot. Adobe Stock, fizkes

Martwiłem się o wnuka, bo jak dotąd, całe życie układali mu rodzice. Studia wybrał pod ich dyktando, czy dalej też tak będzie? Ludzie kochani, ależ to była zawierucha, gdy Maciek miał przyprowadzić pierwszy raz na proszony obiad swoją dziewczynę.

Synowa nawet zatrudniła specjalną panią do sprzątania z tej okazji!

– Wszystko przez tego psa – jęczała. – Co ja mam z nim zrobić? Może by go ojciec zabrał do swojej przybudówki na czas wizyty, żeby błota w ostatniej chwili na podłogi nie naniósł? Zgodziłem się. Chociaż, powiedzmy sobie szczerze, ileż Lucek naniesie na swoich małych łapkach?

– Ubierze się tata jakoś odświętnie, prawda? – upewniał się syn. – Garnitur może? I pasowałoby chyba do fryzjera…Jutro podjedziemy, dobrze?

Ten to zawsze przesadzi!

Garnituru nawet na swój ślub nie włożyłem, a co dopiero dla obcej smarkuli, która i tak ledwo mnie zauważy! Biała koszula i sztruksy wystarczą, a zamiast do fryzjera, może mnie Łukasz zabrać do studia tatuażu, he he. Czas ucieka, za wiele już nie nawojuję, a taka mała dziara przynajmniej byłaby dowodem, że jeszcze żyję.

– Żarty ojcu w głowie, a sprawa jest poważna! – denerwował się syn. – Maciek się musi jakoś ustabilizować, pomyśleć o przyszłości. Nikt go nie zmobilizuje tak jak dziewczyna! Ci młodzi teraz są strasznie starzy w porównaniu z moim pokoleniem. Ciągle się martwią o wszystko: że mało zarobią, nie spłacą kredytu, nie dostaną awansu. A już z troską o Maćka, mojego wnuka, przesadzają najbardziej. Żyć chłopakowi nie dają po prostu – zagłaskaliby na śmierć!

Bardzo chciał studiować archeologię, ale syn z synową storpedowali pomysł, bo to „nieżyciowe bzdety”. Nakłonili go, żeby poszedł na bankowość, jakby to mogło kogokolwiek interesować. Przez pierwsze lata kategorycznie żądali od dwudziestoparolatka, żeby nawet nie spoglądał na żadne dziewczyny. Teraz chłopak już bokami robi i wszystko wskazuje na to, że prędzej ucieknie na koniec świata, niż zrobiwszy licencjat, zabierze się za magisterkę. A oni koniecznie chcą go spiknąć z ambitną dziewuchą, która do końca wybije mu z głowy marzenia o jakimkolwiek wolnym wyborze.

Nie ufa ludziom ze Wschodu. Też coś!

W życiu bym na taki makiaweliczny pomysł nie wpadł. Ale też nie miałem nigdy potrzeby kombinować, bo syn był stary, odkąd skończył przedszkole. Nawet się ze świętej pamięci żoną martwiliśmy, czy w ogóle potrafi czerpać radość z życia. Sam byłem ciekaw, co z tego wyniknie. Jakoś we wnuka wierzyłem – taki znów beznadziejny być nie może.

Poza tym mówi się, że cechy dziedziczne najpełniej ujawniają się dopiero w trzecim pokoleniu, czyli to moja krew. Były zresztą plusy dodatnie tej całej zadymy, jak to teraz mówią… Poznałem bowiem Lenkę, czyli panią do sprzątania. Synowa kazała mi nadzorować akcję pucowania chałupy. Raz, bo już nie pracuję i Sabina uważa, że mam mnóstwo czasu, dwa – tylko ja w tej rodzinie jestem na tyle wiekowy, że znam rosyjski.

– Niech ojciec ma oko, żeby czegoś nie zwędziła – rzuciła mi jeszcze, wychodząc do pracy. – Nie ufam tym ze Wschodu.

– Trzeba było zatrudnić kogoś z Zachodu – zaśmiałem się jej w nos.

– Jakąś Angielkę może? No bo naprawdę! Dziewczyna z polecenia i na pewno aż się pali, żeby sobie opinię w środowisku zepsuć dla paru groszy i trzeciorzędnej biżuterii Sabci! Zresztą, okazało się, że mój rosyjski był prawie równie dobry jak jej polski, o czym się przekonałem, gdy wparowała do mnie z kilkoma banknotami dziesięciozłotowymi, które moja genialna synowa porozkładała „na wabia” w różnych miejscach.

