„Widziałam zjawę, która rzuciła na mnie klątwę. Metalowa barierka uchroniła mnie przed upadkiem, gdy byłam w szoku”

Widziałam zjawę fot. Adobe Stock, fizkes
– Ona rzuciła na mnie klątwę – mruknęłam. – Koleżanka uderzyła się i jest w szoku – wytłumaczył szybko Olek. – Nie, nie pani pierwsza spotkała tę kobietę. Żona powtórzyła mi plotki, mieszkają tu ludzie, którzy są przekonani, że też ją widzieli...
/ 25.03.2022 22:09
Widziałam zjawę fot. Adobe Stock, fizkes

Stała przy mnie, groziła mi. Niemożliwe, żeby nikt jej nie widział…

Szliśmy plażą w milczeniu. Spacer do ruin kościoła położonego na wysokim klifie miał być rekreacją a okazał się uciążliwym, wielokilometrowym marszem.

– Daleko jeszcze? – jęknęła Malwa, oglądając stopę umazaną jakąś smolistą substancją – nie mówiłeś, że to taka duża odległość – spojrzała z pretensją na Maćka.

– Nie jojcz – Olek pociągnął mnie za rękę, zmuszając do żywszego marszu. – Jak byście się tak nie guzdrali, dawno podziwialibyśmy widok z klifu.

Kilka minut później stanęliśmy pod metalowymi schodami, które wiodły na górę. Kto chciał podziwiać zachód słońca z wysokiego wybrzeża, musiał się po nich wdrapać.

– Szykujcie aparaty, z góry jest niesamowity widok na morze – Maciek obejrzał czule swojego Canona.

Nie wypadało się dłużej ociągać, tym bardziej, że na schody wchodziła właśnie grupka dziarskich emerytów. Westchnęłam i zaczęłam niechętnie się wspinać. było warto.

Widok rzeczywiście był wspaniały

Słońce topiło promienie w morzu, znacząc czerwony krąg na granacie wody. Maciek pstrykał fotki jak szalony, ja również wyciągnęłam swój aparat. Szykowałam się właśnie do panoramicznego ujęcia plaży i klifu, ale wciąż jakiś turysta wchodził mi w kadr. Czekałam cierpliwie na dogodną chwilę z aparatem przy oku.

Nagle obiektyw wypełniła twarz starej kobiety. Jej oczy płonęły gniewem. Usta bezgłośnie mełły jakieś słowa najwyraźniej skierowane do mnie. W mgnieniu oka zrozumiałam, że ta dziwna kobieta podeszła blisko, stoi ze mną twarzą w twarz i kto wie co zaraz zrobi.

– Co jest…! – odskoczyłam do tyłu jak oparzona.

Metalowa barierka uchroniła mnie przed upadkiem, obejrzałam się spanikowana. Ziemia była dobre kilkanaście metrów niżej.

– Nie miotaj się tak, masz skłonności samobójcze? – Olek nie odrywał oczu od ekranu telefonu, filmując zawzięcie.

Nie odpowiedziałam. Rozglądałam się za kobietą, która mnie tak przestraszyła. Turyści kręcili się tu i ówdzie, grupka emerytów słuchała uważnie swojego przewodnika, ale nie było nikogo, kto przypominałby staruszkę, którą zobaczyłam przez obiektyw aparatu. Gorączkowo zaczęłam przeglądać zrobione już zdjęcia.

– Jest! – krzyknęłam – widocznie odruchowo nacisnęłam migawkę!

Podsunęłam Olkowi pod nos aparat. Na małym ekranie widać było trochę tylko zamazaną twarz kobiety.

– Uuu, ale jędza – skomentował mój chłopak. – Kto to?

– Właśnie nie wiem, była tu przed chwilą, nie widziałeś jej? Groziła mi.

– Zdawało ci się – powiedziała Malwa, jak zwykle bez sensu.

– A to? – pokazałam jej zdjęcie.

