Zawsze chciałam mieć gromadkę wnuków. Wyobrażałam sobie, że na stare lata będę otoczona wianuszkiem dzieci, które nie będą widziały świata poza swoją ukochaną babcią.
Niestety, moja córka urodziła tylko jedno dziecko, a syn w ogóle nie chciał zostać ojcem. Dodatkowo wnuczka niezbyt chętnie mnie odwiedzała. Tak naprawdę pojawiała się u mnie tylko raz w miesiącu — zawsze dzień lub kilka dni po tym, jak listonosz przynosił mi moją skromną rentę.
Nie mam czasu, by cię odwiedzić
Właśnie wstawiłam ziemniaki na obiad. Wprawdzie ostatnio nie chciało mi się gotować dla jednej osoby, ale tym razem spodziewałam się gości. Już nie mogłam się ich doczekać.
Pierwszy raz od wielu miesięcy przy moim stale miała zasiąść niemal cała rodzina — ja, syn z żoną i córka z mężem oraz moją wnuczką. Najbardziej cieszyłam się na odwiedziny wnuczki, którą widywałam od wielkiego dzwonu. Za każdym razem, gdy zapraszałam ją do siebie, to słyszałam wymówki typowe dla nastolatki.
I chociaż doskonale ją rozumiałam, to jednak było mi smutno. Pamiętałam czasy, gdy kilkuletnia Martusia przybiegała do mnie i przytulała się mocno do babcinej sukienki. Teraz mogłam o tym jedynie pomarzyć.
„Ale dzisiaj w końcu ją zobaczę” — pomyślałam uradowana i zaczęłam kroić warzywa na sałatkę.
Kiedy wybiła umówiona godzina, to usłyszałam dzwonek do drzwi. W progu ujrzałam dzieci ze swoimi drugimi połówkami. Jednak nie było z nimi mojej wnuczki.
— A gdzie jest Martusia? — zapytałam z niepokojem w głosie.
Miałam nadzieję, że za chwilę także i ona pojawi się w progu mojego mieszkania. Córka spojrzała na swojego męża i teatralnie westchnęła.
— Nie mogła dzisiaj przyjść — usłyszałam. — Ma jakieś sprawy do załatwienia.
— Ale co może być ważniejszego od niedzielnego obiadu u babci? — zapytałam rozczarowana. Nie widziałam jej już kilka tygodni i po prostu za nią tęskniłam.
— Mówiła coś o lekcjach — odparł mój zięć. — Zresztą sama możesz do niej zadzwonić, to na pewno wszystko ci powie — dodał.
Tak też zrobiłam
Chwyciłam za komórkę i wybrałam numer wnuczki. Dosyć długo nie odbierała, a gdy w końcu to zrobiła, to w jej głosie usłyszałam zniecierpliwienie.
— Przepraszam cię babciu, ale nie mogę cię dzisiaj odwiedzić. Mam sporo nauki — powiedziała. W tle słyszałam rytmiczną muzykę i głośny śmiech jej znajomych.
„To tak wygląda dzisiaj nauka” — pomyślałam ze smutkiem.
W sumie nawet mnie to nie zdziwiło, bo Marta już od wielu lat niezbyt chętnie mnie odwiedzała. A gdy już przychodziła, to z jej miny wnioskowałam, że wolała być zupełnie gdzieś indziej.
— Wpadnę do ciebie w przyszłym tygodniu, dobrze? — usłyszałam głos wnuczki.
— Tak, tak, dobrze — odpowiedziałam, starając się ukryć rozczarowanie.
Dla mnie obiad stracił już cały urok. Owszem, cieszyłam się na wizytę dzieci, ale cały czas miałam nadzieję, że zobaczę też swoją wnuczkę. Ale cóż, wnuczka znacznie bardziej wolała spotkanie ze znajomymi niż wizytę u starej babci.
Zbieram na najnowsze słuchawki
Marta pojawiła się u mnie kilka dni później. W drzwiach minęła się z listonoszem, który akurat przyniósł mi rentę.
— Miłego dnia pani Teresko i do zobaczenia za miesiąc — powiedział pan Mariusz na pożegnanie i uśmiechnął się do Marty. — Może babcia coś odpali wnuczce — dodał i roześmiał się na cały głos.