No, Lena była wściekła

Powiedziała, że nie opróżni worka od odkurzacza, bo grzebać w śmieciach nie ma zamiaru, a kto wie, co tam mogła wciągnąć. Może jajko Fabergé? Przeprosiłem za moją wyrafinowaną rodzinkę, a potem zarządziłem przerwę i postawiłem lody i kawę. Pogadaliśmy trochę, Lucek niebywale się ucieszył, że mamy gościa. Liczyłem na to, że kobiecie trochę złość przeszła. W międzyczasie syn wpadł po coś do domu i od razu się zaczęły docinki, jaki to ze mnie casanova. No, oczu chłopak nie ma albo mózgu – gdzie mu taka pięćdziesięciolatka na starego dziada spojrzy?

– Na studia mnie i tak nie wypchniesz, więc nie swataj – burknąłem. Nadął się od razu i rzucił, że on, w odróżnieniu ode mnie, nie może sobie pozwolić na beztroskę!

– Czasy są inne, nie zauważył tata? Jakbym mojego własnego ojca słyszał, gdy mnie zobaczył pierwszy raz z gitarą! No nic. Mieszkanie posprzątane, zaczęła się panika kulinarna. Co podać? Sushi, skoro to teraz takie trendy? Coś z kuchni śródziemnomorskiej?

– Maciek, może im powiedz, co ta twoja lubi – poprosiłem w końcu wnuka. – Ona wszystko zje – uśmiechnął się i, czy mi się wydawało, że w jego oczach zobaczyłem szelmowski błysk? No, skoro on się nie przejmuje, to co ja sobie będę głowę truł? Tym bardziej że kilka dni później spotkałem w parku Lenkę. Siedziała jakaś smutna na ławce i zanim zdążyłem pomyśleć, już podawałem jej chusteczkę.

Okazało się, że wyprosili ją z Domu Kultury, gdzie korzystała do tej pory z internetu. Jest tam jakaś nowa kierowniczka, kazała się wpisać do specjalnego zeszytu, a jak się okazało, że Lena jest cudzoziemką bez stałego zameldowania, to ją wysiudała. No w głowach się państwu urzędnikom poprzewracało!

 Łukasz zakochał się w dziewczynie idealnej

– I nie znaju, szto u mojej doczeri – rozpłakała się znowu. Męża Lenka nie ma, bo się zapił. Córka jej tylko została, z małym wnuczkiem, i im wszystkie pieniądze wysyła. A teraz nawet nie wie, czy doszły! No to zaprosiłem Lenkę do siebie, co było robić? Zresztą, swój interes też w tym miałem, bo liczyłem na to, że mi się pomoże obeznać z laptopem, co go dostałem na gwiazdkę. Niby wnuk mnie uczył, ale on tylko szast-prast, niby wszystko jasne, a potem okazywało się zawsze, że jaki głupi byłem, taki jestem nadal. Już wstyd mi było prosić o kolejne instrukcje, może się teraz przy Lence poduczę.

Poszliśmy zatem do mnie, dziewczyna posprawdzała, co jej było potrzebne, i umówiliśmy się, że, jakby co, niech wali jak w dym. Numer telefonu jej dałem na wszelki wypadek. I słusznie, bo jak tylko Lenka wyszła, zaraz mi się synowa do gardła rzuciła:

– Zwariował tata czy co?! Żeby obcych do domu spraszać? Nie lubię tego, ale musiałem jej przypomnieć, że kąta tu nie wynajmuję. Za sprzedaż czyjego domu został tu remont zrobiony, jaka była umowa? Mam takie samo prawo jak oni gości sprowadzać i niech się Sabcia przyzwyczaja. To, że dotąd tego nie robiłem, nie oznacza, że zawsze tak będzie. Tak jej powiedziałem. Machnęła w końcu ręką, niby, że świat to jedna męka, do tego jeszcze sprawiam problemy, i poszła dopinać sprawy imprezy, która nieubłaganie się zbliżała. Sam byłem podekscytowany.

Czy Maciek jest w stanie przyprowadzić dziewczynę, która uspokoi lęki jego rodziców? I dlaczego wydaje się najspokojniejszy z całej rodziny, skoro właśnie ważą się jego losy? Dziwne, a nawet podejrzane. Zahaczyłem go w temacie, ale wzruszył ramionami, że będzie dobrze. I było. Danusia pojawiła się w stroju eleganckim acz skromnym, wszystko chwaliła, jedzenie wciągała jak odkurzacz.

Nawet, gdy Sabcia wywlokła skądś album z niemowlęcymi zdjęciami Maćka, mała łyknęła to bez bólu. Na wszelkie pytania odpowiadała jak w „Jeden z dziesięciu”. Też zrobiła właśnie licencjat, tyle że z geografii, oczywiście, że pociągnie dalej, nie ma sensu się zatrzymywać wpół drogi. Wiadomo, jak teraz jest – człowiek z dyplomem ma niewielkie szanse, a co dopiero bez! Syn z żoną byli zachwyceni, nawet okiem nie mrugnęli, gdy młodzi oznajmili, że czas do rozpoczęcia studiów magisterskich spędzą na Sycylii, pracując u wuja Danusi w restauracji.

