Już jako nastolatka wyobrażałam sobie, że spotkam swojego rycerza, który zakocha się we mnie bez pamięci. Że spotkam przystojniaka, a ten będzie mną tak samo zachwycony, jak ja nim.
Marzyłam o namiętnym związku
Raczej nie narzekałam na swój wygląd – zwłaszcza że dbałam o jak najlepszą prezencję: kupowałam modne, a zarazem efektowne ciuchy, długo układałam włosy przed lustrem i sporo czasu poświęcałam też na makijaż. Miał być delikatny, ale odpowiednio wyważony, by podkreślać wszystkie atuty mojej urody, a jednocześnie sprawnie maskować jej mankamenty.
Bardzo lubiłam oglądać komedie romantyczne. Fascynowały mnie wzruszające historie dwójki ludzie, którzy po wielu perypetiach, mimo licznych przeszkód, w końcu mogli być razem. Te związki, pełne namiętności, sprawiały, że wzdychałam rozmarzona, wierząc, że i mnie coś takiego spotka. Bo przecież musiałam znaleźć na tym świecie kogoś, kto okaże się moją idealną drugą połówką. Poszukiwania tego jednego jedynego na pewno nie miały być proste, ale… musiałam się im poświęcić, by sięgnąć po własne szczęście.
Alan wydawał mi się ideałem
Moje żmudne, wnikliwe poszukiwania trwały, ale poza tym miałam też inne sprawy na głowie. Musiałam przecież zdać maturę, skończyć studia, zdobyć jakąś pracę. W wieku 30 lat byłam już całkiem dobrze ustawiona, z własnym mieszkaniem i pewnym zapleczem finansowym. Tylko tego mojego ukochanego brakowało. Miałam za sobie parę związków, ale wszystkie nieodmiennie kończyły się rozczarowaniem. Jakby prześladował mnie wyjątkowy pech.
I stało się! Alan pojawił się na mojej drodze kiedyś, gdy wyjątkowo wybrałam się do pracy komunikacją miejską. Może spotkanie w tramwaju nie jest zbyt romantyczne, ale kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały… no po prostu wiedziałam, że to ten jedyny!
Jako że dość długo się w niego wpatrywałam, to on zagadał do mnie pierwszy. No i okazało się, że świetnie się rozumiemy.
Szybko wystartowaliśmy z randkami, na których chętnie się poznawaliśmy, z każdym tygodniem coraz bardziej zacieśniając nasze relacje. I było cudownie. Bo poza tym, że świetnie się dogadywaliśmy, byliśmy też idealnie dopasowani w łóżku. Wydawało mi się, że Alan po prostu jest dla mnie stworzony. Zwłaszcza że sam mnie zapewniał o braku aż takiego porozumienia z jakąkolwiek kobietą wcześniej. Jak sobie tłumaczyłam – przez te wszystkie lata po prostu czekał na mnie!
Po ślubie zrobiło się nudno
Do ślubu doszło po dwóch latach naszej znajomości. Wesele… cóż, to była najwspanialsze wydarzenie w moim życiu. No, może ustępowało tylko nocy poślubnej. Myślałam, że tak będzie wyglądało nasze wspólne małżeńskie życie: pełne namiętności, ciepła i stałego entuzjazmu. Nie sądziłam, żeby miało nas dotyczyć jakieś wypalenie czy inne tego typu problemy.
Przez pierwsze pół roku rzeczywiście miłość kwitła. Potem jednak zwróciłam uwagę na to, że Alan powoli się ode mnie oddala. Rzadziej zjawiał się w łóżku, nim jeszcze zasnęłam, mniej ze mną rozmawiał, nie mówił już tak często, że mnie kocha, a o pocałunkach w ogóle zapominał. W końcu doszłam do wniosku, że przestał się starać o romantyczne momenty, których zaczynało mi bardzo brakować. Przyglądałam mu się czasem z niedowierzaniem i nie rozumiałam, co się stało. Co i kiedy przegapiłam.
Kiedy powiedziałam o tym mojej mamie tylko się roześmiała.
– Daj spokój – stwierdziła. – Naprawdę myślałaś, że przez całe małżeństwo będziecie sobie spijać z dzióbków? To nie wygląda tak, jak w tych twoich filmach. Wspólne życie to często rutyna.
Marta, moja najbliższa przyjaciółka, zrozumiała jednak mój problem. I postanowiła posłużyć radą.
– Spróbuj zrobić na nim wrażenie – zaproponowała. – Jak znów zobaczy w tobie tę kobietę, w której się zakochał, na pewno w waszym małżeństwie zrobi się goręcej!
Próbowałam go jakoś zachęcić
Zdecydowałam się skorzystać z rady Marty. W końcu… może się Alanowi opatrzyłam? Może powinnam mu przypomnieć, z kim rzeczywiście mieszka? I na nowo rozbudzić w nim namiętność?
Po pracy wybrałam się więc na zakupy i wyposażyłam się w pierwszy gorset w moim życiu. Chciałam, żeby znów zaiskrzyło. Żeby Alan zwrócił na mnie uwagę.
