Kalina czekała w domu, ale nie miałem ochoty do niego wracać. Snułem się po mieście, tu wpadłem na kawę, tam udawałem, że przymierzam koszule, żeby zabić jakoś czas. W końcu mnie to znużyło i poczułem wściekłość na moją dziewczynę, że przez nią nie mogę jak człowiek wrócić po pracy do domu i się zrelaksować. Ale po prostu nie miałem ochoty na jej kolejne próby rozmowy „o nas”. Powtarzałem jej, że nic się nie dzieje, że jasne, wciąż ją kocham, ale ona ciągle chciała o tym rozmawiać.
– Igor, ja cięprzecież nie oceniam ani nie mam pretensji – tłumaczyła mi, a ja uciekałem przed nią do kolejnych pomieszczeń w domu. – Po prostu ze mną porozmawiaj, proszę. Jeśli coś cię denerwuje, niepokoi, może ja robię coś, co jest dla ciebie niekomfortowe… Nie wiem, po prostu czuję, że się ode mnie oddalasz, nie chcę cię stracić. Spójrz na mnie, proszę…
No to kierowałem na nią wzrok pełen zniecierpliwienia i zmęczenia tą jej niekończącą się psychoanalizą. A ona, jakby rozumiała, że to jest ściana, przez którą jej nie przepuszczę, smutniała, a potem powtarzała, że porozmawiamy, kiedy będę gotowy. Dziwiłem się, że tak inteligentna kobieta jeszcze nie zrozumiała, że ta chwila nigdy nie nastąpi. To nie tak, że jej nie kochałem. Byliśmy z sobą od czterech lat, z czego pierwsze trzy były wspaniałe.
Kalina była mądrą, ciepłą osobą o szlachetnym charakterze i dobrym sercu. Kochała zwierzęta, zawsze broniła słabszych, chociaż potrafiła być też twarda i gniewna, chociażby wtedy, gdy chodziła na demonstracje czy pikietowała w jakiejś ważnej dla niej sprawie.
Prawdę powiedziawszy, często nie nadążałem, przeciwko czemu akurat protestuje albo czego broni. Dla mnie była nie aktywistką czy obrończynią praw człowieka albo zwierząt, tylko moją piękną, czułą dziewczyną o najpiękniejszych włosach na świecie.
Uwielbiałem się na nią gapić, wyglądała jak złotowłosa nimfa, i przyznaję bez bicia, że nieraz wyłączałem się, kiedy mi o czymś mówiła. Zadowalałem się patrzeniem na nią i podziwianiem jej urody
Pojechaliśmy w skałki, chciałem jej dorównać
Z czasem jednak to zaczęło być… nudne. Nie wiem, czy to dobre słowo. Może za mocne. To nie to, że Kalina była nudna. Nie, wciąż była wspaniała, ale jakoś tak zacząłem się czuć przytłoczony jej wspaniałością. Zaczęło mnie skrycie irytować to, że zawsze robiła to, co należało, że była taka odpowiedzialna i troskliwa. I to, że wybaczała każdemu, chociażby nawet na to nie zasługiwał.
Nie byłem z tego dumny, ale nie cierpiałem jej ojczyma po tym, co mi o nim opowiadała. Był przemocowym skur*ielem, który zrujnował życie jej rodzinie. Ale kiedy zachorował na raka, Kalina była przy nim, jakby te wszystkie złe rzeczy, które jej zrobił, nie miały znaczenia. Dla mnie to było jakieś irytujące. Może dlatego, że gdyby to był mój ojczym, to życzyłbym mu jak najgorzej, a jego chorobę uważał za coś w rodzaju boskiej sprawiedliwości.
Nie wiem kiedy dokładnie zacząłem zdawać sobie sprawę, że to już koniec mojego związku z Kaliną. Że tak, wciąż mam do niej ciepłe uczucia i nie chcę jej skrzywdzić, ale ogień między nami dawno się wypalił.
– Może chodzi o ten ogień właśnie – zwierzyłem się przyjacielowi. – Wiesz, ona jest aniołem, a facet potrzebuje czasem diablicy, nie?
– Ty jesteś nieźle walnięty – skwitował Krzysiek, który uwielbiał moją dziewczynę, jak zresztą wszyscy moi znajomi. – Nie zasługujesz na nią, wiesz? Ona naprawdę jest dla ciebie za dobra.
