„Wesele kuzynki zbliża się wielkimi krokami, a ja nie mam z kim zostawić dziecka. Przecież nie oddam małej >>popijającej piwko<< koleżance”

mama i córka fot. Adobe Stock, Oksana Kuzmina
„– Wolisz zostawić Amelię z popijającą piwko Elką? A może z ciapowatą Wiolką, która spanikuje na widok brudnego pampersa? – spytał mój mąż. – Przecież nie musimy brać pierwszej lepszej panienki z internetu. Istnieją firmy, które specjalizują się w takich rzeczach i na pewno mają pracownice z referencjami”.
/ 03.11.2022 09:15
mama i córka fot. Adobe Stock, Oksana Kuzmina

Ciąża i pierwsze miesiące po narodzeniu dziecka to czas szczególny. Zwłaszcza dla kobiet, których tryb życia nigdy nie należał do najzdrowszych. Ja na przykład musiałam rzucić papierosy i kawę, a jedno i drugie wprost uwielbiałam. Lubiłam też wypić piwko lub lampkę wina w knajpce. No, ale trudno. Siła wyższa. Niemniej jednak ucieszyłam się, gdy już odstawiłam Amelkę od piersi, a ona była na tyle duża, by zostać na kilka godzin z dziadkami czy ciocią. Wreszcie mogliśmy zacząć z mężem wychodzić na jakieś towarzyskie spotkania!

Nikt się do tego nie nadawał

Raz na kilka tygodni chodziliśmy do znajomych, a czasem zapraszaliśmy ich do siebie. Było prawie jak dawniej. Prawie, bo średnio co godzinę wydzwaniałam do mamy, żeby spytać, czy wszystko w porządku. Rodzice Maćka zmarli, kiedy był mały, wychowała go babcia – dziś, ponad osiemdziesięcioletnia staruszka, dlatego mogliśmy liczyć tylko na pomoc mojej rodziny w opiece nad maluchem. Aż pewnego dnia pojawił się problem…

Pierwszą myślą, która pojawiła się w mojej głowie po tym, jak usłyszałam, że moja kuzynka, Ola bierze ślub i wyprawia huczne wesele, było: „Z kim ja zostawię małą?!”. Z kuzynką utrzymywaliśmy bliski kontakt, mój tata był jej ojcem chrzestnym. To oczywiste, że cała rodzina z ochotą wybierze się na tę uroczystość i nie będzie komu zostać z Amelką. Co prawda nasza córeczka ma już prawie dwa latka, chodzi i nawet coś tam gaworzy, ale wciąż jest za mała, żeby uczestniczyć w takiej imprezie. Nadal nosi pampersy i chodzi spać o dwudziestej.

– Wyjścia są dwa – stwierdził Maciek. – Albo wynajmujemy opiekunkę, albo poprosimy o pomoc kogoś ze znajomych…

– Nigdy w życiu nie oddam dziecka obcej babie! – uniosłam się matczynym honorem w pierwszej chwili.

Jednak po chwili zaczęliśmy rozważać różne opcje. Na pierwszy rzut poszła Ilona i Andrzej. Byli pierwsi w kolejce, bo mieli duży dom, dwójkę dzieci i byli najbardziej ogarnięci. Natychmiast do nich zadzwoniliśmy, ale mieliśmy pecha. Akurat na ten weekend, na który zaplanowano wesele, wyjeżdżali na Mazury do rodziny Andrzeja.

Następną kandydatką była koleżanka z liceum – Elka ma dziecko, będzie wiedziała jak zadbać o małą. Ale w tym momencie zaprotestował Maciek.

– Zwariowałaś?! To nieodpowiedzialna lalunia! Przecież co weekend podrzuca małą rodzicom i idzie balować. Zresztą, wydaje mi się, że może mieć problem z alkoholem…

– Daj spokój, co ty wygadujesz? – zawołałam. – To, że spotykamy się z nią zwykle w knajpach, nie znaczy, że cały czas chodzi nawalona, a poza tym…

– Nie chcę, żeby Amelia była zdana na jej łaskę – oznajmił Maciek stanowczo.

Amelka bardzo ją polubiła

Potem zaczęliśmy myśleć o Sylwii i Piotrku, którzy też mieli dzieci, ale mieszkali w innym mieście. 120 kilometrów to nie koniec świata, jednak wożenie malucha wydało nam się ryzykowne. Pomysł został więc szybko odrzucony.

– A może Wiola? – spytałam nieśmiało.

Przecież to stara panna – zdziwił się mój mąż. – Co ona może wiedzieć o dzieciach?

– No, lubi je i… – zaczęłam, ale od razu zrozumiałam, że to nie ma sensu.

Wiolkę znałam ze studiów. Poczciwa z niej była dziewczyna, ale strasznie nieporadna. To cud, że w ogóle znalazła jakąś pracę i wyprowadziła się od rodziców. Marzyła o dzieciach i sporo o nich czytała, ale czytanie to nie to samo, co praktyka. Może nawet dałabym jej pod opiekę moją córkę, gdyby Amelka była trochę starsza. Ale zajmowanie się takim maluszkiem to bardziej skomplikowana sprawa.

Prawie wszystkich znajomych Maćka z miejsca odrzuciliśmy, bo albo byli kawalerami i prowadzili hulaszcze życie, albo pozostawali w luźnych związkach i nie mieliśmy zaufania do ich kobiet.

– Co my zrobimy? – niepokoiłam się coraz bardziej.

– Spokojnie, podzwonię po agencjach dla niań i…

– Maciek, przecież powiedziałam, że nie chcę obcej baby! – zaprotestowałam.

Mąż spojrzał na mnie surowo.

– Wolisz zostawić Amelię z popijającą piwko Elką? A może z ciapowatą Wiolką, która spanikuje na widok brudnego pampersa? – spytał. – Przecież nie musimy brać pierwszej lepszej panienki z internetu. Istnieją firmy, które specjalizują się w takich rzeczach i na pewno mają pracownice z referencjami. Zaprosimy kilka i sami zdecydujemy, która podoba nam się najbardziej.

Niechętnie, ale zgodziłam się. Na czas ślubu i wesela przyszła do nas miła dziewczyna, mniej więcej w naszym wieku. Po pedagogice, lubiąca dzieci, matka dwójki szkrabów, z bogatym doświadczeniem. Choć przez całe wesele martwiłam się, czy wszystko okej, to Marta świetnie się sprawdziła. Amelka bardzo ją polubiła i od tamtej pory nasza opiekunka zajmuje się małą zawsze, kiedy zajdzie taka potrzeba. Jak widać, „obce baby” czasami wypadają lepiej niż znajomi…

Czytaj także:
„Nie sądziłam, że pies przyniesie mi w zębach... męża. Wziął go za złodzieja i słusznie, bo tajemniczy kochanek skradł moje serce”
„W młodości poleciałam w tango z gorącym kochankiem i zaszłam w ciążę. Nie przewidziałam, że to syn zapłaci za moje błędy"
„Po porodzie żona zamieniła się w zrzędliwą babę. Myślałem, że to chwilowy kryzys, który wkrótce minie. Myliłem się"

Redakcja poleca

REKLAMA