„Wiejska plotkara wygadywała kalumnie i omal nie doprowadziła do tragedii. Z zazdrości wymyślała niestworzone rzeczy”

wredna kobieta fot. Getty Images, Edwin Remsberg
„Okazało się, że kilka dni temu do Marylki zajrzała Kryśka. Tak kręciła, tak mówiła, że wyniknęło z tego, że on w tym mieście przygruchał sobie jakąś kobietę. Bo dlaczego na noc nie wraca? Zapewniała, że ona to wszystko oczywiście z dobrego serca mówi, żeby Marylkę w porę ostrzec”.
/ 31.10.2023 12:30
wredna kobieta fot. Getty Images, Edwin Remsberg

Nie przyszło mi do głowy, że uwaga, którą rzuciłam bez większego zastanowienia, doprowadzi do takiej afery.

Była wiejską plotkarą

Kiedy zobaczyłam przez okno, że idzie do mnie Krystyna, w pierwszej chwili chciałam udać, że mnie nie ma w domu. W sumie to nawet ją lubię, ale jest męcząca z tymi swoimi wiecznymi sensacjami i plotkami, które opowiada każdemu, czy ktoś chce słuchać, czy nie. A ja akurat miałam zamiar spędzić ten dzień w ciszy i spokoju.

Przez cały tydzień robiłam zapasy – nalepiłam pierogów i je zamroziłam, upiekłam chleb na zakwasie, zapeklowałam mięso... Dziś miałam zamiar sprzątnąć do końca i wreszcie poczytać. Sąsiadka pożyczyła mi kilka książek. A ja już od dawna marzyłam o takim spokojnym popołudniu, pod kocykiem, przy szklance herbaty. Na wsi ciągle jest coś do roboty, tylko zimą chwila wytchnienia.

A wiedziałam, że jak Kryśka już przyjdzie, to i prędko nie wyjdzie. Jednak żadną miarą nie mogłam uniknąć spotkania, bo jak? Drzwi otwarte, w kuchni świeci się trochę światła… Zresztą, dokąd miałabym pójść? Do obory najwyżej.

– Ale ziąb, tak wieje, że głowę urywa – usłyszałam jej głos i tylko westchnęłam. – Herbaty mi zrobisz?

– Zrobię, już wstawiam wodę – powiedziałam i rzuciłam okiem na szafkę.

Dobrze, że zdążyłam schować naczynia, bo rozniosłaby po wsi, że ze mnie bałaganiara.

– O, ciepło wreszcie – Kryśka najpierw rozsiadła się koło kaloryfera i zaczęła pocierać jedną dłonią o drugą. – Pogoda, że aż się nie chce z chałupy wychodzić.

– Dlatego nie wychodzę – odparłam i ugryzłam się w język, żeby nie dodać, że i ona powinna siedzieć na tyłku, a nie latać po wsi.

Bo po co mi z nią jakieś zatargi? Na plotkarę to zawsze trzeba uważać.
Rozmawiać to ona nie umie. Co innego plotkować. Teraz też od razu zaczęła opowiadać, co u kogo słychać. Czasem się zastanawiam, skąd ona to wszystko wie. Bo co prawda wieś mała, ale nawet mając to na względzie, jej wiedza jest imponująca. Jakby podsłuchy w każdej chałupie miała pozakładane!

I choć wiem, że wszystko, co mówi, trzeba dzielić przez dwa, i połowa jej „rewelacji” to bzdury wyssane z palca, to i tak mnie zadziwia. Ale i męczy. Nie powiem, lubię czasem poplotkować, jednak bez przesady. Poza tym z Krysią nie da się pogadać – bez względu na to, jaki temat zaczniesz, to ona sprowadza rozmowę na swój tor i obmawia każdego, jak leci. I zawsze upatrzy sobie ofiarę, nad którą się znęca.

Jej ofiarą została sołtysowa

Teraz też – wsiadła na Marylkę, co to przez dwie kadencje kilka lat temu sołtysem była. (W pewnej chwili aż sweter zdjęła, tak jej się zrobiło gorąco od tego obgadywania). Wszyscy wiedzą, że Kryśka ostrzyła sobie zęby na to stanowisko i nigdy Marylce nie wybaczyła, że to ją ludzie wybrali. Chociaż nie Marylki wina przecież – ludzie głosowali, bo ona dobra, uczynna i pracowita, a za Kryśką nikt się nie opowiedział. Znają ją jak zły szeląg. Ja też ją znam, a Marylkę lubię i wcale nie w smak mi było słuchać, jak jej sąsiadka tyłek obrabia.

Kryśce jednak przerwać się nie dało. Jak już raz dosiadła swojego konika, to nie odpuszczała. Pozwoliłam więc, żeby paplała, i starałam się nie skupiać na tym, co gada. Ale zawsze co nieco w ucho wpadało…

– Całymi dniami tego jej chłopa nie ma, mówię ci – trajkotała Kryśka. – Robotę ponoć podłapał w mieście i na ciemną noc zjeżdża, albo i nie zjeżdża. To ja myślę, że nieźle tam zarobi, nie? A przecież już jesienią mówili, że ziemi chcą dokupić. Wiedzieli skądś, że grosz jakiś im przyjdzie.

– Czy ja wiem, czy aż taki majątek zarobi? –  wzruszyłam ramionami. – Wiesz, jak to jest – do miasta daleko, dojazd długo trwa, to i wraca w nocy. A może taniej wychodzi, jak w mieście zostanie?

– A tam taniej – Kryśka oczywiście wiedziała swoje. – Hotel przecież kosztuje. To mówię, że kasę trzepie niezłą!

– Albo może u kogoś nocuje – rzuciłam, nie mając nic złego na myśli.

Powinna mnie już wtedy zastanowić jej reakcja. Bo Kryśka najpierw zamilkła na dłuższą chwilę, co było dla niej nietypowe, a potem zaczęła się nagle spieszyć i sobie poszła. Odetchnęłam z ulgą, że się jej pozbyłam, zamiast pomyśleć. A szkoda…

Rozsiała plotkę po całej wsi

Minęły jakieś dwa tygodnie, może trzy, gdy przyszła do mnie Ewka. Ucieszyłam się i zdziwiłam, bo dawno się nie widziałyśmy. Lubimy się, ale Ewa przyjaźni się raczej z Marylką, do mnie rzadko zachodzi.

– Wejdź, wejdź, akurat faworki zrobiłam – ucieszyłam się na jej widok. – Siadaj, wodę wstawię, tylko stolnicę sprzątnę. Co tam u ciebie słychać?

– A dobrze, dziękuję – odpowiedziała zdawkowo i wydała mi się jakaś przygaszona.

– A u Ani wszystko w porządku? – zapytałam, bo jej 16-letnia córka miała kłopoty zdrowotne. Mdlała, chorowała, Ewa się o nią martwiła.

– Jest lepiej, a lekarze mówią, że to przez dorastanie – ożywiła się.

– To co cię gnębi?

Usiadłam wreszcie przy stole i podsunęłam jej kubek z herbatą i talerzyk z faworkami. Długo wodziła łyżeczką po dnie szklanki, jakby robiła to bezwiednie. 

– Chodzi o Marylkę – zaczęła po dłuższej chwili. – Byłam u niej i bardzo się martwię, bo Marylka podejrzewa męża o zdradę.

– Ale co ty opowiadasz?! – aż mną wstrząsnęło. – Andrzej miałby ją zdradzać? Nie wierzę, to niemożliwe!

– Też jej tak mówię – pokiwała energicznie głową. – Ale ona jest jak w amoku. Płacze i mówi, że żona ostatnia się dowiaduje, że była głupia i ślepa, że już na wsi gadają…

– Jak to: na wsi gadają? – zdziwiłam się. – Ja tam nic nie wiem. Co prawda rzadko wychodzę i plotek nie słucham, ale coś bym przecież usłyszała!

– No widzisz, ja też nic nie wiedziałam, ale i ja językiem nie trajkoczę i uszy oszczędzam – przyznała. – A Marylka twierdzi, że już u niej ze trzy baby były, żeby ją pocieszyć. No to skąd wiedzą?

– No właśnie, skąd? – nic nie rozumiałam. – Andrzej by się przecież nie chwalił. Zresztą, co jak gadam! Nie wierzę, żeby Marylkę zdradzał. Ty mi powiedz, co wiesz.

Zasiała jej ziarno niepewności

Okazało się, że kilka dni temu do Marylki zajrzała Kryśka. To ona zasugerowała, że Andrzej kogoś ma. Tak kręciła, tak mówiła, że wyniknęło z tego, że on w tym mieście przygruchał sobie jakąś kobietę. Bo dlaczego na noc nie wraca? Kryśka zapewniała, że ona to wszystko oczywiście z dobrego serca mówi, żeby Marylkę w porę ostrzec, żeby chłopa krócej trzymała.