Może i miał rację. Może Kalina była dla mnie zbyt doskonała. Może naprawdę potrzebowałem kogoś takiego jak ja – słodkiej grzesznicy, która ma jakieś wady? Chyba tak, bo kiedy poznałem Aśkę, wiedziałem, że rozstanie z Kaliną to kwestia kilku tygodni. Nie wiem, dlaczego nie zerwałem z nią od razu, skoro zadurzyłem się w Asi po uszy. Przez jakiś czas ciągnąłem „na dwa fronty”, aż Krzysiek zagroził, że powie Kalinie o wszystkim, jeśli ja tego nie zrobię.
– Ona nie zasługuje na to, żebyś ją zdradzał – mówił, i po jego tonie wnioskowałem, że mocno mnie osądza. – Nic ci nie zrobiła, przeciwnie, usiłuje to naprawić, chce pracować nad waszym związkiem. To, co jej robisz, to jest po prostu tanie świństwo. Bądź mężczyzną i powiedz jej w twarz, że masz inną.
No i tak zrobiłem.
– Domyślałam się tego – powiedziała moja partnerka. – Po prostu zabierz swoje rzeczy i odejdź.
Wiem, że potem długo płakała. Wiem nie dlatego, że zostałem w domu, bo wyszedłem do Asi zaraz po tej rozmowie, a po swoje rzeczy przyjechałem, kiedy Kalina była w pracy. Powiedział mi Krzysiek. Rozmawiał z nią, bo szukał mnie, a ja nie odbierałem. No i tak się dowiedział o naszym zerwaniu.
Wiedziałem, że nie akceptował mojej decyzji. O Aście nie chciał słyszeć ani tym bardziej jej poznać. Uważał, że skrzywdziłem Kalinę, i miałem wrażenie, że jakoś przestajemy się z tego powodu przyjaźnić. Ale w sumie miałem to gdzieś.
Związek z Aśką to było coś niesamowitego. Była obłędnie seksowna i chciała się kochać non stop. Lubiła ryzyko i oczywiście ryzykowny seks, na przykład w miejscach publicznych. Naprawdę była diablicą i strasznie mi się to podobało! Przez sześć tygodni prawie nie spałem, bo albo imprezowałem z moją dziewczyną, albo jeździłem z nią na jakieś spontaniczne wycieczki, albo uprawiałem namiętny seks.
O Kalinie nic nie wiedziałem. Zablokowała mnie w kanałach społecznościowych, a zbyt wielu wspólnych znajomych nie mieliśmy. Nie martwiło mnie to, nie chciałem, żeby świadomość tego, że moja eks cierpi, psuła mi najlepszą zabawę w życiu. Miałem tylko nadzieję, że przekuje swój ból po rozstaniu w coś szlachetnego, jakiś wolontariat, domaganie się wolnego Tybetu czy co tam jeszcze.
Asia uwielbiała sporty ekstremalne. Kitesurfing, skok na bungee, wspinaczka – to były jej pomysły na wspólne wypady. Zgadzałem się na wszystko, bo uwielbiałem widzieć ją podekscytowaną, pełną energii, nakręconą adrenaliną i w obcisłych ciuszkach.
– Ale jestem podniecona, chodźmy gdzieś stąd – szeptała mi do ucha po jakiejś ekstremalnej aktywności, a ja nie mogłem zrozumieć, jak w ogóle żyłem wcześniej bez niej.
Pamiętam, że wyleciały mi z ust cztery wybite zęby
Wypadek zdarzył się podczas wspinaczki po skałkach. Asia była w tym świetna, wspinała się od kilku lat, ja byłem początkujący, ale bardzo chciałem zrobić na niej wrażenie. Poszedłem z nią i jej znajomymi na trasę, która zdecydowanie przekraczała moje umiejętności.
Nawet nie wiem, jaki dokładnie błąd popełniłem. Pewnie nawet serię błędów. W każdym razie oderwałem się od ściany i zleciałem na linie kilka metrów w dół, potem nie udało mi się skontrolować szarpnięcia i wyrżnąłem twarzą w chropowatą skałę. Nim straciłem przytomność, poczułem ból tak palący i potężny, że odruchowo wrzasnąłem. Ostatnie, co pamiętam, to, że wtedy z ust wyleciały mi cztery wybite zęby…
Moje obrażenia nie były groźne dla życia, ale bardzo bolesne. Miałem połamany nos, wybitych kilka zębów i połamaną resztę, złamaną kość jarzmową i łuk brwiowy. Kiedy mnie wybudzono z tygodniowej śpiączki farmakologicznej, dowiedziałem się, że przeszedłem siedem operacji rekonstrukcji twarzoczaszki, mam płytkę w czole i raczej nie będę wyglądał jak kiedyś.