Ja oczywiście mu zawtórowałam, ale nie byłam zadowolona z tego, że tak otwarcie mówił o tym, że właśnie przyniósł mi rentę. Tym bardziej że Marta spojrzała na mnie w bardzo wymowny sposób.
— Czego się napijesz wnusiu? — zapytałam Martę, szybko zmieniając temat i zapraszając dziewczynę do salonu.
— Może być herbata — odpowiedziała wnuczka i od razu chwyciła za telefon.
Próbowałam wciągnąć ją w rozmowę o szkole, zainteresowaniach czy planach na wakacje, ale nie było to łatwe. Marta wpatrywała się w ekran telefonu i z szybkością światła przewijała pojawiające się tam obrazy.
„Ta dzisiejsza młodzież” — westchnęłam w duchu.
I kiedy już myślałam, że wnuczka całkowicie o mnie zapomniała, to wreszcie oderwała się od telefonu i spojrzała na mnie.
— Wiesz babciu, właśnie na rynku pojawiły się świetne słuchawki. Chcesz zobaczyć? — usłyszałam.
Zupełnie nie znałam się na nowinkach technicznych, ale oczywiście przytaknęłam. Byłam zadowolona, że Marta w ogóle się do mnie odzywa. Wnuczka pokazała mi słuchawki. Według mnie nie odznaczały się niczym nadzwyczajnym, ale wnuczka była nimi zachwycona.
— Bardzo chciałabym je sobie kupić — usłyszałam jej podekscytowany głos. — I nawet nazbierałam już połowę sumy. Ale wciąż sporo mi brakuje — powiedziała i westchnęła.
A potem spojrzała na mnie z niemą prośbą. Doskonale wiedziałam, o co jej chodzi. Ale jak ja mogłam jej pomóc? Cena tych słuchawek była tak duża, że ja absolutnie nie mogłam sobie na nie pozwolić. Jednak potem doszłam do wniosku, że mam tylko jedną wnuczkę i nie powinnam na niej oszczędzać.
— Dołożę ci do tych słuchawek — powiedziałam i wyciągnęłam z szafki pieniądze.
Szybko odliczyłam potrzebną sumę i wręczyłam ją uradowanej wnuczce. Marta rzuciła mi się na szyję, a ja przez chwilę znowu poczułam się tak, jak jeszcze kilka lat temu. Cudownie było zobaczyć radość w jej oczach.
— Muszę już lecieć — powiedziała Marta i wyswobodziła się z moich ramion. Byłam zaskoczona, bo nawet nie spróbowała ciasta, które upiekłam specjalnie na jej odwiedziny.
— A ciasto? — zapytałam. — Przecież uwielbiasz sernik.
— Może innym razem — odpowiedziała wnuczka. A potem zakręciła się na pięcie i już jej nie było. A ja zostałam z sernikiem i z połową renty.
„Jak ja przeżyję ten miesiąc?” — zastanowiłam się w duchu. Jednak potem stwierdziłam, że jakoś sobie poradzę.
Widziałam w sklepie świetną sukienkę
W kolejnym miesiącu sytuacja znowu się powtórzyła. Przez cały miesiąc nie mogłam doprosić się, aby wnuczka wpadła do mnie w odwiedziny. Jednak gdy tylko przyszedł dzień renty, to odebrałam telefon od wnuczki.
— Cześć babciu — usłyszałam w słuchawce jej radosny głos. — Może wpadłabym do ciebie pod koniec tygodnia? — zapytała. Od razu skojarzyłam fakty. To właśnie wtedy spodziewałam się wizyty listonosza.
— Zapraszam — odpowiedziałam. Bardzo chciałam zobaczyć wnuczkę, więc nawet interesowny charakter tej wizyty mi nie przeszkadzał.
Marta pojawiła się w piątek. I chociaż tym razem nie spotkała listonosza, to niemal od razu przeszła do sedna sprawy.
— Widziałam w sklepie cudowną sukienkę, w której prezentowałabym się naprawdę dobrze — powiedziała niemal od razu, gdy tylko postawiłam na stole herbatę.
— Ale przecież ty masz mnóstwo sukienek — powiedziałam z uśmiechem. — I w każdej z nich wyglądasz pięknie.
