„Wiedziałam, że zięć chadza na panienki i zdradza Natalię. Chciałam przyłapać go na gorącym uczynku i wyszłam na idiotkę”

Teściowa, która podejrzewa zięcia o zdradę fot. Adobe Stock, TommyStockProject
„Nie podobał mi się ten facet i już. Ja tam jednak swoje wiedziałam. Wiadomo, że chłopu niewiele trzeba. A moja córka zapracowana, mogła nawet nie zauważyć, że jakaś baba się wokół niego kręci. Zrobiłam to, co powinna zrobić matka, gdy podejrzewa, że jej córkę zdradza mąż”.
/ 23.03.2022 06:54
Teściowa, która podejrzewa zięcia o zdradę fot. Adobe Stock, TommyStockProject

Dzwonek do drzwi, otwieram, a tu sąsiad. Spojrzałam na niego z niechęcią. Po co tu znowu przyszedł? Młody jeszcze, wygolony na łyso facet, który mieszkał na parterze, od pewnego czasu
upodobał sobie towarzystwo mojego zięcia. Jakby Witek nie miał co robić po pracy, tylko przy piwku rżnąć w z nim karty.

– Ja do Witka – łysy uśmiechnął się do mnie, jakby myślał, że może mnie tą swoją fałszywą miną udobruchać. – Widziałem z okna, że już wrócił z roboty…

– Wrócił – burknęłam. – Ale jest zajęty.

– Ja tylko na chwilkę wpadłem tym razem – uśmiechnął się przepraszająco.

– Nie zabiorę mu dużo czasu.

Ja tam jednak swoje wiedziałam. Nie podobał mi się ten facet i już. I co to za kolega dla zięcia, poważnego człowieka obarczonego rodziną, trójką dzieci i kredytem hipotecznym na mieszkanie?

Wiedziałam od córki, że sąsiad jest rozwodnikiem i za kołnierz nie wylewa. Ciągle był taki uchachany, jakby nie wiadomo jakie szczęście go w życiu spotkało; bab się wokół niego też kręciło sporo.

Jeszcze mi zięcia na złą drogę sprowadzi!

Wiadomo, że chłopu niewiele trzeba. A moja córka zapracowana, mogła tego nawet nie zauważyć. Co prawda bywałam u nich często i pomagałam, jak mogłam, ale wszystkiego nie jestem w stanie skontrolować. Dlatego nie za bardzo mi się podobały konszachty zięcia z tym młodym wygolonym z parteru…

Teraz więc postanowiłam osobiście sprawdzić, co też oni wyrabiają razem w tym pokoju, o czym rozmawiają. Cicho podeszłam do drzwi, były niedomknięte. Usłyszałam ich wesołe głosy, śmieli się z czegoś. Zapukałam energicznie i nie czekając na zaproszenie, weszłam.

Siedzieli obaj przy stole, grając w karty. Otworzyli wino. Oczywiście, jakżeby inaczej! Zdążyłam zauważyć, że przeglądają jakiś kolorowy magazyn, zanim wyraźnie speszony zięć przykrył go szybko inną gazetą. Popatrzył na mnie niepewnie.

– Chciałam tylko zapytać, czy może kawę wam zrobić – powiedziałam spokojnie.

– Dziękuję, właściwie to ja już uciekam – sąsiad wstał. – No to jesteśmy umówieni. Jak się zdecydujesz, to dzwoń…

– Jasne, zdzwonimy się na pewno – odparł mój zięć z taką zadowoloną miną, jakby mu ten łysy złote góry obiecał.

Gdy wyszli z dużego pokoju, podniosłam ze stołu tamto kolorowe czasopismo. No jasne, magazyn dla panów, pełen wiadomo jakich fotek i jednoznacznych reklam wyuzdanych panienek na telefon. Więc na to się umawiali, dranie!

Witek wkraczał właśnie w niebezpieczny dla mężczyzn wiek średni, pewnie przeżywał kryzys… A wtedy najłatwiej o zdradę, zwłaszcza jak się ma pod ręką takiego rozrywkowego sąsiada jak ten łysy. Nie mogłam do tego dopuścić!

Wychodząc z pokoju, usłyszałam, jak Witek pogwizduje wesoło. Stał w przedpokoju przed lustrem i uważnie przyglądał się swojej twarzy. Dotknął palcami skóry pod oczami, potem przejechał dłonią po mocno przerzedzonych włosach…

– Nie jest źle – mruknął pod nosem i z uśmiechem poszedł do łazienki.

Właśnie, że było źle. Moim zdaniem kiedy facet z dwudziestoletnim stażem małżeńskim przegląda się w lustrze, to nie wróży dobrze. Zainteresowanie własnym wyglądem jest równoznaczne z zainteresowaniem kobietą. Niekoniecznie żoną.

A ofert w gazecie było pełno! Nie na darmo ten sąsiad przyniósł ją Witkowi. Jeszcze tego brakowało, żeby z powodu jakiegoś niewyżytego rozwodnika małżeństwo mojej córki legło w gruzach...
Postanowiłam z nią porozmawiać.

– Czy u was wszystko dobrze? – spytałam ostrożnie, gdy siadłyśmy przy kawie. – No wiesz, między tobą a Witkiem.

– Oczywiście – popatrzyła na mnie ze zdziwieniem. – Dlaczego pytasz?

– Bo twój mąż ostatnio dziwnie się zachowuje – odparłam. – Nie zauważyłaś, taki radosny, podekscytowany...

– Mamo, Witek zawsze taki był! – zaśmiała się Natalia. – To optymista!

– Chodzi mi o to, że w jego wieku mężczyźni często zaczynają się bać starości i chcą sobie udowodnić, że nadal są atrakcyjni. Dbają o siebie, oglądają się za kobietami... – upierałam się przy swoim.

