„Potrzebowałem skoku w bok, a żona od razu rzuciła mi papierami rozwodowymi. Myślałem, że bardziej jej zależy”

zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Eric Audras
„Może tak mi rzeczywiście lepiej? Bez kobiet. Bez żadnych poważniejszych relacji. Mówię sobie, że na te mam jeszcze czas. Póki co jestem szczęśliwy”.
/ 25.10.2023 14:33
zamyślony mężczyzna fot. Getty Images, Eric Audras

Gdy na mnie patrzyła, traciłem zdrowy rozsądek. Czułem, jakby swoim wzrokiem zmuszała mnie, bym robił to, co chciała.

Nie mogłem się pozbierać

Odkąd wyrzucili mnie z pracy, całkowicie utraciłem wiarę w siebie. Wydawało mi się, że jestem do niczego i nic, kompletnie nic mnie nie bawiło. Nie miałem ochoty szukać nowego miejsca zatrudnienia, bo żyłem w przeświadczeniu, że i tak się nie nadam. Dotychczas uważałem przecież swoją pozycję za świetnie ugruntowaną i silną, a tymczasem tak gorzko się rozczarowałem. Czy mogło być jeszcze lepiej? No nie sądziłem.

W dodatku w tym wszystkim dołowała mnie jeszcze żona. Mirce wydawało się chyba, że im mocniej da mi do zrozumienia, że jestem beznadziejny, tym silniej zmotywuje mnie do walki o siebie. Nie wiedziałem, jak jej powiedzieć, że nic nie rozumie. W ogóle odnosiłem wrażenie, że zupełnie mnie nie zna. Ja zresztą też czułem się, jakbym miał obok siebie obcą osobę.

To między innymi dlatego zamknąłem się w swoim pokoju i prawie stamtąd nie wychodziłem. Nie chciałem z nikim rozmawiać, bo zwyczajnie nie widziałem w tym sensu. Uznałem, że wszystko się dla mnie skończyło, a co za tym idzie, nie mam co ze sobą począć.

Ciągle kłóciłem się z żoną

W końcu, mniej więcej po tygodniu od chwili mojej nagłej utraty pracy, cierpliwość Mirki się wyczerpała. Wpadła do mnie z impetem i rzuciła:

– Długo tak będziesz siedzieć? Myślisz, że praca się sama znajdzie?

Wzruszyłem ramionami, zupełnie nieprzejęty jej irytacją.

Ja się nie nadaję do pracy – skwitowałem. – Jestem beznadziejny.

– Ojejej, no biedactwo – szydziła, przewracając oczami. – Popłacz się jeszcze, wiesz?

– Nie mam siły się na tym skupiać – wymamrotałem. Starałem się na nią nie patrzeć, bo wtedy czułem się jeszcze gorzej. – Nie chcę…

– Właśnie, nie chcesz – podchwyciła. – A ja nie chcę na ciebie dłużej patrzeć. Mam cię utrzymywać, jak jakiegoś darmozjada? No, ile tak jeszcze, co?

Zerknąłem na nią, tym razem z oburzeniem.

– Przecież to ja zawsze więcej zarabiałem…

– Zarabiałeś – burknęła. Uśmiechnęła się drwiąco. – A teraz myślisz, że będziesz sobie nic nie robić. Jak w bankowości nic znaleźć nie potrafisz, to jazda na kasę do supermarketu! Tam się miejsce na pewno dla ciebie znajdzie!

W ten i podobny sposób kłóciliśmy się bezustannie. Ona czasem wychodziła z domu, trzaskając drzwiami, a ja udawałem, że nic się nie stało, choć tak naprawdę działo się bardzo dużo. Frustracja i ból zżerały mnie od środka, przez co miałem nawet takie dni, że nie chciało mi się wstać z łóżka. Pewnie rzeczywiście użalałem się nad sobą, ale zostałem z tym kompletnie sam.

Rodzice już dawno się na mnie wypięli, twierdząc, że powinienem sam sobie z tym poradzić, bo przecież jestem dorosły, rodzeństwa nie miałem. Przyjaciele byli ze mną, ale tylko do momentu, gdy nie straciłem roboty. Potem stałem się nieatrakcyjny. Bez kasy. Poniżej ich poziomu.

Jej zielone oczy mnie zahipnotyzowały

Po którejś z kolei kłótni z żoną miałem już serdecznie dość. Coś we mnie pękło, więc tym razem to ja wyszedłem z domu. Nie wiedziałem, gdzie idę – chciałem się po prostu znaleźć jak najdalej od niej. Z tego wszystkiego nie bardzo uważałem, co robię. Kiedy wysiadłem z windy na parterze, odwróciłem się gwałtownie i zderzyłem z nadchodzącą kobietą.

Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że to sąsiadka, która miesiąc wcześniej wprowadziła się do mieszkania piętro nad nami. Gdy na nią wpadłem, przypadkiem wytrąciłem jej z rąk zakupy, a te rozsypały się wokół nas.

– Przepraszam – bąknąłem i momentalnie ukucnąłem, żeby pozbierać to, co upadło. – Ja się tym zajmę.

Kiedy podniosłem się z jej zakupami, nasze spojrzenia się spotkały. Duże zielone oczy patrzyły na mnie z zainteresowaniem i czymś jeszcze. Nie mogłem oderwać od nich wzroku. To ona przygryzła wargę i pierwsza odwróciła głowę.