– Mogę… się… zobaczyć? – wychrypiałem do lekarki, która ze mną rozmawiała. – Dostanę jakieś lustro?
– Jest pan cały w opatrunkach – odpowiedziała łagodnie. – I nie radziłabym patrzeć w lustro podczas ich zmieniania. To nie będzie tak źle wyglądało za kilka tygodni, obiecuję. Na razie jednak…Zawiesiła głos, a ja zrozumiałem, że jest bardzo, bardzo źle.
– Proszę spróbować powstrzymać się od płaczu – powiedziała. – Łzy wpłyną pod opatrunek, a dopiero miał pan zmieniany. Wiem, że jest panu ciężko. Pana partnerka prosiła, żebym dała jej znać, kiedy będzie pan gotowy na wizytę. Chciała przyjść z psychologiem i sądzę, że powinien pan to rozważyć.
– Moja partnerka? – wysepleniłem ledwie poruszając szczęką. – Była tutaj, kiedy byłem operowany?
– Cały czas – potwierdziła pani doktor. – Przez pierwszą operację spała w poczekalni na krześle, to trwało siedem godzin. Potem ciągle przy panu siedziała. Nie mogliśmy tylko udzielać jej informacji o pana stanie i zdrowiu, bo nie jest rodziną.
Znowu poczułem zakazane łzy pod powiekami, ale tym razem ze wzruszenia. Nie sądziłem, że Asia tak się zaangażowała. Jasne, mówiła mi, że jestem super i że świetnie się ze mną bawi, ale spanie w poczekalni i siedzenie przy mnie, kiedy byłem w śpiączce, to było coś dużo poważniejszego. To było moje światełko w tym całym nieszczęściu. Miałem partnerkę, która najwyraźniej mnie kochała. Chciała przyprowadzić psychologa, towarzyszyła mi, kiedy dochodziłem do siebie po koszmarnych operacjach.
Lekarka powiedziała, że moja dziewczyna wiedziała, że personel szpitala nie może przekazywać jej informacji, ale raz przyszła z moją mamą i za jej zgodą była przy całej rozmowie o moim stanie. Byłem zdumiony i zachwycony tym, że Asia znalazła moją mamę i powiadomiła ją o wszystkim.
– Pana mama była w szoku, ale pańska partnerka znalazła już chirurga szczękowego zajmującego się implantami i wiem, że załatwiają razem kredyt na tytanowe implanty zębów, które pan stracił. Proszę być dobrej myśli, za rok od dzisiaj będzie pan normalnie jadł, mówił i wyglądał. Na pewno inaczej niż przed wypadkiem, ale nasz chirurg to artysta, więc nie będzie pan mniej przystojny – zaśmiała się. – No i zawsze może pan pomyśleć o kolejnych operacjach plastycznych, ale to daleka przyszłość. Na razie najważniejsze, że dobrze się pan goi.
Trochę mnie pocieszyła. Rok nie wyrok. Przeżyję – pomyślałem. A jeśli Asia okazała się tak bardzo zaangażowana i troskliwa, to pewnie nie rzuci mnie z powodu pokiereszowanej twarzy, prawda? Następnego dnia drzemałem na szpitalnym łóżku, kiedy usłyszałem na korytarzu znajomy głos. Nadchodziła moja mama, coś do kogoś mówiła. Zgadywałem, że szła z Asią.
– Kochanie! – rzuciła się na mnie, widząc, że mrugam oczami. – Jak się czujesz? Coś cię boli? Rozmawiali już z tobą? Zadawała kolejne pytania, ale nie słuchałem ich, bo wpatrywałem się w kobietę, która przyszła razem z nią. To nie była Asia. To była Kalina.
Przyszedł Krzysiek i się ze mną pożegnał. Na zawsze?
