Moja jedyna córka w końcu odnalazła swoją drugą połówkę. Jednakże postanowiła przy tym odciąć się od tego, co było wcześniej. I to całkowicie.
– Mam dość… – Marta ciężko opadła na siedzenie w kuchni, jakby nogi odmawiały jej posłuszeństwa. Rzuciła torebkę na blat. – Ci staruszkowie doprowadzają mnie do szału. Zabierz mnie do siebie – w jej wielkich, szmaragdowych oczach malowała się prośba.
Pogłaskałam ją lekko po włosach. Chociaż nasza relacja nie należała do najbliższych, tylko ja potrafiłam zrozumieć, co przeżywa zrozpaczona wnuczka. Marta skończyła niedawno 15 lat. Dokładnie tyle samo, co Izabela – moja córka i jej mama, gdy kiedyś w naszej kuchni wyznała mi, że spodziewa się dziecka… Wtedy o mało co nie straciłam przytomności przez szok. Byłam na nią wkurzona, bo jej przyszłość miała wyglądać zupełnie inaczej! Jednak ani przez moment nie pomyślałam, że mogłaby zrezygnować z tej ciąży.
– Czy to dziecko Marka? – zapytałam.
– Tak – Iza nie wytrzymała i zalała się łzami.
Od dwóch lat Marek i Iza byli razem, ale nie spodziewałam się, że wykręcą nam taki numer. Kiedy otrząsnęliśmy się z pierwszego szoku, umówiliśmy się na spotkanie z rodzicami Marka. Byli zdziwieni i zaskoczeni, że zamierzamy wesprzeć córkę w opiece nad dzieckiem, ale w końcu dali za wygraną, bo Marek też się uparł. Postawili jednak warunek: chłopak nie zrezygnuje z renomowanego ogólniaka i pójdzie na studia. W końcu jakoś musi zdobyć pracę, żeby utrzymywać rodzinę.
Uwielbiał córeczkę, ale nie znosił już Izy
Nie sprzeciwialiśmy się. Miałam cichą nadzieję, że nasza Iza pójdzie w ślady ukochanego, a być może nawet przyszłego małżonka. Nie wywieraliśmy presji, żeby wzięli ślub. A przynajmniej ja tego nie robiłam, w przeciwieństwie do męża, który się awanturował, że nasza pociecha paraduje z ciążowym brzuszkiem bez obrączki. Starałam się ich przekonać do ceremonii, obiecując wsparcie w opiece nad bobasem, ale rodzice chłopaka nie chcieli o tym słyszeć.
Byłam przekonana, że gdy tylko ujrzą maleństwo, zmienią zdanie, ale uczucie łączące Izabelę i Marka wygasło zaledwie po tygodniu. Nie, wcale nie wyrzekł się swojej córki. Wręcz odwrotnie, nieustannie się o nią troszczył. Nawet podczas nauki na uczelni imał się różnych prac dorywczych, aby mieć pieniądze potrzebne na alimenty dla dziecka i jakieś drobiazgi. Po prostu jego miłość do Izy wypaliła się, i to jeszcze w okresie, gdy była w ciąży. Najpierw przestał ją odwiedzać, a potem nie odbierał już telefonów. Sama nie mam pojęcia, jakim sposobem udało mu się zdążyć do szpitala na poród.
Każde ich spotkanie kończyło się kłótnią. Ona zarzucała mu zmarnowanie jej najlepszych lat, strasząc pozbawieniem możliwości widywania Martusi. On z kolei bezlitośnie wypominał jej życie na jego i rodziców garnuszku. Oskarżał ją o brak zainteresowania córką i skrajny egoizm, co było kłamstwem.
Dziecko ją zmęczyło
Iza przez parę lat wychowywała dziecko bez partnera. Nie ukrywam, że mimo młodego wieku, dawała z siebie wszystko, aby podołać wyzwaniom rodzicielstwa. Zdarzało mi się nawet być pod wrażeniem jej determinacji – udało jej się ukończyć szkołę średnią, a potem dwuletnią uczelnię. Niestety, kiedy w końcu udało jej się znaleźć zatrudnienie, coś się w niej załamało. Po kilku latach córka oświadczyła wprost, że ma dość już bycia mamą i zamierza zająć się sobą.