– Ja… pomogę pani – jąkałem się dalej. – Zaniosę.

Wjechaliśmy razem na górę, a ona nadal nic nie mówiła. Dopiero gdy przekręciła klucz w zamku, zerknęła na mnie przez ramię.

– To na razie, przystojniaku – rzuciła. Weszła do środka i zamknęła drzwi.

Zjechałem potem z powrotem na dół i poszedłem przed siebie. Nie myślałem o braku pracy, trudnej sytuacji w domu czy zerowym wsparciu od bliskich. Było mi dobrze. Lekko. Jakbym nagle zrozumiał, że moje życie wcale się nie skończyło. Przynajmniej jeszcze nie teraz.

Cały czas zaprzątała moje myśli

Wciąż nie mogłem zapomnieć tych wielkich, zielonych oczu, które śmiały się do mnie na korytarzu. Im dłużej o nich myślałem, tym bardziej wyrzucałem sobie, że jej wtedy nie zatrzymałem. Nie chciałem zdradzać żony, ale Marlena… ona po prostu miała w sobie to coś, co nie pozwalało wyrzucić jej z myśli.

Zacząłem wychodzić z domu, bo miałem nadzieję, że jeszcze na nią wpadnę. Że spotkamy się na korytarzu, wymienimy spojrzenia, a może nawet kilka słów. I udało się. Choć tylko się do mnie uśmiechnęła, nie dałem jej odejść. Spytałem, czy przeszłaby się ze mną. Zgodziła się. I tak też wylądowaliśmy w uroczej, małej kawiarence na rogu.

Nie myślałem wtedy, kto nas zobaczy. Pogrążyłem się w beztroskiej rozmowie o niczym, a wszelkie zmartwienia przestały mieć znaczenie. Jakby je wymazała. Jakby te wielkie zielone oczy stały się całym moim światem i jednocześnie przesłoniły wszystko wokół.

Zaczęliśmy często chodzić do tej kawiarenki. Przyznam, że nie zapamiętałem nic z tego, co do siebie mówiliśmy. Za bardzo byłem zajęty jej uśmiechami, delikatnymi gestami, tym, jak dyskretnie oblizywała wargi, a potem puszczała mi oko. Marzyłem o niej. Pragnąłem jej. Zdałem sobie z tego sprawę z bolesną świadomością i nie wiedziałem zupełnie, co z tym zrobić.

W końcu nie wytrzymałem

Przez dwa kolejne tygodnie starałem się udawać, że nic się ze mną nie dzieje. Że wcale nie przestałem zwracać uwagi na nieustanne przytyki Mirki i nie myślę o tym, jak nasza sąsiadka wyglądałaby bez ubrań. Dopiero kiedy moja żona zaczęła się drzeć i drzeć, a ja nie mogłem jej już słuchać, postanowiłem pójść do mieszkania na górze.

Kiedy sąsiadka mi otworzyła, nie była nawet zdziwiona. Zanim zacząłem jej się tłumaczyć, szybkim ruchem wciągnęła mnie do środka i zamknęła drzwi. Nie mówiliśmy za wiele, za bardzo zajęci pozbywaniem się ubrań. Wszystko, co z nią wtedy przeżyłem tam, w ciasnym przedpokoju, było dokładnie tym, czego potrzebowałem.

Nie mam pojęcia, jak Mirka się dowiedziała, ale trzy dni później zażądała rozwodu. Kiedy zapytałem o powód, wskazała moje beznadziejne lenistwo i romans. Nie przeprosiłem jej wtedy. Właściwie to nawet trochę się ucieszyłem. Wiem, głupie – nie miałem pracy, ale cieszyłem się, że moja żona właśnie kopnęła mnie w tyłek.

Zostało mi mieszkanie. Ona wyprowadziła się do siostry, a poza tym była bardzo blisko z jakimś kumplem z pracy. A to podobno ja byłem tym złym. Nie mam pojęcia, czy sypiali ze sobą nim wytknęła mi zdradę, czy zaczęli dopiero potem. Szczerze mówiąc, mało mnie to obchodziło. I nie zamierzałem się tym przejmować. Co by to zresztą zmieniło? I tak od dawna nic do siebie nie czuliśmy.

Z sąsiadką już się nie spotykamy. Ten jeden raz to było to, czego potrzebowałem. Co mnie po prostu uskrzydliło. Ona chyba straciła zainteresowanie. Nie szukałem jej w każdym razie. Powróciła do mnie za to wiara w siebie. Znalazłem pracę. Lepiej płatną niż wcześniej. I sam na siebie zarabiam. Może tak mi rzeczywiście lepiej? Bez kobiet. Bez żadnych poważniejszych relacji. Mówię sobie, że na te mam jeszcze czas. Póki co jestem szczęśliwy. A co będzie później, jeszcze się zobaczy.

Czytaj także:
„Myślałam, że wszystkich uda mi się okłamać. Gdy mój wstydliwy sekret wyszedł na jaw, mąż mnie zostawił, a pomogli obcy”
„W życiowej kumulacji nieszczęść byłam złotą medalistką. W jednym momencie straciłam mamę, męża i pracę”
„Teściowa mnie prześladowała i nie dawała spokoju. Z buciorami właziła w moje życie, podobno po to, by mi pomóc”

Redakcja poleca

REKLAMA