– Rzeczywiście, może coś w tym jest – zgodził się Olek, nie odrywając oczu od telefonu – cały czas filmowałem, ciekawe, czy udało mi się ją uchwycić. Stanęliśmy wokół niego i zaglądaliśmy mu przez ramię.

– Popatrzcie na ten fragment. Tu jest kawałek Aśki, no sorry, nie byłaś główną gwiazdą, a tutaj mam twój skok tyłem na barierkę. Ale staruszki brak. Jeżeli stała tak blisko ciebie, jak mówisz, powinna być na filmie. Nic nie rozumiem.

– Momencik, a może to był ktoś z tamtej wycieczki? – Olek wskazał dyskretnie emerytów. – Podejdźmy bliżej, może uda nam się rozpoznać tę jędzę.

Mieliśmy ułatwione zadanie, bo wycieczka rozpoczęła właśnie mozolne schodzenie w dół, defilując przed nami.

– Nie, to żadna z nich – powiedziałam, kiedy ostatnia kobieta przeszła obok mnie.

Wciąż miałam przed oczami twarz pełną nienawiści. Najbardziej niepokoił mnie niemy film, który wciąż wyświetlał się w mojej głowie. Zapadnięte usta mełły jakieś słowa… Zamyślona zaczęłam schodzić na plażę po schodach. Metalowa konstrukcja drgała rozkołysana krokami turystów.

– Aśka, uważaj! – krzyk Olka zlał się z moim jękiem bólu.

Potknęłam się i poleciałam bezwładnie w dół, zatrzymując się na jego plecach. Całe szczęście, że szedł przodem.

– Jesteś cała? – towarzystwo pochyliło się nade mną, kiedy siedziałam na stopniu jak kupka nieszczęścia.

– Uderzyłam się w palec – chlipnęłam. – Boli. Mocno.

– Nic dziwnego, zaczyna puchnąć – Malwa oglądała moją nogę. – Dasz radę iść?

– Prościej będzie wrócić na górę i pojechać autobusem – podszedł do nas przewodnik wycieczki emerytów.

– Ona rzuciła na mnie klątwę – mruknęłam pod nosem.

– Koleżanka uderzyła się i jest w szoku – wytłumaczył mnie szybko Olek.

– Ależ nie, to bardzo ciekawe, co pani mówi – przewodnik usiadł koło mnie na schodku. – Zbieram takie historie. Mam potem co opowiadać turystom. Klątwa w ruinach kościoła na klifie? Brzmi dobrze! Proszę mi wszystko opowiedzieć.

– Mogę nawet pokazać – podałam mu aparat. – Widział pan tę kobietę? Prawie weszła mi w aparat, musiała stać bardzo blisko. Przestraszyłam się, odskoczyłam i tylko barierka uratowała mnie przed upadkiem. A teraz spadłam ze schodów. To mało? Poza mną nikt jej nie widział. Rozpłynęła się, czy co?

Przewodnik długo wpatrywał się w zdjęcie

– Zauważyli państwo ułożenie włosów tej kobiety? – spytał z namysłem – Mogę się mylić, bo zdjęcie jest zamazane, ale wydaje mi się, że dziś nikt tak się nie czesze.

– Jak na przedwojennych filmach – zauważyła Malwa.

– Rozumiem, chcecie nam wmówić, że Aśka sfotografowała ducha, a wnioski wyciągacie na podstawie fryzury – Olek popukał się palcem w czoło. – Każdy czesze się, jak chce, a starsze panie lubią robić sobie trwałą. Zresztą na zdjęciu niewiele widać, jest nieostre i mocno skadrowane, jakby modelka przybliżyła twarz do obiektywu.

– Też miałam takie wrażenie – kiwnęłam głową. – Ona prawie na mnie weszła. I te oczy… Naprawdę się przeraziłam. A najgorsze było to, że coś do mnie mówiła. Mamrotała, wpatrując się we mnie z nienawiścią. Ale niczego nie słyszałam! Chociaż powinnam, bo skoro stała tak blisko…

– To rzeczywiście zagadkowa historia – zgodził się przewodnik.