– Wiesz, powiedziała jej, że jak się takie coś zaczyna, to trzeba od razu reagować – opowiadała mi przejęta Ewa. – Że ona nic nie sugeruje, ale gdyby była na jej miejscu, to zaraz by wzięła chłopa na spytki i ukróciła to wszystko. No i Marylka wzięła sobie jej gadanie do serca.

– I co? – zapytałam, bo zmilkła.

– No i zrobiła Andrzejowi awanturę – Ewka pokręciła głową. – Podobno od słowa do słowa, wypomniała mu, że na noc w mieście zostaje, u kogoś. Mówiła mi, że się głupio tłumaczył, że nocuje na budowie… Wiesz, oni jakieś mieszkania remontują czy hydraulikę podłączają, nie wiem. W każdym razie tam mają możliwość nocowania, śpiwory wzięli, to nie muszą się tułać w tę i z powrotem. Ale Marylka mu nie wierzy.

– Dlaczego? – nie rozumiałam, bo Marylka i Andrzej to chyba najbardziej zgodne małżeństwo w naszej wsi!

– Ja myślę, że to Kryśka jej nagadała, wiesz? Zamąciła jej w głowie, ziarno zasiała, i teraz nieszczęście gotowe.

– A Kryśce skąd to przyszło do głowy? Wie o czymś, widziała coś?

– Podobno nie, tylko mówi, że takie nocowanie to na jedno wskazuje…

To była moja wina

I wtedy mnie olśniło… Przypomniało mi się, co powiedziałam, jak Kryśka u mnie była, i że zaraz potem poleciała na wieś. No tak – sama bezwiednie podsunęłam jej ten pomysł! Ale przecież mnie chodziło tylko o to, że może u kolegi nocuje czy – tak jak Andrzej mówił – na budowie. O żadnej babie na boku nie myślałam!

Ale znam Kryśkę, powinnam się trzy była razy zastanowić, zanim coś takiego chlapnęłam. Ona przecież z jednej drzazgi potrafi cały pień utoczyć! Przyznałam się Ewie do tej mojej uwagi i od razu zaczęłam się ubierać.

– Pójdę do Marylki – postanowiłam. – Ode mnie wyszło, na mnie się zakończy, wytłumaczę jej wszystko. A swoją drogą, co za wstrętny babsztyl z tej Kryśki!

– Znasz ją, zawsze taka była – Ewa też się ubrała i już stała w drzwiach.

– Ale żeby małżeństwo niszczyć?!

Zastałam Marylkę zapłakaną. Na początku wcale nie chciała mnie słuchać. Mówiła, że ją tylko pocieszam, a już ona swoje wie. 

– A Andrzej, po tamtej awanturze, trzeci dzień w mieście siedzi… Jakby nie miał baby, to gdzie by się podziewał?! – płakała.

Chyba z godzinę mi zajęło, żeby ją uspokoić i przemówić do rozumu. Jeszcze jej kazałam, żeby zaraz przy mnie do męża zadzwoniła i mu powiedziała, skąd się to wszystko wzięło. Obiecał, że po pracy wieczorem przyjedzie.

– Byłam pewna, że Kryśka wie, co mówi – Marylka kręciła głową. – Patrz, stara jestem, a głupia. Tak się dałam wkręcić! Cholera, mało brakowało… A swoją drogą, co cię podkusiło, żeby tak jej powiedzieć?

– Nic złego nie myślałam, mówiłam ci przecież – broniłam się. – Ale głupia byłam, fakt, bo należało pomyśleć, do kogo mówię!

No i wszystko się szczęśliwie skończyło. Kryśce już nagadałam, nie ja jedna zresztą. Siedzi od kilku dni w chałupie, nosa nie wyściubia, mówi, że chora. Ale ja to myślę, że wyrzuty sumienia ją gryzą. I dobrze, niech wreszcie trzyma język na wodzy, bo mało brakowało, a do dramatu by doprowadziła.

Czytaj także:
„Wiedziałam, że ratunkiem dla mnie jest tylko przeszczep. Ze smutkiem i nadzieją czekałam na cudzą tragedię”
„Jak ostatnia naiwniaczka zaufałam przystojniakowi i drań ogołocił mój portfel. Chyba nie doczekam miłości”
„Nie dałam synowi kasy na nowe mieszkanie, więc uknuł plan. Chciał zrobić mi krzywdę, by przejąć konto z pokaźną sumką”
 

Redakcja poleca

REKLAMA