– Trochę prawdziwego życia na pewno nikomu nie zaszkodzi! – roześmiała się uszczęśliwiona Sabina. – Nareszcie, synu, poznasz smak zarobionych przez siebie pieniędzy!

Wyszło na to, że wnuk zakochał się w ideale swoich rodziców. Nawet usiłowałem go potem podpytać, jak to możliwe, ale mnie zbywał. Co, do licha, mi nie pasuje? On kocha Danę, ona jego, rodzice dali im zielone światło…

Za trzy dni wylatują do Włoch, chyba nie zamierzam wszystkiego zepsuć? Gdy następnym razem Lena wpadła na komputer, opowiedziałem jej całą historię. Uniosła brwi zdziwiona, a potem zalogowała się na Facebooku i poszukała Maćka. Miał koło czterystu znajomych ale nikt nie miał na imię „Danuta”…

Jest ta Danusia, ale nazwisko całkiem inne

– Może ona nie ma konta? – zapytałem, jednak Lena tylko spojrzała na mnie z politowaniem; kto żyje teraz poza systemem oprócz mnie? Zapytała, czy młodzi razem coś robią. Studiują albo uprawiają sporty? Wiedziałem tylko, że poznali się na żaglach… To Maćka fioł od lat, spędza na wodzie każde wakacje. Lena klikała, Lucek zasnął. Zgłodniałem w końcu i poszedłem po jakieś przekąski do sklepu. Gdy wróciłem, siedziała cała zadowolona.

– Smotri! – powiedziała, wskazując na ekran komputera. Imię i nazwisko tej „znajomej” było jakieś hiszpańskie, ale po otwarciu galerii ze zdjęć z całą pewnością uśmiechała się ukochana wnuka. Prawie na każdym spod żagla. Zacząłem czytać i włos zjeżył mi się na głowie. Pisała, że zamierza wraz ze swoim chłopakiem powtórzyć żeglarskie podróże Cooka, zaczynają już w 2015 roku. Gapiłem się na plan wyprawy i nie wiedziałem, czy bardziej im zazdrościć przygody, czy raczej drżeć, co się stanie, gdy syn z synową zorientują się, że zostali wystawieni do wiatru.

Może na Facebooku się nawet zaloguję

Maciek to moja krew, ale czy byłbym w stanie uknuć taką intrygę? Dlatego kiedy zadzwonił do rodziców z Włoch, poprosiłem o słuchawkę. Przekazałem tylko pozdrowienia dla Danki, ale określając ją hiszpańskim imieniem z Facebooka. Po drugiej stronie zapadła cisza.

– Nazwiemy jacht dziadka imieniem, jak go już wyremontujemy – zaproponował wreszcie wnuk.

– Nie mogę sobie pozwolić na podejrzenia o współudział – zaśmiałem się, nagle szczęśliwy, że wziął wreszcie życie w swoje ręce.

– Powodzenia, chłopie! Kiedy przyszła Lenka, aż ją ucałowałem za to, że taka sprytna z niej kobitka. „Kto nie ryzykuje, ten nie żyje, najwyżej dostanę w pysk!” – pomyślałem.

– Nie budu przychodzić na komputer – odsunęła się. – Mam teraz w nowej pracy skolko ugodno. Spojrzałem na Lucka, a on na mnie: tośmy się doigrali!

– Przywykłeś, że baby do ciebie latają? – spojrzała na mnie Lenka, a potem dodała z uśmieszkiem: – Tiepier na lody musisz mnie do kafe prigłasit. Ale w internecie… Już cię nauczyłam. Na tielefonnyje zwonki nie odpowiadam!

Ech, życie potrafi być cudowne w każdym wieku, jak człowiek nie boi się złapać za stery i postawić żagle pod wiatr! Napisać mejl to nie sztuka! Może nawet konto na Facebooku założę, żeby nie przegapić startu wyprawy wnuka.

Czytaj także:
„Nie szukałam miłości, panicznie bałam się dzieci. Wtedy w moim życiu pojawił się on i… jego córka”
„Matka wychowała mnie na swoją prywatną opiekunkę. Ja się nigdy nie liczyłam, zawsze musiało być po jej myśli”
„Kochałam dwa razy i dwa razy zostałam wdową. Dlaczego los musi zabierać mi wszystko, gdy jestem szczęśliwa?”

Redakcja poleca

REKLAMA