Z upływem czasu Iza coraz częściej zostawiała Martę z nami, a sama znikała z mieszkania. Wyjeżdżała na urlopy albo krótkie wypady ze swoimi kumplami, często chodziła też do dyskotek. To był powód wielu kłótni między nią a Markiem.
– Myślisz, że tylko ty masz prawo spotykać się z innymi? Co rusz sprowadzasz sobie jakąś nową laskę! – darła się na niego, kiedy ją strofował. – Jak ci nie pasuje, to zabieraj Martę i spadaj, ja z chęcią poskaczę sobie i poużywam życia na twój rachunek.
Wtedy Marek wytykał Izie, że to nie on na niej żeruje i w przeciwieństwie do niej sumiennie łoży na swoje dziecko.
– Za to ty się zachowujesz niczym naiwna pensjonarka latająca za byle chłoptasiem. Plotki o tym krążą po całej okolicy – nie zostawał jej dłużny.
– Ci faceci są przynajmniej na jakimś poziomie!
Odkąd nasza córka spotkała Adama, wreszcie się ustabilizowała. Facet, który był od niej starszy, sprawiał wrażenie dobrego kandydata na małżonka i przyszłego tatę. Chyba przypadł do gustu nawet naszej dziesięcioletniej Marcie, która tak bardzo marzyła o zwyczajnej, pełnej rodzinie i spokoju w domu.
Gdy tylko para wprowadziła się do wspólnego mieszkania, postanowili przyjąć pod swój dach Martę. Można by rzec, że obecność dziewczynki wpłynęła kojąco na ich związek. Niestety, pozory okazały się mylące – gdy sytuacja zaczęła zmierzać ku lepszemu, na horyzoncie pojawiła się Ala, nowa kobieta Marka.
Odkąd pamiętam, Ala szczerze nie cierpiała Marty i nigdy tego nie ukrywała. Bolało mnie to, że postrzega naszą wnuczkę jak konkurentkę i stara się ze wszystkich sił ograniczyć czas, jaki Marek spędza z dzieckiem. Wypominała mu każdy drobiazg, którym obdarowywał małą, nie kryjąc zdziwienia faktem, że córka dostaje tyle upominków i chodzi do prywatnej szkoły, choć równie dobrze mogłaby uczęszczać do zwykłej, darmowej podstawówki. Po każdym ich wspólnym spotkaniu czy wyjeździe chorowała. Nagle dopadała ją migrena albo dziwna gorączka.
Marek próbował wytłumaczyć swoim kobietom, w tym Izie, że muszą dać sobie czas na przyzwyczajenie się do siebie nawzajem. Jednak ja nie widziałam w Alicji zadatków na dobrą mamę. Mój mąż również nie był co do niej przekonany. Adam sprawiał wrażenie, że dobrze opiekuje się naszą wnuczką, ale Ala przypominała złą macochę z baśni. Gdy sama urodziła bliźnięta, sytuacja tylko się pogorszyła.
Nagle Marek zaprzestał wizyt u Marty
Z dnia na dzień zabrakło mu czasu dla dziecka, zasłaniał się natłokiem spraw, lecz w rzeczywistości poświęcił się własnej rodzinie. Przeprowadził się hen daleko, na przeciwległy kraniec kraju, gdyż właśnie tam zaproponowano mu dobre zatrudnienie. Poza regularną, comiesięczną wpłatą na rachunek bankowy, zerwał wszelkie więzi łączące go z dorastającą córką.
Kiedy Iza dowiedziała się, że jest w ciąży, Adam stanął na wysokości zadania. Liczyłam na to, że Iza uszanuje to, co czuje jej starsza córka, ale niestety młodsze dziecko skradło jej serce bez reszty. Zupełnie tak, jakby Marta nagle przestała mieć dla niej jakiekolwiek znaczenie. Iza potraktowała ją trochę jak starą, zepsutą zabawkę, którą po latach użytkowania po prostu wrzuca się gdzieś w kąt i zapomina o jej istnieniu. Problem w tym, że Marta nie była żadną zabawką, tylko wrażliwą dziewczynką. Miała swoje uczucia i emocje, a swoją złość i rozczarowanie coraz częściej wyładowywała na młodszej siostrze.
– Ta dziewczyna to koszmar! – wołała zdenerwowana Iza, podczas gdy mała Tamara po raz kolejny rozpłakała się przez zachowanie Marty.
Po serii telefonów udało jej się nakłonić Marka, by wziął córkę do siebie. Choćby na rok. Jednak już po sześciu miesiącach dziewczynka wróciła do domu. Wymizerowana i przygaszona.
– Na litość boską, skarbie, co ci się stało? – zapytałam zszokowana, tuląc ją mocno i wysłuchałam historii o tym, jak została darmową opiekunką dla bliźniaków.
Wykorzystywali ją w domu
Raz podobno była tak zmęczona, że przez nieuwagę prawie spaliła mieszkanie. W ramach kary została zmuszona do powrotu do matki, która wcale nie okazała jej zbyt wiele serca. Izabela co rusz wytykała Marcie, że jest beznadziejną córką i nie troszczy się o swoje przyrodnie rodzeństwo. Zarzucała jej również, że jest pasożytem i obibokiem, który nic nie robi.
Słuchanie tego wszystkiego było dla mnie nie do zniesienia, ale brakowało mi odwagi, by odebrać Martę jej matce. Nie czułam, że mam dość sił, aby zająć się dorastającą dziewczyną w trudnym wieku. Zwłaszcza że nigdy nie darzyłyśmy się jakąś wielką sympatią. Niby rozumiałam tę dziewczynkę, ale ona zawsze była bardziej przywiązana do mojego męża. No a jej dziadek, tak samo jak Iza, należeli do tych wygodnickich. Chętnie przyjąłby Martę pod swój dach, ale to na mnie spadłby codzienny obowiązek pilnowania jej.
Nie zaproponowałam przeprowadzki. Prawdę mówiąc, obawiałam się odpowiedzialności i nie chciałam wychodzić przed szereg. Bolało mnie patrzenie na jej problemy, ale czekałam, aż sama poprosi o pomoc. Dopiero wtedy mogłybyśmy omówić szczegóły naszego mieszkania razem pod jednym dachem. No i stało się to właśnie dzisiaj.
– Jeśli tylko chcesz, to zaopiekuję się tobą, Martuniu – dodałam, a wtedy ona już otwarcie zaczęła płakać, przytulając się do mnie mocno.
Tego samego dnia spakowaliśmy jej rzeczy. Pożegnanie z matką i Adamem odbyło się bez większego żalu. Na młodszą siostrę Marta nawet nie zwróciła uwagi. Obserwowanie Izy, która z ulgą wypuszczała powietrze, jakby pozbywała się ogromnego balastu, wywoływało we mnie smutek. Przecież chodziło o jej własne dziecko, a nie jakiś wstydliwy ciężar.
– Wspaniale mieć was przy sobie – Marta uśmiechnęła się. – Wspaniale, że jesteś tu ze mną, babciu – musnęła ustami mój policzek.
W tamtym momencie przysięgłam sobie w duchu, że dam z siebie wszystko dla jej dobra. Postanowiłam też zadbać o to, aby poszukując uczucia, którego nie zapewnili jej opiekunowie, nie poddała się namowom jakiegoś porywczego młodzieńca i przedwcześnie nie została mamą. Najpierw musi poczuć, jak to jest być dzieckiem.
Danuta, 60 lat
Czytaj także:
„Nie chciałam się wtrącać, ale musiałam interweniować. Córka powinna się dowiedzieć, że jej mąż będzie miał dziecko”
„Mąż wyrzucił mnie z domu, bo zdradziłam go z młodym kochankiem. Szukałam atencji, bo mąż był obojętny na moje wdzięki”
„Krótką chwilę uniesienia za stodołą przypłaciłam ciążą. Teraz czeka mnie wstyd na całą wieś i wytykanie palcami”