— Oj babciu — usłyszałam błagalny głos wnuczki. — Ale ta jest naprawdę wyjątkowa. Tylko spójrz — powiedziała i od razu podsunęła mi pod oczy ekran telefonu.
Na zdjęciu widniała sukienka, która moim zdaniem była zbyt wyzywająca dla tak młodej dziewczyny. Ale co ja, stara baba mogłam powiedzieć o nowoczesnej modzie?
— No dobrze, dołożę ci do tej sukienki — powiedziałam i znowu odliczyłam z renty określoną sumę. Na twarzy Marty pojawił się uśmiech zadowolenia, a ja nie mogłam ukryć radości. I chociaż wiedziałam, że znowu będę miała trudny miesiąc, to mimo to cieszyłam się, że mogłam sprawić frajdę swojej wnuczce.
— Idziesz już? — zapytałam, gdy wnuczka podniosła się z kanapy i skierowała się w stronę drzwi. Podobnie jak ostatnim razem nie posiedziała nawet godziny.
— Muszę babciu — powiedziała Marta i cmoknęła mnie w policzek. — Ale wpadnę do ciebie za niedługo.
I zaraz jej już nie było. A ja znowu zostałam z niedojedzonym ciastem i z niezbyt przyjemnymi myślami o tym, że wnuczka po prostu mnie wykorzystuje.
Nie stać mnie na twoje zachcianki
Kilka dni po wizycie Marty podupadłam na zdrowiu. Leczenie okazało się dosyć kosztowne, co skończyło się tym, że musiałam sięgnąć po swoje skromne oszczędności. Dlatego gdy kilka dni po otrzymaniu renty zjawiła się u mnie wnuczka, to wiedziałam, że tym razem nie będę mogła nic jej podarować. A zdawałam już sobie sprawę z tego, że zjawiła się właściwie tylko po to.
— Chcesz zobaczyć najmodniejszą teraz grę komputerową? — zapytała mnie wnuczka kilka minut po przekroczeniu progu mojego mieszkania. I od razu spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem.
— Na pewno jest bardzo ciekawa — odpowiedziałam cicho. Jeszcze nie odzyskałam pełni sił po chorobie. — Jednak ja tym razem nie mogę ci do niej dołożyć.
Marta spojrzała na mnie z wyrzutem.
— Ale to tylko kilkaset złotych — powiedziała. Zabrzmiało to tak, jakby to były niewielkie pieniądze. Tymczasem dla mnie to była ogromna kwota.
— W tym miesiącu sporo chorowałam. I niestety nie stać mnie na to, aby dokładać do twoich zachcianek — powiedziałam.
— Ale babciu — usłyszałam błagalny głos Marty, w którym także pojawiła się nuta wyrzutu.
— Przykro mi — odpowiedziałam. I na efekty nie musiałam zbyt długo czekać.
Marta podniosła się z kanapy, pożegnała się i wyszła. Zrobiło mi się bardzo przykro. Ale co miałam zrobić? Mnie naprawdę nie było stać na zachcianki nastolatki.
Przez kolejne tygodnie Marta się do mnie nie odzywała. Zapraszałam ją do siebie wielokrotnie, ale za każdym razem słyszałam, że nie ma czasu, ma dużo nauki lub ma inne plany. No cóż, tego mogłam się spodziewać.
Okazało się, że moja wnuczka to bardzo interesowna dziewczyna, która odwiedzała mnie tylko po to, aby uszczknąć coś z mojej skromnej renty. I chociaż kocham ją nad życie, to nie mam zamiaru nagradzać jej za wizyty. Cały czas mam nadzieję, że Marta przemyśli swoje zachowanie i wyciągnie odpowiednie wnioski.
Czytaj także:
„Teściowa twierdzi, że jestem wyrodną matką. Jej zdaniem powinnam się tarzać w pieluchach, a nie wracać do pracy”
„W aplikacji randkowej poznałam faceta marzeń. Zdębiałam, gdy miesiąc później udzielał ślubu mojej siostrze”
„Rodzice wbijali nam do głowy, że rodzeństwo, nawet przyrodnie, powinno się kochać. No to się pokochaliśmy. Dosłownie”