– Co tu robisz? – wysepleniłem zdumiony. – Co ona tu robi?! – mama była wyraźnie wstrząśnięta tym pytaniem. – Ona tu prawie mieszka! Ta twoja nowa panna zmyła się pierwszego dnia. Kalina tylko dostała od niej telefon z twojego numeru, że tu jesteś, i zaraz się wszystkim zajęła…
Coś jeszcze mówiła o tym, że Asia więcej się nie pojawiła, i że Kalina zajęła się wszystkim, łącznie z szukaniem chirurga szczękowego i psychologa, ale ja czułem, że teraz płaczę już na dobre. Więc to nie była Asia… Zostawiła mnie… Nie miała zamiaru zajmować się kimś ze zmasakrowaną twarzą, z kim przez najbliższe miesiące nie będzie mogła szaleć, imprezować ani uprawiać dzikiego seksu…
I ten telefon. Tak po prostu zadzwoniła do mojej eks i przekazała mnie pod jej opiekę. Właśnie, telefon. Dopiero teraz wpadłem na to, żeby odczytać wiadomości. Kalina mi go podała. Przy okazji wyobraziłem sobie, jak Aśka używa mojego kciuka, żeby odblokować smartfona.
Była tam wiadomość od niej. Bardzo w niej mnie żałowała, życzyła mi powrotu do zdrowia i zapewniała, że jest jej ogromnie przykro z powodu wypadku. Tyle. Żadnego oficjalnego zerwania, żadnych przeprosin ani poczucia winy, że mnie zostawiła jak rannego psa przy drodze. Nie tłumaczyła się, bo pewnie nie sądziła, że powinna. Przecież to nie był jakiś głęboki związek, prawda? My tylko świetnie się razem bawiliśmy.
Pomyślałem, że do niej zadzwonię, ale zaraz mi się odechciało. Po co miałem dzwonić do laski, która nie wytrzymała przy mnie nawet godziny, kiedy przestało być fajnie? Była nic niewarta. Tak samo jak ja, gdy porzuciłem cudowną, kochaną Kalinę. Ale ona mi wybaczyła! Znowu była przy mnie!
– Dziękuję – szepnąłem spod opatrunków. – Kocham cię, Kalisiu…
Napotkałem jej wzrok, smutny i poważny. Znowu poczułem łzy, tym razem z poczucia winy. Jak mogłem tak skrzywdzić tak cudowną istotę? Przecież ona była miłością mojego życia! Wróciła do mnie po tym, co jej zrobiłem, i zajęła się mną… Stała tuż przy łóżku i nagle poczułem jej dłoń na swojej.
Wciąż jestem w szpitalu
Ścisnęła ją lekko, a potem powiedziała:
– Zostawiam cię z mamą. Już nie będę przychodzić. Twoja mama ma wszystkie kontakty do lekarzy. Ja muszę wracać… do Krzyśka. Akceptuje to, że ci pomogłam, ale nie chcę przeginać.
Nie zdołałem wyartykułować „co?”. A raczej „CO??!!”. Wyszła.
Krzysiek przyszedł kolejnego dnia. Sam. Sztywno wyjaśnił, że on i moja eks są razem od miesiąca. I że wcale nie był zachwycony jej dobrym sercem i szlachetnością względem mnie, zwłaszcza że dziewczyna, dla której ją zostawiłem, okazała się płytką niunią, której nic a nic nie obchodziłem.
– Dokonałeś wyboru, stary – powiedział poważnym tonem – to i masz konsekwencje. Naprawdę cholernie mi przykro, że to cię spotkało, ale wiesz…
Wiedziałem. Sam byłem sobie winny. Gdybym został z Kaliną, nie miałbym zmasakrowanej twarzy i byłbym z dobrą, czułą kobietą, która mnie kochała. Ale spieprzyłem to i teraz zostałem sam, a ona była z kimś, kto właśnie się ze mną żegnał. I to nie do jutra. Raczej na dużo dłużej.
Wciąż jestem w szpitalu. Jutro mnie wypisują. Mama się wszystkim zajmuje, powtarza, że nie jest źle, lekarze zresztą też. Ale czy będzie? Nie chodzi o wygląd, bo dzisiaj chirurgia plastyczna działa cuda, ale czuję, że łatwiej jest posklejać pogruchotane kości niż złożyć do kupy życie rozwalone w kawałki. I ta świadomość, że sam to sobie zrobiłem…
Czytaj także:
„Ukochany synek udawał niewiniątko, a skrywał mroczną tajemnicę. Jest mi wstyd, że na własnej piersi wychowałam potwora”
„Nie mogłam przeżyć, że córka zdradziła chłopaka z jego przyjacielem. Jej niedoczekanie, że pobłogosławię ten plugawy związek”
„Szkoda, że nie pomyślałam, kiedy pchałam się do łóżka koledze. Po żenującej wspólnej nocy nie umiałam mu spojrzeć w oczy”