– Co ty wygadujesz, mamo – przerwała mi rozbawiona córka. – Jakimi kobietami? Mój Witek nie robi takich rzeczy!

Wiedziałam, że pod latarnią zawsze jest najciemniej

Dlatego musiałam przeprowadzić swoje własne śledztwo i wykazać winę zięcia czarno na białym. Uznałam to za swój obowiązek. Gdy dwa dni później znowu zawitał do nas sąsiad, moja czujność sięgnęła zenitu.

Widziałam, że przyniósł ze sobą jakąś reklamówkę. No tak, pewnie nowe czasopisma z tymi ogłoszeniami… Nie zdążyłam jednak podejść pod drzwi salonu, żeby podsłuchać, o czym rozmawiają, bo w kuchni pojawił się Witek. Pod pachą miał zwinięte w rulon dwa ręczniki.

– Reklamówki jakiejś potrzebuję – powiedział, widząc moje pytające spojrzenie. – Idziemy z Arkiem do garażu, bo coś tam mi się ostatnio tłucze w silniku…

– A po co ci te ręczniki? – spytałam, patrząc na niego podejrzliwie.

Witek wyraźnie się zmieszał. Potarł rękami swoją przerzedzone włosy, jakby się namyślał, co mi odpowiedzieć.

– Ręce trzeba będzie wytrzeć, jak się ubrudzą przy silniku – odparł w końcu.

Już miałam go spytać, czy do tego są mu potrzebne najlepsze czyściutkie ręczniki kąpielowe, ale dałam spokój. Jeszcze by się domyślił, że mam go na oku! A tak – niech sobie wyjdą spokojnie, a ja za chwilę pójdę za nimi... Zobaczę, czy rzeczywiście z tymi ręcznikami do garażu idą.

Gdy zamknęły się za nimi drzwi, odczekałam z minutę albo dwie, po czym wyszłam na klatkę schodową. Jeszcze usłyszałam, jak schodzili po schodach. Spojrzałam przez poręcz i zobaczyłam, jak przystają na parterze, a Arek otwiera drzwi swojego mieszkania. Aż mi się zrobiło gorąco ze zgrozy.

A więc miałam rację! Wcale nie poszli do garażu... Pewnie urządzili sobie schadzkę z tymi panienkami z ogłoszenia... Co za łajdak, ten Arek! Nie dość, że sam rozwodnik, to jeszcze rozbija cudze małżeństwa!

Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy, to żeby zadzwonić do Natalii: niech się zwolni i nakryje męża na gorącym uczynku! Ale potem doszłam do wniosku, że szkoda mi jej, na pewno by się załamała. Może lepiej sama to załatwię, i to szybko, zanim będzie za późno.

Zbiegłam więc po schodach i nacisnęłam dzwonek u drzwi sąsiada. Słyszałam przez nie muzykę. No tak, balanga musiała tam trwać na całego… Jeszcze raz przycisnęłam dzwonek. Dopiero po dłuższej chwili otworzył mi sąsiad. W koszuli niedbale narzuconej na gołe ciało, w turbanie z ręcznika na głowie. Popatrzył na mnie zdumiony.

– Gdzie jest Witek? – spytałam ostrym tonem, nie bawiąc się w ceregiele.

– W łazience – bąknął zdumiony.

– Pewnie prysznic bierze? – prychnęłam ze złości i wepchnęłam się do środka.

Gwałtownie otwierając drzwi, wtargnęłam do dużego pokoju i poszukałam wzrokiem śladów balangi. Jednak poza dwiema puszkami piwa na ławie i głośnej muzyki niczego więcej nie zauważyłam.

– A mama co tu robi? – usłyszałam za plecami zdziwiony głos zięcia.

Odwróciłam się. Witek stał w korytarzyku i przyglądał mi się z niepewną miną.  Właśnie wyszedł z łazienki. Był rozebrany do pasa i miał na głowie turban z ręcznika, zupełnie jak Arek.

– To ja się pytam, co TY tu robisz?! – zawołałam już nieco zdezorientowana.

– Może ja herbaty zrobię, a pani sobie spocznie – przyskoczył do mnie Arek.

– Nie ma się przecież o co denerwować.

– Nie rozumiem, co tu się dzieje?!

– Wie pani, to takie męskie sprawy... – odparł Arek z wahaniem. – Oboje z Witkiem trochę już jesteśmy w latach, a to, co nam najlepiej w życiu wyszło, to włosy, przynajmniej mnie! – roześmiał się głośno, dotykając turbana. – A że sąsiad też był zainteresowany, to kupiliśmy wspólnie kurację na porost włosów. Taką z gazety.

Obaj patrzyli na mnie wyczekująco, jakby spodziewali się jakiegoś wyjaśnienia mojej nagłej wizyty. A ja co? Przecież nie mogłam im powiedzieć, że posądzałam ich o niecne uczynki! Dobrze chociaż, że do córki nie zadzwoniłam z tymi moimi rewelacjami. Dopiero byłby obciach! Ulotniłam się szybko, modląc się w duchu, by zięć po powrocie o nic nie pytał.

Czytaj także:
„Przypadkiem odkryłam, że mama działa na dwa fronty. W domu gotuje ojcu obiadki, a na boku obściskuje się z kochankiem”
„Myślałam, że teściowa mnie nie lubi, tymczasem ona zmagała się z poważnym problemem. Prawdę odkryłam przypadkiem”
„Córki mam jak ogień i woda: jedna z niewyparzoną gębą, druga niezaradna. Żadna mi się nie udała”

Redakcja poleca

REKLAMA