Tylko on chciał mi wierzyć, reszta patrzyła na mnie z powątpiewaniem.

– Gdyby pani wydrukowała to zdjęcie, mógłbym pokazać je ludziom, popytać w okolicy. Może ktoś pamięta tę osobę?

To był dobry pomysł. Podałam przewodnikowi nasz adres i pożegnaliśmy się. Myślałam, że nie zasnę, bo spuchnięty palec mocno dawał mi się we znaki, ale zmęczenie mnie pokonało. Ledwie zamknęłam oczy, znowu ją zobaczyłam.

Nachylała się nade mną

Wyraźnie widziałam żółte ze złości oczy, zapadnięte usta poruszały się w bezgłośnym mamrotaniu. Szarpnęłam się w panice, kiedy jej twarz zbliżyła się do mojej. Leżałam przerażona, słyszałam, jak łomocze moje serce. Omal nie wyskoczyło mi z piersi. To był tylko sen, pomyślałam. Uliczna latarnia rzucała światło na ścianę, lekko oświetlając pokój. Na tle zasłony coś się poruszało. Spojrzałam w tamtą stronę i zamarłam.

Nie mogłam wydobyć głosu, żeby obudzić Olka. To wyglądało jak półprzejrzysty dym rozwiewający się na wietrze.

– Olek! – szarpnęłam go za ramię.

W odpowiedzi zachrapał głośniej. Uszczypnęłam go z całej siły.

– Co?! – chłopak usiadł na łóżku.

– Tam! – pokazałam palcem.

Bałam się nawet spojrzeć w stronę okna.

– Co, tam? Niczego nie widzę.

– Była tu – jęknęłam. – Ona albo coś, o czym boję się pomyśleć. Najpierw mi się śniła, a potem zobaczyłam rozwiewający się dym.

Olek nie wyśmiał mnie. Przyłożył mi rękę do czoła.

– Nie mam gorączki – wywinęłam się. – Tu naprawdę coś się dzieje! Nikt mi nie chce uwierzyć!

– Ależ wierzę ci – ziewnął Olek. – Tylko błagam, daj mi spać.

Jakoś przetrwałam do rana

Najwcześniej, jak się dało, pobiegłam do fotografa i wydrukowałam zdjęcie. Wyszło jeszcze bardziej niewyraźne niż na wyświetlaczu aparatu. Patrząc na zamazane rysy staruszki, zwątpiłam, czy fotka na coś się przyda. Dałam ją jednak przewodnikowi, który przyszedł do nas, tak jak obiecał.

– Rzeczywiście, to nieostra podobizna i dodatkowo upstrzona refleksami światła – powiedział. – Jakby zepsuł się aparat. Ale spróbuję ją pokazać paru osobom, chociaż to mało prawdopodobne, żeby ktoś rozpoznał tę kobietę. A w sprawie klątwy…

– Tak? – zainteresowałam się.

– Proszę o tym nie myśleć i nie wierzyć – powiedział poważnie. – Bo to przyciąga nieszczęścia. Słyszałem to i owo. Chyba nie pani pierwsza spotkała tę kobietę. Żona powtórzyła mi plotki, mieszkają tu ludzie, którzy są przekonani, że stara kobieta rzuciła na nich klątwę. Nic więcej nie wiem, ale spróbuję popytać.

– Za dwa dni wyjeżdżamy, przyśle mi pan wiadomość?

– Jeżeli się czegoś dowiem, na pewno.

Przewodnik nigdy nie odezwał się do mnie, nawet nie wiem, jak się nazywa. Nie chcę go szukać, nie chcę wiedzieć, kim była ta wściekła starucha, której podobiznę utrwalił mój aparat. Zdjęcie skasowałam. Przewodnik miał rację – lepiej o tym nie myśleć.

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA