„Wierzyłam, że Sebek to daleki kuzyn mojego męża, ale byłam naiwna. Nic dziwnego, że w sypialni wiało chłodem”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot
„– Myślę i analizuję, co mogłam zrobić źle, dlaczego mnie nie chcesz, dlaczego ze sobą nie sypiamy, dlaczego cały swój wolny czas spędzasz z nim. A ty robisz mi takie świństwo?! Już rozumiem, gdybyś puścił mnie kantem z sekretarką, ale coś takiego?! Marek milczał i płakał”.
Listy od Czytelniczek / 17.11.2023 20:39
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Pixel-Shot

Nie wierzę, że przez tyle lat mogłam nie zauważyć, że moje małżeństwo było zwykłą farsą. To był dla mnie cios, zwłaszcza, że z mężem byliśmy wyjątkowo zgodną parą. Nie kłóciliśmy się, nie robiliśmy sobie scen zazdrości. Fakt, mieliśmy różne potrzeby seksualne, ale zdążyłam się z tym pogodzić.

Mój mąż nie miał zbyt dużej rodziny. Był najmłodszym dzieckiem, więc kiedy się poznaliśmy, jego rodzice już nie żyli. Siostra i brat prowadzili wspólną firmę w Stanach i przyjeżdżali do Polski bardzo rzadko, raz na kilka lat. Wszystkie święta i rodzinne okazje spędzaliśmy więc głównie w gronie mojej rodziny. Cieszyłam się, że mąż dobrze się z nimi dogaduje. Czasem miałam wręcz wrażenie, że traktuje ich jak rodzinę, której sam nie ma. Dlatego więc ulżyło mi nieco, gdy w naszym życiu pojawił się Sebek.

Wielki powrót kuzyna

– Aneta, w przyszłym tygodniu do Polski wraca mój kuzyn. Nie widzieliśmy się od dobrych trzynastu lat! Mieszkał w Australii – poinformował mnie Kacper któregoś dnia.

– To super, cieszę się – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Zaproś go do nas na obiad!

Kacper nieco się zasępił.

– A możemy się najpierw spotkać na jakimś piwku we dwóch? Mamy tyle do nadrobienia… Rany, ostatni raz go widziałem, jak wyjeżdżał na studia. Byliśmy takimi smarkaczami, tyle się pozmieniało… – westchnął.

– No pewnie, jeśli tak wolisz – zgodziłam się.

Ze spotkania Kacper wrócił w świetnym nastroju

– I co, jak było? – zagaiłam.

– Świetnie! Jemu też brakowało towarzystwa i rodziny przez te wszystkie lata na obczyźnie. Umówiliśmy się na ryby na przyszły weekend! – Kacper był wyraźnie podekscytowany.

– Pewnie, jedź, czemu nie?

„Rany, dzięki ci Boże”, pomyślałam. Kacper w końcu będzie miał jakiegoś bliskiego członka rodziny, z którym może uda mu się stworzyć prawdziwą relację. Wiedziałam, że bardzo mu tego brakowało, chociaż nigdy tego nie okazywał.

Mąż pojechał na męski wypad

Na wyjazd Kacper szykował się już od czwartku, jak mały chłopczyk jadący pierwszy raz na kolonie.

– Po co ci te mokasyny? I kaszmirowy sweter? Przecież jedziesz w dzicz. Weź jakieś szmaty, które będzie można zniszczyć, w razie czego – śmiałam się.

– No coś ty! – oburzył się. – Te stawy hodowlane to teraz bardzo modne miejsca! Tam nie jeździ byle rybak Zenek, ale biznesmeni, światowi panowie!

– No dobrze, dobrze, jak uważasz – odpuściłam z uśmiechem.

Z wyprawy nad modne stawy mąż wrócił rozanielony. Wyprawa ewidentnie się udała, chociaż spodziewałam się, że przywiezie jakieś ryby na obiad.

– Co ty, to tylko tak dla sportu. Łapaliśmy i wrzucaliśmy z powrotem do wody! Ale relaks świetny – odparł mąż na moje pytanie o prezenty z podróży.

– To następnym razem weź chociaż jedną – poprosiłam.

– Tak, tak… – odpowiedział mi rozkojarzony, jakby zupełnie nie słuchał.

Te wyprawy stały się rutyną

Widać było, że Kacper wkręcił się w to całe wędkowanie, chociaż chyba nie był w tym najlepszy. Gdy któregoś dnia wpadł do nas mój ojciec i próbował zagaić go na temat przynęty, jakiej używa, mąż był kompletnie zielony w temacie. Wtedy bardzo mnie to rozbawiło.

– Ale z ciebie wędkarz! – nabijałam się. – Może na ładne oczy łowisz te ryby?

– Nie śmiej się, przecież dopiero zaczynam, jeszcze nie jestem ekspertem – tłumaczył mi się zarumieniony.

Któregoś razu zauważyłam, jak mąż wysiada z samochodu kuzyna po kolejnym wyjeździe. „O, świetnie, może w końcu go poznam”, ucieszyłam się i podbiegłam w stronę auta.

– Cześć! Jestem Aneta! Tyle o tobie słyszałam, a jeszcze ani razu nie miałam możliwości cię spotkać – podałam mu rękę i posłałam czarujący uśmiech.

Sebastian wyglądał na bardzo zmieszanego, choć nie rozumiałam czym.

– Cześć.. Bardzo mi miło – mruknął.

„Hmm, może jest po prostu nieśmiały?”, pomyślałam.

– Może wpadniesz do nas na kolację w przyszły piątek? Zrobię popisowego indyka – zaproponowałam uprzejmie.