Kiedy on jadł późny obiad po pracy, ja się szykowałam. Zrobiłam się na bóstwo – maksymalnie seksowne swoją drogą – i odczekałam, aż usiądzie w salonie i zajmie się laptopem. Zawsze coś tam sobie wieczorem oglądał. Wyczekałam moment i przyszłam do niego. Stanęłam obok, na widoku i uśmiechnęłam się zalotnie.
– Stęskniłam się za tobą, kochanie– wymruczałam. – Może coś z tym zrobimy?
– Później, później. – Machnął ręką, nawet nie unosząc wzroku. – Oglądam teraz coś.
– Ale…
– Celina, nie mam ochoty, OK? – Zerknął na mnie totalnie obojętnie. Jakbym wcale się przed nim teraz nie wdzięczyła. – Zmęczyłem się dziś.
Usiadłam na kanapie obok niego z obrażoną miną. Na nic gorset, na nic atmosfera i trzepotanie rzęsami – mój mąż znów wlepił wzrok w ekran laptopa, nawet mnie nie zauważając. Czekałam tylko, aż zapyta, czy nie zrobię może herbaty. Bo po co iść do łóżka, skoro jest tyle seriali do nadrobienia?!
Poskarżyłam się przyjaciółce
Nie omieszkałam spotkać się z Martą i pożalić jej się na Alana.
– On mnie nie zauważa! Totalnie! – jęknęłam w desperacji, zażerając się lodami u niej na kanapie.
Jej facet właśnie poszedł gdzieś z kolegami, więc miałyśmy co najmniej dwie czy trzy godziny tylko dla siebie.
– Ciągle tylko te seriale i seriale!
Przyjaciółka pokręciła głową.
– Rzeczywiście, ciężki przypadek – mruknęła. – No ale faceci tak mają… On na pewno potrzebuje jakiegoś bodźca.
Popatrzyłam na nią uważnie.
– Bodźca?
– No bodźca, bodźca – przytaknęła niecierpliwie. – No wiesz, żeby na przykład zrobił się zazdrosny. Musi się pojawić w twoim życiu ktoś jeszcze. Ktoś, kto zagrozi jego pozycji. Wtedy zacznie dostrzegać, że może cię stracić… i tak dalej!
Może kochanek to dobry pomysł
Przez moment przyglądałam jej się w milczeniu. Nie byłam pewna, czy aby dobrze wszystko rozumiem.
– Ale że co ty sugerujesz? – spytałam wreszcie. – Mam sobie znaleźć kochanka?
– No co ty! – rzuciła pośpiesznie i zaśmiała się trochę nerwowo. – Aż tak to nie! Wystarczy, że trochę poudajesz. Dasz mu do zrozumienia, że jest ktoś jeszcze…
– Nie – przerwałam jej. Myślałam nad tym, co powiedziała, a potem się skrzywiłam. – To głupie.
– No to nic więcej ci nie poradzę – stwierdziła trochę zirytowana. – Możesz jeszcze zacząć oglądać te durne seriale z nim.
Byłam coraz bardziej zła
Po powrocie do domu zastałam Alana oczywiście przed laptopem. Siedział z piwem w salonie i z wielkim zaangażowaniem przyglądał się temu, co wyświetlało się na ekranie. Westchnęłam ciężko, przełknęłam niezadowolenie i usiadłam obok niego.
– Co oglądasz? – zapytałam.
– A, nie ogarniesz tego – mruknął zniecierpliwiony. – To drugi sezon. Nie będę ci teraz tłumaczył.
Miałam ochotę palnąć go w łeb, ale jeszcze się powstrzymałam. Zapatrzyłam się na ekran, usiłując zrozumieć, o co chodzi w rozgrywających się tam wydarzeniach. Po dłuższej chwili uznałam, że rzeczywiście się nijak nie połapię, więc postanowiłam chociaż wpłynąć jakoś na męża. Ułożyłam głowę na jego ramieniu, przytuliłam się i zaczęłam głaskać go po brzuchu.
– Celina, przestań! – fuknął zirytowany i się odsunął. – Przecież oglądam!
To ostatnia deska ratunku
Uznałam, że Marta ma rację – jeśli chcę coś zmienić w swoim małżeństwie, muszę się zdecydować na radykalne kroki. W pierwszej kolejności zamierzam trochę poudawać, dać Alanowi do zrozumienia, że jakiś kolega z pracy się mną zainteresował. Miałam częściej wychodzić, nie mówić, kiedy wrócę, ściemniać, że odbieram po kryjomu jakieś nagłe telefony. Mimo wszystko, mocno wątpiłam w to, że mój mąż w ogóle cokolwiek zauważy. W końcu on i te jego seriale byli nierozłączni.
Momentami zastanawiam się, czy nie powinnam się lepiej zdecydować na prawdziwy romans. Tylko tak, na chwilę, żeby się opamiętał. Bo w końcu ja wciąż go kocham, nie? A różne wpadki się zdarzają.
Czytaj także: „Córka miała wprowadzić się na miesiąc, a zaraz minie rok. Mam dość odrabiania pańszczyzny przy jej dzieciach”
„Po 50-tce ogień rozpalił we mnie obcy facet. Czułam się jak rozochocona nastolatka i nie miałam hamulców” „Mój mąż nie rozstaje się z telefonem. Chciałabym włamać się do jego komórki, bo podejrzewam, że mnie zdradza”