Naprawdę chciałam poznać krewnego, z którym mój mąż spędzał tyle czasu. Poza tym, jak dotąd praktycznie w ogóle nie miałam możliwości nawiązać więzi z jego rodziną. Chciałam to zmienić. Sebek był bliską osobą w życiu mojego męża, a ja chciałam się zbliżyć do Marka – zwłaszcza, że ostatnio tylko się od siebie oddalaliśmy.

Zdarzały się momenty, że byłam nawet zazdrosna o kuzyna. Spędzał całe dnie na korespondowaniu z nim przez telefon, nawet wieczorem w łóżku, ale gdy miałam ochotę na amory, mąż nagle odwracał się na drugi bok i mówił, że jest zmęczony. Wierzyłam, że nawiązanie relacji z Sebkiem może zrobić z nas fajną ekipę i nie będę już tkwić na uboczu.

Traktował mnie z dystansem

Sebastian przybył do nas na kolację w wyznaczonym terminie idealnie o umówionej porze. Miałam jednak wrażenie, że nie chce tu być. Na moje uprzejme pytania odpowiadał półsłówkami, był mrukliwy, a momentami wręcz chłodny i zdystansowany. Prawie na mnie nie patrzył. Zerkał tylko czasem na mojego męża – tak, jakby szukał u niego ratunku. Bezgłośnie prosił go, żeby zakończył ten wieczór i pozwolił mu w końcu iść do domu. Co tu ukrywać, nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Zaczęłam się też zastanawiać jak mąż może go tak wychwalać. Czy w jego towarzystwie jest zupełnie inny?

– No cóż, to chyba nie była udana kolacja – powiedziałam do Kacpra sprzątając talerze.

Mąż milczał.

– Hej? Słyszysz mnie? – machnęłam mu ręką przed oczami. – O co tu chodziło? On zawsze taki czy miał po prostu gorszy dzień?

– Aneta, ja… Muszę ci coś powiedzieć – powiedział Kacper.

Mąż wyznał mi prawdę

Usiadłam przy stole. Nie podobała mi się ta sytuacja, więc nic nie mówiłam. Czekałam na to, co mąż miał mi do powiedzenia.

– Sebek nie jest moim kuzynem – powiedział cicho.

– A kim? – zapytałam zdziwiona.

Z jego oczach widziałam mieszankę strachu, niepewności i… czegoś jeszcze. Nie wiedziałam czego.

– Sebek to mój… przyjaciel – odpowiedział wypuszczając głośno powietrze.

– No i co? – zapytałam zniecierpliwiona. – Czemu kłamałeś, że kuzyn, a nie przyjaciel? O co tu chodzi, Marek?!

– Aneta, ty nie rozumiesz… To mój bliski przyjaciel – mąż wyglądał, jakby każde słowo sprawiało mu fizyczny ból.

Nadal patrzyłam na niego zdezorientowana. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Aż nagle… olśniło mnie

– Boże drogi! – wykrzyknęłam, zasłaniając sobie usta dłonią. – Chyba żartujesz!

– Aneta, masz prawo być wściekła, ale proszę cię, daj mi to wyjaśnić – jęczał błagalnym tonem mąż.

– A co tu wyjaśniać?! Wszystko jest chyba jasne! Zdajesz sobie sprawę, że od miesięcy zachodzę w głowę, jak się do ciebie zbliżyć, jak się zaprzyjaźnić z tym twoim Sebkiem… – wycedziłam przez zęby. – Myślę i analizuję, co mogłam zrobić źle, dlaczego mnie nie chcesz, dlaczego ze sobą nie sypiamy, dlaczego cały swój wolny czas spędzasz z nim. A ty robisz mi takie świństwo?! Już rozumiem, gdybyś puścił mnie kantem z sekretarką, ale coś takiego?!

Marek milczał i płakał.

Tego było dla mnie za wiele

– Aneta, ja to wszystko wiem, zasługuję na to, żebyś mnie nienawidziła… Ale nie mogę tego zmienić, nie potrafię. Musisz zrozumieć, że ciebie też kocham… – szeptał cicho.

– Kochasz?! Ładna mi miłość! Nie wiedziałam, że „kochać” oznacza „zdradzać”, „okłamywać” i „upokarzać”! – krzyknęłam, po czym zerwałam się z krzesła i zaczęłam pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy do torby.

– Co ty robisz? – zapytał z przerażeniem Marek.

– Pakuję się, jadę do rodziców – wysyczałam.

Mąż usiadł ciężko na krześle, jakby z rezygnacją. Nie zatrzymywał mnie, bo wiedział, że nie powinien, że nie ma prawa, a ja musiałam stamtąd jak najszybciej wyjść. Nie mogłam na niego patrzeć, na te jego załzawione oczy, które tylko sprawiały, że w głębi duszy było mi go żal. Nie mogłam sobie pozwolić na takie uczucia. Marek nie tylko mnie okłamał, ale też zwyczajnie zawiódł, nie wspominając już o tym, jak długo ukrywał mnie przede mną taką tajemnicę.

„Boże, jak można z kimś żyć w jednym domu, przez tyle lat, i tak niewiele o nim wiedzieć?”, myślałam. Co ja teraz zrobię? Co ja powiem rodzicom, gdy stanę w ich progu? Nie miałam pojęcia. Wiedziałam jednak, że moje małżeństwo oficjalnie się skończyło. 

Aneta, 31 lat

Czytaj także: „Wpadłem z pierwszą lepszą panną z klubu. Nie pamiętałem nawet jej imienia, a teraz mamy tworzyć rodzinę”
„Hanka wystawała pod moim blokiem, nękała moje kochanki i znajomych. Ta wariatka oszalała na moim punkcie”
„Moja córka nie ma za grosz rozumu. Przez nią straciłam spory majątek, który ustawiłby mnie na lata”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA